Ach nieszczęśliwą Zagrzebie żywą. A mąż mój drogi, mąż mój utrapiony Abo gdzieś srogim mieczem położony Lubo zimany Dźwiga kajdany. Na toć go srogie fata wynosiły, Żeby go były ciężej uderzyły, By był wzniesiony Gorzej stłuczony. Na to do miejsca pomogły takiego, By był od zdrajcę chlebojedźce swego Niepostrzeżony Na kark strącony. Nieszczęsna coro, tyś pochodnią była, Któraś ojczyznę w popiół obróciła; Dla twej przyczyny Poszła w perzyny. Po cię niezbedni goście przyjechali, Gdy cię za żonę srogiemu żądali Nie człowiekowi, Ale zwierzowi. Luboć rozbojem ma być to nazwano, O co za szyję trzymając proszono: Miecz, ogień, trwogi, Dziewosłąb
Ach nieszczęśliwą Zagrzebie żywą. A mąż moj drogi, mąż moj utrapiony Abo gdzieś srogim mieczem położony Lubo zimany Dźwiga kajdany. Na toć go srogie fata wynosiły, Żeby go były ciężej uderzyły, By był wzniesiony Gorzej stłuczony. Na to do miejsca pomogły takiego, By był od zdrajcę chlebojedźce swego Niepostrzeżony Na kark strącony. Nieszczęsna coro, tyś pochodnią była, Ktoraś ojczyznę w popioł obrociła; Dla twej przyczyny Poszła w perzyny. Po cię niezbedni goście przyjechali, Gdy cię za żonę srogiemu żądali Nie człowiekowi, Ale zwierzowi. Luboć rozbojem ma być to nazwano, O co za szyję trzymając proszono: Miecz, ogień, trwogi, Dziewosłąb
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 435
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nic nie mogą! Sama z nim umiera. Ustąpcie jej od wiatru, ustąpcie na stronę. A oczom jej wstydliwym zarzućcie zasłonę. W tej majestat żałobie. Wszystka zaś korona, Tedy ludzkie kochanie i ozdoba ona Mogła zmierzknąć tak prędko? ledwie się ochynął? Ledwie z morza Lucyfer, aż w momencie zginął! Płacz nieszczęsna młodości! jeśli stąd rej wodzisz, Że inne wieki ludzkie ozdobą przechodzisz, Też nardy i kupresy ukochane sobie, Które głowy koroną, pozwieszasz na grobie. Ufaszli w swej czerstwości i darach natury? Nie widzisz, ano starzec nad tobą ponury Utopiwszy skąpy wżrok w tablicy kamiennej, Kreśli termin twym latom, termin nieodmienny
nic nie mogą! Sama z nim umiera. Ustąpcie jej od wiatru, ustąpcie na stronę. A oczom jej wstydliwym zarzućcie zasłonę. W tej majestat żałobie. Wszystka zaś korona, Tedy ludzkie kochanie i ozdoba ona Mogła zmierzknąć tak prędko? ledwie się ochynął? Ledwie z morza Lucyfer, aż w momencie zginął! Płacz nieszczęsna młodości! jeśli ztąd rej wodzisz, Że inne wieki ludzkie ozdobą przechodzisz, Też nardy i kupresy ukochane sobie, Które głowy koroną, pozwieszasz na grobie. Ufaszli w swej czerstwości i darach natury? Nie widzisz, ano starzec nad tobą ponury Utopiwszy skąpy wżrok w tablicy kamiennej, Kreśli termin twym latom, termin nieodmienny
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 39
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
dodają. Spojrzę i w mym Kochanku trzymam wzrok wlepiony – ach, mnie wisiał na krzyżu Chrystus umęczony! Rzekę: „Cóż to, me Światło, za postać tak smutna? Czy mię cieniem ochłodzi jabłoń tak okrutna? Mnie-ż to w krwawym spoczynek cieniu zgotowany, gdy do krzyża okrutnie Jezus przykowany? O jabłoni, nieszczęsna, która cię szczepiła ręka, znać że tyrańska, a nie ludzka była! Jednak, lub przykra, jabłoń gałęzie ucieśne rodzi, cień chorym daje i wytchnienia wcześne. Cień i łóżka pozwoli, lecz nie do zaśnienia, jabłoń i cień chcą płaczu, gorzkiego westchnienia. O szczęśliwa jabłoni, która cię szczepiła ręka,
dodają. Spojrzę i w mym Kochanku trzymam wzrok wlepiony – ach, mnie wisiał na krzyżu Chrystus umęczony! Rzekę: „Cóż to, me Światło, za postać tak smutna? Czy mię cieniem ochłodzi jabłoń tak okrutna? Mnie-ż to w krwawym spoczynek cieniu zgotowany, gdy do krzyża okrutnie Jezus przykowany? O jabłoni, nieszczęsna, która cię szczepiła ręka, znać że tyrańska, a nie ludzka była! Jednak, lub przykra, jabłoń gałęzie ucieśne rodzi, cień chorym daje i wytchnienia wcześne. Cień i łóżka pozwoli, lecz nie do zaśnienia, jabłoń i cień chcą płaczu, gorzkiego westchnienia. O szczęśliwa jabłoni, która cię szczepiła ręka,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 120
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
to nie nowina. W mieszku lubo niewielka od potrzeby kopa, Dom choć nie murowany, przecię też nie szopa. Jest aksamit na grzbiecie, marmurek na głowie. Dość mi Fortuna dała, byle było zdrowie, Którego gdy posiłek w tym cugu poczuję, Już ostatkiem i Szczęście, i panów daruję. LAMENT ZA GRZECHY
Nieszczęsna duszo, pełna nieprawości, Pełna występków, pełna wszytkich złości, Zaż pierwej płakać, co chcesz oblać łzami, Gdyż i krwią trudno sprostać występkami. Bóg się rozgniewał, Stwórca twój, niebogo, I chce cię liczby lat twych słuchać srogo. Jakoż się przed Nim masz, nędznico, stawić? Jakoż się
to nie nowina. W mieszku lubo niewielka od potrzeby kopa, Dom choć nie murowany, przecię też nie szopa. Jest aksamit na grzbiecie, marmurek na głowie. Dość mi Fortuna dała, byle było zdrowie, Którego gdy posiłek w tym cugu poczuję, Już ostatkiem i Szczęście, i panów daruję. LAMENT ZA GRZECHY
Nieszczęsna duszo, pełna nieprawości, Pełna występków, pełna wszytkich złości, Zaż pierwej płakać, co chcesz oblać łzami, Gdyż i krwią trudno sprostać występkami. Bóg się rozgniewał, Stwórca twój, niebogo, I chce cię liczby lat twych słuchać srogo. Jakoż się przed Nim masz, nędznico, stawić? Jakoż się
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 269
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
/ ale mało rzeczą Abowiem niektórzy z dzisiejszych rozumnej trzody Chrystusowej Pasterzów/ zaledwieby się nad bez rozumnem osłów stadem Pasterzami być godnemi naleźli. Co więtsza? Nie Pasterze są/ ale wilcy drapieżni/ nie Wodzowie/ ale Lwy zgłodniałe/ którzy jedne owieczki sami nieszczędnie pożyrają. A drugiemi Smocze paszczęki bez litości zatykają/ O nieszczęsna trzodo/ izali ten Pasterzem i mistrzem być może/ który się sam nigdy nie uczył? który nie wie co Bogu powinien/ ani też co bliźniemu swemu? Cóż barziej powierzonym owieczkom? Który z dziecinnych lat swoich nie ćwiczeniem się w nauce Piśma ś. ale inszą jaką stanowi Duchownemu nie potrzebną zabawą się bawił/ albo
/ ále máło rzecżą Abowiem niektorzy z dźiśieyszych rozumney trzody Chrystusowey Pásterzow/ záledwieby się nád bez rozumnem osłow stádem Pásterzámi być godnemi náleźli. Co więtszá? Nie Pásterze są/ ále wilcy drapieżni/ nie Wodzowie/ ále Lwy zgłodniáłe/ ktorzy iedne owiecżki sámi nieszcżędnie pożyráią. A drugiemi Smocże pászcżeki bez litośći zátykáią/ O nieszcżęsna trzodo/ izali ten Pásterzem y mistrzem być może/ ktory się sam nigdy nie vcżył? ktory nie wie co Bogu powinien/ áni też co bliźniemu swemu? Coż bárziey powierzonym owiecżkom? Ktory z dźiećinnych lat swoich nie ćwicżeniem się w náuce Piśmá ś. ále inszą iáką stanowi Duchownemu nie potrzebną zabáwą się báwił/ álbo
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 13
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
ruszyć moc jakaś nie dała. Gdy się ruszyć częstokroć usilnie kusiła, że nie mogła, gniew na się sama obróciła. Tedy twarzy jagody swej z gniewem drapała, narzekając i płacząc, rzewliwie wołała: «Ach, cóż jest, iż nie umrę? Śmierć, gdzie się podziała? Ach, jakom się, nieszczęsna, widzę, oszukała!». Co słysząc, czarci, którzy z ogniów wypadali, otoczywszy ją wkoło, z niej się urągali, mówiąc: «O duszo nędzna, godna miejsca tego, na dno z nami do piekła pójdziesz gorącego. Jeszcześ mąk, które tu są, namniej nie doznała, lecz je
ruszyć moc jakaś nie dała. Gdy się ruszyć częstokroć usilnie kusiła, że nie mogła, gniew na się sama obróciła. Tedy twarzy jagody swej z gniewem drapała, narzekając i płacząc, rzewliwie wołała: «Ach, cóż jest, iż nie umrę? Śmierć, gdzie się podziała? Ach, jakom się, nieszczęsna, widzę, oszukała!». Co słysząc, czarci, którzy z ogniów wypadali, otoczywszy ją wkoło, z niej się urągali, mówiąc: «O duszo nędzna, godna miejsca tego, na dno z nami do piekła pójdziesz gorącego. Jeszcześ mąk, które tu są, namniej nie doznała, lecz je
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 98
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
odemnie odpędzają, skarby i klejnoty me z sklepów mych gwałtem biorą, do cudzych ziem wysyłają i na marności wydawają, nieprzyjacielowi pogańskiemu szarpać mię i krew moję przelewać dopuszczają, potomstwo me właśnie sami rękami swemi bez obrony jego powinnej, a z uporu i złości imać i zelżywie z nim obchodzić się jakoby każą. O nieszczęsna matko, tak wiele synów zrodziwszy, niemasz, ktoby się do ciebie przyznał, w kimby miłość ku tobie dobrodziejstwa twe do ratowania cię wzbudziły i pomoc w złej radzie dały, i już mi podobno, jako i innym, przychodzi do kresu, a wiem też, że co się poczęło, koniec swój
odemnie odpędzają, skarby i klejnoty me z sklepów mych gwałtem biorą, do cudzych ziem wysyłają i na marności wydawają, nieprzyjacielowi pogańskiemu szarpać mię i krew moję przelewać dopuszczają, potomstwo me właśnie sami rękami swemi bez obrony jego powinnej, a z uporu i złości imać i zelżywie z nim obchodzić się jakoby każą. O nieszczęsna matko, tak wiele synów zrodziwszy, niemasz, ktoby się do ciebie przyznał, w kimby miłość ku tobie dobrodziejstwa twe do ratowania cię wzbudziły i pomoc w złej radzie dały, i już mi podobno, jako i innym, przychodzi do kresu, a wiem też, że co się poczęło, koniec swój
Skrót tekstu: MowaKoprzCz_II
Strona: 97
Tytuł:
Żałosna mowa Rzpltej polskiej pod Koprzywnicą do zgromadzonego rycerstwa roku 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe, pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Jakie narzekanie, Dusza z ciałem płacze, Serca przenikanie.
O, mizerna duszo moja, Gdzie dziś zażywasz pokoja, W piekle ciemnym, w ogniu wiecznym, Zbyt gorącym i mnie przykrym. Kąty brzydkie, szpetne wszystkie, Ciemność z smrodem tam obiciem. W piekle być, Już tam żyć Na wieki.
O, nieszczęsna duszo moja, Wielce gorzka rozkosz twoja I ja z tobą tam być muszę, W tym piekle nędze zakuszę. Biada dziś mnie, czart sam weźmie, On powiezie, on poniesie. W piekle być, Już tam żyć Na wieki.
O, bolesna duszo moja, Potrawa tam jaka twoja, Sromotę potrzeba jeść i
Jakie narzekanie, Dusza z ciałem płacze, Serca przenikanie.
O, mizerna duszo moja, Gdzie dziś zażywasz pokoja, W piekle ciemnym, w ogniu wiecznym, Zbyt gorącym i mnie przykrym. Kąty brzydkie, szpetne wszystkie, Ciemność z smrodem tam obiciem. W piekle być, Już tam żyć Na wieki.
O, nieszczęsna duszo moja, Wielce gorzka rozkosz twoja I ja z tobą tam być muszę, W tym piekle nędze zakuszę. Biada dziś mnie, czart sam weźmie, On powiezie, on poniesie. W piekle być, Już tam żyć Na wieki.
O, bolesna duszo moja, Potrawa tam jaka twoja, Sromotę potrzeba jeść i
Skrót tekstu: KolBar_II
Strona: 673
Tytuł:
Kolędy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
kolędy i pastorałki
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1721
Data wydania (nie wcześniej niż):
1721
Data wydania (nie później niż):
1721
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
tak każdy szedł na swą śmierć/ i naswe szczęście. Ci co mieli kolasy/ nagorzej padli/ bo pozawiedzieni w sidła Wołochom/ którzy jednych bili/ drugich Tatarom oddawali/ wszytkich łupili. A Kantymer Murza też obaczywszy z swymi ludźmi tę naszę rozsypkę/ uderzył na nas/ i zbierał jako ptaki w sieci. O nieszczęsna swawola/ któraś tak prędko tak zacny naród zwyciężyła/ którego ośm dni nie odpoczywając/ ani głód/ ani praca żadna/ ani moc/ pułtorakroć sta i lepiej tysięcy nieprzyjaciela przełomić nie mogła. Ja Panu Bogu za sądy jego sprawiedliwe/ i za Ojcowskie karanie/ że nas nie siłą Pogańską/ ale namisz samymi/ dla
ták káżdy szedł ná swą śmierć/ y náswe szczęśćie. Ci co mieli kolásy/ nagorzey pádli/ bo pozáwiedzieni w śidłá Wołochom/ ktorzy iednych bili/ drugich Tátárom oddawáli/ wszytkich łupili. A Kántymer Murzá też obaczywszy z swymi ludźmi tę nászę rozsypkę/ vderzył ná nas/ y zbierał iáko ptaki w śieći. O nieszczęsna swawola/ ktoraś ták prędko ták zacny narod zwyćiężyłá/ ktorego ośm dni nie odpoczywáiąc/ áni głod/ áni praca żadna/ áni moc/ pułtorákroć stá y lepiey tyśięcy nieprzyiaćielá przełomić nie mogłá. Ia Pánu Bogu zá sądy iego spráwiedliwe/ y zá Oycowskie karánie/ że nas nie śiłą Pogáńską/ ále námisz sámymi/ dla
Skrót tekstu: SzembRelWej
Strona: B4v
Tytuł:
Relacja prawdziwa o weszciu wojska polskiego do Wołoch
Autor:
Teofil Szemberg
Drukarnia:
Jan Rossowski
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
, Gdy to wspominam! Wszakże, co się stało, Wstyd mię i mówić! Same zapłakały Nimfy na ten grzech i w głos zahuczały Z gruntu morskiego. Sama ziemia drżała, Gdym wielkim gwałtem z kwiecia opadała! Śliczne fiałki, róże, wonne kwiecie, Już więcej na mej głowie nie będziecie! Takem nieszczęsna, żem was postradała, Lubom swe zdrowie za was łożyć chciała, Łubom płakała. Ale pono skały Rychlej by płaczu mego usłuchały, Niźli ten kamień z jakiejsi zrodzony Twardej opoki, który ze mnie żony Przed ślubem doznał, który stanu mego Nie czcił i ślubu nie zachował swego. Kajcież się ze mnie,
, Gdy to wspominam! Wszakże, co się stało, Wstyd mię i mówić! Same zapłakały Nimfy na ten grzech i w głos zahuczały Z grontu morskiego. Sama ziemia drżała, Gdym wielkim gwałtem z kwiecia opadała! Śliczne fiałki, róże, wonne kwiecie, Już więcej na mej głowie nie będziecie! Takem nieszczęsna, żem was postradała, Lubom swe zdrowie za was łożyć chciała, Łubom płakała. Ale pono skały Rychlej by płaczu mego usłuchały, Niźli ten kamień z jakiejsi zrodzony Twardej opoki, który ze mnie żony Przed ślubem doznał, który stanu mego Nie czcił i ślubu nie zachował swego. Kajcież się ze mnie,
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 191
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971