zad do niego dziewka urodziwa I z najweselszą twarzą takich mów zażywa: „Teraz snadno rozsądzisz i sam powiesz szczyrze, Kto wygrał, o najduższy kiedyś bohatyrze!” Ten przemówić nie może słowa najmniejszego, Lubo nie chce, strętwiały od wstydu wielkiego. Gryzie się, serce żale ciężkie przeraziły; W oczach mężnej panny tkwią niezrównane siły.
L.
Potem z ziemie cicho się jął podnosić smutny, A twarz przykrego sromu płomień grzał okrutny; Zrzucił tarcz, szyszak jasny, szablę od dużego Boku co w skok odpasał najtwardszą swojego, Zbroję zerwał gwałtownie, to wszystko o skały Roztrącił, a wzrok gniewem i skronie pałały. Więc żeby dość uczynił słowu
zad do niego dziewka urodziwa I z najweselszą twarzą takich mów zażywa: „Teraz snadno rozsądzisz i sam powiesz szczyrze, Kto wygrał, o najduższy kiedyś bohatyrze!” Ten przemówić nie może słowa najmniejszego, Lubo nie chce, strętwiały od wstydu wielkiego. Gryzie się, serce żale ciężkie przeraziły; W oczach mężnej panny tkwią niezrównane siły.
L.
Potem z ziemie cicho się jął podnosić smutny, A twarz przykrego sromu płomień grzał okrutny; Zrzucił tarcz, szyszak jasny, szablę od dużego Boku co w skok odpasał najtwardszą swojego, Zbroję zerwał gwałtownie, to wszystko o skały Roztrącił, a wzrok gniewem i skronie pałały. Więc żeby dość uczynił słowu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 97
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
na ziemię wciąż z szat pomoczonych. Jak zaś wytchnął, wstał i rzekł: „Gościu ulubiony, Ten kubek najkochańszej pozbawił mię żony. II.
X.
Czemum tak niefortunny, czemum nieszczęśliwy, Że mię przed dziesiątkiem lat przyjaźni życzliwy Węzeł z tobą nie ścisnął? Bo te rady twoje Wprzód, niż się niezrównane wszczęły żale moje, Mogły całą pomoc dać, a ja płaczu tego Nie lałbym dziś, który mię już czyni ślepego. Ale abyś rzecz wiedział, gościu mój kochany, Dziwną nieuleczonej dam ci sprawę rany.
XI.
Wyższej kęs mimo miasto biegłeś murowane, Od przeźroczystej rzeki wkoło opasane, Która do
na ziemię wciąż z szat pomoczonych. Jak zaś wytchnął, wstał i rzekł: „Gościu ulubiony, Ten kubek najkochańszej pozbawił mię żony. II.
X.
Czemum tak niefortunny, czemum nieszczęśliwy, Że mię przed dziesiątkiem lat przyjaźni życzliwy Węzeł z tobą nie ścisnął? Bo te rady twoje Wprzód, niż się niezrównane wszczęły żale moje, Mogły całą pomoc dać, a ja płaczu tego Nie lałbym dziś, który mię już czyni ślepego. Ale abyś rzecz wiedział, gościu mój kochany, Dziwną nieuleczonej dam ci sprawę rany.
XI.
Wyszszej kęs mimo miasto biegłeś murowane, Od przeźroczystej rzeki wkoło opasane, Która do
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 282
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
? A oczy twoje Toczą łez zdroje?
Czemu, o, z morskiej powodzi zrodzona, W tej tu dolinie siedzisz porzucona? Kto cię tak srogi Odbiegł, niebogi? Czemu, bogini, twa sroga prawica Pierś piękną tłucze a wdzięcznego lica — O, jakie szkody! — Szarpie jagody?
Czemu rwie włosy, którym niezrównane Promienie ranej jutrzenki rumiane, Gdy złotym gońcem Bieży przed słońcem?
Czemu żałośnie ku niebu wzniesione, Gdzie przekładają na szczęście szalone Troskliwe wargi Płaczliwe skargi?
Czemuż wżdy, prze Bóg, Eury pierzchliwe Niosą po puszczy twe głosy rzewliwe, Żal, narzekanie, Ciężkie wzdychanie?
Lubo-ć twe przecię tak są słodkie treny
? A oczy twoje Toczą łez zdroje?
Czemu, o, z morskiej powodzi zrodzona, W tej tu dolinie siedzisz porzucona? Kto cię tak srogi Odbiegł, niebogi? Czemu, bogini, twa sroga prawica Pierś piękną tłucze a wdzięcznego lica — O, jakie szkody! — Szarpie jagody?
Czemu rwie włosy, którym niezrównane Promienie ranej jutrzenki rumiane, Gdy złotym gońcem Bieży przed słońcem?
Czemu żałośnie ku niebu wzniesione, Gdzie przekładają na szczęście szalone Troskliwe wargi Płaczliwe skargi?
Czemuż wżdy, prze Bóg, Eury pierzchliwe Niosą po puszczy twe głosy rzewliwe, Żal, narzekanie, Ciężkie wzdychanie?
Lubo-ć twe przecię tak są słodkie treny
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 7
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975
DOKTOREM S ANCTE TEOLOGIE ZOSTAJE... Fragment...
Czy zapomnimyż, synowie swej matki, Od której mamy tak wielkie zadatki Winnej miłości, że nam żywot dała I do dojrzałej pory wychowała? Choć do ostatniej przyjdziemy siwizny, Nie zapomnimy swej miłej Ojczyzny. Czy tejże mamy zapomnieć krainy, Na której prawie niezrównane czyny Z monarchiami największymi cały Patrza zazdrosny świat i zadumiały? I zimna północ, i kraje australne Widziały nieraz znaki triumfalne Mężnego Lecha i gdzie słońce gaśnie, I kędy wschodzi, ogłaszają jaśnie Polski dzielności, która jest zasłoną, Murem i całej Europy obroną. A teraz od niej cale opuszczona Pod srogi ciężar swe własne ramiona
DOKTOREM S ANCTAE THEOLOGIAE ZOSTAJE... Fragment...
Czy zapomnimyż, synowie swej matki, Od której mamy tak wielkie zadatki Winnej miłości, że nam żywot dała I do dojrzałej pory wychowała? Choć do ostatniej przyjdziemy siwizny, Nie zapomnimy swej miłej Ojczyzny. Czy tejże mamy zapomnieć krainy, Na której prawie niezrównane czyny Z monarchijami największymi cały Patrza zazdrosny świat i zadumiały? I zimna północ, i kraje australne Widziały nieraz znaki tryumfalne Mężnego Lecha i gdzie słońce gaśnie, I kędy wschodzi, ogłaszają jaśnie Polski dzielności, która jest zasłoną, Murem i całej Europy obroną. A teraz od niej cale opuszczona Pod srogi ciężar swe własne ramiona
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 258
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975