mię z panną moją morza dzielą, Wróćcie ją albo zbawcie mię pamięci!
Cudowna, że mię teraz ta twarz smęci, Co była myślom serdecznym pościelą, Ani się do niej powrócić ośmielą, Choć przedtem żyły tylko na jej chęci.
Ciężko być bez niej, ciężej wspomnieć na nią; Zachodem słońca mego utrapiony, I niepamięć swą, i zaś pamięć ganię.
Już widzę, żem tu blisko świata końca, Gdyż jak tutecznej poddani korony Przez sześć miesięcy nie obaczę słońca. NA ZAUSZNICE W DZWONKI
Patrzcie, co pannie tej służycie, i wy, Co gładkość znacie oczu, ust i skroni,
I moc dowcipu, i władzę jej broni
mię z panną moją morza dzielą, Wróćcie ją albo zbawcie mię pamięci!
Cudowna, że mię teraz ta twarz smęci, Co była myślom serdecznym pościelą, Ani się do niej powrócić ośmielą, Choć przedtem żyły tylko na jej chęci.
Ciężko być bez niej, ciężej wspomnieć na nię; Zachodem słońca mego utrapiony, I niepamięć swą, i zaś pamięć ganię.
Już widzę, żem tu blisko świata końca, Gdyż jak tutecznej poddani korony Przez sześć miesięcy nie obaczę słońca. NA ZAUSZNICE W DZWONKI
Patrzcie, co pannie tej służycie, i wy, Co gładkość znacie oczu, ust i skroni,
I moc dowcipu, i władzę jej broni
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 113
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
trapię. Skąd będąc zmożon tym żalem okrutnie, Źrenice obie we łzach słonych kąpię
I straciwszy chęć do wszytkiego, smutnie Mażę wiersz, psuję pióro, karty drapię I rozstrojone tłukę cytry, lutnie. MNEMOSINE, MATER MUSARUM PAMIĄTKA
Wszytko czas psuje, wszytko się z nim mieni, Ustanie sława skarbów i kamieni, Wpadnie w niepamięć wieczną i ten, który Ufa w purpury.
Czas i największe monarchije zniesie Albo je w cudzą potęgę przeniesie,
Mieczem wysiecze, głodem wyplądruje, Morem wytruje.
Budynki padną i zwycięstwa znaki Cnych bohatyrów i przyjdzie czas taki, Że mniej u ludzi znajdą wiary swojej Niż bajka Trojej.
Powstaną miasta, a na ichże
trapię. Skąd będąc zmożon tym żalem okrutnie, Źrenice obie we łzach słonych kąpię
I straciwszy chęć do wszytkiego, smutnie Mażę wiersz, psuję pióro, karty drapię I rozstrojone tłukę cytry, lutnie. MNEMOSINE, MATER MUSARUM PAMIĄTKA
Wszytko czas psuje, wszytko się z nim mieni, Ustanie sława skarbów i kamieni, Wpadnie w niepamięć wieczną i ten, który Ufa w purpury.
Czas i największe monarchije zniesie Albo je w cudzą potęgę przeniesie,
Mieczem wysiecze, głodem wyplądruje, Morem wytruje.
Budynki padną i zwycięstwa znaki Cnych bohatyrów i przyjdzie czas taki, Że mniej u ludzi znajdą wiary swojej Niż bajka Trojej.
Powstaną miasta, a na ichże
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 140
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
u biednej kąlęby Na oborze, gdy stara, wypróchnieją zęby. Tu wprzód każdy szwankuje, potem na żołądku, Na koniec do swojego wraca się początku. Jesny sześćdziesiątego czas dogryza wieku, Spełna i równe zęby ma stalnemu ćwieku. Co było, jest i będzie, wszytko, wszytko strawi, Wszytko w ziemię i wieczną niepamięć wyprawi; Leczy żale, frasunki, rany i choroby. Nie ludzi tylko, nie ich obrazy, nie groby, Zamki, miasta i całe prowincyje świata, Jako słońce gorące śnieg, tak z ziemie zmiata. Czymeśkolwiek kto dziś jest, sto, dwieście lat minie, Proch ciała i pamiątka twojej sławy zginie. Jeżeli
u biednej kąlęby Na oborze, gdy stara, wypróchnieją zęby. Tu wprzód każdy szwankuje, potem na żołądku, Na koniec do swojego wraca się początku. Jesny sześćdziesiątego czas dogryza wieku, Spełna i równe zęby ma stalnemu ćwieku. Co było, jest i będzie, wszytko, wszytko strawi, Wszytko w ziemię i wieczną niepamięć wyprawi; Leczy żale, frasunki, rany i choroby. Nie ludzi tylko, nie ich obrazy, nie groby, Zamki, miasta i całe prowincyje świata, Jako słońce gorące śnieg, tak z ziemie zmiata. Czymeśkolwiek kto dziś jest, sto, dwieście lat minie, Proch ciała i pamiątka twojej sławy zginie. Jeżeli
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 305
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Mnemozyny córki, Wszak się czasem wzgardzone przydadzą wybiórki! Siedmdziesiąt pięć (rozumiem, że wam to ze wstydem Wyznać przyjdzie) przespawszy lat z Epimenidem (Wyspał ci się, rozumiem, słusznie, daj go katu!), Żałobyście polskiemu okazją światu, Że w Janie Kochanowskim, a naszym Homerze, Wieczna o nas niepamięć, wieczny was sen bierze. Ale ponieważ żyją boginie bez skonu, Przeniosłyście się od nas zaś do Helikonu, Aż jako opłakany od rodziców obu Wraca Epimenides, ledwie że nie z grobu, Tak i nam Kochanowski, pozbywszy sylaby.
Panny, nie bałyście się, żeby was w prababy Tyli wiek nie obrócił
Mnemozyny córki, Wszak się czasem wzgardzone przydadzą wybiórki! Siedmdziesiąt pięć (rozumiem, że wam to ze wstydem Wyznać przyjdzie) przespawszy lat z Epimenidem (Wyspał ci się, rozumiem, słusznie, daj go katu!), Żałobyście polskiemu okazyją światu, Że w Janie Kochanowskim, a naszym Homerze, Wieczna o nas niepamięć, wieczny was sen bierze. Ale ponieważ żyją boginie bez skonu, Przeniosłyście się od nas zaś do Helikonu, Aż jako opłakany od rodziców obu Wraca Epimenides, ledwie że nie z grobu, Tak i nam Kochanowski, pozbywszy sylaby.
Panny, nie bałyście się, żeby was w prababy Tyli wiek nie obrócił
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 315
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Tak i tu ubogacon zacnemi imiony Od pana i pani swej. On też tak łaskawy Znając polski geniusz, przeniósł się z Morawy Ze wszystkim tu narodem, i rozrządził znacznie. A tu już od Filipa wielka się ta zacznie Syna jego fabryka. Cóż skąpe papiery Dziejów polskich na on czas, gdy te bohatery, Prze niepamięć z grubych nie polor dowcipów, Popiołem gdzieś przysuły. Prócz że brat Filipów, Polak pierwszy Bozuta, po Włochach i onychZ dworu się tu rzymskiego księży naciśnionych, Siadł na arcy-biskupiej gnieźnieńskiej stolicy. On jednak po zgwałconej swej oblubienicy Tedy przez Bretysława, i zuchwałe Czechy, Bez żadnego żywota smaku i pociechy Żyjąc, tylko
Tak i tu ubogacon zacnemi imiony Od pana i pani swej. On też tak łaskawy Znając polski geniusz, przeniósł się z Morawy Ze wszystkim tu narodem, i rozrządził znacznie. A tu już od Filipa wielka się ta zacznie Syna jego fabryka. Cóż skąpe papiery Dziejów polskich na on czas, gdy te bohatery, Prze niepamięć z grubych nie polor dowcipów, Popiołem gdzieś przysuły. Prócz że brat Filipów, Polak pierwszy Bozuta, po Włochach i onychZ dworu się tu rzymskiego księży naciśnionych, Siadł na arcy-biskupiej gnieźnieńskiej stolicy. On jednak po zgwałconej swej oblubienicy Tedy przez Bretysława, i zuchwałe Czechy, Bez żadnego żywota smaku i pociechy Żyjąc, tylko
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 105
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Ojca naszego zaniedbali/ i w żądzy wolej naszej chodzili. Wołać będziecie/ a nikt was nie wysłucha: wzywać będziecie /a nikt się nie ozowie. Krzyczeć będziecie/ a żaden do was nie zstąpi. Abowiem jakoście wy Ojca waszego i matkę opuścili/ tak też i od nich opuszczeni/ i w wiecznego zapomnienia niepamięć zarzuceni będziecie. Izalim po jedenkroć doma prywatnie was sztrofowała/ a nie publicè na rynku? Izalim jeden raz sama przytomnie was prosiła/ abyście się do mnie nawrócili? Izalim też przed nie wielą lat Braciej waszej do waś nie posyłała/ abyście mię przeprosili/ i pilnością waszą szkody moje nagrodziwszy/
Oycá nászego zániedbáli/ y w żądzey woley nászey chodźili. Wołáć będźiećie/ á nikt was nie wysłucha: wzywáć będźiećie /á nikt się nie ozowie. Krzycżeć będźiećie/ á żaden do was nie zstąpi. Abowiem iákośćie wy Oycá wászego y mátkę opuśćili/ ták też y od nich opuszcżeni/ y w wiecżnego zápomnienia niepámięć zárzuceni będźiećie. Izalim po iedenkroć domá priwatnie was sztrofowáłá/ á nie publicè ná rynku? Izalim ieden raz sámá przytomnie was prośiłá/ ábyśćie się do mnie náwroćili? Izalim też przed nie wielą lat Bráciey waszey do waś nie posyłáłá/ ábyśćie mię przeprosili/ y pilnośćią wászą szkody moie nágrodziwszy/
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 19v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
pozorowi, wygoda profitowi, uroda szynkowi, zgoda kłopotom, pożycie fortelnej śmierci, skromność wszeteczeństwu, sakrament całemu piekłu. Kędy serce skurczyło się w serdeńko, pociecha obróciła w żart, afekt i wysługa w słowa, łzy w urynał, żal i płacz w pozorne kwiki, mąż w jegomości, śmierć w niepamięć i gacha. Kędy kochanie niepewne, pociecha fałszywa, pocałowanie jałowe, wspołeczeństwo zdradliwe, życie niebezpieczne, śmierci krótki żal, żałobna płachta, oka misterna na połów siatka. Kędy (wyraźnie rzekę) śmierć nad życie znośniejsza, odmiana ślubu pożądana, kłopotów, dolegliwości i nieszczyrości pełno, kędy mąż męża, żona żonę
pozorowi, wygoda profitowi, uroda szynkowi, zgoda kłopotom, pożycie fortelnej śmierci, skromność wszeteczeństwu, sakrament całemu piekłu. Kędy serce skurczyło się w serdeńko, pociecha obróciła w żart, afekt i wysługa w słowa, łzy w urynał, żal i płacz w pozorne kwiki, mąż w jegomości, śmierć w niepamięć i gacha. Kędy kochanie niepewne, pociecha fałszywa, pocałowanie jałowe, wspołeczeństwo zdradliwe, życie niebezpieczne, śmierci krótki żal, żałobna płachta, oka misterna na połów siatka. Kędy (wyraźnie rzekę) śmierć nad życie znośniejsza, odmiana ślubu pożądana, kłopotów, dolegliwości i nieszczyrości pełno, kędy mąż męża, żona żonę
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 267
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Inni jednak voluntarii transgresores, tam nie mieli protekcyj, bo Lex publica uczy: Beneficium legis non meretur, qui contra eam deliquit. Romulus Rzym zakładając, aby był uczynił Populosam Urbem, otworzył Asylum, tojest dał Zbiegom wszelkim i Sceleratom w Mieście Ucieczkę i Protekcję.
MIASTA niektóre są, które poszły in Anatema i wieczną niepamięć. Zrujnowawszy je Victores, aby nigdy nie mogły głowy podnieść z ruiny i grunta ich sterilescant, solą posypowali: stąd Urbes Salsae albo Salitae nazywały się takowe.
Były w Imperium Urbes HANSEATICAE albo Ligę z sobą mające po nad Morzem Bałtyckim leżące, od odnogi Morskiej Sinus Finnicus nazwanej, aż do końca Renu rzeki obłokowane,
Inni iednak voluntarii transgresores, tam nie mieli protekcyi, bo Lex publica uczy: Beneficium legis non meretur, qui contra eam deliquit. Romulus Rzym zakładaiąc, aby był uczynił Populosam Urbem, otworzył Asylum, toiest dał Zbiegom wszelkim y Sceleratom w Mieście Uciecżkę y Protekcyę.
MIASTA niektore są, ktore poszły in Anathema y wieczną niepamięć. Zruynowawszy ie Victores, aby nigdy nie mogły głowy podnieść z ruiny y gruntá ich sterilescant, solą posypowali: ztąd Urbes Salsae albo Salitae nazywały się takowe.
Były w Imperium Urbes HANSEATICAE álbo Ligę z sobą maiące po nad Morzem Baltyckim leżące, od odnogi Morskiey Sinus Finnicus nazwaney, áż do końca Renu rzeki oblokowane,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 406
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
. Na to słabe są dowody, ale to plusquam certum, ile przy zachodzących wielu poważnych Autorów dokumentach, jako to Morerego i Spernera, że Władysław Łokietek Król Polski pod czas Aktu weselnego Kazimierza Wielkiego z Anną Giedyminowną Księżniczką Litewską około Roku 1325 ten Order kreował. Znowu w Polsce novitatibus tylko delektującej się, poszedł był w niepamięć et in non usum, aż Władysław III. Król Polski reinstituit go około Roku 1634 pod Tytułem Immaculatae Conceptionis z piękną imaginacją, siebie muniendo. Polaków animando na Wojnę z Osmanem Cesarzem Tureckim Insigne było, Krzyż Ośmoróg na łańcuchu wiszący złotym, z Orłem Białym na jednej stronie, a na drugiej, z Portretem Najświętszej
. Na to słabe są dowody, ale to plusquam certum, ile przy zachodzących wielu poważnych Autorow dokumentach, iako to Morerego y Spernera, że Władysław Łokietek Krol Polski pod czas Aktu weselnego Kazimierza Wielkiego z Anną Giedyminowną Xiężniczką Litewską około Roku 1325 ten Order kreowáł. Znowu w Polszcze novitatibus tylko delektuiącey się, poszedł był w niepamięć et in non usum, aż Władysław III. Krol Polski reinstituit go około Roku 1634 pod Tytułem Immaculatae Conceptionis z piękną imaginacyą, siebie muniendo. Polakow animando na Woynę z Ośmanem Cesarzem Tureckim Insigne było, Krzyż Ośmorog na łancuchu wiszący złotym, z Orłem Białym na iedney stronie, a na drugiey, z Portretem Nayswiętszey
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1045
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
znać brat mój do Rasnej. Przyjechałem tedy do Wołczyna i poszliśmy z bratem moim do Sapiehy, podkanclerzego lit., który mi to powiedział, że się książę kanclerz nie gniewa, ale to sobie wymawia, aby żadnej nie było wzmianki i justyfikacji ode mnie, aby to, cokolwiek było, wieczne milczenie i niepamięć pokryła. Poszedł potem podkanclerzy i my obydwa za nim do kancelarii do księcia. Książę mię z wielkim afektem przywitał i z taką jak przedtem dyskurował ze mną o różnych rzeczach poufałością, a potem mię obligował, abym jako asesor jechał z podkanclerzym na asesorią do Grodna, którą miał podkanclerzy sądzić. Lubo niewiele miałem
znać brat mój do Rasnej. Przyjechałem tedy do Wołczyna i poszliśmy z bratem moim do Sapiehy, podkanclerzego lit., który mi to powiedział, że się książę kanclerz nie gniewa, ale to sobie wymawia, aby żadnej nie było wzmianki i justyfikacji ode mnie, aby to, cokolwiek było, wieczne milczenie i niepamięć pokryła. Poszedł potem podkanclerzy i my obydwa za nim do kancelarii do księcia. Książę mię z wielkim afektem przywitał i z taką jak przedtem dyskurował ze mną o różnych rzeczach poufałością, a potem mię obligował, abym jako asesor jechał z podkanclerzym na asesorią do Grodna, którą miał podkanclerzy sądzić. Lubo niewiele miałem
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 364
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986