mu przychodzi nagle/ W Oceańskie w dać się wały Choć rozpostarszy Żagle. W Sercu swoim zbyt się trwoży Ze nie w Port ale w wodę/ Towary swe wnet wyłoży Śmierć biorąc za nagrodę. Jako Żołnierz gdy w potrzebie W Której przedtym nie bywał. Zapomina prędko siebie I myśli będzie zbywał. Rozumiejąc iże zginie I niepewnej się zlęknie Śmierci. Leć jak się ochynie Potym w razach ni stęknie. Jako Puszkarz gdy rychtuje Działo; lub strzałą mierzy Strzelec. Zrazu się frasuje Cieszy gdy wcel uderzy. Wprzedsięwziętym mym zamyślę Toż się i zemną dzieje. Ze choć sekret taję ściśle Przecię coś wieści sieje. Iże próżne me ukłony I zawody daremnie
mu przychodźi nagle/ W Oceáńskie w dać się wáły Choć rozpostárszy Zágle. W Sercu swoim zbyt się trwoży Ze nie w Port ale w wodę/ Towary swe wnet wyłoży Smierć biorąc zá nagrodę. Iáko Zołnierz gdy w potrzebie W Ktorey przedtym nie bywał. Zápomina prędko śiebie Y myśli będźie zbywał. Rozumieiąc iże zginie Y niepewney się zlęknie Smierci. Leć iák się ochynie Potym w rázách ni stęknie. Iáko Puszkarz gdy rychtuie Dźiáło; lub strzáłą mierzy Strzelec. Zrázu się frasuie Cieszy gdy wcel vderzy. Wprzedsięwźiętym mym zamyślę Toż się y zemną dźieie. Ze choć sekret táię śćiśle Przećię coś wieśći śieie. Iże prożne me vkłony Y záwody dáremnie
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 155
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
biorę, I łąkę z kwieciem, i z mlekiem oborę. BOMBYKs
Patrz, Kasiu, jak to, gdy ciepła panują, Jedwabną przędzę robaczkowie snują, Jak żyją liściem, jak gęste osnowy Puszczając, domek gotują grobowy. To ja tak właśnie robię bez przestania I kręcę głową do mroku z zarania: Liściem się karmię niepewnej nadzieje, Które twej wietrzyk niełaski rozwieje; Z myśli i z żądze nawinąwszy przędzę, Różne z niej nici dowcipem swym pędzę I w tym dumaniu tak się bardzo topię, Że trunnę sobie klecę i grób kopię. Potem, jak i on, co z pracą zbuduję, Samże to zgryzę, samże to popsuję
biorę, I łąkę z kwieciem, i z mlekiem oborę. BOMBYX
Patrz, Kasiu, jak to, gdy ciepła panują, Jedwabną przędzę robaczkowie snują, Jak żyją liściem, jak gęste osnowy Puszczając, domek gotują grobowy. To ja tak właśnie robię bez przestania I kręcę głową do mroku z zarania: Liściem się karmię niepewnej nadzieje, Które twej wietrzyk niełaski rozwieje; Z myśli i z żądze nawinąwszy przędzę, Różne z niej nici dowcipem swym pędzę I w tym dumaniu tak się bardzo topię, Że trunnę sobie klecę i grób kopię. Potem, jak i on, co z pracą zbuduję, Samże to zgryzę, samże to popsuję
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 182
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
tysiąc ich zostanie, Któreć będą bezpieczne przeplatać kochanie. Mądry co mężnie znosi przeciwne obroty Ani trosk swych nowymi przyczynia kłopoty. Lecz ty, mówię, z drugimi w rzędzie położony, Być między szczęśliwymi możesz policzony. Jak wiele ich pod kosę śmierć sroga puściła, Których przęd czasem miłość żywota zbawiła. Jako wielom w nadzieję niepewnej miłości Przyszło marnie pozbywać wielkich majętności I w cudze ręce oddać zacnych dziadów zbiory, Wyprożniwszy nikczemnie złotem ciężkie wory. Takowym ci należą kłopoty zgryźliwe, Którym to w ten kształt miłość zabiła za żywe. Lecz twoja Anna jako urodą celuje, Tak pokorą i statkiem pięknym się sprawuje
I więcej niż twa godność znosi, kocha w
tysiąc ich zostanie, Ktoreć będą bezpieczne przeplatać kochanie. Mądry co mężnie znosi przeciwne obroty Ani trosk swych nowymi przyczynia kłopoty. Lecz ty, mowię, z drugimi w rzędzie położony, Być między szczęśliwymi możesz policzony. Jak wiele ich pod kosę śmierć sroga puściła, Ktorych przęd czasem miłość żywota zbawiła. Jako wielom w nadzieję niepewnej miłości Przyszło marnie pozbywać wielkich majętności I w cudze ręce oddać zacnych dziadow zbiory, Wyprożniwszy nikczemnie złotem ciężkie wory. Takowym ci należą kłopoty zgryźliwe, Ktorym to w ten kształt miłość zabiła za żywe. Lecz twoja Anna jako urodą celuje, Tak pokorą i statkiem pięknym się sprawuje
I więcej niż twa godność znosi, kocha w
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 253
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Apollo płód z żywotą jej, i nazwawszy go Esculapiusem, dał go do Chirona, sławnego lekarza, aby tam był wychowany, i w nauce lekarskiej ćwiczony. Przemian Owidyuszowych Powieść Czternasta.
TAk mówiącej Wronie/ Kruk rzekł: Twe rozradzanie Na twą zgubę niech będzie/ ja nic niedbam na nie: Bo z twej niepewnej wróżki/ niechę brać przestrogi/ Od przedsięwziętej tedy nie wściągnął się drogi. Owszem to Panu zaniósł/ A Iże Emońskiego Młodzieńca/ z Roronidą widział leżącego. Ten grzech swej miłośnice gdy słyszał Bóg/ z głowy Zarazem wieniec zrzucił na ziemię Laurowy/ Na twarzy zbladł/ pióro mu/ którym brząkał w strony/ Upadło:
Apollo płod z żywotą iey, y názwawszy go Aesculápiusem, dał go do Chironá, sławnego lekárzá, áby tám był wychowány, y w náuce lekárskiey ćwiczony. Przemian Owidyuszowych Powieść Czternasta.
TAk mowiącey Wronie/ Kruk rzekł: Twe rozradzánie Ná twą zgubę niech będźie/ ia nic niedbam ná nie: Bo z twey niepewney wrożki/ niechę bráć przestrogi/ Od przedśięwźiętey tedy nie wśćiągnął się drogi. Owszem to Pánu zániosł/ A Iże AEmońskiego Młodźieńca/ z Roronidą widział leżącego. Ten grzech swey miłośnice gdy słyszał Bog/ z głowy Zárázem wieniec zrzućił ná źiemię Laurowy/ Ná twarzy zbladł/ pioro mu/ ktorym brząkał w strony/ Vpádło:
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 86
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
miłujących/ w nagwałtowniejszym przypadku ma z sobą/ i takich którzy jednym sercem i jednym tchem/ wszytkiego dobrego chorych chcą/ i tym się zawżdy szczycą. Przeto miłe niewiastki drugich chorobą niebezpieczną się kajcie/ wczas się spowiedając szczyrą prawdę prawiąc/ inaczej/ kapłan według spowiedzi was z waszym potępieniem rozgrzeszy: a lekarz z powieści niepewnej was jako uleczy/ same tego doznacie: wprawdzieć najdzie miedzy nami i to i owo/ jako i u was/ najdzie mężczyżny/ co chcą być mędrszy nad lekarze/ mniemając że się z ojcem swym Galenem niewydają/ i nie to co im Doktorowie każą/ ale co się im zda/ to przy lekach
miłuiących/ w nagwałtownieyszym przypadku ma z sobą/ y tákich ktorzy iednym sercem y iednym tchem/ wszytkiego dobrego chorych chcą/ y tym się zawżdy szczycą. Przeto miłe niewiastki drugich chorobą niebespieczną się kaycie/ wczás się spowiedáiąc szczyrą práwdę práwiąc/ ináczey/ kápłan według spowiedźi was z wászym potępieniem rozgrzeszy: á lekarz z powieśći niepewney was iáko vleczy/ sáme tego doznaćie: wprawdźieć naydźie miedzy námi y to y owo/ iáko y v was/ naydźie mężczyżny/ co chcą być mędrszy nád lekárze/ mniemaiąc że się z oycem swym Galenem niewydáią/ y nie to co im Doktorowie każą/ ále co się im zda/ to przy lekách
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: F4v
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Dziwna samojedź: mięso sztuka mięsa zjadła,
Woda zaś obie, - zaczym psu pasza przepadła. Rzecze w tym pies: „I toć też wielkie głupstwo moje, Chcąc mieć więcej niż dosyć, straciłem oboje!" Tak kto utracać pewne zwykł dla niepewnego, Nie wyżałuje nigdy szaleństwa takiego, Że pewną dla niepewnej tracąc majętności, Uwodził się łakomstwem omylnej chciwości. To bogaty, co na psiej przestając chudobie, Z płonnych obietnic zysku nierad chwyta sobie, Mając je za cień; bo im więtsze, tym mniej dają; Tak bywa, gdy z wielkich burz małe dżdże padają. XI Na pochyłą gałąź i kozy skaczą. O WĘGORZU
Dziwna samojedź: mięso sztuka mięsa zjadła,
Woda zaś obie, - zaczym psu pasza przepadła. Rzecze w tym pies: „I toć też wielkie głupstwo moje, Chcąc mieć więcej niż dosyć, straciłem oboje!" Tak kto utracać pewne zwykł dla niepewnego, Nie wyżałuje nigdy szaleństwa takiego, Że pewną dla niepewnej tracąc majętności, Uwodził się łakomstwem omylnej chciwości. To bogaty, co na psiej przestając chudobie, Z płonnych obietnic zysku nierad chwyta sobie, Mając je za cień; bo im więtsze, tym mniej dają; Tak bywa, gdy z wielkich burz małe dżdże padają. XI Na pochyłą gałąź i kozy skaczą. O WĘGORZU
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 14
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
największej importancyj, tak należytej według Boga i sumnienia wyciąga tak statystycznej jako i Teologicznej rady i rezolucyj. Pierwsza zaś Reguła komendę mającego nad wojskiem oblegającym jaką fortecę, jest. Aby bez niebezpieczeństwa powierzonych sobie ludzi i wielkiej ich straty zaczynał obleżenie, próżekwował atak, i dobył fortecy. Gdyż na oczywistą rześ tysiącami ludzi wydawać dla niepewnej korzyści, rzecz zuchwała, raczej desperatom niż wojennym kawalerom przyzwoita. Druga reguła jest: aby zmiarkował położenie fortecy, jej fortyfikacją, amunicją, siłę i liczbę prezydyonalnego wojska, jego uprowiantowanie: i inne okoliczności. Które czyli do własnej ostróżności służyć mogą, czyli do sposobniejszego ataku.
Trzecia reguła jest: aby pierwszej zaraz nocy
naywiększey importancyi, ták należytey według Boga y sumnienia wyciąga ták statystyczney iáko y Teologiczney rady y rezolucyi. Pierwsza zaś Regułá kommendę maiącego nad woyskiem oblegáiącym iáką fortecę, iest. Aby bez niebespieczeństwa powierzonych sobie ludzi y wielkiey ich straty zaczynał obleżenie, prozekwował atták, y dobył fortecy. Gdyż ná oczywistą rześ tysiącami ludzi wydawáć dla niepewney korzyści, rzecz zuchwała, raczey desperatom niż woiennym kawalerom przyzwoita. Druga reguła iest: áby zmiárkował położenie fortecy, iey fortyfikácyą, amunicyą, siłę y liczbę prezydyonalnego woyska, iego uprowiantowanie: y inne okoliczności. Ktore czyli do własney ostrożności służyć mogą, czyli do sposobnieyszego attaku.
Trzecia reguła iest: áby pierwszey zaraz nocy
Skrót tekstu: BystrzInfPolem
Strona: Kv
Tytuł:
Informacja polemiczna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
po Śliskich onych urwiskach konia puści ślepo, Chcąc przebiec dwie przesmykiem niewiadomym kozy,
Wpadł na niedoszłe okiem skarpy i wąwozy, Skąd by ledwo kawałki jego wyniósł w worze. Już koń, karki strąciwszy, brzuch kiszkom rozporze, Już i sam nad przepaścią, gdzie się w drobne kąski Roztrząść miał, wisi z cienkiej, niepewnej gałązki, Kiedy go jeden z dworzan, na swą zgubę oczy Zamrużywszy, uchwyci i śmierci wytroczy. Stąd Szembek, dziki kozieł, dla wiecznej pamiątki Tak serdecznej odwagi, swoje ma początki, Gdy za cienką gałązkę cesarzowi słupem Stanąwszy, nie dał śmierci widomej go łupem; Dla czego ich potomność, pisząc się z Słupowa
po Śliskich onych urwiskach konia puści ślepo, Chcąc przebiec dwie przesmykiem niewiadomym kozy,
Wpadł na niedoszłe okiem skarpy i wąwozy, Skąd by ledwo kawałki jego wyniósł w worze. Już koń, karki strąciwszy, brzuch kiszkom rozporze, Już i sam nad przepaścią, gdzie się w drobne kąski Roztrząść miał, wisi z cienkiej, niepewnej gałązki, Kiedy go jeden z dworzan, na swą zgubę oczy Zamrużywszy, uchwyci i śmierci wytroczy. Stąd Szembek, dziki kozieł, dla wiecznej pamiątki Tak serdecznej odwagi, swoje ma początki, Gdy za cienką gałązkę cesarzowi słupem Stanąwszy, nie dał śmierci widomej go łupem; Dla czego ich potomność, pisząc się z Słupowa
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 468
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
to samo wlazło mu w konsyderacyją i zaraz trochę tępiej postępował ku nam co przed tym szedł magnis itineribus, już potym nietak bo co uszedł 3 mile to odpoczywał 3. dni Właśnie to tak jak mnie jeden wielki Pan odpowiedział i rozkazał do mnie przez osoby poważne ze mię miał za pewne zabić ja tez nie czekając owej Niepewnej godziny wolałem sobie upatrzyć i zbyt już tego Myślenia prędzej niżeli się go dłużej obawiać. Przyjechałem do Niego na podwórze i posłałem chłopca dając znać że Pan mój którego WMŚCim Pan deklarowałes zabić nie Życząc WMM Pana turbacyjej szukając go po świecie na zabicie Puko bardziej nie schudnie przyjechał tu i daje znać o sobie.
to samo wlazło mu w konsyderacyią y zaraz trochę tępiey postępował ku nąm co przed tym szedł magnis itineribus, iuz potym nietak bo co uszedł 3 mile to odpoczywał 3. dni Własnie to tak iak mnie ieden wielki Pan odpowiedział y roskazał do mnie przez osoby powazne ze mię miał za pewne zabić ia tez nie czekaiąc owey Niepewney godziny wolałęm sobie upatrzyć y zbyt iuz tego Myslenia prędzey nizeli się go dłuzey obawiać. Przyiechałęm do Niego na podworze y posłałęm chłopca daiąc znać że Pan moy ktorego WMSCim Pan deklarowałes zabic nie zycząc WMM Pana turbacyiey szukaiąc go po swiecie na zabicie Puko bardziey nie schudnie przyiechał tu y daie znać o sobie.
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 101v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
by ci, bo czoła powiesili smętne. „Wypiliście klarowne, pijcież — rzekę — mętne. W miasteczku wina nie masz, z beczki wypadło dno. Zagrzać się gorzałeczką, jeśli komu chłodno. I piweczko nie puszy, gdzie ochota szczera. Niech szklanki chłopiec stawia, niech kieliszki zbiera.” Mosiądz abo niepewnej srebro tylko próby Złocenia potrzebuje; marnotrawcą, kto by Fansliber chciał malować. Daj chleba, daj sera, Nie sadząc na potazie, gdzie ochota szczera, Przyjaźń niefarbowana. I bez wina może Rzec jeden do drugiego: Daj ci zdrowie, Boże! Nie miedź, nie mosiądz, często ołów abo cyna Oszuka ludzi prostych
by ci, bo czoła powiesili smętne. „Wypiliście klarowne, pijcież — rzekę — mętne. W miasteczku wina nie masz, z beczki wypadło dno. Zagrzać się gorzałeczką, jeśli komu chłodno. I piweczko nie puszy, gdzie ochota szczera. Niech szklanki chłopiec stawia, niech kieliszki zbiera.” Mosiądz abo niepewnej srebro tylko próby Złocenia potrzebuje; marnotrawcą, kto by Fansliber chciał malować. Daj chleba, daj sera, Nie sadząc na potazie, gdzie ochota szczera, Przyjaźń niefarbowana. I bez wina może Rzec jeden do drugiego: Daj ci zdrowie, Boże! Nie miedź, nie mosiądz, często ołów abo cyna Oszuka ludzi prostych
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 96
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987