/ przez te lata/ jak wiele tych było/ Co dla różnych przypatków w grobach się pokryło! Jak wiele/ przed kilka lat/ pomarło od głodu; Którym/ na wyżywienie/ nie zstało dochodu. Różność chorób/ niektórym/ życie odbierała: Z wielu/ dysenteria dusze wylewała. Nieurodzaj/ był innym; innym niepogody Ciężką plagą: gdy wszytko zatopiły wody. Mars wojował niektórych/ folgując żelazu; Gdy uboższych/ ciągnieniem wyniszczył do razu. Nie jedno/ Pan Zastępów ma na nas oręże/ Ucieczeszli przed jednym/ on drugim dosięże. Szczęśliwy/ kto się ztego karania wyprosi! Gdy dziś/ winnych/ powietrzem zaraźliwym znosi.
/ przez te látá/ iak wiele tych było/ Co dla rożnych przypatkow w grobách się pokryło! Iák wiele/ przed kilka lat/ pomárło od głodu; Ktorym/ ná wyżywienie/ nie zstáło dochodu. Rożność chorob/ niektorym/ żyćie odbieráłá: Z wielu/ dissenteria dusze wylewáłá. Nieurodzay/ był innym; innym niepogody Ciężką plagą: gdy wszytko zátopiły wody. Mars woiował niektorych/ folguiąc żelázu; Gdy vboższych/ ćiągnieniem wyniszczył do rázu. Nie iedno/ Pán Zástępow ma ná nas oręże/ Vćieczeszli przed iednym/ on drugim dośięże. Szczęśliwy/ kto się ztego karánia wyprośi! Gdy dźiś/ winnych/ powietrzem záráźliwym znośi.
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: A3v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
tak wielkiego stracili hetmana I że ona gwałtowna powódź tak wezbrała, Że z sobą zacnych panów tak wiele porwała, Którzy przez Alpy zimne przeszli, aby byli I sprzymierzonych przyjaciół i swych państw bronili.
VII.
Prawda, że przyznać temu zwycięstwu musiemy, Żeśmy zdrowi, że żywi, że się nie bojemy Gromów i niepogody, którą niebłagany Częstokroć nas Jupiter straszy rozgniewany; Ale się nie możemy odkrycie radować I triumfów, służących zwycięstwom, sprawować, Słysząc, jako francuskie owdowiałe panie, W płachty miąższe ubrane, czynią narzekanie.
VIII.
Trzeba znowu królowi prędko Ludwikowi Nowego dać hetmana swojemu wojskowi, Któryby dla czci złotej liliej złośliwe Łakomce i
tak wielkiego stracili hetmana I że ona gwałtowna powódź tak wezbrała, Że z sobą zacnych panów tak wiele porwała, Którzy przez Alpy zimne przeszli, aby byli I sprzymierzonych przyjaciół i swych państw bronili.
VII.
Prawda, że przyznać temu zwycięstwu musiemy, Żeśmy zdrowi, że żywi, że się nie bojemy Gromów i niepogody, którą niebłagany Częstokroć nas Jupiter straszy rozgniewany; Ale się nie możemy odkrycie radować I tryumfów, służących zwycięstwom, sprawować, Słysząc, jako francuzkie owdowiałe panie, W płachty miąższe ubrane, czynią narzekanie.
VIII.
Trzeba znowu królowi prętko Ludwikowi Nowego dać hetmana swojemu wojskowi, Któryby dla czci złotej liliej złośliwe Łakomce i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 297
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
conditionibus Princeps, i gdzie każdy Szlachcic tak się honestissime rodzi, vt quiuis Regum, ale i gdzie ściślej Monarchowie panują, i gdzie ad necem trahuntur Poddani, niegodziłoby się. Zniosłem to ja wespół z Jego Mością Panem Wojewodą Sandomierskim cierpliwie, wedle onego. Jako dźdże, śniegi, i inne z nieba niepogody: tak ułomności i afekty Panów, mają być tolerowane, ale przecię inna ma być w wolnej Rzeczyposp: ratio. A cóż mi było potym mówić, kiedy Wojskiem do swojej dyreccji garnącym się mógł co chciał in rem Ojczyzny zrobić. Punkt Manifestu Tu widzieć Króla I. Mści indygnacją przeciw niewinnym. Tu jest krótkie compendium
conditionibus Princeps, y gdźie káżdy Szláchćic ták się honestissime rodźi, vt quiuis Regum, ále y gdźie śćiśley Monárchowie pánuią, y gdźie ad necem trahuntur Poddáni, niegodźiłoby się. Zniosłem to ia wespoł z Ie^o^ Mośćią Pánem Woiewodą Sendomirskim ćierpliwie, wedle onego. Iáko dźdźe, śniegi, y inne z niebá niepogody: ták vłomnośći y áffekty Pánow, máią bydź tolerowáne, ále przećię inna ma bydź w wolney Rzeczyposp: ratio. A coż mi było potym mowić, kiedy Woyskiem do swoiey directiey gárnącym się mogł co chćiał in rem Oyczyzny zrobić. Punct Mánifestu Tu widźieć Krolá I. Msći indignátią przećiw niewinnym. Tu iest krotkie compendium
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 89
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
Rückensdorf, półtorej mile od Norembergu. W tym trakcje austerie zaczynają się porządne. Wsie i gęste, i porządne, z bramami wieżnemi, niektóre w murach. Miasteczka także gęste, w pół mile niemal, obronne w murach, fosach i wodach, żołnierzem wszędzie opatrzone. Nocleg tamże dla niepogody i spóźnionego wjazdu do Norembergu. Norymberga - Augsburg – Innsbruck - Trydent Noremberg
Dnia tedy 27 Octobris wjechali księstwo IM do Norembergu solito more, cum pompa. Także też confluxus hominum po ulicach, oknach, domach wielki, co się
zebrali pro videndo introitu księcia IM. W kilku godzinach po przyjechaniu do gospody przyszła starszyna senatus
Rückensdorf, półtorej mile od Norembergu. W tym trakcie austerie zaczynają się porządne. Wsie i gęste, i porządne, z bramami wieżnemi, niektóre w murach. Miasteczka także gęste, w pół mile niemal, obronne w murach, fosach i wodach, żołnierzem wszędzie opatrzone. Nocleg tamże dla niepogody i spóźnionego wjazdu do Norembergu. Norymberga - Augsburg – Innsbruck - Trydent Noremberg
Dnia tedy 27 Octobris wjechali księstwo IM do Norembergu solito more, cum pompa. Także też confluxus hominum po ulicach, oknach, domach wielki, co się
zebrali pro videndo introitu księcia JM. W kilku godzinach po przyjechaniu do gospody przyszła starszyna senatus
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 125
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
jakiej żem jeszcze nie widział.
Miasto porządne quoad victualia, i kromiki maja, lubo nie bogate, ale jednak wszytkiego dostanie, quae sunt necessaria ad freąuentiorem usum. Rrzeka barzo bystra i niemała per medium miasta idzie z szumem niemałym.
Dnia 20. W tymże mieście księstwo IM nabożeństwa słuchali, a dla wielkiej niepogody trudno się było ruszyć z miejsca. Tam cały dzień zmieszkaliśmy in loco.
Nazajutrz zaś, to jest dnia 21 Novembris, mszy św. i nabożeństwa słuchawszy, jechaliśmy na pokarm do miasteczka Chiusa, mil 2 od noclegu.
W drodze, jakochmy jechali, widzielichmy gadzinę jednę extraordinariam wielkie na sobie pstrociny
jakiej żem jeszcze nie widział.
Miasto porządne quoad victualia, i kromiki maja, lubo nie bogate, ale jednak wszytkiego dostanie, quae sunt necessaria ad freąuentiorem usum. Rrzeka barzo bystra i niemała per medium miasta idzie z szumem niemałym.
Dnia 20. W tymże mieście księstwo IM nabożeństwa słuchali, a dla wielkiej niepogody trudno się było ruszyć z miejsca. Tam cały dzień zmieszkaliśmy in loco.
Nazajutrz zaś, to jest dnia 21 Novembris, mszy św. i nabożeństwa słuchawszy, jechaliśmy na pokarm do miasteczka Chiusa, mil 2 od noclegu.
W drodze, jakochmy jechali, widzielichmy gadzinę jednę extraordinariam wielkie na sobie pstrociny
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 139
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
przyuboższym/ ale dobry i nie głupi. On minąwszy bogatego/ wydał ją za onego ubogiego. Czemu gdy się nie którzy dziwowali/ rzekł Temistokles: Wolę człowieka/ który potrzebuje pieniędzy: niżli pieniądze/ które potrzebują człowieka.
Tenże mawiał: Iż przełożeni sprawni i waleczni są barzo podobni drzewom Jaworowym. Bo jako czasu niepogody/ pospólstwo ucieka pod krzewiste drzewo/ a skoro zaś pogoda/ to je łamią i rąbią: Tak też czasu niebezpieczeństwa/ wszyscy uciekają się pod obronę przełożonych walecznych: a skoro niepokój ominie/ wnet tychże szkalują i lekce poważają. To potkało Jeftę Hetmana od Żydów/ Focjona od Greków/ Kamillusa i Ścipiona od Rzymian
przyuboższym/ ále dobry y nie głupi. On minąwszy bogátego/ wydał ią zá onego vbogiego. Cżemu gdy się nie ktorzy dźiwowali/ rzekł Themistokles: Wolę cżłowieká/ ktory potrzebuie pieniędzy: niżli pieniądze/ ktore potrzebuią cżłowieká.
Tenże mawiał: Iż przełożeni spráwni y walecżni są bárzo podobni drzewom Iáworowym. Bo iáko cżásu niepogody/ pospolstwo vćieka pod krzewiste drzewo/ á skoro záś pogodá/ to ie łamią y rąbią: Ták też cżásu niebespiecżeństwá/ wszyscy vćiekáią się pod obronę przełożonych walecżnych: á skoro niepokoy ominie/ wnet tychże szkáluią y lekce poważáią. To potkáło Iephtę Hetmáná od Zydow/ Phocyoná od Graekow/ Kámillusá y Scipioná od Rzymian
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 112
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
rący/ Rano chodzić do lasa a robić do nocy. I tak żawżdy roboty w lesie ma pilnować/ Aby mógł Dwa milerza za rok wygotować.
Jeden ma być na zimę w czas obrazowany/ Przy piasku prawie dobrym w suszy postawiony. Który trzeba osypać piaskiem/ aby wody Z śniegu weń nie nabiegło zimie w niepogody. A drugi zaraz z wiosny ma też gotowy być/ Który trzeba wodmieczy przez zimę urobić. Bo tak z imię jest dobra jako i za lata/ Kiedy drzewo nie zmarżnie węgielna robota. Kuzniczym
Przy takowych robotach mają rząd zachować/ Pięknie w zgodzie roboty swoje odprawować. Według starych zwyczajów/ tak jak się w tej
rący/ Ráno chodźić do lásá á robić do nocy. Y ták żáwżdy roboty w leśie ma pilnowáć/ Aby mogł Dwá milerzá zá rok wygotowáć.
Ieden ma być ná źimę w czás obrázowány/ Przy piasku práwie dobrym w suszy postáwiony. Ktory trzebá osypáć piaskiem/ áby wody Z śniegu weń nie nabiegło zimie w niepogody. A drugi záraz z wiosny ma też gotowy bydz/ Ktory trzebá wodmieczy przez źimę vrobić. Bo ták z imie iest dobra iáko y zá látá/ Kiedy drzewo nie zmárżnie węgielna robotá. Kuzniczym
Przy tákowych robotách máią rząd záchowáć/ Pięknie w zgodźie roboty swoie odpráwowáć. Według stárych zwyczáiow/ ták iák sie w tey
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: K2v
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
/ aby żadna osoba z pospólstwa/ nie przypatrowała mu się/ pod karaniem na gardle. Gdy był w drodze/ on sam i jego Baronowie jeździli jakby w niejakich piętrach/ abo zameczkach/ które gotowano/ jakby na pocztę: a drudzy jachali z stron obudwu. Miał rozmaite pałace/ wedle upodobania swego/ inne czasu niepogody/ inne do spraw. etc. Miał jeden wielki folwark z rozmaitymi miejscami/ w których pełno było zwierząt ziemnych/ wodnych/ i powietrznych rozmaitych: miał i dla ryb morskich stawy słonej wody/ a dla drugich jeziorka słodkiej; kędy niezliczona rzecz była posługaczów. A tak niemała część z jego państwa ludzi zabawiała się około
/ áby żadna osobá z pospolstwá/ nie przypátrowáłá mu się/ pod karániem ná gárdle. Gdy był w drodze/ on sam y iego Báronowie ieźdźili iákby w nieiákich piętrách/ ábo zameczkách/ ktore gotowano/ iákby ná posztę: á drudzy iácháli z stron obudwu. Miał rozmáite páłace/ wedle vpodobánia swego/ inne czásu niepogody/ inne do spraw. etc. Miał ieden wielki folwárk z rozmáitymi mieyscámi/ w ktorych pełno było źwierząt źiemnych/ wodnych/ y powietrznych rozmáitych: miáł y dla ryb morskich stáwy słoney wody/ á dla drugich ieźiorká słodkiey; kędy niezliczona rzecz byłá posługáczow. A ták niemáła część z iego páństwá ludźi zábawiáłá się około
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 23
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
, Królestwo moje dałam pod twe rządy. I dosyć było, na ten czas dla gości, Mojej ochoty, łaski, i ludzkości; Ani tajemne z Eneaszem sprawy, Nicby nie tknęły mojej były sławy. Ten dzień był na mnie zły, i nieszczęśliwy, Gdy nas oboje w loch jaskinie krzywy, Dla niepogody wegnał deszcz obfity, Gdzie wstyd mój, jakoś chciał go mieć, pozbyty. Słyszałam głosy, a te właśnie były, Jakoby Nimfy przy mym związku wyły, I Eumenidy przez fatalne znaki Głosiły; że to ślub był ladajaki. Obacz się wstydzie, i daj słuszne kaźni, Niedotrzymanej mężowi przyjaźni, Do któregom
, Krolestwo moie dáłám pod twe rządy. Y dosyć było, ná ten czás dla gośći, Moiey ochoty, łáski, y ludzkośći; Ani táiemne z Eneaszem spráwy, Nicby nie tknęły moiey były słáwy. Ten dźień był ná mnie zły, y nieszczęśliwy, Gdy nas oboie w loch iáskinie krzywy, Dla niepogody wegnał deszcz obfity, Gdźie wstyd moy, iákoś chćiał go mieć, pozbyty. Słyszałám głosy, á te właśnie były, Iákoby Nimfy przy mym związku wyły, Y Eumenidy przez fátálne znáki Głosiły; że to ślub był ledáiáki. Obacz się wstydźie, y day słuszne kaźni, Niedotrzymáney mężowi przyiáźni, Do ktoregom
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 91
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
ja doznał w nieszczęsne przygody, Gdy mię bałtyckie kołysały wody, Kiedy mię walne unosiły wały I chmury śmiercią prawie przegrażały; Tyś mię cieszyła, lub woda warczała, Tyś członki zmarzłe moje ogrzewała. Daj — proszę — teraz, kiedy obie stopie W ojczystej przyszło stawić Europie, W bezpiecznym porcie, daj me niepogody Wierszem opisać i wiatrów zawody! Lecz że jest słaba mej Minerwy siła, Proszę, abyś mi mocy użyczyła. Ty mi przypomniej strachy, narzekania, Ty rozpacz srogą i ludzi wołania. W piątek czas nadszedł, abyśmy siadali W okręt i w drogę naszę żeglowali. Więc że ten dzień jest, w którym
ja doznał w nieszczęsne przygody, Gdy mię bałtyckie kołysały wody, Kiedy mię walne unosiły wały I chmury śmiercią prawie przegrażały; Tyś mię cieszyła, lub woda warczała, Tyś członki zmarzłe moje ogrzewała. Daj — proszę — teraz, kiedy obie stopie W ojczystej przyszło stawić Europie, W beśpiecznym porcie, daj me niepogody Wierszem opisać i wiatrów zawody! Lecz że jest słaba mej Minerwy siła, Proszę, abyś mi mocy użyczyła. Ty mi przypomniej strachy, narzekania, Ty rozpacz srogą i ludzi wołania. W piątek czas nadszedł, abyśmy siadali W okręt i w drogę naszę żeglowali. Więc że ten dzień jest, w którym
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 40
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971