bo patrząc na cię, nie mógłbym nic sprawić! Przy twej obrzydłej twarzy, sprośnej obecności, Nie zwabiłyby na się najgładsze nagości. Zmarszczki-ć czoło zorały, szczęki na dół spadły, Jagody aż przez zęby do języka wpadły, Oczy jak wróble gniazda łez i gnoju pełne, Stawy porozciągane, członki niezupełne, Boki zapadłe właśnie jak doły do rzepy, Nogi się powłaczają jak stłuczone cepy, Pojrzenie krzywouste i nos zakrzywiony W gębę patrzy, na straży zębom postawiony; Pouciekały przecię, a te, co zostały, Color di merda barwę na się przyodziały. Brzuch się jej przez pas wali i choć podkasany, Tłucze się
bo patrząc na cię, nie mógłbym nic sprawić! Przy twej obrzydłej twarzy, sprośnej obecności, Nie zwabiłyby na się najgładsze nagości. Zmarszczki-ć czoło zorały, szczęki na dół spadły, Jagody aż przez zęby do języka wpadły, Oczy jak wróble gniazda łez i gnoju pełne, Stawy porozciągane, członki niezupełne, Boki zapadłe właśnie jak doły do rzepy, Nogi się powłaczają jak stłuczone cepy, Pojrzenie krzywouste i nos zakrzywiony W gębę patrzy, na straży zębom postawiony; Pouciekały przecię, a te, co zostały, Color di merda barwę na się przyodziały. Brzuch się jej przez pas wali i choć podkasany, Tłucze się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 328
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z sobą, i między grobami (Jak to u pogan chowali się w polu) Chodzili Ksantus i Ezop pospołu. Obaj ciekawie nagrobki patrzali, A co najstarsze barziej uważali, A gdy na jeden przedziwny trafili, Nad tłumaczeniem liter się bawili. Nałamał sobie mój Filozów głowy, Lecz nic nie pojął inskrypcyj owy, Bo niezupełne słowa w piśmie były, Tylko litery początne świeciły. Ksantus się przyznał; że nic nie rozumie, Chociaż w naukach innych siła umie. Rzecze mu Ezop: słuchajcieno Panie, Gdy tu skarb znajdę, cóż mi się dostanie? Ksantus z ochotą zaraz deklaruje, Ze go wolnością, i skarbu daruje, Pewnie połową.
z sobą, i między grobami (Jak to u pogan chowali śię w polu) Chodźili Ksantus i Ezop pospołu. Obay ćiekawie nagrobki patrzali, A co naystarsze barźiey uważali, A gdy na ieden przedźiwny trafili, Nad tłumaczeniem liter śię bawili. Nałamał sobie moy Filozow głowy, Lecz nic nie poiął inskrypcyi owy, Bo niezupełne słowa w piśmie były, Tylko litery poczatne świećiły. Ksantus śie przyznał; że nic nie rozumie, Choćiaż w naukach innych śiła umie. Rzecze mu Ezop: słuchayćieno Panie, Gdy tu skarb znaydę, coż mi śię dostanie? Ksantus z ochotą zaraz deklaruie, Ze go wolnośćią, i skarbu daruie, Pewnie połową.
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: C
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731