stołu. O różnych materiach dyskurując z sobą, Prawią, jaką też która stękała chorobą. Że łożnica najgorsza, chronić się jej każą, Gdzie od wielkiego bólu i włosy obłażą. Aż jedna, co niedawno była panią młodą: „Trudnoż się jej uchronić, kiedy kogo wiodą. Wiem ja, com tej nieszczęsnej ucierpiała nocy.” Jeszcze coś mówić chciała o onej niemocy, Lecz widząc starsze, że tu bez kaw być nie może, Porwą się za obrusem, pochowawszy noże. 26 (F). DO DZIEDZICA WSI LIPY, UTRATNEGO
Rad bym wiedział przyczynę twego z Lipy wyścia. W Podgórzu na przednówku z lipowego
stołu. O różnych materyjach dyskurując z sobą, Prawią, jaką też która stękała chorobą. Że łożnica najgorsza, chronić się jej każą, Gdzie od wielkiego bólu i włosy obłażą. Aż jedna, co niedawno była panią młodą: „Trudnoż się jej uchronić, kiedy kogo wiodą. Wiem ja, com tej nieszczęsnej ucierpiała nocy.” Jeszcze coś mówić chciała o onej niemocy, Lecz widząc starsze, że tu bez kaw być nie może, Porwą się za obrusem, pochowawszy noże. 26 (F). DO DZIEDZICA WSI LIPY, UTRATNEGO
Rad bym wiedział przyczynę twego z Lipy wyścia. W Podgórzu na przednówku z lipowego
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 22
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Polsce piwa; trzydzieści lat mija, Jako go wespół z nami trzeci król upija. Nie umiejąc, podniecać szkoda, przyjacielu; Sam diabeł piwo warzyć poczyna od chmielu. Widzisz, nie widzisz, boś już robactwu opasem, Po Szwedzie i Moskalu Turczyn za szynkwasem. Był Węgrzyn i Wołoszyn; już i Żydzi będą Nieszczęsnej browar Polskiej trzymali arendą. 252. MYSZY
Myszki z szałwijowego usmażone ziela, Czy nie wyście nam kiedyś zajadły Popiela? Jeśli wy, niech dla pomsty noszą was półmiskiem; Nie wy, po staremu wam ginąć ich przezwiskiem. Miła żono, choćby zjadł kopę myszy, kota Daleko większa ciągnie do połcia łakota. 253
Polszczę piwa; trzydzieści lat mija, Jako go wespół z nami trzeci król upija. Nie umiejąc, podniecać szkoda, przyjacielu; Sam diaboł piwo warzyć poczyna od chmielu. Widzisz, nie widzisz, boś już robactwu opasem, Po Szwedzie i Moskalu Turczyn za szynkwasem. Był Węgrzyn i Wołoszyn; już i Żydzi będą Nieszczęsnej browar Polskiej trzymali arendą. 252. MYSZY
Myszki z szałwijowego usmażone ziela, Czy nie wyście nam kiedyś zajadły Popiela? Jeśli wy, niech dla pomsty noszą was półmiskiem; Nie wy, po staremu wam ginąć ich przezwiskiem. Miła żono, choćby zjadł kopę myszy, kota Daleko większa ciągnie do połcia łakota. 253
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 302
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nad nimi; Dawid zaś i Oleh chcieli ich położyć w tej Kaplicy/ która umyślnie dla nich zmurowana była/ na prawej Cerkiewnej stronie. W ten ich mianowany Ociec Metropolit/ decydował między nimi aby rzucili losy; rzucone te/ padły na stronę Dawida i Oleha/ i postanowione w Kaplicy (z której ich pod czas nieszczęsnej vacacji Battiowskiej Święte Bożę miłująca Moskwa zabrała/ i do swego Carstwa wwiozła) wiele cudów nad choremi uzdrawiając tych różne niedostatki i choroby odprawowali; którzy z wiarą do nich przychodzili. Odprawiwszy to przeniesienie Relikwij Świętych Książąt/ inni z Bolarami swemi roziachali się. Włodzimirz zasię srebrne trunny Ciałom Świętym porobić kazał/ i pozłocił je/
nád nimi; Dawid záś y Oleh chćieli ich położyć w tey Kaplicy/ ktora vmyslnie dla nich zmurowána byłá/ ná práwey Cerkiewney stronie. W ten ich miánowány Ociec Metropolit/ decidował między nimi áby rzućili losy; rzucone te/ pádły ná stronę Dawidá y Olehá/ y postánowione w Kaplicy (z ktorey ich pod czás nieszczęsney vácátiey Báttiowskiey Swięte Bożę miłuiąca Moskwá zábráłá/ y do swego Cárstwá wwiozłá) wiele cudow nád choremi vzdrawiáiąc tych rozne niedostátki y choroby odpráwowáli; ktorzy z wiárą do nich przychodźili. Odpráwiwszy to przenieśienie Reliquiy Swiętych Xiążąt/ inni z Bolárámi swemi roziácháli się. Włodźimirz zásię srebrne trunny Ciáłom Swiętym porobić kazał/ y pozłoćił ie/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 104
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, wszak mu to zacięży mało, Że kiedy serce niesie, poniesie i ciało!” I żeby się w zad wrócił okręt, znaki dawa I to ręką, to szatą machać nie przestawa.
XXVI.
Ale wiatry, co niosły po głębokiej wodzie Niewiernego młodzieńca ukwapliwe łodzie, Niosły zaraz i skargi, łzy i narzekanie Nieszczęsnej Olimpiej i wrzask i wołanie. Trzykroć się zapędzona z brzegu zanosiła Skoczyć, aby się była w morzu utopiła; Na ostatek poglądać na wody przestała I wróciła się na zad, gdzie w nocy leżała,
XXVII.
I upadszy na łożu, łzami je moczyła I schyliwszy twarz na dół, do niego mówiła: „Wczora
, wszak mu to zacięży mało, Że kiedy serce niesie, poniesie i ciało!” I żeby się w zad wrócił okręt, znaki dawa I to ręką, to szatą machać nie przestawa.
XXVI.
Ale wiatry, co niosły po głębokiej wodzie Niewiernego młodzieńca ukwapliwe łodzie, Niosły zaraz i skargi, łzy i narzekanie Nieszczęsnej Olimpiej i wrzask i wołanie. Trzykroć się zapędzona z brzegu zanosiła Skoczyć, aby się była w morzu utopiła; Na ostatek poglądać na wody przestała I wróciła się na zad, gdzie w nocy leżała,
XXVII.
I upadszy na łożu, łzami je moczyła I schyliwszy twarz na dół, do niego mówiła: „Wczora
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 203
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wysiadszy z wody, Czekać gdzie lepszej na lądzie pogody. LAMENT NIEWOLNIKA
Nic mię nie boli, a płaczę, rzewliwy, Nikt mnie nie więzi, a przecię, tęskliwy, Łańcuch na szyjej noszę, pojmany,
I w srogich pętach chodzę, okowany. W płomieniu tonę, pałam pośród wody, Boże się pożal nieszczęsnej przygody! Sam nie wiem dzisia, co się ze mną dzieje, Straciłem wszytkich pociech mych nadzieje. Okrutne dziewczę męstwa dokazuje Nad tym, którego swobodą szafuje, A przecię samej tylko, zniewolone, Hołdować musi serce me strapione. Płaczem się cieszę w tak ciężkiej niewoli Czekając takiej godziny, rychło li Więźnia pocieszy,
wysiadszy z wody, Czekać gdzie lepszej na lądzie pogody. LAMENT NIEWOLNIKA
Nic mię nie boli, a płaczę, rzewliwy, Nikt mnie nie więzi, a przecię, teskliwy, Łańcuch na szyjej noszę, poimany,
I w srogich pętach chodzę, okowany. W płomieniu tonę, pałam pośród wody, Boże się pożal nieszczęsnej przygody! Sam nie wiem dzisia, co się ze mną dzieje, Straciłem wszytkich pociech mych nadzieje. Okrutne dziewczę męstwa dokazuje Nad tym, którego swobodą szafuje, A przecię samej tylko, zniewolone, Hołdować musi serce me strapione. Płaczem się cieszę w tak ciężkiej niewoli Czekając takiej godziny, rychło li Więźnia pocieszy,
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 275
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Hestiensis. Hosius Cordubensis. Hudarlus Augustan. Hulcor.
Jemerias Patriar Konstantynep. Ignatius. Innocentius, Joannes Syrius. Joachimus Abbas. Joannes Monachus. Joannes Fab. Josefus Flaujus. Rozdział I. W którym się zamyka Lament/ albo narzekanie Cerkwie Z. Wschodniej/ na Syny wyródne.
Niestetyż mnie nędznej/ niestetyż nieszczęsnej/ Ach ze wszech stron zdobr złupionej/ niestetyż na świecko ciała mego hańbę/ zszat zwleczonej/ biada mi nieznosnemi brzemiony obciążonej. Ręce w okowach/ jarzmo na szyj/ pęta na nogach/ łańcuch na biodrach/ miecz nad głową obojętny/ woda pod nogami głęboka/ ogień po stronach nieugaszony/ ze wsząd wołania
Hestiensis. Hosius Cordubensis. Hudarlus Augustan. Hulcor.
Iemerias Patriar Constantinep. Ignatius. Innocentius, Ioannes Syrius. Ioachimus Abbas. Ioannes Monachus. Ioannes Fab. Iosephus Flauius. Rozdźiał I. W ktorym się zámyka Láment/ álbo nárzekánie Cerkwie S. Wschodniey/ ná Syny wyrodne.
NIestetysz mnie nędzney/ niestetysz nieszcżęsney/ Ach ze wszech stron zdobr złupioney/ niestetysz ná świecko ćiáłá mego háńbę/ zszat zwlecżoney/ biádá mi nieznosnemi brzemiony obciążoney. Ręce w okowách/ iárzmo ná szyi/ pętá ná nogách/ łáńcuch ná biodrách/ miecż nád głową oboiętny/ wodá pod nogámi głęboká/ ogien po stronách nieugászony/ ze wsząd wołánia
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 1
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
wam tałanciech? O ciężkoż mnie Matce będzie w dzień ten/ na zgubę synów moich patrzącej. Biada mnie w tę gozinę/ kiedy syny moje i syny Boże/ którzy Ewanielskiej światłości jasność dobrowolnie zgasili/ do piekielnego ognia odsyłani będą. Kto mię na ten czas pocieszy? Kto potoki łez moich pohamuje? Biada mnie nieszczęsnej/ żem syny rodziła na boleść moję/ i Córki na zranienie moje. Lepiej mi zaiste było bez potomnej mieszkać/ niż na tak geste niezbożnych synów hufy patrzyć. Lepiej w prawdzie i onym się było nie rodzić/ niżli się narodziwszy wieczną zgubę odziedziczyć/ w której lżej będzie Sodomie i Gomorze niż onym. Abowiem
wam táłánciech? O ćiężkoż mnie Mátce będźie w dźień ten/ ná zgubę synow moich pátrzącey. Biáda mnie w tę gozinę/ kiedy syny moie y syny Boże/ ktorzy Ewánielskiey świátłośći iásność dobrowolnie zgáśili/ do piekielnego ogniá odsyłáńi będą. Kto mię ná ten cżás poćieszy? Kto potoki łez moich pohámuie? Biáda mnie nieszcżęsney/ żem syny rodźiłá ná boleść moię/ y Corki ná zránienie moie. Lepiey mi záiste było bez potomney mieszkác/ niż ná ták geste niezbożnych synow huffy pátrzyć. Lepiey w prawdźie y onym się było nie rodźić/ niżli się národźiwszy wiecżną zgubę odźiedźicżyć/ w ktorey lżey będźie Sodomie y Gomorze niż onym. Abowiem
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 12
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
myślą o żadnej ich reparacyj, przez wzgląd osobliwy na Antecesorów swoich, mówiąc, jak mój ociec albo dziad miesźkał, tak i ja mieszkać chcę bez żadnej odmiany.
Rzecz pospolita nasza, stary to gmach, mole propria ruit, i im najozdobniejsza, tym bardziej potrzebuje reparacyj; optimi corcuptio pessima; czy powinnasz ta aprehensja nieszczęsnej maksymy, że omnis mutatio periculosa, zabronić nam, myślić o jej dostatecznie konserwacyj? Lubo nie jest to moje zdanie, cokolwiek, uchowaj Boże, odmienić; Każda sprawa ma fundum et formam: Wtej, Którą tu traktuję, nietrzeba bynajmniej rusżać fundamentu statutów naszych, ale o to się starać, aby im dać
myślą o źadney ich reparacyi, przez wzgląd osobliwy na Antecessorow swoich, mowiąc, iak moy oćiec albo dźiad miesźkał, tak y ia mieszkáć chcę bez źadney odmiany.
Rzecz pospolita nasza, stary to gmach, mole propria ruit, y im nayozdobnieysza, tym bardziey potrzebuie reparacyi; optimi corcuptio pessima; czy powinnasz ta apprehensya nieszczęsney maxymy, źe omnis mutatio periculosa, zabronić nam, myślić o iey dostatecznie konserwacyi? Lubo nie iest to moie zdanie, cokolwiek, uchoway Boźe, odmienić; Kaźda sprawa ma fundum et formam: Wtey, Ktorą tu traktuię, nietrzeba bynaymniey rusźáć fundamentu statutow naszych, ale o to się staráć, aby im dać
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 3
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
aż za trzy dni rokując. Już i IMć z drobiem dziatek swoich we dworze na zimnie bez drew i stróża w zęby jak w cymbały dzwoni, głód cierpi, śpiżarkę wyszafowała, piwniczkę wyszynkowała na niepewną żołnierza ludzkość i dyskrecyją, nastawując ucha, rychłoli jeden ze wsi, drugi do wsi, kotły albo bębny odezwą się nieszczęsnej. Już mój miły nad babami Herkules, jako bela opity namieśnik, zębami zgrzyta, na wąsy dmucha, jako papuć gębę odyma, władzą swoją bryka, ludziom przystępu, krzywdzie ucha, mizerii serca, zbytkowi wstrętu, skargom sprawiedliwości nie pozwala, depcząc rudera chudob mizernych ludzi tak pyszno i tryjumfalnie, jakby te były przez
aż za trzy dni rokując. Już i JMć z drobiem dziatek swoich we dworze na zimnie bez drew i stróża w zęby jak w cymbały dzwoni, głód cierpi, śpiżarkę wyszafowała, piwniczkę wyszynkowała na niepewną żołnierza ludzkość i dyskrecyją, nastawując ucha, rychłoli jeden ze wsi, drugi do wsi, kotły albo bębny odezwą się nieszczęsnej. Już mój miły nad babami Herkules, jako bela opity namieśnik, zębami zgrzyta, na wąsy dmucha, jako papuć gębę odyma, władzą swoją bryka, ludziom przystępu, krzywdzie ucha, mizeryi serca, zbytkowi wstrętu, skargom sprawiedliwości nie pozwala, depcząc rudera chudob mizernych ludzi tak pyszno i tryjumfalnie, jakby te były przez
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 282
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
pociechy znajdują, co Go miłują – tego nieszczęsna dusza utraciła, gdy sobie więcej grzech jeden ważyła niż Boga swego, Boga tak drogiego, pożądanego. O co od Niego jest też porzucona, od Jego słodkiej łaski oddalona, że Go na wieki nie będzie widziała ni zażywała. O, jaka szkoda do piekła wrzuconej dusze nieszczęsnej, wiecznie potępionej, że takie dobro i skarb utraciła, siebie złupiła! O, jako pragnie z przyrodzenia swego widzieć, zażywać Boga tak wdzięcznego, w którym są wszelkie pociechy, radości do jej sytości! Tego gdy nie ma, jako lamentuje, po szkodzie swojej jako się frasuje, wyje jakoby od głodu wścieczona,
pociechy znajdują, co Go miłują – tego nieszczęsna dusza utraciła, gdy sobie więcej grzech jeden ważyła niż Boga swego, Boga tak drogiego, pożądanego. O co od Niego jest też porzucona, od Jego słodkiej łaski oddalona, że Go na wieki nie będzie widziała ni zażywała. O, jaka szkoda do piekła wrzuconej dusze nieszczęsnej, wiecznie potępionej, że takie dobro i skarb utraciła, siebie złupiła! O, jako pragnie z przyrodzenia swego widzieć, zażywać Boga tak wdzięcznego, w którym są wszelkie pociechy, radości do jej sytości! Tego gdy nie ma, jako lamentuje, po szkodzie swojej jako się frasuje, wyje jakoby od głodu wścieczona,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 76
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004