A ty o czym twe rymy mają brzmieć na potym. Dowiesz się wnetże. To rzekł a wtym bełtem złotym Z łuczku mię prawie w samo serce ugodziwszy, Leciał wskok, na powietrze skrzydełki się wzbiwszy. A mnie z tego postrzału w też tropy ból nowy Ogarnął i niezwykłe na sercu okowy. I głęboka tęsknica niewypowiedziana, Żalem, troską, kłopotem ciężkim przeplatana. Tylko że te afekty dziwnym kołem chodzą, To mię w płomienie wdają, to mię same chłodzą. I tak swe temperując żądła i słodkości, Hołdownikiem mię czynią pieszczonej miłości. Więc iż trudno, jak mówią, płynąć przeciw wodzie, Przyjdzie i mnie swe żagle tej zwierzyć
A ty o czym twe rymy mają brzmieć na potym. Dowiesz się wnetże. To rzekł a wtym bełtem złotym Z łuczku mię prawie w samo serce ugodziwszy, Leciał wskok, na powietrze skrzydełki się wzbiwszy. A mnie z tego postrzału w też tropy bol nowy Ogarnął i niezwykłe na sercu okowy. I głęboka tęsknica niewypowiedziana, Żalem, troską, kłopotem ciężkim przeplatana. Tylko że te afekty dziwnym kołem chodzą, To mię w płomienie wdają, to mię same chłodzą. I tak swe temperując żądła i słodkości, Hołdownikiem mię czynią pieszczonej miłości. Więc iż trudno, jak mowią, płynąć przeciw wodzie, Przyjdzie i mnie swe żagle tej zwierzyć
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 222
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
. 3. cap. 110. Francis: Labata: ro: 3. ver: bo Euchar: proposit: cap: 1. 1. Reg: 18. Abul: 1. Reg: 18. quaest: 10 Na Pierwszą Niedzielę po świętej Trójcy, Kazanie Wtóre. Dauid co się rozumie z Żydowskiego. Niewypowiedziana miłość P. Boga naszego przeciwko człowiekowi Ioan: 7. Tauler: de Instrit: Sacram: Niemasz większej szczęśliwości Chrześcijańskiemu człowiekowi, jako godnie pożywać Ciała i krwie P. Zbawiciela swojego. WTÓRA CZĘŚĆ. Jako pożywający chleba Anielskiego na wieczerzy Pana Chrystusowej, wiecznej szczęśliwości i Błogosławieństwa w niebie dostępują.
OBlubienica niebieska/ opisując
. 3. cap. 110. Francis: Labata: ro: 3. ver: bo Euchar: proposit: cap: 1. 1. Reg: 18. Abul: 1. Reg: 18. quaest: 10 Ná Pierwszą Niedźielę po świętey Troycy, Kazánie Wtore. Dauid co się rozumie z Zydowskiego. Niewypowiedźiana miłość P. Bogá naszego przećiwko człowiekowi Ioan: 7. Tauler: de Instrit: Sacram: Niemász większey szczęśliwości Chrześćiánskiemu człowiekowi, iako godnie pożywáć Ciáłá y krwie P. Zbáwićielá swoiego. WTORA CZĘŚĆ. Iáko pożywáiący chlebá Anyelskiego ná wieczerzy Páná Chrystusowey, wieczney szczęśliwośći y Błogosłáwieństwá w niebie dostępuią.
OBlubienicá niebieska/ opisuiąc
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 68
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
. Trudno wymówić, jakiej jest piękności, urody ślicznej, także przyjemności królewna nieba, córka Najwyższego Boga wiecznego. Ale i ciało jako odmienione, ono tak liche, podłe i wzgardzone – jak najśliczniejszy kwiat się rozkwitnyło, jakby nim było. Podobne słońcu naszemu w jasności, ledwo nie samym Aniołom w piękności, uroda jego niewypowiedziana, nieopisana. Uciskom żadnym niepodlegające, męki, boleści cierpieć niemogące, nie dotkną się go choć męki samego piekła srogiego. Już onej gnuśnej niemasz w nim ciężkości, lecz jakby Anioł chybkie jest w prędkości: Mat. 22, Cantic. 4 Ibid Philip. 3, Mat. 13, Apoc. 7,
. Trudno wymówić, jakiej jest piękności, urody ślicznej, także przyjemności królewna nieba, córka Najwyższego Boga wiecznego. Ale i ciało jako odmienione, ono tak liche, podłe i wzgardzone – jak najśliczniejszy kwiat się rozkwitnyło, jakby nim było. Podobne słońcu naszemu w jasności, ledwo nie samym Aniołom w piękności, uroda jego niewypowiedziana, nieopisana. Uciskom żadnym niepodlegające, męki, boleści cierpieć niemogące, nie dotkną się go choć męki samego piekła srogiego. Już onej gnuśnej niemasz w nim ciężkości, lecz jakby Anioł chybkie jest w prędkości: Matth. 22, Cantic. 4 Ibid Philip. 3, Matth. 13, Apoc. 7,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 114
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
osądzona, to jest, że my niewinnie na wieżę, a ona, będąc winną śmierci, na turmę jest osądzona.
Można zupełnie koniekturować, iż nie tylko w tym wypisie dekretu kondyktowego jest umyślna poczyniona wariacja, ale też,
że tenże sam dekret z protokołem sądowym jest niezgodny, taka to jest na nasz honor niewypowiedziana zawziętość i persekucja. Z tym wszystkim, jako żadnymi najzłośliwszymi i najwymyślniejszymi usilnościami tak dalece prawdy rzetelnej i oczywistej zatłumić nie można, aby się jako słońce przez najciemniejsze nie przebijała chmury, które chociaż pogodnego i jasnego promienia ukazać nie może, przecież światłość dnia ukazuje, tak podobnie i w tym tak ciężkim prześladowaniu, i
osądzona, to jest, że my niewinnie na wieżę, a ona, będąc winną śmierci, na turmę jest osądzona.
Można zupełnie koniekturować, iż nie tylko w tym wypisie dekretu kondyktowego jest umyślna poczyniona wariacja, ale też,
że tenże sam dekret z protokołem sądowym jest niezgodny, taka to jest na nasz honor niewypowiedziana zawziętość i persekucja. Z tym wszystkim, jako żadnymi najzłośliwszymi i najwymyślniejszymi usilnościami tak dalece prawdy rzetelnej i oczywistej zatłumić nie można, aby się jako słońce przez najciemniejsze nie przebijała chmury, które chociaż pogodnego i jasnego promienia ukazać nie może, przecież światłość dnia ukazuje, tak podobnie i w tym tak ciężkim prześladowaniu, i
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 802
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, od łez poczyna żywot; jako dziatki inne, rodząc się na świat, kwilą, potomstwo Jewine, tak On, snadź położony w niepoczesnym żłobie, płacze z niewczasu, z zimna, ile o tej dobie. Co dziwniejsza, skusiwszy naszej mizeryjej, ten Syn błogosławionej Dziewice Maryjej jest i chce być (o łasko niewypowiedziana!) nam za krewnego, brata, nie tylko za pana. Co jeśli tak jest, którąż, siostry, pójdziem drogą Dziecięcia tego szukać z Matką Jego drogą? Gdzieżkolwiek jest, nie lza iść, wżdyć Go gdzie najdziemy, a znalazszy Go, tysiąckroć ucałujemy. Ucałujem Twą wdzięczną twarz, Dziecię osobne
, od łez poczyna żywot; jako dziatki ine, rodząc się na świat, kwilą, potomstwo Jewine, tak On, snadź położony w niepoczesnym żłobie, płacze z niewczasu, z zimna, ile o tej dobie. Co dziwniejsza, skusiwszy naszej mizeryjej, ten Syn błogosławionej Dziewice Maryjej jest i chce być (o łasko niewypowiedziana!) nam za krewnego, brata, nie tylko za pana. Co jeśli tak jest, którąż, siostry, pójdziem drogą Dziecięcia tego szukać z Matką Jego drogą? Gdzieżkolwiek jest, nie lza iść, wżdyć Go gdzie najdziemy, a znalazszy Go, tysiąckroć ucałujemy. Ucałujem Twą wdzięczną twarz, Dziecię osobne
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 23
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
niego potym przydał za czasu Abrahama obrzezanie: nastąpił zakon Mojżeszów: wzbudził potym Proroki/ którzy opowiadali przyszcie Mesjaszowe/ czas/ i miejsce/ i żywot/ i mękę/ i śmierć którą miał podjąć: a nie przestając na tym/ kazał go Janowi Chrzcicielowi pokazać palcem. Izaż to nie jest opatrzność dziwna/ wdzięczność niewypowiedziana/ za którą P. Bóg rządzi i sprawuje/ bez przymieszania gwałtu i mocy/ kościół swój? Ale iż przyjdziemy do rzeczy naszej: Od onego czasu/ jako poczęto opowiadać Ewangelią aż do tąd; nic nie było więtszego i dziwniejszego/ jako znalezienie świata nowego/ i nawrócenie tamtych narodów do naszej wiary. A do
niego potym przydał zá czásu Abráámá obrzezánie: nástąpił zakon Moyzeszow: wzbudźił potym Proroki/ ktorzy opowiádáli przyszćie Messiaszowe/ czás/ y mieysce/ y żywot/ y mękę/ y śmierć ktorą miał podiąć: á nie przestáiąc na tym/ kazał go Ianowi Chrzćićielowi pokázáć pálcem. Izaż to nie iest opátrzność dźiwna/ wdźięczność niewypowiedźiána/ zá ktorą P. Bog rządźi y spráwuie/ bez przymieszánia gwałtu y mocy/ kośćioł swoy? Ale iż prziydźiemy do rzeczy nászey: Od onego czásu/ iáko poczęto opowiádáć Ewángelią áż do tąd; nic nie było więtszego y dźiwnieyszego/ iáko ználeźienie świáta nowego/ y náwrocenie támtych narodow do nászey wiáry. A do
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 15
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
wszytkich. Z miejsca/ i od tego towarzystwa/ nigdy nie wynidzie potępiony/ aż na wieki. Siódma kara jest/ rozpacz szalona/ która ich ścina/ przebija/ jako miecz za mieczem wnętrzności przenikający. Ośma kara/ są więzy na wszytkich członkach/ i osobliwe karanie części ciała/ którymi kto grzeszył. Dziewiąta jest niewypowiedziana/ i niepojęta nigdy rozumowi stworzonemu/ Wieczność mąk/ Dekret zapadł: Idźcie do ognia wiecznego/ który jest zgotowany czartowi/ i Aniołom jego. V. Czemuż to tych Mąk Dziewięć cier- pią? M. Iż towarzystwa Dziewiąci Chórów Anielskich zaniedbali/ a że tu pożądliwością pałali/ tak w ogniu gorzeć będą; tu
wszytkich. Z mieyscá/ y od tego towárzystwá/ nigdy nie wynidźie potępiony/ áż ná wieki. Siodma kárá iest/ rospácz szalona/ ktora ich śćina/ przebiia/ iáko miecz zá mieczem wnętrznośći przenikáiący. Osma kárá/ są więzy ná wszytkich członkách/ y osobliwe karánie częśći ćiáłá/ ktorymi kto grzeszył. Dźiewiąta iest niewypowiedźiána/ y niepoięta nigdy rozumowi stworzonemu/ Wieczność mąk/ Dekret západł: Idźćie do ogniá wiecznego/ ktory iest zgotowány czártowi/ y Anyołom iego. V. Czemuż to tych Mąk Dźiewięć ćier- pią? M. Iż towárzystwá Dźiewiąći Chorow Anyelskich zániedbáli/ á że tu pożądliwośćią pałáli/ ták w ogniu gorzeć będą; tu
Skrót tekstu: AnzObjWaś
Strona: 75
Tytuł:
Objaśnienie trudności teologicznych zebrane z doktorów św. od Anzelma świętego
Autor:
Wojciech Waśniowski
Drukarnia:
Łukasz Kupisz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
dialogi
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
OJCEM i z DUCHEM ŚWIĘTYM Społeczności Bywa, i jednych Rządów, i spolnej Istności: Dawniejszy nad wszytek Wiek, niemając zaczątku. ONO SŁOWO Przedwieczne, Które, Na Początku Było u Boga: Boży SYN, Który był Bogiem, Przyszedł na Świat, i Stał się dla nas sług ubogiem. Która nietylko słowy niewypowiedziana Pokora, lecz i myślą jest niewybadana. Bywszy bowiem przęd Wieki Bogiem zawsze Całym, Nienaruszywszy Bóstwa, stał się Doskonałym Człowiekiem, dla nas nędznych z Ducha Niebieskiego; A z Przeczystej MARIEJ PANNY, nie z męśkiego Płodu, ni z wolej, ale ON PAN z Ducha Święty W Czystym Żywocie PANNY Czystej jest Poczęty
OYCEM y z DVCHEM SWIĘTYM Społecznośći Bywa, y iednych Rządow, y spolney Istnośći: Dawnieyszy nád wszytek Wiek, niemáiąc záczątku. ONO SŁOWO Przedwieczne, Ktore, Ná Początku Było v Bogá: BOZY SYN, Ktory był Bogiem, Przyszedł ná Swiát, y Stał się dla nas sług vbogiem. Ktora nietylko słowy niewypowiedźiána Pokorá, lecz y myślą iest niewybádána. Bywszy bowiem przęd Wieki Bogiem záwsze Cáłym, Nienaruszywszy Bostwá, sstał się Doskonáłym Człowiekiem, dla nas nędznych z Duchá Niebieskiego; A z Przeczystey MARYEY PANNY, nie z męśkiego Płodu, ni z woley, ále ON PAN z Duchá Swięty W Czystym Zywoćie PANNY Czystey iest Poczęty
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 47
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Przy owym podpiciu co się przypomnie afekt to się ledwie nie łzami koloryzuje trunek a potym rozeszliśmy się. Noc niedała snu na oczy choć podpitemu juzem i pieł więcej żeby usnąc żadnym żywem sposobem nie mogło to być. Tak to uprzykrzone w młodych ludziach są afekty Mnie ani dobre mienie ani gładkość która w owej dziewczynie niewypowiedziana była przy takim rozumie i niezwyczajnej stanowi swemu nauce. Ale afekt jej który sobie do mnie lichego Człowieka urościła a poprostu in Plurali mówiąc urościli. Bo jako onej samej tak Rodziców obojga. Jako domownicy poddani już mnie tam właśnie za własnego syna mieli Panśkiego. ofiarując to w dyspozycyją Boską a ścisnąwszy noszki Panu Jezusowi którego miał
Przy owym podpiciu co się przypomnie affekt to się ledwie nie łzami koloryzuie trunek a potym rozeszliśmy się. Noc niedała snu na oczy choc podpitemu iuzęm y pieł więcey żeby usnąc zadnym zywęm sposobęm nie mogło to bydz. Tak to uprzykrzone w młodych ludziach są affekty Mnie ani dobre mienie ani gładkość ktora w owey dziewczynie niewypowiedziana była przy takim rozumie y niezwyczayney stanowi swemu nauce. Ale affekt iey ktory sobie do mnie lichego Człowieka urosciła a poprostu in Plurali mowiąc uroscili. Bo iako oney samey tak Rodzicow oboyga. Iako domownicy poddani iuż mnie tam własnie za własnego syna mieli Panśkiego. ofiaruiąc to w dyspozycyią Boską a scisnąwszy noszki Panu Iezusowi ktorego miał
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 75
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
utraciły/ gdy już prawie na koszu zostają/ i osławionemi się być znają/ do ratunku i pomocy szatańskiej/ jakożkolwiek udają się/ żeby się zemściły/ uczarowawszy onego młodzieńca/ abo żonę jego/ dla której czują się porzucone/ albo też żeby się wszelkimi plugastwy i bezbożnością mazały. Takich białych głów/ jako jest wielkość niewypowiedziana/ co się z żalem przypomina/ tak też i liczyby nie masz czarownic z nich powstających. Przywiedźmy wszakże który przykład. Jest miejsce w Biskupstwie Bryzińskim/ gdzie młodzieniec jedno o szczarowaniu żony swojej/ taki przypadek powiedział: w młodości mojej miałem nałożnicę/ która mię ustawicznie do tego wiodła/ żebym tą
vtráćiły/ gdy iuż práwie ná koszu zostáią/ y osławionemi sie być znáią/ do rátunku y pomocy szátáńskiey/ iákożkolwiek vdáią sie/ żeby sie zemśćiły/ vczárowawszy onego młodźieńcá/ ábo żonę iego/ dla ktorey czuią sie porzucone/ álbo też żeby sie wszelkimi plugástwy y bezbożnośćią mázáły. Tákich białych głow/ iáko iest wielkość niewypowiedźiána/ co sie z żalem przypomina/ ták też y liczyby nie mász czárownic z nich powstáiących. Przywiedźmy wszákże ktory przykład. Iest mieysce w Biskupstwie Bryźińskim/ gdźie młodźieniec iedno o sczárowániu żony swoiey/ táki przypadek powiedźiał: w młodości moiey miałem nałożnicę/ ktora mię vstáwicznie do tego wiodłá/ żebym tą
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 32
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614