/ niżesmy już przez swoje nowe tam tym podobne Teologi okopcieli/ nie zaraziła/ pilne nam na to oko mieć potrzeba. Bo by to od Tronu/ od któregośmy Prawosławną w Przodkach naszych wiarę wzięli/ ta się niezbożność zakurzyła/ i szkodliwie nas i Cerkiew naszę razić mogłaby. Zły to zaiste śmiertelnej zarazy na nieszczęsną Gręcję sporządzony raz/ upadek jej cieższy niż w którym jest/ ominujący: w której prze zbytnią jej nieukę/ i ostatnią spraw zbawiennych niewiadomość zwłaszcza od tego/ który ma powierzony sobie w niej klucz wiadomości/ promowanemu Heretyctwu łacna przyszczepa. Do Narodu Ruskiego. Cięższa niewola i udręczenie będzie Grekom Schismatikom od Czarta w piekle
/ niżesmy iuż przez swoie nowe tám tym podobne Theologi okopćieli/ nie záráźiłá/ pilne nam ná to oko mieć potrzebá. Bo by to od Thronu/ od ktoregosmy Práwosławną w Przodkách nászych wiárę wźięli/ tá sie niezbożność zákurzyłá/ y szkodliwie nas y Cerkiew nászę ráźić mogłáby. Zły to záiste śmiertelney zárázy ná nieszczęsną Gręcyę sporządzony raz/ vpadek iey ćieższy niż w ktorym iest/ ominuiący: w ktorey prze zbytnią iey nieukę/ y ostátnią spraw zbáwiennych niewiádomość zwłaszcżá od tego/ ktory ma powierzony sobie w niey klucz wiádomośći/ promowánemu Hęretyctwu łácna przyszczepá. Do Narodu Ruskiego. Cięższa niewola y vdręczenie będźie Graekom Schismátikom od Czártá w piekle
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 121
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
który Radziwiły, Litewskie książęta zwiódł, arcykacerz miły. A był to akademik pięknie nauczony W hebrajskim i też w greckim języku ćwicz (o) ny. Więc go jeszcze był poczcił Bóg kapłaństwem świętym, Wzgardził je, a piątnem się naznaczył przeklętym. Nuż Krowicki z Sarnickim, wszytko bydło było, Co się na tę nieszczęsną wiarę przewierzgnyło. Ten Sarnicki w Niedźwiedziu naprzód kościół zburzył, I cnotliwych Stadnickich w kacerstwo zajurzył. Krowicki zaś dom dawny Oleśnickie z wiary
Kościelnej zwiódł, a dał ich czartom na ofiary. A sam Rej, pan tej Okszej, Postylę im pisał, Nie z swej głowy, ale co od czarta usłyszał. O,
który Radziwiły, Litewskie książęta zwiódł, arcykacerz miły. A był to akademik pięknie nauczony W hebrajskim i też w greckim języku ćwicz (o) ny. Więc go jeszcze był poczcił Bóg kapłaństwem świętym, Wzgardził je, a piątnem się naznaczył przeklętym. Nuż Krowicki z Sarnickim, wszytko bydło było, Co się na tę nieszczęsną wiarę przewierzgnyło. Ten Sarnicki w Niedźwiedziu naprzód kościół zburzył, I cnotliwych Stadnickich w kacerstwo zajurzył. Krowicki zaś dom dawny Oleśnickie z wiary
Kościelnej zwiódł, a dał ich czartom na ofiary. A sam Rej, pan tej Okszej, Postylę im pisał, Nie z swej głowy, ale co od czarta usłyszał. O,
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 368
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
ślubów zgwałconej czystości. O, bym ja w ciasnej celi miedzy mnichy Prowadził był wiek posłuszny i cichy! Zeszłyby były pokojem te lata I nie mieszały zachodnego świata, A ja bym próżen pieca siarczystego, Stawił przed stolec ducha był czystego. Alem ja pierwszą chorągiew niezgody Podniósł, uwodząc do ciemnej gospody Nieszczęsną czeladź, dawszy ciału wodze I na szerokiej stawiwszy ją drodze. Od czyścam począł, bym stare fundusze Nadane wydarł za umarłych dusze. Jam zawrzeć świętych przyczynie chciał gęby, I zasługi ich wywrócić na ręby. Jam chciał by były z kościoła odcięte Duchowne sejmy i podania wzięte. Jam chciał Chrystusa w
ślubów zgwałconej czystości. O, bym ja w ciasnej celi miedzy mnichy Prowadził był wiek posłuszny i cichy! Zeszłyby były pokojem te lata I nie mieszały zachodnego świata, A ja bym próżen pieca siarczystego, Stawił przed stolec ducha był czystego. Alem ja pierwszą chorągiew niezgody Podniósł, uwodząc do ciemnej gospody Nieszczęsną czeladź, dawszy ciału wodze I na szerokiej stawiwszy ją drodze. Od czyścam począł, bym stare fundusze Nadane wydarł za umarłych dusze. Jam zawrzeć świętych przyczynie chciał gęby, I zasługi ich wywrócić na ręby. Jam chciał by były z kościoła odcięte Duchowne sejmy i podania wzięte. Jam chciał Chrystusa w
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 378
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
oni przyszli, Abym beł twoich czystych nie uraził myśli?
LXXVIII.
Czego czekam krom śmierci, jeśli ten bogaty Kwiat mi wzięto, jeślim się doczekał tej straty? Boże mój! wszytkie insze najsroższe przygody Przepuść na mię, tej tylko zachowaj mię szkody! Bo inaczej ja z ręki własnej umrzeć muszę I potępić nieszczęsną jednem razem duszę”. Tak głosem narzekając, Orland utrapiony Mówił z sobą, okrutnem żalem przerażony.
LXXIX.
Po wszytkich stronach w on czas już ziemskie stworzenie Dawało spracowanem zmysłom odpocznienie Po pierzu, po pościelach, między pachniącemi Zioła i kamieniami i drzewy różnemi; Ty sam ledwie zamykasz oczy powiekami, Bity w serce Orlandzie
oni przyszli, Abym beł twoich czystych nie uraził myśli?
LXXVIII.
Czego czekam krom śmierci, jeśli ten bogaty Kwiat mi wzięto, jeślim się doczekał tej straty? Boże mój! wszytkie insze najsroższe przygody Przepuść na mię, tej tylko zachowaj mię szkody! Bo inaczej ja z ręki własnej umrzeć muszę I potępić nieszczęsną jednem razem duszę”. Tak głosem narzekając, Orland utrapiony Mówił z sobą, okrutnem żalem przerażony.
LXXIX.
Po wszytkich stronach w on czas już ziemskie stworzenie Dawało spracowanem zmysłom odpocznienie Po pierzu, po pościelach, między pachniącemi Zioły i kamieniami i drzewy różnemi; Ty sam ledwie zamykasz oczy powiekami, Bity w serce Orlandzie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 167
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
intrudować chcą Nowego Sukcesora, czynią nadzieje.
Dziwuje się (powtóre przypominam) Świat, dziwują Postronni, że on tak Wolny Naród nasz, i wszytkę w Wolności maksymę mający, dał to i daje przewieśdź, tudzież dopuścił takowemu stanąć nademną bez Prawa i krzywdy przykładowi, nie oco inszego, tylko o te nieszczęsną Elekcją. Tej żem przez złe sposoby stawać, konserwując Pr'awa, i Statuta Ojczyzny, niedopuścił, do tego przyszedłem jakiejkolwiek fortuny Szlachcic nieszczęścia, że cudze kąty pocierać, i z Ojczyzny wygnańcem być muszę, który niekiedy, aby się wszyscy w niej osiedzieli starałem się. Ale i to mniejsza, u
intrudowáć chcą Nowego Successorá, czynią nadźieie.
Dźiwuie się (powtore przypominam) Swiát, dźiwuią Postronni, że on ták Wolny Narod nász, y wszytkę w Wolnośći máximę máiący, dał to y dáie przewieśdź, tudźiesz dopuśćił tákowemu stánąć nádemną bez Práwá y krzywdy przykłádowi, nie oco inszego, tylko o te nieszczęsną Elekcyą. Tey żem przez złe sposoby stawáć, conserwuiąc Pr'awá, y Statutá Oyczyzny, niedopuśćił, do tego przyszedłem iákieykolwiek fortuny Szláchćic nieszczęśćia, że cudze kąty poćieráć, y z Oyczyzny wygnáńcem bydź muszę, który niekiedy, áby się wszyscy w niey ośiedźieli stárałem się. Ale y to mnieysza, v
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 155
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
byli koronni synowie? R. Mieszańcy, ale spraw swych właśni wyrodkowie. Q. A było też poczciwych co wżdy między nimi? R. Było, ale większa część z mózgi drapieżnymi. Q. Cóż ich do zbytkowania takiego przywiodło? R. Na płacz ludzki i zdzierstwo poprzysięgli godło. Q. A długo też nieszczęsną ojczyznę łupili? R. Póki z ostatniej nici jej nie obłupili. Q. A czemuż te na koniec spalili rozbójce? R. Bo się bali, by piorun nie trząsł na przywódcę. TERTIUM EpitafiUM
Rozbójstwo rodzicielką, łupiestwo ochmistrzyni, Płaczu ludzkiego fasa krzywd hospodaryni. Tu mać rycerska leży, cnót adoracja, Płacz
byli koronni synowie? R. Mieszańcy, ale spraw swych właśni wyrodkowie. Q. A było też poczciwych co wżdy między nimi? R. Było, ale większa część z mózgi drapieżnymi. Q. Cóż ich do zbytkowania takiego przywiodło? R. Na płacz ludzki i zdzierstwo poprzysięgli godło. Q. A długo też nieszczęsną ojczyznę łupili? R. Póki z ostatniej nici jej nie obłupili. Q. A czemuż te na koniec spalili rozbójce? R. Bo się bali, by piorun nie trząsł na przywódcę. TERTIUM EPITAPHIUM
Rozbójstwo rodzicielką, łupiestwo ochmistrzyni, Płaczu ludzkiego fasa krzywd hospodaryni. Tu mać rycerska leży, cnót adoracyja, Płacz
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 278
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
wysiedzi pod ławą. Czasem dwu/ trzech zabiją pod onymi Sądy/ Odsądzili ich zdrowia wasze Polskie rządy. A to wszystko przez zły rząd: przez spawy zuchwałe/ Gdy widzą Senatory i Sędzie niedbałe Zuchwalej: wten czas górna presumtia broi/ Zwierzchność depcząc swowolnie czeste kłotnie stroi. Nie zna jużpowinności przysięgłej Królowi/ Broń nieszczęsną podnosi przeciwko bratowi. Ze swego się rozumu na praktyce sadzi: To co raz przed sięweźmie upornie prowadzi. Zdrowych rad nie przyjmuje/ z pośmiewiskiem szydzi/ Nic nad swe podobanie lepszego nie widzi. Nieszczęsna Presumptio zażyty co dobrego Możesz sprawić dzieżąc się przedsię wziętcia złego: Niedbając by jedno swe na wierzchu postawić/ A
wyśiedźi pod łáwą. Czásem dwu/ trzech zábiią pod onymi Sądy/ Odsądźili ich zdrowia wásze Polskie rządy. A to wszystko przez zły rząd: przez spáwy zuchwáłe/ Gdy widzą Senatory y Sędźie niedbáłe Zuchwáley: wten czás gorna presumtia broi/ Zwierzchność depcząc swowolnie czeste kłotnie stroi. Nie zna iużpowinnośći przysięgłey Krolowi/ Broń niesczęsną podnośi przećiwko brátowi. Ze swego się rozumu ná práktyce sádźi: To co raz przed sięweźmie vpornie prowádźi. Zdrowych rad nie przyimuie/ z pośmiewiskiem szydźi/ Nic nad swe podobánie lepszego nie widźi. Niesczęsna Presumptio zażyty co dobrego Możesz spráwić dźieżąc się przedśię wźiętćia złego: Niedbáiąc by iedno swe ná wierzchu postáwić/ A
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: F4
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
civitatis quanta sint gaudia; angelorum choris interesse, cum beatissimis spiritibus gloriae Conditoris assistere, praesentem Dei vultum cernere, incircumscriptum lumen videre, nullo mortis dolore affici, incorruptionis perpetuae munere laetari. Sanctus Greg orius Clio
Ach prze co, przecz się bawiemy – pielgrzymi! W pojśrzód kości suchych wiek trawiemy, będąc wsadzeni w nieszczęsną jaskinią śmiertelności na noc, ach, niewcześną,
gdzie śmiertelny przydłuższy stos oraz pływa i bije w nas jak najcięższy los, gdzie wszelakie krótkie rzeczy, wespół grając, padają, i z nadzieją pieczy. Euterpe
Błogosławiony duch ten i szczęśliwy, do nieba który zawód swój kieruje i łańcuch z siebie zdarszy obciążliwy, do Pana
civitatis quanta sint gaudia; angelorum choris interesse, cum beatissimis spiritibus gloriae Conditoris assistere, praesentem Dei vultum cernere, incircumscriptum lumen videre, nullo mortis dolore affici, incorruptionis perpetuae munere laetari. Sanctus Greg orius Clio
Ach prze co, przecz się bawiemy – pielgrzymi! W pojśrzód kości suchych wiek trawiemy, będąc wsadzeni w nieszczęśną jaskinią śmiertelności na noc, ach, niewcześną,
gdzie śmiertelny przydłuższy stos oraz pływa i bije w nas jak najcięższy los, gdzie wszelakie krótkie rzeczy, wespół grając, padają, i z nadzieją pieczy. Euterpe
Błogosławiony duch ten i szczęśliwy, do nieba który zawód swój kieruje i łańcuch z siebie zdarszy obciążliwy, do Pana
Skrót tekstu: WieszczArchGur
Strona: 65
Tytuł:
Archetyp
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
w drugi/ z drugiego w trzeci/ dziesiąty/ setny/ aż do samej śmierci/ jako wóz ważny z góry pędzi. Co że czart przeklęty dobrze wie i widzi/ wszelkich sposobów zażywa/ i pilności przykłada/ aby Człowieka w nałóg jakiego występku wprawił. Czego do kazawszy jako by miał już ptaszka w klatce; nieszczęsną duszę/ jak na pewne potępienie skazana trzyma. Ponieważ ledwie rzecz jest podobna (ludzkim mówiąc sposobem) aby był zbawiony, który się tak zamulił/ tak się z grzechem zrósł/ i nie rozdzielnie przez nałóg (który zdaniem pospolitym est altera natura konsvetudo wrodził/ zistoczył/ i zjednoczył. Z. Bernard: de vita
w drugi/ z drugiego w trzeći/ dźieśiąty/ setny/ aż do samey śmierći/ iáko woz ważny z gory pędźi. Co że czart przeklęty dobrze wie y widźi/ wszelkich sposobow zażywa/ y pilnośći przykłáda/ aby Człowieka w nałog iakiego występku wpráwił. Czego do kázawszy iáko by miáł iuż ptaszká w klátce; nieszczęsną duszę/ iák ná pewne potępienie skazána trzyma. Poniewasz ledwie rzecz iest podobná (ludzkim mowiąc sposobem) aby był zbáwiony, ktory się ták zámulił/ tak się z grzechem zrosł/ y nie rozdźielnie przez nałog (ktory zdániem pospolitym est altera natura consvetudo wrodźił/ zistoczył/ y ziednoczył. S. Bernard: de vita
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 81
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
przez usta nasze częstokroć snadź dla grzechów rozmaitych/ które z tychże ust wychodzą nie cudne/ usiłowali. A mianowicie trzeba by tym w to samo głęboko i pilnie wezzrzeć/ którzy mając na to sobie dane fundusze/ nie na ozdobę Zbawicielową/ ale na ozdobę własną/ nie na pompę majestatu Boskiego/ ale na pompę nieszczęsną światową/ nie na chwałę jego świętą/ ale na zbytki/ i wczasy/ i marności swoje i krwie swojej zdzdierając ołtarz Boży/ obracają. A z okazyj Mógłby kto z sobą tak dyskurowac: CZłowiecze/ któremiż ty usty Zbawiciela twego przyjmujesz? Czyli temi/ o których Królewski Prorok; Niemasz w
przez vstá nasze częstokroć snadź dlá grzechow rozmaitych/ ktore z tychże vst wychodzą nie cudne/ vśiłowali. A mianowićie trzeba by tym w to sámo głęboko y pilnie wezzrzeć/ ktorzy máiąc ná to sobie dane fundusze/ nie ná ozdobę Zbáwićielową/ ále ná ozdobę włásną/ nie ná pompę máiestátu Boskiego/ ale ná pompę nieszczęsną świátową/ nie ná chwałę iego świętą/ ále ná zbytki/ y wczasy/ y marnośći swoie y krwie swoiey zdzdieráiąc ołtarz Boży/ obracáią. A z occasiy Mogłby kto z sobą ták discurowác: CZłowiecze/ ktoremiż ty vsty Zbáwićiela twego prziymuiesz? Czyli temi/ o ktorych Krolewski Prorok; Niemasz w
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 114
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650