osnowę,
Buja i między zazdrosnymi stady Swych rówienniczek zawstydza gromady! Godna zaiste ciągnąć i wóz słońca, I stać w królewskiej stajni nie od końca; Godna, żeby jej sam wystrzygał uszy I róg wybierał koronny koniuszy. Teraz niech Neptun kształt na się przybierze Gładkiego konia, jak gwoli Cererze; Teraz niech Jowisz, zalotów niesyty, Końskimi stan swój okryje kopyty, A więcej wskóra, niż gdy boskie stopy Bawolim rogiem okrył dla Europy. A gdy ją będą w bieg różnie ćwiczony Koniuszy z Litwy i drugi z Korony Kawalkowali — o, jakie korbety, Jakie pasady, jakie wężokręty, Jakie odmiany ręki będą w kole, Jakie pod rzutnym grzbietem
osnowę,
Buja i między zazdrosnymi stady Swych rówienniczek zawstydza gromady! Godna zaiste ciągnąć i wóz słońca, I stać w królewskiej stajni nie od końca; Godna, żeby jej sam wystrzygał uszy I róg wybierał koronny koniuszy. Teraz niech Neptun kształt na się przybierze Gładkiego konia, jak gwoli Cererze; Teraz niech Jowisz, zalotów niesyty, Końskimi stan swój okryje kopyty, A więcej wskóra, niż gdy boskie stopy Bawolim rogiem okrył dla Europy. A gdy ją będą w bieg różnie ćwiczony Koniuszy z Litwy i drugi z Korony Kawalkowali — o, jakie korbety, Jakie pasady, jakie wężokręty, Jakie odmiany ręki będą w kole, Jakie pod rzutnym grzbietem
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 11
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
górę Menal; i zwierza różnego Straszne knieje/ Cyllenę/ i oziębionego Liceusza choiny. Potym na dzierżawy Arkadyjskie/ gdzie mieszkał Tyran niełaskawy/ I do nieludzkich gmachów wszedłem/ gdy dzień biały Pozne wieczorne mroki z świata wyganiały. Dałem znać że Bóg przyszedł: i lud pospolity Rzucił się do modlitew/ lecz złości niesyty F Likaon/ jąwszy się wprzód śmiać z pobożnej sprawy/ Wnetże (rzekł) jawną go ja/ jeśli on Bóg prawy Czyli człowiek/ doświadczę tu niebezpiecznością? A nie będzie mi długo prawda wątpliwością. Na to się tedy wnocy okrutnik nasadzieł/ By mnie spiącego śmiercią niespodzianą zgładzieł: To mu się doświadczenie
gorę Menál; y źwierzá rożnego Strászne knieie/ Cyllenę/ y oźiębionego Liceuszá choiny. Potym ná dźierżáwy Arkádiyskie/ gdźie mieszkał Tyran niełáskáwy/ Y do nieludzkich gmáchow wszedłem/ gdy dźień biały Pozne wieczorne mroki z świátá wyganiáły. Dałem znáć że Bog przyszedł: y lud pospolity Rzućił się do modlitew/ lecz złośći niesyty F Lykáon/ iąwszy się wprzod śmiać z pobożney spráwy/ Wnetże (rzekł) iáwną go ia/ iesli on Bog prawy Czyli człowiek/ doświadczę tu niebespiecznośćią? A nie będźie mi długo prawda wątpliwośćią. Ná to się tedy wnocy okrutnik násádźieł/ By mnie spiącego śmierćią niespodźianą zgłádźieł: To mu się doświádczenie
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 15
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Króla z-natury Chłopskiej narowitej, A niż Sejmu wszytkiego Rzeczypospolitej; Za Czern ją rozumiejąc, i bez głowy ciało. A to; Coby takiego go opanowało I o te złość przywiodło? że się w-te z-Pogany Wdawsz Ligi na własne wysworował Pany? I do tąd uniesiony Fortuny faworem, leszcze tej krwie niesyty, tak srogim uporem Aż tu zaszedł? czego chce? i co dalej myśli? Jeźliże fantazje, sobie takie kryśli, Korony chce dopinać? lużże jest kto godni lą zasłużył, na jego ukaranie zbrodni Mając miecz przypasany. a Bóg mu pomoże, Jeźli się chce obaczyć; i w-tym jeszcze może Laski
Krolá z-natury Chłopskiey narowitey, A niż Seymu wszytkiego Rzeczypospolitey; Za Czern ią rozumieiąc, i bez głowy ćiało. A to; Coby takiego go opanowało I o te złość przywiodło? że sie w-te z-Pogany Wdawsz Ligi ná własne wysworował Pany? I do tąd uniesiony Fortuny faworem, leszcze tey krwie niesyty, tak srogim uporem Aż tu zaszedł? czego chce? i co daley myśli? Ieźliże fantazye, sobie takie kryśli, Korony chce dopinać? lużże iest kto godni lą zasłużył, na iego ukaranie zbrodni Maiąc miecz przypasany. a Bog mu pomoże, Ieźli sie chce obaczyć; i w-tym ieszcze może Laski
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 40
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
; Abym onego miłość na nim odrysował/ A odrysowaną/ jak na twardym marmurze/ Chował/ a żadnej nie dał na nim kreaturze Ryć swej miłości/ a jam nie tylko rozdwoił Serce me/ lecz na tysiąc częścim go rozkroił/ Tak dalece/ że wszystkie sprosne apetyty Rozdzieliły go sobie/ a przytym niesyty Wziął go część sobie większą diabeł/ a ostatki Pobrały ciało/ i świat/ rozebrawszy w szmatki. Levit: 10.
Nadab/ i Abin w starym zakonie/ imiona Te mając sobie dane/ syny Aarona/ Ze na Pańskim ołtarzu ogień zapalili Nie poświęcony/ śmiercią pokarani byli Nagłą/ a prawie straszną od sprawiedliwego Boga
; Abym onego miłość ná nim odrysowáł/ A odrysowaną/ iák ná twardym marmurze/ Chowáł/ á żadney nie dał ná nim kreaturze Ryć swey miłośći/ á iam nie tylko rozdwoił Serce me/ lecż ná tysiąc cżęśćim go roskroił/ Tak dalece/ że wszystkie sprosne ápṕetyty Rozdźieliły go sobie/ á przytym niesyty Wziął go cżęść sobie większą diabeł/ á ostátki Pobrały ćiało/ y świát/ rozebráwszy w szmatki. Levit: 10.
Nadab/ y Abin w starym zakonie/ imioná Te maiąc sobie dane/ syny Aároná/ Ze na Pańskim ołtarzu ogień zapalili Nie poświęcony/ śmierćią pokaráni byli Nagłą/ á práwie straszną od sprawiedliwego Boga
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 27
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
Jakoby Wenus okrom to mnie/ Druga była: Jeśli tak/ i cóż będzie po mnie/ I po moich ofiarach/ które wszyscy palą Jednostajnie mi dotąd/ kiedy i te chwalą: Czy mogła tę imprezę dziewka jedna licha Uprząść sobie: że o co Jowisz z nieba spycha Swe Cyklopy/ obraca koło Icjona/ I niesyty na wieki sęp źrze Tycjona/ O Bogi pogardzone. Jej to bez karania Ujdzie samej: O jeśliś mojego kochania Wdzięczen kiedy/ i tyla poświęconych nocy Wiecznym naszym rozkoszom/ dobądź wszytkiej mocy A dwie strzale nagotuj/ różnemi je harty Prysadziwszy i jady. Ono w niedowartej Siedzi sobie kwaterze nowa ta Bogini/ A wszytkim
Iákoby Wenus okrom to mnie/ Druga byłá: Ieśli ták/ y coż będzie po mnie/ Y po moich ofiárách/ ktore wszyscy palą Iednostáynie mi dotąd/ kiedy y te chwalą: Czy mogłá tę imprezę dziewká iedná licha Vprząść sobie: że o co Iowisz z niebá spycha Swe Cyklopy/ obráca koło Icyoná/ Y niesyty ná wieki sęp źrze Tycyoná/ O Bogi pogárdzone. Iey to bez karánia Vydzie sámey: O ieśliś moiego kochánia Wdzięczen kiedy/ y tylá poświęconych nocy Wiecznym nászym roskoszom/ dobądź wszytkiey mocy A dwie strzále nágotuy/ rożnemi ie hárty Prysádziwszy y iády. Ono w niedowártey Siedzi sobie kwáterze nowa tá Bogini/ A wszytkim
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 22
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
nakarmił, zmordował trudem, W koło opasał wałem i ludem. Zagrodził wyiście, za miejskie ściany, I niedżwignione wbił mi kajdany. Ghimel. Nawet choć wołam, i we łzach tonę, Modlitwę moję kinął na stronę, Czworgrannym drogi zawalił głazem, I ścieżki moje pomieszał razem. Stał się jak Niedzwiedź, krwie mej niesyty, Albo jako Lew, w jaskini skryty. Dalet. Z mieszkania mego pustynią zrobił, Mury pokruszył, i w proch podrobił, Strżale z cięciwy pchnięty z impetem, Nieuchybionym stawił mię metem. Wysypał kołczan, strząśnął Sajdakiem, Dokazał ci chciał nad mizerakiem. He. Stałem się śmiechem i pieśnią wszytkim Po spustoszeniu
nakarmił, zmordował trudem, W koło opasał wałem i ludem. Zagrodźił wyiśćie, zá mieyskie śćiány, I niedżwignione wbił mi kaydány. Ghimel. Nawet choć wołam, i we łzach tonę, Modlitwę moię kinął ná stronę, Czworgrannym drogi záwalił głazem, I śćieszki moie pomieszał razem. Stał się iák Niedzwiedź, krwie mey niesyty, Albo iáko Lew, w iaskini skryty. Daleth. Z mieszkánia mego pustynią zrobił, Mury pokruszył, i w proch podrobił, Strżale z ćięćiwy pchnięty z impetem, Nieuchybionym stáwił mię metem. Wysypał kołczan, strząśnął Saydakiem, Dokazał ci chćiał nád mizerakiem. He. Stałem się śmiechem i pieśnią wszytkim Po spustoszeniu
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 190
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
, on głodem umiera.
CI
Bo jeśli jeść albo pić chciał król nieszczęśliwy, Jak za stół siadł, żeby głód wygnał niecierpliwy, Piekielne ptastwo zaraz kupą przyleciało, Brzydka zaraza, którą Harpiami zwało Pospólstwo, i potrawy pazurem zostrzonem Porwawszy, uciekały lotem nieścignionem; A to, co w się nie mógł wziąć ich kałdun niesyty, Ząb splugawił z paszczęki sprosnej jadowity.
C
Skarał go Bóg dla tego, iż on jeszcze młody, Gdy pierwszem ledwie kwiatem osłaniał jagody, Widząc takie dostatki bogactwa i siły, Które pobliższych królów znacznie przechodziły, Jako Lucyper kiedyś, pychą uniesiony, Myślił przeciwko niemu lud wieść zgromadzony I w prawą stronę do gór udać
, on głodem umiera.
CI
Bo jeśli jeść albo pić chciał król nieszczęśliwy, Jak za stół siadł, żeby głód wygnał niecierpliwy, Piekielne ptastwo zaraz kupą przyleciało, Brzydka zaraza, którą Harpiami zwało Pospólstwo, i potrawy pazurem zostrzonem Porwawszy, uciekały lotem nieścignionem; A to, co w się nie mógł wziąć ich kałdun niesyty, Ząb splugawił z paszczeki sprosnej jadowity.
C
Skarał go Bóg dla tego, iż on jeszcze młody, Gdy pierwszem ledwie kwiatem osłaniał jagody, Widząc takie dostatki bogactwa i siły, Które pobliższych królów znacznie przechodziły, Jako Lucyper kiedyś, pychą uniesiony, Myślił przeciwko niemu lud wieść zgromadzony I w prawą stronę do gór udać
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 55
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
/ (Gdyż na udry/ jak żywo/ z głodem Ceres chodzi) Z nagornych Bogini jednę/ w posługę wprawila/ Oreadę; do której tęrzecz uczyniła. Jest w ostatnich Tatarskich stronach/ miejsce lodne/ Sioło płone/ nie smaczne/ w zboża/ w drzewa głodne: Ma swoje/ tamże drżączka/ glód nawet niesyty. Temuż rozkaż niech jego opęta wnętrzności: A niech go nie przemogą/ rzeczy okwitości/ Me siły niech przesiega. o dalekość drogi Nie troszcz się/ masz oto wóz: masz smok lotnonogi. Którym górą pobieżysz. ten w ręce oddała. Owa nawozie danym powietrzem zbieżała Do Tatar/ na wierzch/ góry ogromnej
/ (Gdyż ná vdry/ iak żywo/ z głodem Ceres chodźi) Z nagornych Bogini iednę/ w posługę wpráwilá/ Oreádę; do ktorey tęrzecz vczyniłá. Iest w ostátnich Tátárskich stronách/ mieysce lodne/ Sioło płone/ nie smáczne/ w zbożá/ w drzewá głodne: Ma swoie/ támze drżąćzka/ glod náwet niesyty. Temuż roskaż niech iego opęta wnętrznośći: A niech go nie przemogą/ rzeczy okwitośći/ Me śiły niech prześiega. o dálekość drogi Nie troszcz się/ masz oto woz: masz smok lotnonogi. Ktorym gorą pobieżysz. ten w ręce oddáłá. Owa náwoźie dánym powietrzem zbieżáła Do Tátar/ na wierzch/ gory ogromney
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 213
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
świata całego pożercę, gdzie mu saletra pachnie miasto piżma, końmi jałowe pasący komysze, a Bóg odważną imprezę podpisze.
13 Ledwie drugi raz ujźry kij pies bity, chociaż on kręty ogon dźwiga w górę, wnet go schowawszy, idzie jako zmyty; nie dziwować się, chodzi mu o skórę. Niech pustej ziemie poganin niesyty tu wszytkę swoję zgarnie armaturę, niech się odyma, niech się jak chce puszy, jemu nadzieja w Bogu dobrze tuszy.
14 Patrzy nań z boku wschodni tyran krzywo i dziwuje się z swymi konfidenty, że mu niż złoto milsze żeleziwo, że pierwej woli miecz widzieć przypięty niżeli złotej korony ogniwo, w czym panowania
świata całego pożercę, gdzie mu saletra pachnie miasto piżma, końmi jałowe pasący komysze, a Bóg odważną imprezę podpisze.
13 Ledwie drugi raz ujźry kij pies bity, chociaż on kręty ogon dźwiga w górę, wnet go schowawszy, idzie jako zmyty; nie dziwować się, chodzi mu o skórę. Niech pustej ziemie poganin niesyty tu wszytkę swoję zgarnie armaturę, niech się odyma, niech się jak chce puszy, jemu nadzieja w Bogu dobrze tuszy.
14 Patrzy nań z boku wschodni tyran krzywo i dziwuje się z swymi konfidenty, że mu niż złoto milsze żeleziwo, że pierwej woli miecz widzieć przypięty niżeli złotej korony ogniwo, w czym panowania
Skrót tekstu: PotMuzaKarp
Strona: 16
Tytuł:
Muza polska
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996