. T. Nic się nie frasuję o kursory Wmci zróżnych Prowincyj. A dobrze, zem sobie przypomniał, nie masz godziny, jako mi oddał List człek z podługowatą brodą, barzo podobny albo Filozofowi, albo Poecie, albo Gratianowi Compositorowi uciesznych Tragedyj. B. Ukaż, niech obaczę, i przeczytam Tytuł, Arcy niesłychanemu, arcy straszliwemu Bohatyrowi burzącemu, piorunowi krwawych Ekspedytij. Rozumiem, rozumiem, mnie należy, właśnie, a nie komu inszemu. Otoż czytać poczynąm, pod pieczęcią cichego milczenia, ha, ha, ha. T. Panie mój, dajże go zabitej śmierci, toć się Wmść uśmiał serdecznie, pewnie to
. T. Nic się nie frásuię o kursory Wmći zrożnych Provinciy. A dobrze, zem sobie przypomniał, nie mász godźiny, iáko mi oddał List człek z podługowátą brodą, bárzo podobny álbo Philosophowi, álbo Poećie, álbo Grátianowi Cõpositorowi vćiesznych Trágedyi. B. Vkaż, niech obaczę, y przeczytam Tytuł, Arcy niesłychánemu, árcy strászliwemu Bohátyrowi burzącemu, piorunowi krwáwych Expedytiy. Rozumiem, rozumiem, mnie należy, właśnie, á nie komu inszemu. Otoż czytáć poczynąm, pod pieczęćią ćichego milczenia, há, há, há. T. Pánie moy, dayże go zábitey śmierći, toć się Wmść vśmiał serdecznie, pewnie to
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 38
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Jak chce Serykan srogi, w czoło uderzyła I wspaniałego grabię zaraz ogłuszyła. .
XCI
Głowę, piersi, brzuch oraz miecz, przykro spuszczony, Rozdzieliłby beł pewnie na obiedwie strony; Lecz grabinemu ciału nic to nie wadziło: Żelazo, jak od twardej stali, odskoczyło, Skry jednak wyskoczyły z oczu Orlandowi. Tak niesłychanemu się dziwuje razowi, Potem wodzą nie władnie, powoli słabieje, Szablę jedwabny temblak, z rąk puszczaną, chwieje.
XC
Na dźwięk grzmotu strasznego koń się zląkł i uszy Ścisnąwszy, gęsty piasek żartką nogą kruszy; Leci wciąż, w siedle mając Orlanda dobrego, Gdy w pół martwy nie trzymał munsztuka twardego. Mgła mu
Jak chce Serykan srogi, w czoło uderzyła I wspaniałego grabię zaraz ogłuszyła. .
XCI
Głowę, piersi, brzuch oraz miecz, przykro spuszczony, Rozdzieliłby beł pewnie na obiedwie strony; Lecz grabinemu ciału nic to nie wadziło: Żelazo, jak od twardej stali, odskoczyło, Skry jednak wyskoczyły z oczu Orlandowi. Tak niesłychanemu się dziwuje razowi, Potem wodzą nie władnie, powoli słabieje, Szablę jedwabny temblak, z rąk puszczaną, chwieje.
XC
Na dźwięk grzmotu strasznego koń się zląkł i uszy Ścisnąwszy, gęsty piasek żartką nogą kruszy; Leci wciąż, w siedle mając Orlanda dobrego, Gdy w pół martwy nie trzymał munsztuka twardego. Mgła mu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 251
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905