rychłoli pogodne Słoneczko wróci nam czasy swobodne?
Szabla przystoi dobremu junaku A pannom igła, nam szczęście szalone Wtrąciło w ręce tłuczki ustalone.
Tak wielkiej nawie, jako i bajdaku Trafia się rozbić a wżdy nie utonie, Nie trać nadzieje, choć w ostatnim zgonie.
Lubo cię teraz biedzimy holaku, Kiedy nas samych w tej nieszczęsnej chwili Ledwie nie z skory źli ludzie złupili.
Cierpisz ci od nas męki, nieboraku, Lecz nam niemniejsze czynisz; tak się tłuką Sporni, gdy równą na się idą sztuką.
Już dziś żadnego nie czynimy braku W potrawach a to czynimy z ochoty, Bo nie są płatne przymuszone cnoty.
Ziemianin się zwykł stroić w
rychłoli pogodne Słoneczko wroci nam czasy swobodne?
Szabla przystoi dobremu junaku A pannom igła, nam szczęście szalone Wtrąciło w ręce tłuczki ustalone.
Tak wielkiej nawie, jako i bajdaku Trafia się rozbić a wżdy nie utonie, Nie trać nadzieje, choć w ostatnim zgonie.
Lubo cię teraz biedzimy holaku, Kiedy nas samych w tej nieszczęsnej chwili Ledwie nie z skory źli ludzie złupili.
Cierpisz ci od nas męki, nieboraku, Lecz nam niemniejsze czynisz; tak się tłuką Sporni, gdy rowną na się idą sztuką.
Już dziś żadnego nie czynimy braku W potrawach a to czynimy z ochoty, Bo nie są płatne przymuszone cnoty.
Ziemianin się zwykł stroić w
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 365
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
łacniej ciągnąć łuki Niż tej dokazać, choć się marna widzi, sztuki. Czego nie życzę, o to zakładać się szkoda.” Rzecze ów: „Łaska twoja będzie mi nagroda.” Toż wszytkie w sobie siły zebrawszy do kupy,
Uderzy jaje, że się rozpierzchną skorupy; Żółtek mu z gęby ciecze po nieszczęsnej lamie. Wszyscy w śmiech; ten rad, że się swej popisał damie, Która głową kiwając, pojrzawszy nań mile: „Daj go katu, kto by rzekł o tak wielkiej sile.” 243. ZAKŁAD SŁUGI Z PANEM
Poszedł o zakład z panem jeden sługa, Że nie doleży trzech plag od kańczuga.
łacniej ciągnąć łuki Niż tej dokazać, choć się marna widzi, sztuki. Czego nie życzę, o to zakładać się szkoda.” Rzecze ów: „Łaska twoja będzie mi nagroda.” Toż wszytkie w sobie siły zebrawszy do kupy,
Uderzy jaje, że się rozpierzchną skorupy; Żółtek mu z gęby ciecze po nieszczęsnej lamie. Wszyscy w śmiech; ten rad, że się swej popisał damie, Która głową kiwając, pojźrawszy nań mile: „Daj go katu, kto by rzekł o tak wielkiej sile.” 243. ZAKŁAD SŁUGI Z PANEM
Poszedł o zakład z panem jeden sługa, Że nie doleży trzech plag od kańczuga.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 298
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
m się, podobno w zwierzęcym plemieniu, ach, matko, wiem, żeś wtenczas Rebeką została i straconej nieprędkoś cnoty żałowała! Zadrżała mamka, ociec wzrok swój ulękniony odwrócił, bok kolebki w lewą, lub nie tkniony, poleciał – wszyscy w strachu, tak mówili sobie: „Ojcze, w tak się nieszczęsnej córka rodzi dobie! Dniu smutny, nie znaj słońca ni światła Cyntyjej, niech cię roczne dni puszczą wiecznej amnistyjej. Zgiń, jak i ów, którego miesiące nie chciały mieć w kompucie, gdy greckie czasy zaczynały. Jeślibyś się powrócił, miej czoło ciemnymi sturbowane deszczami, głowę umarzłymi potłuczoną gradami; niech pioruny mściwe
m się, podobno w zwierzęcym plemieniu, ach, matko, wiem, żeś wtenczas Rebeką została i straconej nieprędkoś cnoty żałowała! Zadrżała mamka, ociec wzrok swój ulękniony odwrócił, bok kolebki w lewą, lub nie tkniony, poleciał – wszyscy w strachu, tak mówili sobie: „Ojcze, w tak się nieszczęsnej córka rodzi dobie! Dniu smutny, nie znaj słońca ni światła Cyntyjej, niech cię roczne dni puszczą wiecznej amnistyjej. Zgiń, jak i ów, którego miesiące nie chciały mieć w kompucie, gdy greckie czasy zaczynały. Jeślibyś się powrócił, miej czoło ciemnymi sturbowane deszczami, głowę umarzłymi potłuczoną gradami; niech pioruny mściwe
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 150
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
być ciężkim, wolę na łonie Matk krzywdy moje złożyć, niż choć słusznie, ich vindycować. Do tego tedy Macierzyńskiego Ojczyzny całej, jako Syn jej miłujący zawsze, suffragium, ucieczkę moję obracam jedyną. Niech osądzi o mnie jako Matka, co rozumie. Nie przeszkodzę szczęścia Pospolitego, moim jakim interesem, jeśli w tej Nieszczęsnej Sprawie jest co mego prywatnego, a nie wszytkiej Rzeczypospolitej należącego. Jakoszkolwiek jest, Obywatel jej i Syn jezdem. Szczęście moje i nieszczęście tym więcej do Rzeczypospolitej należy, im więcej aby o szwank wróżnych okazjach, i w tej samej o którą cierpię, nie przychodziła, z Urzędu mego, ale i z żarliwej ku niej
bydź cięszkim, wolę ná łonie Matk krzywdy moie złożyć, niż choć słusznie, ich vindicowáć. Do tego tedy Mácierzyńskiego Oyczyzny cáłey, iáko Syn iey miłuiący záwsze, suffragium, vcieczkę moię obracam iedyną. Niech osądźi o mnie iáko Mátká, co rozumie. Nie przeszkodzę szczęśćia Pospolitego, moim iakiem interessem, ieśli w tey Nieszczęsney Spráwie iest co mego priwatnego, á nie wszytkiey Rzeczypospolitey należącego. Iakoszkolwiek iest, Obywátel iey y Syn iezdem. Szczęście moie y nieszczęśćie tym więcey do Rzeczypospolitey należy, im więcey áby o szwank wrożnych okazyách, y w tey sámey o ktorą ćierpię, nie przychodźiłá, z Vrzędu mego, ále y z żárliwey ku niey
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 45
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
em mu, gdym odchodził, pomoc się rozebrać. Ach, odpowiedział mi, mój kochany Chrystyanie, nie zadawajcie sobie żadnej pracy, nauczyłem się w Syberyj sobie samemu usługiwać. Barzo mię to wzruszyło. Jest nad to pozoru barzo przyjemnego. Kto wie, jak zacnego jest urodzenia, a przecież musiał w tej nieszczęsnej ziemi tyle wycierpieć! Jeżeli mi WMPani Dobrodziejka pozwolisz, to mu codziennie kilka godzin usługiwać będę, żeby mu się znowu dobrze powodziło. Zlecił mi, abym WMPani Dobrodziejce za wszystkie łaski, które mu świadczysz, jak najuniżeniej podziękował. J o nic, tylko o księgę prosi. To się na tej karteczce znajdować będzie
em mu, gdym odchodził, pomoc śię rozebrać. Ach, odpowiedział mi, moy kochany Chrystyanie, nie zadawayćie sobie żadney pracy, nauczyłem śię w Syberyi sobie samemu usługiwać. Barzo mię to wzruszyło. Jest nad to pozoru barzo przyiemnego. Kto wie, iak zacnego iest urodzenia, a przećież muśiał w tey nieszczęsney ziemi tyle wycierpieć! Jeżeli mi WMPani Dobrodzieyka pozwolisz, to mu codziennie kilka godzin usługiwać będę, żeby mu się znowu dobrze powodziło. Zlecił mi, abym WMPani Dobrodzieyce za wszystkie łaski, ktore mu świadczysz, iak nayuniżeniey podziękował. J o nic, tylko o kśięgę prośi. To śię na tey karteczce znaydować będzie
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 155
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
oddali, To gdy się dzieje, wolny Bóg w odmianie Z tak cichej wody czyni kołysanie, Z wesela — trwogę, a z nieba pięknego Daje początek płaczu rzewliwego. Odchylił trochę wiatrom drzwi u skały, A ony, skoro tylko wyleciały, Czując się w mocy a będąc na woli, Nie mając wodzy w tej nieszczęsnej doli — Na morze biegą, puszczają zawody, A swym impetem poruszają wody; Okradszy słońce i niebo z jasności Swoje roznoszą na ten świat ciemności, Pod niebem wszędzie, kędy chcą, panują, A drugim wiatrom bywać rozkazują. Które z furyją kiedy przyleciały, Jak jędze z piekła wszytkie zahuczały; Mrucząc i szumiąc wały
oddali, To gdy się dzieje, wolny Bóg w odmianie Z tak cichej wody czyni kołysanie, Z wesela — trwogę, a z nieba pięknego Daje początek płaczu rzewliwego. Odchylił trochę wiatrom drzwi u skały, A ony, skoro tylko wyleciały, Czując się w mocy a będąc na woli, Nie mając wodzy w tej nieszczęsnej doli — Na morze biegą, puszczają zawody, A swym impetem poruszają wody; Okradszy słońce i niebo z jasności Swoje roznoszą na ten świat ciemności, Pod niebem wszędzie, kędy chcą, panują, A drugim wiatrom bywać rozkazują. Które z furyją kiedy przyleciały, Jak jędze z piekła wszytkie zahuczały; Mrucząc i szumiąc wały
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 65
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
kaziło, Gdy srogie niebo tak z nami walczyło. „Toniemy wszyscy i giniem!” — wołamy, A wołający ku niebu patrzamy. Jak bydło rycząc albo jak wilk wyje Na wiatr ku górze wyciągnąwszy szyje, Tak my z drapieżnym zwierzem się równając Prawie wyjemy — na pół umierając. Drudzy z tym krzykiem w tej nieszczęsnej dobie Drzwi jak najprędzej otworzywszy sobie Na wierzch okrętu wychodzim, nędznego Chcąc jako zdrowia ratować swojego I rozumiemy, że tym ciężkiej toni Prędzej się każdy na wierzchu uchroni. Zaczym sposobów ratunku patrzamy, A mocno się burt rękami trzymamy, Bo trudno o swej władzy stanąć było, Gdyż nas tak morze gwałtownie nosiło. Wyszedł też
kaziło, Gdy srogie niebo tak z nami walczyło. „Toniemy wszyscy i giniem!” — wołamy, A wołający ku niebu patrzamy. Jak bydło rycząc albo jak wilk wyje Na wiatr ku górze wyciągnąwszy szyje, Tak my z drapieżnym zwierzem się równając Prawie wyjemy — na pół umierając. Drudzy z tym krzykiem w tej nieszczęsnej dobie Drzwi jak najprędzej otworzywszy sobie Na wierzch okrętu wychodzim, nędznego Chcąc jako zdrowia ratować swojego I rozumiemy, że tym ciężkiej toni Prędzej się każdy na wierzchu uchroni. Zaczym sposobów ratunku patrzamy, A mocno się burt rękami trzymamy, Bo trudno o swej władzy stanąć było, Gdyż nas tak morze gwałtownie nosiło. Wyszedł też
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 138
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
krakowskim trochę, za staraniem imci
pojął księżnę Czetwertyńskę podkomorzankę bracławską, z którą steriliter mieszkał lat półtrzecia. Ożeniwszy się niezasypiał pola; bo zawsze do każdego obozu w kilkadziesiąt koni swych i w kilkaset księcia imci, ojca małżonki swej, przychodził ludzi. Jam mu cessiję starostwa szczerczowskiego uczynił i małżonce jego. Po tej nieszczęsnej cessji w półtora lata umarł, a mnie żalu i wielkiej szkody nabawił.
Zofija-Anna, matka twoja, ta była pierwiej za Stanisławem Lasockim w Falkowie, z tym synaczka miała, który umarł. Po śmierci Lasockiego ojca twemu oddana.
Aleksandra młodsza, ta Janowi Gomolińskiemu małżonką została. Urodziwszy synaczka, prędko go pogrzebła i sama
krakowskim trochę, za staraniem jmci
pojął księżnę Czetwertyńskę podkomorzankę bracławską, z którą steriliter mieszkał lat półtrzecia. Ożeniwszy się niezasypiał pola; bo zawsze do każdego obozu w kilkadziesiąt koni swych i w kilkaset księcia jmci, ojca małżonki swej, przychodził ludzi. Jam mu cessiję starostwa szczerczowskiego uczynił i małżonce jego. Po tej nieszczęsnej cessyi w półtora lata umarł, a mnie żalu i wielkiej szkody nabawił.
Zofija-Anna, matka twoja, ta była pierwiej za Stanisławem Lasockim w Falkowie, z tym synaczka miała, który umarł. Po śmierci Lasockiego ojca twemu oddana.
Alexandra młodsza, ta Janowi Gomolińskiemu małżonką została. Urodziwszy synaczka, prędko go pogrzebła i sama
Skrót tekstu: KoniecZRod
Strona: 195
Tytuł:
Rodowód
Autor:
Zygmunt Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
. Az dopiro dla dokończenia stanął król Obozem pod Łęgonicami w Województwie Rawskim Tam Komisarze Lubomirskiego przyjechali do Naszego obozu pod Łęgonice i tam dopiro postanowione kondycyje i podpisane ab Utrinque jednak magno motu. Ludzi wielkich ad hunc Actum zgromadzonych senatorów i różnych ludzi Godnych. który traktat niżeli opiszę wrócę się jeszcze trochę do tej Materyjej o tej nieszczęsnej Montewskiej wojnie już namienionej.
Nazajutrz po tej Wojnie nieszczęsnej poszedłem do Namiotów królewskich. I stojemy gadamy różnie Az król wyszedł z tego Namiotu który nazywali Gabinetem. Skłonilismy się tedy wszyscy jako Panu, az on do mnie rzecze. Niemasz twego Rotmistrza było by tu wszystko inaczej. Ja Odpowiem Miłościwy Panie gdy by go
. Az dopiro dla dokonczenia stanął krol Obozem pod Łęgonicami w Woiewodztwie Rawskim Tam kommissarze Lubomirskiego przyiechali do Naszego obozu pod Łęgonice y tam dopiro postanowione kondycyie y podpisane ab Utrinque iednak magno motu. Ludzi wielkich ad hunc Actum zgromadzonych senatorow y roznych ludzi Godnych. ktory traktat nizeli opiszę wrocę się ieszcze trochę do tey Materyiey o tey nieszczęsney Montewskiey woynie iuz namięnioney.
Nazaiutrz po tey Woynie nieszczęsney poszedłęm do Namiotow krolewskich. I stoiemy gadamy roznie Az krol wyszedł z tego Namiotu ktory nazywali Gabinetem. Skłonilismy się tedy wszyscy iako Panu, az on do mnie rzecze. Niemasz twego Rotmistrza było by tu wszystko inaczey. Ia Odpowięm Miłościwy Panie gdy by go
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 204
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
w Województwie Rawskim Tam Komisarze Lubomirskiego przyjechali do Naszego obozu pod Łęgonice i tam dopiro postanowione kondycyje i podpisane ab Utrinque jednak magno motu. Ludzi wielkich ad hunc Actum zgromadzonych senatorów i różnych ludzi Godnych. który traktat niżeli opiszę wrócę się jeszcze trochę do tej Materyjej o tej nieszczęsnej Montewskiej wojnie już namienionej.
Nazajutrz po tej Wojnie nieszczęsnej poszedłem do Namiotów królewskich. I stojemy gadamy różnie Az król wyszedł z tego Namiotu który nazywali Gabinetem. Skłonilismy się tedy wszyscy jako Panu, az on do mnie rzecze. Niemasz twego Rotmistrza było by tu wszystko inaczej. Ja Odpowiem Miłościwy Panie gdy by go nam był Bóg niebrał Nietylko do tej nieszczęśliwości
w Woiewodztwie Rawskim Tam kommissarze Lubomirskiego przyiechali do Naszego obozu pod Łęgonice y tam dopiro postanowione kondycyie y podpisane ab Utrinque iednak magno motu. Ludzi wielkich ad hunc Actum zgromadzonych senatorow y roznych ludzi Godnych. ktory traktat nizeli opiszę wrocę się ieszcze trochę do tey Materyiey o tey nieszczęsney Montewskiey woynie iuz namięnioney.
Nazaiutrz po tey Woynie nieszczęsney poszedłęm do Namiotow krolewskich. I stoiemy gadamy roznie Az krol wyszedł z tego Namiotu ktory nazywali Gabinetem. Skłonilismy się tedy wszyscy iako Panu, az on do mnie rzecze. Niemasz twego Rotmistrza było by tu wszystko inaczey. Ia Odpowięm Miłościwy Panie gdy by go nąm był Bog niebrał Nietylko do tey nieszczęsliwosci
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 204
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688