/ niemal już na każdy rok/ Syny Chrześcijańskie ze wszytkiej Greckiej/ Serbskiej/ i Bołgarskiej ziemie wybiera/ i na swoję Mahometańską brzydkość turczy je. Nuż co tego z tychże narodów/ na każdy dzień ciśnie się do tejże brzydkości/ nie tylko z ludu świetskiego/ ale i z duchownych. Takie teraz rodzie nieszczęsne syny/ nieszczęśliwa Cerkiew nasza Wschodnia/ za tymi swymi Fotiuszami/ Sergiuszami i Michaiłami/ pokoju Cerkiewnego Potubatormi/ i Ciała Pana Chrystusowego na dwie części Rozdercami udawszy się. Mówię to Przezacny narodzie Ruski/ nie urągając tej/ którą wszytką Cerkiew naszę/ i mnie w niej z wody i Ducha odrodziła/ ale społbolejąc jej/
/ niemal iuż ná káżdy rok/ Syny Chrześćiáńskie ze wszytkiey Graeckiey/ Serbskiey/ y Bołgárskiey źiemie wybiera/ y ná swoię Máchometáńską brzydkość turczy ie. Nuż co tego z tychże narodow/ ná káżdy dźień ćiśnie sie do teyże brzydkośći/ nie tylko z ludu świetskiego/ ále y z duchownych. Tákie teraz rodźie nieszczęsne syny/ nieszcżęśliwa Cerkiew nászá Wschodnia/ zá tymi swymi Photiuszámi/ Sergiuszámi y Micháiłámi/ pokoiu Cerkiewnego Potubatormi/ y Ciáłá Páná Christusowego ná dwie cżęśći Rozdercámi vdawszy sie. Mowię to Przezacny narodźie Ruski/ nie vrągáiąc tey/ ktorą wszytką Cerkiew nászę/ y mnie w niey z wody y Duchá odrodźiłá/ ále społboleiąc iey/
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 192
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
ręku, tłuk żelazny duży.
Tłuczku nieszczęsny czyli wiercimaku! Gdyby na nosie babie siadła mucha, Byłaby przez cię wnet u złego ducha.
Nie potrzeba nam teraz brać tabaku, Bo od kurzawy tej co oczom szkodzi, Wypadają łez obfitych powodzi.
Gdzież one czasy gdyś był po czwartaku? Dziś jakie czasy nieszczęsne nastają, Że cię jako ryż na funty przedają.
Chociaż się czasem zanurzysz rybaku, Przecię masz z wody swoje pożywienie, My gdzie co weźmiem w tak wielkie ściśnienie?
Jako łódź płynąc nie zostawi szlaku, Jako ptak lecąc, tak my dni trawimy, To mamy w zysku, co się narobimy.
Czubek u dudka
ręku, tłuk żelazny duży.
Tłuczku nieszczęsny czyli wiercimaku! Gdyby na nosie babie siadła mucha, Byłaby przez cię wnet u złego ducha.
Nie potrzeba nam teraz brać tabaku, Bo od kurzawy tej co oczom szkodzi, Wypadają łez obfitych powodzi.
Gdzież one czasy gdyś był po czwartaku? Dziś jakie czasy nieszczęsne nastają, Że cię jako ryż na funty przedają.
Chociaż się czasem zanurzysz rybaku, Przecię masz z wody swoje pożywienie, My gdzie co weźmiem w tak wielkie ściśnienie?
Jako łodź płynąc nie zostawi szlaku, Jako ptak lecąc, tak my dni trawimy, To mamy w zysku, co się narobimy.
Czubek u dudka
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 368
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
słuchanie, a w przydatku dzięki.” Tak też mnie za te księgi podobno kto powie: Za pisanie — czytanie i Boże daj zdrowie. 309. ŁYCZKOĆ TEŻ BYŁO
Chciał się żenić młodzieniec w domu pana Łyczka, Pewnie, że piękna panna i dwu wsi dziedziczka. Grzeczny był i on także i dobrego rodu. Nieszczęsne przenosiny przyczyną rozwodu. Choć grzeczny, trudno żony chudemu wziąć z wianem Tych czasów; wezmieć przed nim błazen, jeśli panem. Więc ludziom pożyczane oddając hatłasy, Z ową liszką, co dostać nie mogła kiełbasy, Chociaż mu, że się darmo osławił, niemiło, Powieda, i nie kłama: a łyczkoć też było
słuchanie, a w przydatku dzięki.” Tak też mnie za te księgi podobno kto powie: Za pisanie — czytanie i Boże daj zdrowie. 309. ŁYCZKOĆ TEŻ BYŁO
Chciał się żenić młodzieniec w domu pana Łyczka, Pewnie, że piękna panna i dwu wsi dziedziczka. Grzeczny był i on także i dobrego rodu. Nieszczęsne przenosiny przyczyną rozwodu. Choć grzeczny, trudno żony chudemu wziąć z wianem Tych czasów; wezmieć przed nim błazen, jeśli panem. Więc ludziom pożyczane oddając hatłasy, Z ową liszką, co dostać nie mogła kiełbasy, Chociaż mu, że się darmo osławił, niemiło, Powieda, i nie kłama: a łyczkoć też było
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 323
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
,(20) Luc. 16,(23) Apoc. 20,(14) Apoc. 9,(6) § II Karanie w piekle widzenia, słyszenia, powonienia
Więc człowiek, Boga że ciała zmysłami, także wnętrznymi dusze swej siełami obrażał, na tych – bez żadnej odmiany – będzie karany. Nieszczęsne oczy, które źle patrzały, postaci świata uwodzić się dały, patrzając na to, czego zakazano, pragnąć nie dano!
W piekle nie widać świata wesołego ani z gwiazdami nieba pogodnego, ziemia to wszytko miąższa zastąpiła, noc uczyniła. Ogień tam z siebie światła nie wydaje, katem się tylko, o jak srogim,
,(20) Luc. 16,(23) Apoc. 20,(14) Apoc. 9,(6) § II Karanie w piekle widzenia, słyszenia, powonienia
Więc człowiek, Boga że ciała zmysłami, także wnętrznymi dusze swej siełami obrażał, na tych – bez żadnej odmiany – będzie karany. Nieszczęsne oczy, które źle patrzały, postaci świata uwodzić się dały, patrzając na to, czego zakazano, pragnąć nie dano!
W piekle nie widać świata wesołego ani z gwiazdami nieba pogodnego, ziemia to wszytko miąższa zastąpiła, noc uczyniła. Ogień tam z siebie światła nie wydaje, katem się tylko, o jak srogim,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 67
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
ta nad mroźnym jeziorem siedziała, potępieńców takową mękę w sobie miała. Wszytkie jakby brzemienne dusze zostawały obojej płci, w jezioro mroźne zstępowały. I tak w pośrzodku morza lodem pokrytego czekały porodzenia, ach, nieszczęśliwego! A gdy czas bolesnego przyszedł porodzenia, pełne ich było piekło wrzasku i jęczenia. Płód tedy, który dusze nieszczęsne rodziły, były węże straszliwe, które wychodziły nie przez członki zwyczajne, rodzeniu służące, lecz przez piersi i insze, prześcia niemające. Bestyje tedy one brzydkie urodzone miały głowy żelazne, pyski obostrzone, którymi matki swoje kłuły i kąsały, jadowicie szarpając, mordy zadawały. Ogony wielą żądeł uzbrojone były jak wędami, by dusze
ta nad mroźnym jeziorem siedziała, potępieńców takową mękę w sobie miała. Wszytkie jakby brzemienne dusze zostawały obojej płci, w jezioro mroźne zstępowały. I tak w pośrzodku morza lodem pokrytego czekały porodzenia, ach, nieszczęśliwego! A gdy czas bolesnego przyszedł porodzenia, pełne ich było piekło wrzasku i jęczenia. Płód tedy, który dusze nieszczęsne rodziły, były węże straszliwe, które wychodziły nie przez członki zwyczajne, rodzeniu służące, lecz przez piersi i insze, prześcia niemające. Bestyje tedy one brzydkie urodzone miały głowy żelazne, pyski obostrzone, którymi matki swoje kłuły i kąsały, jadowicie szarpając, mordy zadawały. Ogony wielą żądeł uzbrojone były jak wędami, by dusze
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 94
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
rodziły, były węże straszliwe, które wychodziły nie przez członki zwyczajne, rodzeniu służące, lecz przez piersi i insze, prześcia niemające. Bestyje tedy one brzydkie urodzone miały głowy żelazne, pyski obostrzone, którymi matki swoje kłuły i kąsały, jadowicie szarpając, mordy zadawały. Ogony wielą żądeł uzbrojone były jak wędami, by dusze nieszczęsne trapiły. One bowiem bestyje, kiedy wyniść chciały, żądeł wyjąć nie mogąc, pyski obracały nazad, gdzie ich ogony uwięzione były, gryząc i szarpiąc ciało, aż też same żyły widać było i kości z mięsa oszarpane, zatym tu «Biada!» było po piekle słyszane. Dusze, wrzeszcząc od bólu, zębami
rodziły, były węże straszliwe, które wychodziły nie przez członki zwyczajne, rodzeniu służące, lecz przez piersi i insze, prześcia niemające. Bestyje tedy one brzydkie urodzone miały głowy żelazne, pyski obostrzone, którymi matki swoje kłuły i kąsały, jadowicie szarpając, mordy zadawały. Ogony wielą żądeł uzbrojone były jak wędami, by dusze nieszczęsne trapiły. One bowiem bestyje, kiedy wyniść chciały, żądeł wyjąć nie mogąc, pyski obracały nazad, gdzie ich ogony uwięzione były, gryząc i szarpiąc ciało, aż też same żyły widać było i kości z mięsa oszarpane, zatym tu «Biada!» było po piekle słyszane. Dusze, wrzeszcząc od bólu, zębami
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 94
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
tak głęboko potem/ Ze nie został i jeden kamień na kamieniu: Żadnej cnoty/ i żadnej łaski ku zbawieniu: Z ruinowaliście to aż do fundamentu Tak/ że mogę z nowego wyrzec testamentu To/ co Ewangelista Mateusz wspomina: I była domu wielka onego ruina. Lamentu dzień trzeci. Matt: 7.
Wy jesteście nieszczęsne występki przyczyną/ Ze przykre trapią nędze ma duszę jedyną/ I różne utrapienia. dla was bowiem ona Jest wszytkim na szyderstwo/ i śmiech wystawiona. Bo wszytkie Kreatury one/ nim zawarła Z wami zgodę i pakta/ a Niebu umarła/ W poszanowaniu wielkim/ i honorze miały/ I onej jako Paniej z bojaznią słuchały
tak głęboko potem/ Ze nie zostáł y ieden kámień ná kámieniu: Zadney cnoty/ y żadney łáski ku zbáwieniu: Z ruinowaliśćie to aż do fundámentu Ták/ że mogę z nowego wyrzec testámentu To/ co Ewangelista Mátheusz wspominá: Y byłá domu wielká onego ruiná. Lámentu dźień trzeći. Matt: 7.
Wy iesteśćie nieszcżęsne występki przycżyną/ Ze ṕrzykre trapią nędze ma duszę iedyną/ Y rożne utrápieniá. dla was bowiem oná Iest wszytkim na szyderstwo/ y smiech wystáwioná. Bo wszytkie Kreatury one/ nim zawárłá Z wami zgodę y páktá/ á Niebu umarłá/ W poszanowaniu wielkim/ y honorze miáły/ Y oney iáko Pániey z boiáznią słucháły
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 75
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
I od płochego zwierza urosnie nowina. Jeszcze po dziś dzień płacze swego Adonina Wenus żałosna: „Ach, ach, młodzieńcze ubogi, Jako cię dzikiej świnie ząb uranił srogi!” I tyś, drugi młodzieńcze, w uściech naszych bywał, Nazbyt-eś, ach, nędzniku, w lesiech przemieszkiwał, Daleko cię nieszczęsne łowy unosiły, Aż cię na koniec łają właściwą skarmiły. Pełna jest trwogi miłość i w każdy kąt ucha Przykłada; raz ją bojaźń, raz cieszy otucha. Czyli cię krotochwile jakie zabawiały? Nam tu bez ciebie ani dzień widział się biały, Ani słoneczko jasne. Komuż do wesela Przyść może, gdzie miłego nie
I od płochego zwierza urosnie nowina. Jeszcze po dziś dzień płacze swego Adonina Wenus żałosna: „Ach, ach, młodzieńcze ubogi, Jako cię dzikiej świnie ząb uranił srogi!” I tyś, drugi młodzieńcze, w uściech naszych bywał, Nazbyt-eś, ach, nędzniku, w lesiech przemieszkiwał, Daleko cię nieszczęsne łowy unosiły, Aż cię na koniec łają właściwą skarmiły. Pełna jest trwogi miłość i w każdy kąt ucha Przykłada; raz ją bojaźń, raz cieszy otucha. Czyli cię krotochwile jakie zabawiały? Nam tu bez ciebie ani dzień widział się biały, Ani słoneczko jasne. Komuż do wesela Przyść może, gdzie miłego nie
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 103
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
ż powie, Że się rzadko z żołądkiem podniebienie zgodzi (Bo co gębie smakuje, żołądkowi szkodzi), Przecież często, za ślepym idąc apetytem, Jedzą, piją, co albo nazad im womitem Wracać przyjdzie, albo więc pod śmierci bojaźnią Uprzykrzonej gorączki wypalać to łaźnią. Do podobieństwa duszę stosujący z ciałem, Grzechy, nieszczęsne grzechy są tym specjałem, Które ludziom, chociaż ich na wieczną śmierć trują, Choć księża przestrzegają, nad cukier smakują. Łakomstwo, okrucieństwo, wszeteczeństwo, pycha, Że też i zazdrość, lubo oczom szkodzi, cicha, Nalazła w sercu naszym, chociaż dusza na nie Boleć będzie, niestetyż, swe upodobanie.
ż powie, Że się rzadko z żołądkiem podniebienie zgodzi (Bo co gębie smakuje, żołądkowi szkodzi), Przecież często, za ślepym idąc apetytem, Jedzą, piją, co albo nazad im womitem Wracać przyjdzie, albo więc pod śmierci bojaźnią Uprzykrzonej gorączki wypalać to łaźnią. Do podobieństwa duszę stosujący z ciałem, Grzechy, nieszczęsne grzechy są tym specyjałem, Które ludziom, chociaż ich na wieczną śmierć trują, Choć księża przestrzegają, nad cukier smakują. Łakomstwo, okrucieństwo, wszeteczeństwo, pycha, Że też i zazdrość, lubo oczom szkodzi, cicha, Nalazła w sercu naszym, chociaż dusza na nie Boleć będzie, niestetyż, swe upodobanie.
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 556
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
swe spoczynki mają. Nie jest to pałac Królewski/ * Ani pokoj Archanielski/ Synu mój umysł twój/ kochany/ Nawiedzać w połogu te ściany[...] Oj Matko ma ukochana/ Jest to wola Ojca Pana. Żebym się podło rodził/ Z grzechu świat wyswobodził. Czego pycha nabawiła/ * Aby skromność poskromiła. Takowe nieszczęsne złe fochy/ Skąd weźmie swe szwanki grzech płochy. Oj Synaczku ulubiony/ Czy będzie człek uwolniony: Z tego co Adam zbroił/ W przeklęctwo lud przystroił: Wprowadził go w cień przeklęty/ * Równo położył z bydlęty. Ratuj ich/ ratuj ich Synu mój. Niech mają w niebiesiech swój pokoj. A na
swe spocżynki máią. Nie iest to páłac Krolewski/ * Ani pokoy Archányelski/ Synu moy vmysł twoy/ kochány/ Náwiedzáć w połogu te śćiány[...] Oy Mátko ma vkochána/ Iest to wola Oycá Páná. Zebym sie podło rodźił/ Z grzechu świát wyswobodźił. Czego pychá nábáwiłá/ * Aby skromność poskromiłá. Tákowe nieszcżęsne złe fochy/ Zkąd weźmie swe szwánki grzech płochy. Oy Synacżku ulubiony/ Czy będźie cżłek vwolniony: Z tego co Adam zbroił/ W przeklęctwo lud przystroił: Wprowádźił go w ćień przeklęty/ * Rowno położył z bydlęty. Rátuy ich/ rátuy ich Synu moy. Niech máią w niebieśiech swoy pokoy. A ná
Skrót tekstu: ŻabSymf
Strona: D2v
Tytuł:
Symfonie anielskie
Autor:
Jan Żabczyc
Drukarnia:
Marcin Filipowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1631
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1631