żalem, iżby się już dotąd z wnuków w porządnym małżeństwie cieszyć mogli i o ich przyzwoitym wychowaniu myśleć, a przecie nieczuła na stratę upłynionego marnie czasu determinować się z swojej strony nie może; serce zaś jego nazbyt stateczne w uporze kochania trwa. Drugi lamentuje, iż jedyny cel kochania jego od lat dwudziestu czterech modestyj niewinnej przezwyciężyć nie może. Trzeci uszczęśliwiony już słodkim jarżmem tak do mnie pisze.
M. Panie Niewiem czy było wiadomo W. M. Panu przywiązanie moje do godnej wielce osoby Imć. Panny Doroty na Grygach i Wykwintach Kryglewniczowej. Niewiem czyliś W. M. Pan słyszał przynajmniej przez jakie mnie labirynty wiodła. Dwadzieścia
żalem, iżby się iuż dotąd z wnukow w porządnym małżeństwie cieszyć mogli y o ich przyzwoitym wychowaniu myśleć, á przecie nieczuła na stratę upłynionego marnie czasu determinować się z swoiey strony nie może; serce zaś iego nazbyt stateczne w uporze kochania trwa. Drugi lamentuie, iż iedyny cel kochania iego od lat dwudziestu czterech modestyi niewinney przezwyciężyć nie może. Trzeci uszczęśliwiony iuż słodkim jarżmem tak do mnie pisze.
M. Panie Niewiem czy było wiadomo W. M. Panu przywiązanie moie do godney wielce osoby Jmć. Panny Doroty na Grygach y Wykwintach Kryglewniczowey. Niewiem czyliś W. M. Pan słyszał przynaymniey przez iakie mnie labirynthy wiodła. Dwadzieścia
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 62
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
zakonnik umarł szczęśliwie; teraz dusza jego chwali Boga, i chwalić go będzie na wieki, a to iż chwały pańskiej niechciała tyranowi oddać, i czci bożej poganinowi.
Chwal duszo moja Pana (mówi teraz ś. ten ojciec) a z duszami innymi woła do pana Boga: pokisz niezemścisz się Panie krwie niewinnej, która jest wylana, nad tymi którzy biegają po ziemi? woła z Heliaszem jako uczeń Heliaszów: Niewidzisz Panie iż ołtarze twoje pohańcy poobalali, kapłany twoje pozabijali mieczem? Kościoły zplondrowali, spustoszyli.
Woła z Dawidem ś.: Boże przyszło pogaństwo do dziedzictwa twego, zmazali imię ś. twoje, wylali krew świętych
zakonnik umarł szczęśliwie; teraz dusza jego chwali Boga, i chwalić go będzie na wieki, a to iż chwały pańskiej niechciała tyranowi oddać, i czci bożej poganinowi.
Chwal duszo moja Pana (mówi teraz ś. ten ojciec) a z duszami innymi woła do pana Boga: pokisz niezemścisz się Panie krwie niewinnej, która jest wylana, nad tymi którzy biegają po ziemi? woła z Heliaszem jako uczeń Heliaszow: Niewidzisz Panie iż ołtarze twoje pohańcy poobalali, kapłany twoje pozabijali mieczem? Kościoły zplondrowali, spustoszyli.
Woła z Dawidem ś.: Boże przyszło pogaństwo do dziedzictwa twego, zmazali imię ś. twoje, wylali krew świętych
Skrót tekstu: BirkBaszaKoniec
Strona: 262
Tytuł:
Kantymir Basza Porażony albo o zwycięstwie z Tatar, przez Jego M. Pana/ P. Stanisława Koniecpolskiego, Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Fabian Birkowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
do Potoka i do Pisar toru, Idzie do lipowego z swej Dąbrowy boru, I tam powtórnie z Mzurą swą Śreniawę łączy, Kędy pod Sącz z Krępaku Dunajec się sączy. Zwyczajna zwierza z zwierzem, rzeki z rzeką liga, Czego panną doświadczy, wdową się nie wzdryga, Bo wie, że nie ten lew płci niewinnej krew cedzi, Co na herbownym hełmie we dwu trąbach siedzi, Turkom i ordzie groźny, na wdowy, na panny, Jako we mchu wiewiórka chowana, rochmanny, Lecz którego na pomstę zgwałconego drzewa Sprowadziła na ziemię nieposłuszna Ewa. Śmierć jest tym lwem okrutna, bowiem bez respektu Wieku, stanu, godności, ludzkiego afektu
do Potoka i do Pisar toru, Idzie do lipowego z swej Dąbrowy boru, I tam powtórnie z Mzurą swą Śreniawę łączy, Kędy pod Sącz z Krępaku Dunajec się sączy. Zwyczajna zwierza z zwierzem, rzeki z rzeką liga, Czego panną doświadczy, wdową się nie wzdryga, Bo wie, że nie ten lew płci niewinnej krew cedzi, Co na herbownym hełmie we dwu trąbach siedzi, Turkom i ordzie groźny, na wdowy, na panny, Jako we mchu wiewiórka chowana, rochmanny, Lecz którego na pomstę zgwałconego drzewa Sprowadziła na ziemię nieposłuszna Ewa. Śmierć jest tym lwem okrutna, bowiem bez respektu Wieku, stanu, godności, ludzkiego afektu
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 195
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ostrożność zwać chytrością i to wierę nowa, A kogoż kiedy która zwiodła białagłowa? Mężczyzna się zaś pono żaden nie urodził, Któryby się niewinnych dziewek nie nazwodził. P. M. M. P.
Co się tego codziennie niemal nasłuchamy, Co się tego i w dziejach dawnych naczytamy. Także już dla zwiedzienia niewinnej dziewczyny Z górnych pałaców w te tu zapadłe krainy Spuszczał się niejedenkroć sam starszy nad bogi I to miasto korony do swej głowy rogi Wołowe przyprawował, to drugi raz złoty Deszcz się mienił panieńskiej zwodziciel prostoty. Co nimfom poczynili dzicy satyrowie? Niech i dziś z tego rzędu która wierzba powie, Które za głupstwo swoje od Diany
Ostrożność zwać chytrością i to wierę nowa, A kogoż kiedy ktora zwiodła białagłowa? Mężczyzna się zaś pono żaden nie urodził, Ktoryby się niewinnych dziewek nie nazwodził. P. M. M. P.
Co się tego codziennie niemal nasłuchamy, Co się tego i w dziejach dawnych naczytamy. Także już dla zwiedzienia niewinnej dziewczyny Z gornych pałacow w te tu zapadłe krainy Spuszczał się niejedenkroć sam starszy nad bogi I to miasto korony do swej głowy rogi Wołowe przyprawował, to drugi raz złoty Deszcz się mienił panieńskiej zwodziciel prostoty. Co nimfom poczynili dzicy satyrowie? Niech i dziś z tego rzędu ktora wierzba powie, Ktore za głupstwo swoje od Dyany
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 382
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
proszono: Miecz, ogień, trwogi, Dziewosłąb srogi. Tak choć bez winy ojczyznęś zgubiła, Przecięć ofiarą samara nią była Nieszczęsna panno, Biedna Rozanno. A ty, o próżne w troskach mych nadzieje, Dla ciebie serce me najbarziej mdleje, Synu kochany, Jużeś zimany. Już twej niestetyż krwie niewinnej chciwy Ma cię w swych ręku nieprzyjaciel mściwy, Więzienieś swego Już poddanego.
Próżno nieboże wzroku szerokiego Powagą straszysz zdrajcę okrutnego, Próżno mu grozisz, Próżno się srożysz, Jako więc lwice potomek wspaniały Na myśliwego wzrok obraca śmiały, Choć z żadnej strony Niema obrony. Złoż przeszłe myśli, a w tak gorzkim
proszono: Miecz, ogień, trwogi, Dziewosłąb srogi. Tak choć bez winy ojczyznęś zgubiła, Przecięć ofiarą samara nię była Nieszczęsna panno, Biedna Rozanno. A ty, o prożne w troskach mych nadzieje, Dla ciebie serce me najbarziej mdleje, Synu kochany, Jużeś zimany. Już twej niestetyż krwie niewinnej chciwy Ma cię w swych ręku nieprzyjaciel mściwy, Więzienieś swego Już poddanego.
Prożno nieboże wzroku szerokiego Powagą straszysz zdrajcę okrutnego, Prożno mu grozisz, Prożno się srożysz, Jako więc lwice potomek wspaniały Na myśliwego wzrok obraca śmiały, Choć z żadnej strony Niema obrony. Złoż przeszłe myśli, a w tak gorzkim
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 435
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
zato, że krew moja za ciebie wylana, Niechaj w poczty niewinnych dziewic męczennicze I ja się lubo w wieku niedorosłym liczę. Próżno mię o kochani płaczecie rodzicy, Już mię niewinną córę przy świętej prawicy Drogiego Zbawiciela w niebie oglądacie, Nie zgubiliście mię tu, kiedy mię tam macie. Tejże.
Tu niewinnej dziewice położone ciało, Czy się też wespół z duszą do nieba dostało, Kędy je wybielone w męczeńskiej kąpieli Krwie niewinnej niebiescy zanieśli anieli. Radujcie się, rodzicy, ta nad niebiosami, Której krew święta krzyczy ustawnie za wami. Jednemu.
Od złego przyjaciela, od nieprawej żony Tu leżę w połowicy wieku zagryziony. Już
zato, że krew moja za ciebie wylana, Niechaj w poczty niewinnych dziewic męczennicze I ja się lubo w wieku niedorosłym liczę. Prożno mię o kochani płaczecie rodzicy, Już mię niewinną corę przy świętej prawicy Drogiego Zbawiciela w niebie oglądacie, Nie zgubiliście mię tu, kiedy mię tam macie. Tejże.
Tu niewinnej dziewice położone ciało, Czy się też wespoł z duszą do nieba dostało, Kędy je wybielone w męczeńskiej kąpieli Krwie niewinnej niebiescy zanieśli anieli. Radujcie się, rodzicy, ta nad niebiosami, Ktorej krew święta krzyczy ustawnie za wami. Jednemu.
Od złego przyjaciela, od nieprawej żony Tu leżę w połowicy wieku zagryziony. Już
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 478
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
niedorosłym liczę. Próżno mię o kochani płaczecie rodzicy, Już mię niewinną córę przy świętej prawicy Drogiego Zbawiciela w niebie oglądacie, Nie zgubiliście mię tu, kiedy mię tam macie. Tejże.
Tu niewinnej dziewice położone ciało, Czy się też wespół z duszą do nieba dostało, Kędy je wybielone w męczeńskiej kąpieli Krwie niewinnej niebiescy zanieśli anieli. Radujcie się, rodzicy, ta nad niebiosami, Której krew święta krzyczy ustawnie za wami. Jednemu.
Od złego przyjaciela, od nieprawej żony Tu leżę w połowicy wieku zagryziony. Już się stał wieczny rozwod, bo ja na prawicę A ona jako godna pojdzie na lewicę. 717. Fraszki tegoż
niedorosłym liczę. Prożno mię o kochani płaczecie rodzicy, Już mię niewinną corę przy świętej prawicy Drogiego Zbawiciela w niebie oglądacie, Nie zgubiliście mię tu, kiedy mię tam macie. Tejże.
Tu niewinnej dziewice położone ciało, Czy się też wespoł z duszą do nieba dostało, Kędy je wybielone w męczeńskiej kąpieli Krwie niewinnej niebiescy zanieśli anieli. Radujcie się, rodzicy, ta nad niebiosami, Ktorej krew święta krzyczy ustawnie za wami. Jednemu.
Od złego przyjaciela, od nieprawej żony Tu leżę w połowicy wieku zagryziony. Już się stał wieczny rozwod, bo ja na prawicę A ona jako godna pojdzie na lewicę. 717. Fraszki tegoż
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 478
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ku Austrom hardzie się kasał, I ogniem zewsząd Smoleńsk opasał, Z ostatnich na dół stopni zrzucony, Sam oblężony, sam wymorzony. Gdzie siedm obozów, gdzie fortów tyle? Ingenierów bucznych fortyle, Podkopy ziemne, skryte petardy, Batery duże i belloardy? W co przez lat tyle aparat zbrojny, Gdzie na rum głośny niewinnej wojny Sprzysiągł się Trion, narody polskie W głębokie przenieść pole zawolskie. Dobył ostatnich sił Akwilonu, Ruszył mieszkańców krzywego Donu, I co gdzie ranne nie wschodzą zorze, Wiecznie łyzują po Hiperborze. Przybrał do głowy, przybrał do rady, Co i sektarskie mogły Hiady, I tych co w niskich Holandach żyją, I co
ku Austrom hardzie się kasał, I ogniem zewsząd Smoleńsk opasał, Z ostatnich na dół stopni zrzucony, Sam oblężony, sam wymorzony. Gdzie siedm obozów, gdzie fortów tyle? Ingenierów bucznych fortyle, Podkopy ziemne, skryte petardy, Battery duże i belloardy? W co przez lat tyle aparat zbrojny, Gdzie na rum głośny niewinnej wojny Sprzysiągł się Tryon, narody polskie W głębokie przenieść pole zawolskie. Dobył ostatnich sił Akwilonu, Ruszył mieszkańców krzywego Donu, I co gdzie ranne nie wschodzą zorze, Wiecznie łyzują po Hiperborze. Przybrał do głowy, przybrał do rady, Co i sektarskie mogły Hyady, I tych co w niskich Hollandach żyją, I co
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 4
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
głównych karacza w tak rychłym czasie nie mogąc wyswobodzić; z modłami się do Naświętszej Panny Pieczarskiej/ a temi gorącemi udaje i jako do pewnego falutis asyllum przybiega/ łzami oblany ratunku Córce swej (której czyste znak być sumnienie) żebrze/ i temi całą noc zabawiwszy się/ nazajutrz do Liturgiej świętej przystępuje/ tęż eliberacją Panny niewinnej intencją mając: i tam znowu modły łzami gęstemi roztworzywszy swoje/ pewien o co żąda że otrzyma/ kończy Służbę Bożą/ odchodzi potym radosny do domu; w którym gdy się czas niemały czytaniem zabawił/ przydzie Panna Domna zakołace/ dla radości czeladnik nie otworzywszy (co się w Dziejach Apostołskich i z Świętym Apostołem Piotrem
głownych káráczá w ták rychłym czáśie nie mogąc wyswobodźić; z modłámi się do Naświętszey Pánny Pieczárskiey/ á temi gorącemi vdáie y iáko do pewnego falutis asyllum przybiega/ łzámi oblány rátunku Corce swey (ktorey czyste znak być sumnienie) żebrze/ y temi cáłą noc zábáwiwszy się/ názáiutrz do Liturgiey świętey przystępuie/ tęż eliberátią Pánny niewinney intentią máiąc: y tám znowu modły łzámi gęstemi rostworzywszy swoie/ pewien o co żąda żę otrzyma/ kończy Służbę Bożą/ odchodźi potym rádosny do domu; w ktorym gdy się czas niemáły czytániem zábáwił/ przydźie Pánná Domná zákołáce/ dla radośći czeládnik nie otworzywszy (co się w Dźieiách Apostolskich y z Swiętym Apostołem Piotrem
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 162.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
.
XIV.
Jeśli drugą czci i z nią ludzko się obchodzi, A czci więcej bez chyby, aniżli się godzi, Nikt na złe nie wykłada, każdy pobożności I dobroci przyczyta i jego ludzkości, Bo ratować w nieszczęściu ludzi opuszczonych I cieszyć przygodami złemi utrapionych Chwały jest raczej godna, aniżli sromoty, A tem więcej niewinnej, tem więcej sieroty.
XV.
O mocny Boże, jako często ludzie błądzą! Jako źle i omylnie czasem rzeczy sądzą! Birena niecnotliwe sprawy i przeklęte Rozumieją pobożne i mają za święte! Już żeglarze i wiosła i żagle do biegu Podawszy, bezpiecznego odjeżdżali brzegu I nieśli, radzi słońcu i pięknej pogodzie, Książęcia zelandzkiego
.
XIV.
Jeśli drugą czci i z nią ludzko się obchodzi, A czci więcej bez chyby, aniżli się godzi, Nikt na złe nie wykłada, każdy pobożności I dobroci przyczyta i jego ludzkości, Bo ratować w nieszczęściu ludzi opuszczonych I cieszyć przygodami złemi utrapionych Chwały jest raczej godna, aniżli sromoty, A tem więcej niewinnej, tem więcej sieroty.
XV.
O mocny Boże, jako często ludzie błądzą! Jako źle i omylnie czasem rzeczy sądzą! Birena niecnotliwe sprawy i przeklęte Rozumieją pobożne i mają za święte! Już żeglarze i wiosła i żagle do biegu Podawszy, bezpiecznego odjeżdżali brzegu I nieśli, radzi słońcu i pięknej pogodzie, Książęcia zelandzkiego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 200
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905