niewypowiedziany kłopot z panem Frąckiewiczem, który przedawszy mi należycie z Kaniferem in condicto poszedł dawszy mu antedato prawo i t. d. Z wielką turbacją w to bezdroże, a do tego że jeszcze kłótnie się nie uspokoiły, wyprowadziłem żonę, z którą w Wilnie nazad pro termino stanąłem z wielkim swoim a jej większym niewczasem. Koni mi cugowych parę gniadych i trzech srokatych pięknych z tej drogi zdechło. W Wilnie mieszkałem niedziel dziewięć. Jam trybunał zasiadł jako deputat, obrany marszałkiem duchownym. Jejmość dwa razy do królów turbować się musiała w interesie o Zydejkany. W Wilnie w dobrej kompanii ten czas odprawowaliśmy, częste uczty i kolacje
niewypowiedziany kłopot z panem Frąckiewiczem, który przedawszy mi należycie z Kaniferem in condicto poszedł dawszy mu antedato prawo i t. d. Z wielką turbacyą w to bezdroże, a do tego że jeszcze kłótnie się nie uspokoiły, wyprowadziłem żonę, z którą w Wilnie nazad pro termino stanąłem z wielkim swoim a jéj większym niewczasem. Koni mi cugowych parę gniadych i trzech srokatych pięknych z téj drogi zdechło. W Wilnie mieszkałem niedziel dziewięć. Jam trybunał zasiadł jako deputat, obrany marszałkiem duchownym. Jejmość dwa razy do królów turbować się musiała w interesie o Zydejkany. W Wilnie w dobréj kompanii ten czas odprawowaliśmy, częste uczty i kolacye
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 136
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
dziewka wieniec orzechowy w dłoni, Pląsze, a parobek się morduje koło niej. Jeśli go nie dostaniesz, nie zawodź daremnie Dziewosłęba, bo żony nie będziesz miał ze mnie. Prawdziwe podobieństwo dziewki do orzecha. Tych korzec: garść jąderek, nic nie masz, prócz echa. Co gorsza, z wielkim zębów gryźć musisz niewczasem, Albo gnój, albo robak miasto jądra czasem, Jeżeli w świszczu dziury nie postrzeżesz spodem, Całą gębę i język opaskudzi smrodem. Niejeden rzecze: Duszkoż znowu być młodzieńcem. Aże cię tam zabiją z orzechem i z wieńcem! Sni-ć się o nich? masz kłopot na miejsce pociechy. I we śnie, i
dziewka wieniec orzechowy w dłoni, Pląsze, a parobek się morduje koło niej. Jeśli go nie dostaniesz, nie zawodź daremnie Dziewosłęba, bo żony nie będziesz miał ze mnie. Prawdziwe podobieństwo dziewki do orzecha. Tych korzec: garść jąderek, nic nie masz, prócz echa. Co gorsza, z wielkim zębów gryźć musisz niewczasem, Albo gnój, albo robak miasto jądra czasem, Jeżeli w świszczu dziury nie postrzeżesz spodem, Całą gębę i język opaskudzi smrodem. Niejeden rzecze: Duszkoż znowu być młodzieńcem. Aże cię tam zabiją z orzechem i z wieńcem! Sni-ć się o nich? masz kłopot na miejsce pociechy. I we śnie, i
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 43
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w lesie, Co miał wziąć nieprzyjaciel, złodziejowi niesie. Śmiać się i żalić przyjdzie ostrożności człeczej: W garło lezie nieszczęściu, uciekając w rzeczy. Wszędy na nas śmierć, wszędy stawia samołówkę: Ogon dźwignie, schowawszy kuropatwa główkę. Ja przecie, niźli w mieście i w zawartych murach, Wolę się kryć z niewczasem po lasach, po górach. Komuż się jednej muchy gonić chce po świecie? Na kupie ich lada kto podybawszy gniecie. Choć mię złodziej okradnie, nie tak mi to ckliwo, Gdy się przecie do domu wrócić mogę żywo. 94. PANNA CZEPEK CHĘDOŻY
Porwała pannie czepiec namydlony suka; Chędożyła go, bo się
w lesie, Co miał wziąć nieprzyjaciel, złodziejowi niesie. Śmiać się i żalić przyjdzie ostrożności człeczej: W garło lezie nieszczęściu, uciekając w rzeczy. Wszędy na nas śmierć, wszędy stawia samołówkę: Ogon dźwignie, schowawszy kuropatwa główkę. Ja przecie, niźli w mieście i w zawartych murach, Wolę się kryć z niewczasem po lasach, po górach. Komuż się jednej muchy gonić chce po świecie? Na kupie ich leda kto podybawszy gniecie. Choć mię złodziej okradnie, nie tak mi to ckliwo, Gdy się przecie do domu wrócić mogę żywo. 94. PANNA CZEPEK CHĘDOŻY
Porwała pannie czepiec namydlony suka; Chędożyła go, bo się
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 48
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
inszym ochotnie usłucham.” Twojać to piękna dziewka, nie bez złota worek, Tak cię trudzi, sąsiedzie; czemuż nas na wtorek Ostatni gdzieś odkładasz, i w nocy, i we dnie Pracujący, aż ci twarz od niewczasu zblednie?
Myć, gdy każesz, pojedziem, ale zaraz strzeże, Który z twoim niewczasem takie worki rzeże. Zruć z żerdzi tę, przykładem filozofa, wiechę, Będziesz miał cały pokój, w przydatku pociechę. Ciśni na nas tym workiem, nie chciej się z nim drożyć, A my się domyślimy pewnie, co weń włożyć. 97 (P). RODZICOM NAJPIĘKNIEJSZE ICH SIĘ WIDZĄ DZIECI
Potka sowa
inszym ochotnie usłucham.” Twojać to piękna dziewka, nie bez złota worek, Tak cię trudzi, sąsiedzie; czemuż nas na wtorek Ostatni gdzieś odkładasz, i w nocy, i we dnie Pracujący, aż ci twarz od niewczasu zblednie?
Myć, gdy każesz, pojedziem, ale zaraz strzeże, Który z twoim niewczasem takie worki rzeże. Zruć z żerdzi tę, przykładem filozofa, wiechę, Będziesz miał cały pokój, w przydatku pociechę. Ciśni na nas tym workiem, nie chciej się z nim drożyć, A my się domyślimy pewnie, co weń włożyć. 97 (P). RODZICOM NAJPIĘKNIEJSZE ICH SIĘ WIDZĄ DZIECI
Potka sowa
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 50
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
po wiele razy do J. K. Mści i do Wm. M. M. P. prosząc, aby był P. Starosta Brański napomniony, żeby z prowiantem, a zwłaszcza z owsem, nieomieszkiwał, do tego czasu żadnego efectu napominania J. K. Mści nieuczyniły: co nie tylko z wielkim niewczasem jest wojska, ale i z wielkiem niebezpieczeństwem: bo coby żołnierzowi powinna rzecz była ustawicznie u kołu konia trzymać, na nim pracować, to teraz mil dwie i trzy po trawie chodzić muszą. Jakoż się tu w takim rządzie pod nieprzyjaciela bliżej zemknąć? jako jego ekscursie wcześnie zrażać? racz Wm. M. M
po wiele razy do J. K. Mści i do Wm. M. M. P. prosząc, aby był P. Starosta Brański napomniony, żeby z prowiantem, a zwłaszcza z owsem, nieomieszkiwał, do tego czasu żadnego effectu napominania J. K. Mści nieuczyniły: co nie tylko z wielkim niewczasem jest wojska, ale i z wielkiém niebespieczeństwem: bo coby żołnierzowi powinna rzecz była ustawicznie u kołu konia trzymać, na nim pracować, to teraz mil dwie i trzy po trawie chodzić muszą. Jakoż się tu w takim rządzie pod nieprzyjaciela bliżej zemknąć? jako jego excursie wcześnie zrażać? racz Wm. M. M
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 99
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
. Pisarza także skarbowego by do wojska wyprawiono, proszę wielce Wm. M. M. P., racz to efficere. Oddaję się zatem i t. d. OD PANA HETMANA DO KRÓLA JEGO MOŚCI
, w obozie pod Gniewem, dnia 29. Lipca 1628.
Jużem w przeszłem pisaniu, jako nam srogim niewczasem i impedimentem do czynienia z nieprzyjacielem są ciężkie niepogody, W. K. Mści, P. M. M. oznajmił. Też i teraz do tego czasu nieprzestajnie panują: co się jednak w tej niespobności czasu może czynić, żadnej się nieopuszcza okazji. Wywarła się od młynów Malborskich na elblązkę Żuławę woda, którą
. Pisarza także skarbowego by do wojska wyprawiono, proszę wielce Wm. M. M. P., racz to efficere. Oddaję się zatem i t. d. OD PANA HETMANA DO KRÓLA JEGO MOŚCI
, w obozie pod Gniewem, dnia 29. Lipca 1628.
Jużem w przeszłém pisaniu, jako nam srogim niewczasem i impedimentem do czynienia z nieprzyjacielem są ciężkie niepogody, W. K. Mści, P. M. M. oznajmił. Też i teraz do tego czasu nieprzestajnie panują: co się jednak w tej niespobności czasu może czynić, żadnéj się nieopuszcza okaziéj. Wywarła się od młynów Malborskich na elblązkę Żuławę woda, którą
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 102
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
: Lub kto do niego, lubo on do kogo pije, Co się ruszy, po ścianach jasne łuny bije. „Bez ceremonii głowę nakryjcie” — pan rzecze. Ów się wzbrania. „A to was darmo słońce piecze.” Odpowie: „Umiem ja też święte pismo z nieba, Że pana i z niewczasem swoim czcić potrzeba.” Nie mogłszy się doczekać pan ofertów końca: „Wdziejcie czapkę, nie trzeba nam drugiego słońca.” A ten, jak z bicza żartem żart znoszący z siebie: „Wżdyć jeszcze nie przypada zaćmienie na niebie; Jednak kiedy pan każe, więc chyżo nalać mi, Niechajże się i
: Lub kto do niego, lubo on do kogo pije, Co się ruszy, po ścianach jasne łuny bije. „Bez ceremoniej głowę nakryjcie” — pan rzecze. Ów się wzbrania. „A to was darmo słońce piecze.” Odpowie: „Umiem ja też święte pismo z nieba, Że pana i z niewczasem swoim czcić potrzeba.” Nie mógszy się doczekać pan ofertów końca: „Wdziejcie czapkę, nie trzeba nam drugiego słońca.” A ten, jak z bicza żartem żart znoszący z siebie: „Wżdyć jeszcze nie przypada zaćmienie na niebie; Jednak kiedy pan każe, więc chyżo nalać mi, Niechajże się i
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 231
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
(P). STARYCH I MŁODYCH OBYCZAJ PRZECIWNY
Nie wiem, zwyczajem czy to idzie rodem. Kto się staremu przypatruje z młodem: Tamten, przeżywszy ośmdziesiąt lat blisko, Już grób i w oczach mając stanowisko, Już, już do pala przypierając nawę, Im mniej ma drogi, więcej chce na strawę, Z wielkim niewczasem zbierane po trosze Szczędzi i gniecie opleśniałe grosze; Ten zaś, dopiero będąc w świata progu, Jeśli co w skrzynce lub zastanie w brogu, Gdy z uprzykrzonej wynidzie opieki, Nic nie uważa, jako trakt daleki: Za dzień rozproszy; zsiędzie i z zagona; Nagrodzi szczęście i bogata żona. Cóż, proszę
(P). STARYCH I MŁODYCH OBYCZAJ PRZECIWNY
Nie wiem, zwyczajem czy to idzie rodem. Kto się staremu przypatruje z młodem: Tamten, przeżywszy ośmdziesiąt lat blisko, Już grób i w oczach mając stanowisko, Już, już do pala przypierając nawę, Im mniej ma drogi, więcej chce na strawę, Z wielkim niewczasem zbierane po trosze Szczędzi i gniecie opleśniałe grosze; Ten zaś, dopiero będąc w świata progu, Jeśli co w skrzynce lub zastanie w brogu, Gdy z uprzykrzonej wynidzie opieki, Nic nie uważa, jako trakt daleki: Za dzień rozproszy; zsiędzie i z zagona; Nagrodzi szczęście i bogata żona. Cóż, proszę
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 255
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. A gdy nie płużą fraszki, więc nabożne Pieśni i czytam historyje rożne, Co w naszej Polsce, co się działo w Rzymie; Aż mój łbem kiwa i za stołem drzymie, Bo jeszcze było nie zdjęto obrusa. Patrz, co za figiel przypierzy pokusa. Długom, choć z wielkim, trzymał wiatr, niewczasem; Chcę kęs uchylić lochtu, aż ten basem Po całym prawie da się słyszeć gmachu. Że się rozgniewa, przyznam, byłem w strachu. Już słabusieńkim złożyć się chcę zdrowiem, Aleć nie trzeba tego, widzę; bowiem Śmiejąc się mój gość aż za boki bierze. O dyskrecja! nie iść ze mną
. A gdy nie płużą fraszki, więc nabożne Pieśni i czytam historyje rożne, Co w naszej Polszczę, co się działo w Rzymie; Aż mój łbem kiwa i za stołem drzymie, Bo jeszcze było nie zdjęto obrusa. Patrz, co za figiel przypierzy pokusa. Długom, choć z wielkim, trzymał wiatr, niewczasem; Chcę kęs uchylić lochtu, aż ten basem Po całym prawie da się słyszeć gmachu. Że się rozgniewa, przyznam, byłem w strachu. Już słabusieńkim złożyć się chcę zdrowiem, Aleć nie trzeba tego, widzę; bowiem Śmiejąc się mój gość aż za boki bierze. O dyskrecyja! nie iść ze mną
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 295
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
położył.
8. Górę na dwie rozdzielił, Gades lub Kolumny. Herkulesa nazwanę, i Ocean dumny Tamtym miejscem przepuścił (9) Hesperydów Smoka Co tam jabłek nie spuszczał złotych z swego oka Zabił (10.) i CERBERUSA, (11.) a Niebo z Atlasem, Na Barkach dźwigał swoich z swym wielkim niewczasem.
12. Diomeda Tyrana, co Gości zabijał Zniosł' że ich ciałem, w ciało, swoje konie w bijał. Inni zaś Autorwie kładą, że i Byka, I ANTEA sił dziwnych, gdy ziemi dotyka, Udusił na powietrzu: ten sześćdziesiąt cztery Liczył łokci w swym zroście, był to Olbrzym szczery. W kolebce
położył.
8. Gorę na dwíe rozdzielił, Gades lub Kolumny. Herkulesa nazwanę, y Ocean dumny Tamtym mieyscem przepuścił (9) Hesperydow Smoka Co tam iabłek nie spuszczał złotych z swego oka Zabił (10.) y CERBERUSA, (11.) á Niebo z Atlasem, Na Barkach dzwigał swoich z swym wielkim niewczasem.
12. Dyomeda Tyrana, co Gości zabiiał Zniosł' że ich ciałem, w ciało, swoie konie w biiał. Inni zaś Autorwie kładą, że y Byka, Y ANTEA sił dziwnych, gdy ziemi dotyka, Udusił na powietrzu: ten sześćdziesiąt cztery Liczył łokci w swym zroście, był to Olbrzym szczery. W kolebce
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 14.
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755