ten pan krawczyk, co to w niebo zmierza? Nie miałci Adam sukmany na grzbiecie, W kożuszku chodził, jako sami wiecie, Toć kuśnierz starszy.” — „Nie tak — rzecze drugi — Krawieckie zawsze potrzebne usługi. A ty z twym ojcem czekaj, dudku, zimy, Lecie-ś nic niewart, już to dobrze wiemy!”
Nad kuflem duma ów sąsiad podpiły, Wtem gość przychodzi dla niego niemiły, Zezowatym go natura wydała, Skąd się do zwady przyczyna podała. I rzecze opój: „Nie patrz na mię krzywo, Boć nie daruję tego jako żywo.” Gość mu odpowie: „Jeżelić
ten pan krawczyk, co to w niebo zmierza? Nie miałci Adam sukmany na grzbiecie, W kożuszku chodził, jako sami wiecie, Toć kuśnierz starszy.” — „Nie tak — rzecze drugi — Krawieckie zawsze potrzebne usługi. A ty z twym ojcem czekaj, dudku, zimy, Lecie-ś nic niewart, już to dobrze wiemy!”
Nad kuflem duma ów sąsiad podpiły, Wtem gość przychodzi dla niego niemiły, Zezowatym go natura wydała, Skąd się do zwady przyczyna podała. I rzecze opój: „Nie patrz na mię krzywo, Boć nie daruję tego jako żywo.” Gość mu odpowie: „Jeżelić
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 481
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
na sejmiku Domówić się, wolny głos mający w języku. Dziś, jakikolwiek będzie, czego nikt nie chwali, Niechciwym, niełakomym to miejsce zawali: Wolno za przywilejem podrwić i sto razy, Przecież go i po śmierci stawiają w obrazy. Bo kiedyby ten honor miał się kończyć prędzej, Pewnie, żeby tak wielkich niewart był pieniędzy. Czegóż człowiek dla zysku nie waży ochotnie? Piękna spanoszeć i być wodzem dożywotnie. Zgadnicież, co gorszego: razem kilkom dawać Czy jednemu do śmierci buławę przedawać, Choć próby nie pokazał, który z nich więcej da, Żeby też pieniężnego mogła potkać Żyda? Gdzie wszytko za pieniędzmi, jako Wisłą płynie,
na sejmiku Domówić się, wolny głos mający w języku. Dziś, jakikolwiek będzie, czego nikt nie chwali, Niechciwym, niełakomym to miejsce zawali: Wolno za przywilejem podrwić i sto razy, Przecież go i po śmierci stawiają w obrazy. Bo kiedyby ten honor miał się kończyć prędzej, Pewnie, żeby tak wielkich niewart był pieniędzy. Czegóż człowiek dla zysku nie waży ochotnie? Piękna spanoszeć i być wodzem dożywotnie. Zgadnicież, co gorszego: razem kilkom dawać Czy jednemu do śmierci buławę przedawać, Choć próby nie pokazał, który z nich więcej da, Żeby też pieniężnego mogła potkać Żyda? Gdzie wszytko za pieniędzmi, jako Wisłą płynie,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 195
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie siedzą. Podobny hałas czyni, kto ojczyznę szarpie, Żeby grzmotem węgorze, mętem łowił karpie. Żeby się mógł spanoszyć, nie karpie, nie szczuki, Choć te wiatrem latają, łowi orły, kruki. Ciągnie wojnę, jak rozjazd, co może najdłużej: Tym lepszy obłów, im się bardziej szlachta nuży. Niewart Kamieniec tego, co dla jego względu Wsi kupi, zażywając źle swego urzędu. Wszytkim wojna, im pokój; wszyscy ludzie niszczą Do ostatniej koszule, a oni korzyszczą; Wszytkim wojna, oni znać sami jej nie czują, Kiedy pałace, kiedy pokoje budują. 450. NIECHAJ ŚPI PIJANY
Nie budzić pijanego; dosyć już
nie siedzą. Podobny hałas czyni, kto ojczyznę szarpie, Żeby grzmotem węgorze, mętem łowił karpie. Żeby się mógł spanoszyć, nie karpie, nie szczuki, Choć te wiatrem latają, łowi orły, kruki. Ciągnie wojnę, jak rozjazd, co może najdłużej: Tym lepszy obłów, im się bardziej szlachta nuży. Niewart Kamieniec tego, co dla jego względu Wsi kupi, zażywając źle swego urzędu. Wszytkim wojna, im pokój; wszyscy ludzie niszczą Do ostatniej koszule, a oni korzyszczą; Wszytkim wojna, oni znać sami jej nie czują, Kiedy pałace, kiedy pokoje budują. 450. NIECHAJ ŚPI PIJANY
Nie budzić pijanego; dosyć już
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 269
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
? ach Siostry kochane! Czyż Stwórca niewdzięczności ścierpi wyuzdane. Chyonia; Cóż słyszę Siostro moja? przeciw krwi natury, Składasz na nas te fałsze, i te impostury, Któraż to lekkomyślna? któraż tak zuchwała, Przyjąwszy rzucać wiarę, co ją łaska dała. Nie siostro, umrzem prędzej trwale bez odmiany, Niewarteśmy tej plamy, ani tej nagany; Przyznaję śliski stopień tych Ziemskich zdobyczy, Im ich kto więcej zważa, to ich zanic liczy, Wszystko mija, a przyszły bieg dni przepędzonych, Jak sen ginie, jak wiele w momencie zniszczonych, Sąd czeka, za złe kara, za dobre nadgroda, Płomień występki pali
? ach Siostry kochane! Czyż Stworca niewdźięcznośći śćierpi wyuzdane. Chyonia; Coż słyszę Siostro moia? przeciw krwi natury, Składasz na nas te fałsze, y te impostury, Ktoraż to lekkomyślna? ktoraż tak zuchwała, Przyiąwszy rzucać wiarę, co ią łaska dała. Nie siostro, umrzem prędzey trwale bez odmiany, Niewarteśmy tey plamy, áni tey nagany; Przyznaię śliski stopień tych Ziemskich zdobyczy, Im ich kto więcey zważa, to ich zanic liczy, Wszystko miia, á przyszły bieg dni przepędzonych, Iak sen ginie, iak wiele w momencie zniszczonych, Sąd czeka, za złe kara, za dobre nadgroda, Płomień występki pali
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFSędzia
Strona: A2
Tytuł:
Sędzia bez rozsądku
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
się pozbiegały, Wzajem na Czaplę dość zblizka patrzały. Były Okuńki, Karaski, Szczupaczki, Linki, Szaranki, i żabki i raczki. Lecz Pani Czapla wszystkie rybki mija, Mówiąc: że chylić po ten drobiazg, szyja Boli ją; właśnie po biedne szczupiele, Mam ja ponosić fatygi tak wiele; I Lin błotnisty niewart mojej pracy; Karaski niechaj łowią inne pracy; Oklej i z płocią, to dla Matyasza, Lepszej potrawy godna gęba nasza. Tak długo Czapla, tak z sobą gadała, Te, co przed nosem były, opuszczała. Aż też i rybki stamtąd się umknęły, I na głębiznę chybko odpłynęły. Czapla już żadnej do
śię pozbiegały, Wzaiem na Czaplę dość zblizka patrzały. Były Okuńki, Karaski, Szczupaczki, Linki, Szaranki, i żabki i raczki. Lecz Pani Czapla wszystkie rybki miia, Mowiąc: że chylić po ten drobiazg, szyia Boli ią; właśnie po biedne szczupiele, Mam ia ponośić fatygi tak wiele; I Lin błotnisty niewart moiey pracy; Karaski niechay łowią inne pracy; Okley i z płoćią, to dla Matyasza, Lepszey potrawy godna gęba nasza. Tak długo Czapla, tak z sobą gadała, Te, co przed nosem były, opuszczała. Aż też i rybki ztamtąd śię umknęły, I na głębiznę chybko odpłynęły. Czapla iuż żadney do
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: 5
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731