przestrony, rozkoszny i wesoły, ludźmi napełniony. A tu zaś nikt oprócz nas gościńcem nie idzie, więc nie widzę, jak tędy kto do śmierci przydzie». Rzekł Anioł, iż: «Nie o tej drodze rozumiane mają być one słowa w Piśmie powiedziane,
lecz o drodze światowej życia swawolnego, na rozkoszach, niewstydzie, tańcach strawionego». Gdy z pracą dalej poszli, zaszli do jednego, jakby kuźnie ognistej, padołu strasznego. A tu też słychać było ciężkie narzekania, płacz, jęczenia i «Biada!» straszliwe wołania. Więc tedy rzecze Anioł: «Kata zowią tego Wulkan, który zdradliwie zgubił niejednego». Rzecze dusza
przestrony, rozkoszny i wesoły, ludźmi napełniony. A tu zaś nikt oprócz nas gościńcem nie idzie, więc nie widzę, jak tędy kto do śmierci przydzie». Rzekł Anioł, iż: «Nie o tej drodze rozumiane mają być one słowa w Piśmie powiedziane,
lecz o drodze światowej życia swawolnego, na rozkoszach, niewstydzie, tańcach strawionego». Gdy z pracą dalej poszli, zaszli do jednego, jakby kuźnie ognistej, padołu strasznego. A tu też słychać było ciężkie narzekania, płacz, jęczenia i «Biada!» straszliwe wołania. Więc tedy rzecze Anioł: «Kata zowią tego Wulkan, który zdradliwie zgubił niejednego». Rzecze dusza
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 96
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
łaski/ ni gniewu jego się nie boję/ Bowiem jako dać więcej/ nad to co mi dało/ Tak choćby też pogrozić do końca mię chciało/ Głębiej rzucić nie może/ na tym postawiwszy Śmierci celu. Prócz ciebie na to tu zrządziwszy/ Żebyś taką umierać nie dając mi męką/ I spłonąć w tym niewstydzie/ swą zabił mię ręką. (Ach) jako ta nieszczęsna chwila mi się zdała Rokiem całym: kiedym ją wszystkę przepłakała. Tak że zioła około/ i rozwite włosy Matki tej przyrodzonej/ żadnej inszej rosy Dziś nie potrzebowały/ nad perły te moje/ Ani deszczu droższego upragnione zdroje Rzeki tej złotonurej. Nawet powiewniejszych
łáski/ ni gniewu iego się nie boię/ Bowiem iáko dáć więcey/ nád to co mi dáło/ Ták choćby też pogrozić do koncá mię chćiáło/ Głębiey rzućić nie może/ ná tym postáwiwszy Smierci celu. Procz ćiebie ná to tu zrządziwszy/ Zebyś táką vmieráć nie dáiąc mi męką/ Y spłonąć w tym niewstydzie/ swą zábił mię ręką. (Ach) iáko tá nieszczęsna chwilá mi się zdałá Rokiem cáłym: kiedym ią wszystkę przepłakáła. Ták że ziołá około/ y rozwite włosy Mátki tey przyrodzoney/ żadney inszey rosy Dziś nie potrzebowáły/ nád perły te moie/ Ani deszczu droższego vprágnione zdroie Rzeki tey złotonurey. Náwet powiewnieyszych
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 104
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
niech wyzują stroje Barki, ramiona, lędźwie, boki twoje; Niechaj to dłużej nie boli Olbrzyma, Ze się niewieściuch w puściźnie odyma. Ze się Meońskiej chwyciłeś podwiki, Ze musisz trzymać Panieńskie koszyki, Ze cię besztaiś jak chcą fraucymerki, Mówią, że wszystko znosisz dla swej gierki. Długoli będziesz gnuśniał w tym niewstydzie, Sromoty swojej nie znając Alcydzie? Tęż rękę, co się bić nie zlękła z nikiem, Plecionym słuszna zaprzątać koszykiem? Albo się tykać mężnym palcem nici, Włokna z nich kręcąc, na pasma, na wici; I wygadzając swojej Paniej zrzędzie, Tyle dać wrzecion, ile ona sprzędzie. O jako dzielne ręce,
niech wyzuią stroie Bárki, rámioná, lędźwie, boki twoie; Niechay to dłużey nie boli Olbrzymá, Ze się niewieśćiuch w puśćiźnie odyma. Ze się Meońskiey chwyćiłeś podwiki, Ze muśisz trzymáć Pánieńskie koszyki, Ze ćię besztáiś iák chcą fraucymerki, Mowią, że wszystko znośisz dla swey gierki. Długoli będźiesz gnuśniał w tym niewstydźie, Sromoty swoiey nie znáiąc Alcydźie? Tęż rękę, co się bić nie zlękła z nikiem, Plećionym słuszna záprzątáć koszykiem? Albo się tykáć mężnym pálcem nići, Włokná z nich kręcąc, ná pásmá, ná wići; Y wygadzáiąc swoiey Pániey zrzędźie, Tyle dáć wrzećion, ile ona sprzędźie. O iáko dźielne ręce,
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 119
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, W jego rozkoszy, w jego dobre mienia, Robak się złego wkorżeni sumnienia. Tak się w pamięci żyjących uszkodzi Jak drżewo, które owocu nie rodzi, Albowiem ciału przez wiek wszytek służył, A w karmi wnętrżnej duszy się zadłużył. Niepotrzeżonym jadem nauk zdróżnych, Pooszukiwał sumnienia Wielmożnych, I sam choć sobie tuszy przy niewstydzie, Wezdrgnie się dzieł swych, jak na orżech przydzie. Dawał mu BÓG dość do pokuty czasu, Lecz on zażywał wygody i wczasu, I pychy przytym; smakując te drogi, W których mu życie słodło i nałogi. Choćby najdłużej źli na na świecie żyli, Możność ich jednak trwa do krótkiej chwili, (
, W iego roskoszy, w iego dobre mienia, Robak sie złego wkorżeni sumnienia. Ták się w pamięći żyiących uszkodźi Iák drżewo, ktore owocu nie rodźi, Albowiem ćiáłu przez wiek wszytek służył, A w karmi wnętrżney duszy się zádłużył. Niepotrzeżonym iadem náuk zdrożnych, Pooszukiwał sumnienia Wielmożnych, I sam choć sobie tuszy przy niewstydźie, Wezdrgnie się dźieł swych, iák ná orżech przydźie. Dawał mu BOG dość do pokuty czásu, Lecz on zażywał wygody i wczásu, I pychy przytym; smakuiąc te drogi, W ktorych mu żyćie słodło i nałogi. Choćby naydłużey zli ná ná świećie żyli, Możność ich iednák trwa do krotkiey chwili, (
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 90
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
Diabeł/ albo więc ktoś/ ale dam mu pokoj/ Że tam który kieliszek stucze/ sto plag za to; Że zgubi co/ trzeba oń wszystkie rózgi strzaskać. Gdy to Synaczek z młodu widzi/ takiegosz się Nauczy okrucieństwa nad czeladką/ także Bije/ męczy/ katuje/ większych lat doroższy. W niewstydzie.
Czy rozumiesz/ że Paniej Daradzki Coreczka Lepsza będzie nisz Matka/ która dziesięć razów Musi odetchnąć/ niszli wszystkich wyrachuje Pań Matki swojej gachów. tak ich siła w liczbie. Jako ma być poczciwa Córka taka? która Listeczków czytać/ pisać do różnych Młodzieńców/ Od Matki się nauczy/ i one przesyła Prędzej nas
Dyabeł/ álbo więc ktoś/ ále dam mu pokoy/ Że tam ktory kieliszek stucze/ sto plag zá to; Że zgubi co/ trzebá oń wszystkie rozgi strzaskáć. Gdy to Synaczek z młodu widźi/ tákiegosz się Náuczy okrućieństwá nád czeládką/ tákże Bije/ męczy/ kátuie/ większych lat doroższy. W niewstydźie.
Czy rozumiesz/ że Pániey Daradzki Coreczka Lepsza będźie nisz Mátká/ ktora dźieśięć rázow Muśi odetchnąć/ niszli wszystkich wyrachuie Pań Mátki swoiey gachow. ták ich śiła w liczbie. Iáko ma bydź poczćiwa Corka táka? ktora Listeczkow czytáć/ pisáć do rożnych Młodźieńcow/ Od Mátki się náuczy/ y one przesyłá Prędzey nas
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 51
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650