byś nie ra T płacieł takich ra T A ni swe lat A trawił u świat A, J uż go nie słucha J, z dala nań dmucha J. IX 1.
Heu, animae deceptae, fatuae et simplices, quae a tam immenso bono inflectitis corda, dirigentes in vanitatem capita vestra.
Biada nieszczęsnej, która pożądaniem uprzejmem dusza nie pożąda Pana ani go szuka, ani go miłuje, serca i oczu nie podnosząc za niem – nędzna, mizerna taka rozumiana i opłakana; jako bez rosy kwiat się piękny psuje albo i strumień za źrzódła ustaniem wysycha, tak i ona.
Niepożyteczne lata i godziny, i żytło ze wszech
byś nie ra T płacieł takich ra T A ni swe lat A trawił u świat A, J uż go nie słucha J, z dala nań dmucha J. IX 1.
Heu, animae deceptae, fatuae et simplices, quae a tam immenso bono inflectitis corda, dirigentes in vanitatem capita vestra.
Biada nieszczęsnej, która pożądaniem uprzejmem dusza nie pożąda Pana ani go szuka, ani go miłuje, serca i oczu nie podnosząc za niem – nędzna, mizerna taka rozumiana i opłakana; jako bez rosy kwiat się piękny psuje albo i strumień za źrzódła ustaniem wysycha, tak i ona.
Niepożyteczne lata i godziny, i żytło ze wszech
Skrót tekstu: WieszczArchGur
Strona: 62
Tytuł:
Archetyp
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
szarłatu; Żółto kwitnie słonecznik, narcyz prędko mieni, Tak zimie jako lecie ruta się zieleni. Ale skoro liii ja srebrny list roztoczy, Wszytkim ziołom dawszy met, na różą się boczy; Owszem, im bliżej siebie, tak ich zazdrość drażni, Tym śliczniejszym kolorem, tym kwitną wyraźniej. Dziwujże się tu świeckiej nieszczęsnej obłudzie! Kwiatki sobie zazdroszczą — cóż nie mają ludzie? ALABANDA abo KOŃSKA GŁOWA 95. POCZĄTEK
Końska Głowa bywał herb w Polsce; pewnie że nic Inszego, tylko że ją kładą dla gąsienic. Broniąc kapust, zrucił ktoś, gdy król jedzie, z płotu, Żeby się jej koń nie bał — początek klejnotu.
szarłatu; Żółto kwitnie słonecznik, narcyz prędko mieni, Tak zimie jako lecie ruta się zieleni. Ale skoro liii ja srebrny list roztoczy, Wszytkim ziołom dawszy met, na różą się boczy; Owszem, im bliżej siebie, tak ich zazdrość drażni, Tym śliczniejszym kolorem, tym kwitną wyraźniej. Dziwujże się tu świeckiej nieszczęsnej obłudzie! Kwiatki sobie zazdroszczą — cóż nie mają ludzie? ALABANDA abo KOŃSKA GŁOWA 95. POCZĄTEK
Końska Głowa bywał herb w Polszczę; pewnie że nic Inszego, tylko że ją kładą dla gąsienic. Broniąc kapust, zrucił ktoś, gdy król jedzie, z płotu, Żeby się jej koń nie bał — początek klejnotu.
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 440
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nosiła Żywocie i najbliższą onych siostrą była. Samę potem, okrutni, w pół zimy na morze Pchnęli w starem czółnisku, gdy już gasły zorze.
LXI.
Ale szczęście, choć jeszcze na świat was nie dało, Iż do dzieł najsławniejszych od wieków przejrzało, Bat do brzegu przybiwszy pustego dziurawy, Port waszej matce czyni nieszczęsnej łaskawy; Gdzie potem urodzonych skoro oglądała, Radością nakarmiona, z światem się rozstała. A jako Bóg chciał, co strzegł żywota waszego, Ja trafunkiem do miejsca przyszedłem onego.
LXII.
I pozbierawszy z żalem lichej drewna fusty, Dałem jej pogrzeb, jaki kraj pozwolił pusty. Was w suknią uwinione biorę i
nosiła Żywocie i najbliższą onych siostrą była. Samę potem, okrutni, w pół zimy na morze Pchnęli w starem czółnisku, gdy już gasły zorze.
LXI.
Ale szczęście, choć jeszcze na świat was nie dało, Iż do dzieł najsławniejszych od wieków przejrzało, Bat do brzegu przybiwszy pustego dziurawy, Port waszej matce czyni nieszczęsnej łaskawy; Gdzie potem urodzonych skoro oglądała, Radością nakarmiona, z światem się rozstała. A jako Bóg chciał, co strzegł żywota waszego, Ja trafunkiem do miejsca przyszedłem onego.
LXII.
I pozbierawszy z żalem lichej drewna fusty, Dałem jej pogrzeb, jaki kraj pozwolił pusty. Was w suknią uwinione biorę i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 121
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ledwie — mieszkając wdową po Kryskim w Warszawie u królowej starej — nie to może o niej rzec, co o onej Semiramides rzeczono, że ledwie niememi bydlęty była nasycona, ale ona kuchcikami. A by oni dwaj, Kościelecki z Woronieckim, z martwych wstali, którzy za żony brali nałożnice królewskie, dziwowaliby się onej nieszczęsnej ohydzie, którą z założnic królewskich odnosili, a zwłaszcza Kościelecki, z którym w radzie brat jego siedzieć nie chciał, że nie byli z niemi tak w życiu szczęśliwymi, jako teraz senat z kuchcikowskiemi. Awo zgoła tak mów: Gdzieby nie kurwa żona, a nie z opatrzenia książąt Ostrowskich łaski, byłby
ledwie — mieszkając wdową po Kryskim w Warszawie u królowej starej — nie to może o niej rzec, co o onej Semiramides rzeczono, że ledwie niememi bydlęty była nasycona, ale ona kuchcikami. A by oni dwaj, Kościelecki z Woronieckim, z martwych wstali, którzy za żony brali nałożnice królewskie, dziwowaliby się onej nieszczęsnej ohydzie, którą z założnic królewskich odnosili, a zwłaszcza Kościelecki, z którym w radzie brat jego siedzieć nie chciał, że nie byli z niemi tak w życiu szczęśliwymi, jako teraz senat z kuchcikowskiemi. Awo zgoła tak mów: Gdzieby nie kurwa żona, a nie z opatrzenia książąt Ostrowskich łaski, byłby
Skrót tekstu: ReskryptSzlachCz_II
Strona: 71
Tytuł:
Reskrypt ślachcica jednego na ów skrypt, który przeciwko Zebrzydowskiemu, wojewodzie krakowskiemu, jakiś gregoryanek wydał: »Otóż tobie rokosz«.
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
wybijcie ich za myślali/ aby przez to/ nie prawość z nieprawością w kupę zgromadzić się nie wstydali/ posłali do nich z pośrzodku/ żeby rzeczy swoje/ co lżejsze wziąwszy na insze miejszcza proc Czeskiej ziemie gdzie indziej sobie przenieśli: Bibliotekę i nakładnych Aparatów kościelnych nie brali/ bo inaczej żadnego żywić nie będą
Potej tragedyej nieszczęsnej/ nowy Urząd Czechowie obrali pozrzucawszy Katoliki/ Czesarzowi Jego Mści wojną jeśliby się chciał mścić tego despektu/ wyrzucenią rady swojej z okien/ surowym karaniem odpowie dzieli/ z wypowiedzeniem posłuszeństwa. W Bramach Miejskich żołnierza zbrojnego posadzili/ gościńce pozasadzali/ a nikogo do siebie przypuścić uradzili/ jedno ktoby miał list pod pieczęcią ukazany
wybiyćie ich zá myślali/ áby przez to/ nie práwość z niepráwośćią w kupę zgromádźić się nie wstydali/ posłali do nich z pośrzodku/ zeby rzeczy swoie/ co lżeysze wźiąwszy ná insze mieysczá proc Czeskiey żiemie gdźie indźiey sobie przenieśli: Bibliotekę y nakłádnych Appáratow kośćielnych nie brali/ bo inaczey zadneg^o^ żywić nie będą
Potey trágedyey niesczęsney/ nowy Vrząd Czechowie obráli pozrzucawszy Kátoliki/ Czesárzowi Ieg^o^ Mśći woyną iesliby się chćiał mśćić tego despektu/ wyrzucenią rády swoiey z okien/ surowym karániem odpowie dźieli/ z wypowiedzeniem posłuszeństwá. W Bramách Mieyskich żołnierzá zbroynego posádźili/ gośćińce pozasadzáli/ á nikogo do śiebie przypuśćić vradźili/ iedno ktoby miał list pod pieczęćią vkazány
Skrót tekstu: ZrzenNowiny
Strona: Bv
Tytuł:
Nowe nowiny z Czech, Tatar i Węgier
Autor:
Jan Zrzenczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
przymusił, że przysiągł powrucić, I tak się przestał Król Licerus smucić. Już tedy miasta Ezop mój lustruje, Wszędzie się bada, wszędy informuje. A Greckie Miasta, jakoby królowi, Honor oddają cnemu Ezopowi. Te to honory pychę w nim wzbudziły, I jego śmierci okazją były. A kto się oprze, ach nieszczęsnej pysze! Nie widzę Ja go, ani o nim słysze. Ezop mój tedy, do miasta Delfskiego Apollinowym kościołem sławnego Także przyjechał, i tam się zabawił, Tam jak gdzie indziej, swę mądrość też wsławił. Zrazu ciekawi Mieszkańcy Delfowie, Mądrej się jego dziwowali głowie; Lecz mu honorów, jako miasta inne Nie oddawali
przymuśił, że przyśiągł powrućić, I tak śię przestał Krol Licerus smućić. Już tedy miasta Ezop moy lustruie, Wszędźie śię bada, wszędy informuie. A Greckie Miasta, iakoby krolowi, Honor oddaią cnemu Ezopowi. Te to honory pychę w nim wzbudźiły, I iego śmierći okazyą były. A kto śię oprze, ach nieszczęsney pysze! Nie widzę Ja go, ani o nim słysze. Ezop moy tedy, do miasta Delfskiego Apollinowym kośćiołem sławnego Także przyiechał, i tam śię zabawił, Tam iak gdźie indźiey, swę mądrość też wsławił. Zrazu ćiekawi Mieszkańcy Delfowie, Mądrey śię iego dźiwowali głowie; Lecz mu honorow, iako miasta inne Nie oddawali
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: D2
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731