cudze kąty pocierały/ Głosy owe/ z żałością wielką powtarzały: O szczęśliwe! szczęśliwsze o nad szczęśliwszemi Coście spolną miały śmierć z Mężami miłemi! Wy teraz/ w ciemnych grobach mile spoczywacie/ Powłóczyn/ niedostatku żadnego nieznacie: My za was ślepej/ stosy Fortuny znosiemy: My same/ co na świecie źle nieszczęsne wiemy. O bodajżesmy były/ nigdy nie wiedziały! Bodajesmy się były/ w grobach dziś widziały! Takie były początki Boskiego karania; Któremu/ dzisiejszy dzień nie czyni przestania. Lecz jako do gry piełkę wziąwszy wręce dzieci/ Odpocząć jej nie dadzą: od rąk do rąk leci: I stej i z owej strony
cudze kąty poćieráły/ Głosy owe/ z żáłośćią wielką powtarzały: O szcześliwe! szcześliwsze o nád szcześliwszemi Cośćie spolną miáły śmierć z Mężámi miłemi! Wy teraz/ w ćiemnych grobách mile spoczywaćie/ Powłoczyn/ niedostátku żadnego nieznaćie: My zá was ślepey/ stosy Fortuny znośiemy: My sáme/ co ná świećie źle nieszczęsne wiemy. O bodayżesmy były/ nigdy nie wiedźiáły! Bodáiesmy się były/ w grobách dźiś widźiáły! Tákie były początki Boskiego karania; Ktoremu/ dźiśieyszy dźień nie czyni przestánia. Lecz iáko do gry piełkę wźiąwszy wręce dźieći/ Odpocząć iey nie dádzą: od rąk do rąk leći: Y ztey y z owey strony
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: A2v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
swego zgromadził ptaszęta. Za nic u tych postronne do berła ochoty.
Wyniosłości potenty, przymiotów poloty. Grzeczność, mądrość i męstwo w cukrowanym smaku, Chociaż w kilku takowych nie schodzi na braku. Wolą swego, żeby im swobodni panował, Nie inaczej, jako syn matkę swą szanował, Niż po te opłakane a nieszczęsne czasy, Których płacz, ucisk ludzi aż o moje lasy Ocierał się, a echem wzbijał się do nieba. Dosyć tego lichego, więcej nam nie trzeba! Pszczółek samych przykładem sobie postępują, Nie szerszenia, nie osę za pana przyjmują. Cóż nam te cudzoziemskie sprawiły korony? Jakie z nich w ciężkich razach mieliśmy
swego zgromadził ptaszęta. Za nic u tych postronne do berła ochoty.
Wyniosłości potenty, przymiotów poloty. Grzeczność, mądrość i męstwo w cukrowanym smaku, Chociaż w kilku takowych nie schodzi na braku. Wolą swego, żeby im swobodni panował, Nie inaczej, jako syn matkę swą szanował, Niż po te opłakane a nieszczęsne czasy, Których płacz, ucisk ludzi aż o moje lasy Ocierał się, a echem wzbijał się do nieba. Dosyć tego lichego, więcej nam nie trzeba! Pszczółek samych przykładem sobie postępują, Nie szerszenia, nie osę za pana przymują. Cóż nam te cudzoziemskie sprawiły korony? Jakie z nich w ciężkich razach mieliśmy
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 726
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
rozgrzewali/ aby Potomkowie ich od niej ukąszeni żywo pomarli: a za tym i doczesnej i wiecznej szczęśliwości nigdy aby nie doznali. Nie miły klejnot: bodaj się był nie zdziałał/ który mię w występek bluźnierstwa do Boga mego podaje/ a przez to i o doczeszne nieszczęście/ i o wieczną mękę przyprawuje. Te to nieszczęsne klejnoty i tego poniżenia M. W. nabawili, iże od spół obywatelów Heretykami słyniecie/ sprawiły. Za których przyjęciem wiara Ojcowska Prawosławna w zniewagę puszczona/ i w niepamięci zagrzebiona stała się/ a błędy i Herezyje wiarą być naszą ogłoszone zostały. Te nam zasłużyły nie błogosławieństwo Boże: które sprawiło M. W. to
rozgrzewáli/ áby Potomkowie ich od niey vkąszeni żywo pomárli: á zá tym y doczesney y wieczney szczęśliwośći nigdy áby nie doználi. Nie miły kleynot: boday sie był nie zdźiáłał/ ktory mię w występek bluźnierstwá do Bogá mego podáie/ á przez to y o docżeszne nieszcżęśćie/ y o wiecżną mękę przypráwuie. Te to nieszcżęsne kleynoty y tego poniżenia M. W. nábáwili, iże od społ obywátelow Hęretykámi słyniećie/ spráwiły. Zá ktorych przyięćiem wiárá Oycowska Práwosławna w zniewagę puszcżona/ y w niepámięći zágrzebiona stáłá sie/ á błędy y Hęrezyie wiárą bydź nászą ogłoszone zostáły. Te nam zásłużyły nie błogosłáwieństwo Boże: ktore spráwiło M. W. to
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 126
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
, Usiadszy kołem przy dębowej stępie, Jęły tłuc a piać dumy, w których znaku Nie było więcej tylko o pęcaku. Coraz parami, coraz na przemiany, Ja w cieniu pilno słucham niewidziany.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Nie mając na cię młyna ni wiatraku, W te ciężkie chwile, w te nieszczęsne trwogi Samy cię musim otłukać niebogi. W Bogu nadzieja, że po tych kłopotach Zaświeci jeszcze słońce w naszych wrotach.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Kamień we młynie, piła na tartaku Zrobi się i nam ręce się zepsują; Prędko zaginie, czemu nie folgują. Księżycu jasny i wy gwiazdy śliczne! Widzicie
, Usiadszy kołem przy dębowej stępie, Jęły tłuc a piać dumy, w ktorych znaku Nie było więcej tylko o pęcaku. Coraz parami, coraz na przemiany, Ja w cieniu pilno słucham niewidziany.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Nie mając na cię młyna ni wiatraku, W te ciężkie chwile, w te nieszczęsne trwogi Samy cię musim otłukać niebogi. W Bogu nadzieja, że po tych kłopotach Zaświeci jeszcze słońce w naszych wrotach.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Kamień we młynie, piła na tartaku Zrobi się i nam ręce się zepsują; Prędko zaginie, czemu nie folgują. Księżycu jasny i wy gwiazdy śliczne! Widzicie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 363
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
bez mała Nie wszytkim wieku swego przodowała. Z tą mu wiek kwitnął, z tą wszytko szczęśliwie Darzyło mu się, że on choć nie chciwie Starał się o to, przecię mu bogate Plony rodziła ziemia a zaś za te Złota coraz to przybywało więcej, Tak że i stami mierzył już tysięcy, Aż po te same nieszczęsne pożogi, Które zapalił Zaporożec srogi. Aleć to fraszka, barziej on na pieczy Trwalsze niźli te miał doczesne rzeczy, Pobożny żywot, wszytkich cnot wybory, Święte uczynki; to to jego zbiory, To skarby były; tymi on bogaty Wszytkie tu za nic poczytywał straty. Gorliwość chwały Bożej tak mu była W sercu
bez mała Nie wszytkim wieku swego przodowała. Z tą mu wiek kwitnął, z tą wszytko szczęśliwie Darzyło mu się, że on choć nie chciwie Starał się o to, przecię mu bogate Plony rodziła ziemia a zaś za te Złota coraz to przybywało więcej, Tak że i stami mierzył już tysięcy, Aż po te same nieszczęsne pożogi, Ktore zapalił Zaporożec srogi. Aleć to fraszka, barziej on na pieczy Trwalsze niźli te miał doczesne rzeczy, Pobożny żywot, wszytkich cnot wybory, Święte uczynki; to to jego zbiory, To skarby były; tymi on bogaty Wszytkie tu za nic poczytywał straty. Gorliwość chwały Bożej tak mu była W sercu
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 425
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nie wart. Jeszcze trzy godziny nabłąkałem się po błotach, pot się leje ze mnie; jeszcze z kilkunastą posłami mówię, ofiaruję, perswaduję, płaczę, aby mieli nade mną kompasyją, a sejm ten który z nich podjął się zerwać. Darmo. Począłem na predestynacyją w sobie bluźnić i skarżyć się na moje nieszczęsne wyroki. Pół do dziesiątej bije. O ja nieszczęśliwy, jużże ten sejm przeklęty dojdzie, jużże stanie marszałek!
Gdym był znowu przed farą w takowych rozpaczach, postrzegam wysmukłego panicza, para za nim czeladki, zda mi się, żem go widział w izbie. A do tego wszyscy mi się natenczas
nie wart. Jeszcze trzy godziny nabłąkałem się po błotach, pot się leje ze mnie; jeszcze z kilkunastą posłami mówię, ofiaruję, perswaduję, płaczę, aby mieli nade mną kompassyją, a sejm ten który z nich podjął się zerwać. Darmo. Począłem na predestynacyją w sobie bluźnić i skarżyć się na moje nieszczęsne wyroki. Pół do dziesiątej bije. O ja nieszczęśliwy, jużże ten sejm przeklęty dojdzie, jużże stanie marszałek!
Gdym był znowu przed farą w takowych rozpaczach, postrzegam wysmukłego panicza, para za nim czeladki, zda mi się, żem go widział w izbie. A do tego wszyscy mi się natenczas
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 151
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
zimnego Trionu, I Musulmaninowi takeś stanął w oku, Ze wolał niewstydliwie nazad umknąć kroku, A niż się z Twymi Wojski poznać: także Twoi Dziedziczy nie ufając murom, i swej zbroi, Woleli Kondycje wziąć niesmaczne sobie, A niźli pole stawić ludziom Twym, i Tobie: Aleć niosę brzydki wiek, i nieszczęsne lata, Którym nie dał się był tak poznać Twórca świata Jak naszym, z łaski swojej: prze co w tak błąd srogi Wpadły, że i lada co chwaliły za Bogi. I (jeśli dzieje ich są godne jakiej wiary) Przez duchy złe robili wszystko, a przez czary. Atoli, aby wszelkie dusze Chrześcijańskie
źimnego Tryonu, Y Musulmáninowi tákeś stánął w oku, Ze wolał niewstydliwie názad vmknąć kroku, A niż się z Twymi Woyski poznáć: tákże Twoi Dźiedźiczy nie vfáiąc murom, y swey zbroi, Woleli Kondycye wźiąć niesmáczne sobie, A niźli pole stáwić ludźiom Twym, y Tobie: Aleć niosę brzydki wiek, y nieszczęsne látá, Ktorym nie dał się był ták poznáć Tworcá świátá Iák nászym, z łáski swoiey: prze co w ták błąd srogi Wpádły, że y ládá co chwaliły zá Bogi. Y (iesli dźieie ich są godne iákiey wiáry) Przez duchy złe robili wszystko, á przez czáry. Atoli, áby wszelkie dusze Chrześćiáńskie
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 4
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
wieki rozmnażali, Gdy kości wielkiej matki przez głowę miotali. K temu przydawał, jako syn niezwyciężony Jowiszów świat przejeździł i na wszystkie strony Strasznym był. A cóż po tym? Wszystkim jego była Moc straszna, a samego domowa zgubiła. Po co, śliczna królowa, dufasz w chytre czary? Po co mężowi swemu ślesz nieszczęsne dary? Nie to cię ma zalecić, nie to wiarę daje, Ale nienaganione, święte obyczaje. Potym śmiech wszystkich bogów, gdy Marsa sieciami Przyrzucił Wulkan, a sam połyskał rogami. Więc bystrą Atalantę, która swe panice Traciła przez zawodu srogą obietnice. Więc ciebie, Enomau, ach, ojcze przeklęty! I na
wieki rozmnażali, Gdy kości wielkiej matki przez głowę miotali. K temu przydawał, jako syn niezwyciężony Jowiszów świat przejeździł i na wszystkie strony Strasznym był. A cóż po tym? Wszystkim jego była Moc straszna, a samego domowa zgubiła. Po co, śliczna królowa, dufasz w chytre czary? Po co mężowi swemu ślesz nieszczęsne dary? Nie to cię ma zalecić, nie to wiarę daje, Ale nienaganione, święte obyczaje. Potym śmiech wszystkich bogów, gdy Marsa sieciami Przyrzucił Wulkan, a sam połyskał rogami. Więc bystrą Atalantę, która swe panice Traciła przez zawodu srogą obietnice. Więc ciebie, Enomau, ach, ojcze przeklęty! I na
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 25
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
znosząc/ niebo sobie kupi: ów niedostatku cierpieć nie chcąc i nie umiejąc/ na kradzieży się i łotrowstwa uda/ i na szubienicy zawiśnie. Będzie/ kto zdrowia/ nauki/ siły/ na usługę Rzeczy posp. żażyje. Będzie drugi/ który równe siły na zaboje i krew ludzką: równy dowcip na wykręty i nieszczęsne fakcie obróci. Kto tu w to potrafi aby czego mu potrzeba/ co mu na dobre wynidzie obrał? sam człowiek? ostatnia rada od błądzącego o drogę pytać! światowe nauki? czartowskie podniety? zagubione zdrowie/ od głównych nieprzyjaciół o lekarstwo prosić! któż tedy? 4. Sam Bóg to dzieło tę umiejętność sobie zostawił
znosząc/ niebo sobie kupi: ow niedostatku ćierpieć nie chcąc y nie umieiąc/ ná krádźieży się y łotrowstwá udá/ y ná szubienicy zawiśnie. Będźie/ kto zdrowia/ náuki/ śiły/ ná usługę Rzeczy posp. żażyie. Będźie drugi/ ktory rowne śiły ná záboie y krew ludzką: rowny dowćip ná wykręty y nieszczęsne fakcie obroći. Kto tu w to potrafi aby czego mu potrzebá/ co mu ná dobre wynidźie obrał? sam człowiek? ostatnia radá od błądzącego o drogę pytać! światowe náuki? czartowskie podniety? zágubione zdrowie/ od głownych nieprzyiácioł o lekárstwo prośić! ktoż tedy? 4. Sám Bog to dźieło tę umieiętność sobie zostawił
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 20
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
, zaco tak opacznie Wrożysz pomyślność szczęścia? utyskując znacznie? Musisz coś taić w sercu, bo żal jadowity Z skrytych przyczyn powstaje, najczęściej sowity, W takich się rozpościera żal tajemny, którzy Inszych gardząc, w jednym się mocny zapał nurzy. Filida: Ach! nacoż chcesz pojmować skryte sentymenta. Z różnych przyczyn nieszczęsne ponoszę momenta. Lecz niech się wszystkie szturmy na zgubę mą ważą, Nieuczynię nic nadto co Rodzice każą, Zaszczyt młodego wieku, ten ma polor w zysku, Cierpieć, a słuchać skromnie, choć żyje w ucisku. I sam tryb powinności, choć do Grobu tłoczy, Słodką śmiercią umiera, kto nic niewykroczy
, zaco tak opacznie Wrożysz pomyślność szczęścia? utyskuiąc znacznie? Musisz coś taić w sercu, bo żal iadowity Z skrytych przyczyn powstaie, nayczęściey sowity, W takich się rospościera żal taiemny, ktorzy Inszych gardząc, w iednym się mocny zapał nurzy. Filida: Ach! nacoż chcesz poymować skryte sentymenta. Z rożnych przyczyn nieszczęsne ponoszę momenta. Lecz niech się wszystkie szturmy na zgubę mą ważą, Nieuczynię nic nadto co Rodźice każą, Zaszczyt młodego wieku, ten ma polor w zysku, Cierpieć, á słuchać skromnie, choć żyie w ucisku. Y sam tryb powinności, choć do Grobu tłoczy, Słodką śmiercią umiera, kto nic niewykroczy
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFMiłość
Strona: Ev
Tytuł:
Miłość mistrzyni doskonała
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754