drogiej ampuły albo z srebrnej czary, Gdzie nie masz wina, piwo czasem i lekwary; Często piją rywułę z szczerbatego trzopu. Błazen błaznem, chociaż czczą głową siąga stropu. 123 (P). NOWY ŚWIAT
Przed ztem lat, albo jako pamięcią dosiężem, Jeśli się kiedy żona rozwodziła z mężem, Jako rzecz niezwyczajną i boskim mandatem Surowo zakazaną, nowym zwano światem. Dziś, wejźryli kto w księgi duchownego grodu, Nowym światem zwać trzeba, jeśli bez rozwodu Stadło z sobą dożyje; tak się wnet świat starzał We złym: któż w lat pięćdziesiąt wesela powtarzał, Jaki zwyczaj chwalebny naszych był pradziadów? Rzadki cnoty, a grzechów tysiąc
drogiej ampuły albo z srebrnej czary, Gdzie nie masz wina, piwo czasem i lekwary; Często piją rywułę z szczerbatego trzopu. Błazen błaznem, chociaż czczą głową siąga stropu. 123 (P). NOWY ŚWIAT
Przed stem lat, albo jako pamięcią dosiężem, Jeśli się kiedy żona rozwodziła z mężem, Jako rzecz niezwyczajną i boskim mandatem Surowo zakazaną, nowym zwano światem. Dziś, wejźryli kto w księgi duchownego grodu, Nowym światem zwać trzeba, jeśli bez rozwodu Stadło z sobą dożyje; tak się wnet świat starzał We złym: któż w lat pięćdziesiąt wesela powtarzał, Jaki zwyczaj chwalebny naszych był pradziadów? Rzadki cnoty, a grzechów tysiąc
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 61
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Bo jest w Piśmie o Jeftym, sędziu izraelskim, Który gromem od Boga bił nieprzyjacielskim. We wszytkich mieściech swoich ten był pogrzebiony, Nie, żeby też jak Tytus był tak rozdzielony, Ale chciał Bóg, by wszędy sława jego brzmiała, Za męstwa, ręka jego co dokazowała. Przepuścił był chorobę Bóg nań niezwyczajną, Czyniąc to niepojętą radą, ludziom tajną, Że mu barwierze członek w każdym mieście jego Urznęli i tak grzebli bohatyra swego. Ale tu Roterodam z ministry przednimi Coś więtszego upatrzył, nie z przykłady tymi. Bo Martyn w Objawieniu, którego Jan święty Widział w bestyjej brzydkiej, był Luter przeklęty, Którego porachować (kto
. Bo jest w Piśmie o Jeftym, sędziu izraelskim, Który gromem od Boga bił nieprzyjacielskim. We wszytkich mieściech swoich ten był pogrzebiony, Nie, żeby też jak Tytus był tak rozdzielony, Ale chciał Bóg, by wszędy sława jego brzmiała, Za męstwa, ręka jego co dokazowała. Przepuścił był chorobę Bóg nań niezwyczajną, Czyniąc to niepojętą radą, ludziom tajną, Że mu barwierze członek w każdym mieście jego Urznęli i tak grzebli bohatyra swego. Ale tu Roterodam z ministry przednimi Coś więtszego upatrzył, nie z przykłady tymi. Bo Martyn w Objawieniu, którego Jan święty Widział w bestyjej brzydkiej, był Luter przeklęty, Którego porachować (kto
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 358
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
szczęście teraz poniżyło, Nie mając drogich pasztów, czym by stół zastawić, Musiałem aż sokołeim ochoty nadstawić. A ta widząc dopiero tak dotkliwe proby Miłości i tak kładąc, że ten człowiek, coby Miał i piekła poruszyć na pomstę swej wzgardy I wet za wet oddanie za on kosz tak hardy, Raczej tak niezwyczajną swej pociechy stratę Jak za najlepszy fawor niesie mi w odpłatę, I przyznawszy, że takim dziełem zwyciężona, Bez wszelkich też ogrodek rzecze wzajem ona: Jakokolwiek już nieba wyrok swój obrócą, Lubo dadzą synowi żywot lub go skrócą, Ja ciebie przyjacielem dziś obieram sobie, Nie tak w dawnych choć wielkich, jak w
szczęście teraz poniżyło, Nie mając drogich pasztow, czym by stoł zastawić, Musiałem aż sokołeim ochoty nadstawić. A ta widząc dopiero tak dotkliwe proby Miłości i tak kładąc, że ten człowiek, coby Miał i piekła poruszyć na pomstę swej wzgardy I wet za wet oddanie za on kosz tak hardy, Raczej tak niezwyczajną swej pociechy stratę Jak za najlepszy fawor niesie mi w odpłatę, I przyznawszy, że takim dziełem zwyciężona, Bez wszelkich też ogrodek rzecze wzajem ona: Jakokolwiek już nieba wyrok swoj obrocą, Lubo dadzą synowi żywot lub go skrocą, Ja ciebie przyjacielem dziś obieram sobie, Nie tak w dawnych choć wielkich, jak w
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 263
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Inacha rzeki, wszytkie rowiennice swoje krasą przechodziła: zaczym sam Jupiter Bóg Pogański w niej się rozkochał. Ujźrzawszy tedy z nieba, że czasu jednego do lasa ciemnego weszła, na ziemię zstąpił, i chmurę mglistą szeroko około onet Panny roztoczywszy, a prośby przydawszy, to czego chciał na niej dowiódł. Juno obaczywszy chmurę niezwyczajną, z niej się zdrady mężowej domyśliła, i pilnie go w niebie szukawszy, a nie znalazszy, na ziemię się szukać go spuściła. Jednak aby dziewka ona w gniew Junowy nie wpadła, po występku popełnionym, od Jowisza w krowę obrócona jest. Powieść Piętnasta.
A JEst gaj w Emońskiej ziemi/ wszystek z każdej
Ináchá rzeki, wszytkie rowiennice swoie krasą przechodziłá: záczym sam Iupiter Bog Pogáński w niey sie rozkochał. Vyźrzawszy tedy z niebá, że czásu iednego do lása ćiemnego weszłá, ná źiemię zstąpił, y chmurę mglistą szeroko około onet Panny roztoczywszy, á prośby przydawszy, to czego chćiał ná niey dowiodł. Iuno obaczywszy chmurę niezwyczáyną, z niey sie zdrády mężowey domyśliłá, y pilnie go w niebie szukawszy, á nie ználazszy, ná źiemię się szukáć go spuśćiłá. Iednák áby dźiewká oná w gniew Iunowy nie wpádłá, po występku popełnionym, od Iowiszá w krowę obrocona iest. Powieść Piętnasta.
A IEst gay w Aemońskiey źiemi/ wszystek z káżdey
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 33
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
obżałowanym wielmożnym kanclerzem wielkim W. Ks. Lit. zostajecie, za czym żałujące delatores, zabiegając dalszym złośliwym konsekwencjom et tam calumniosae obiectioni summo cum dolore et flebili do samego Boga, obrońcy ukrzywdzonych ludzi, clamorei tak oszczerczemu zarzutowi z najwyższym bólem i żałosnym... krzykiem, żaląc się przed całym światem o takową niezwyczajną Wierności Waszej, wielmożny kanclerzu wielki W. Ks. Lit., zawziętość i na ich życzliwe usługi niepamięć, a chcąc w tak delikatnej honoru materii udać się ad aramprzed ołtarz sprawiedliwości świętej, ante omnia do obwarowania securitatis honoru szlacheckiego vigore produkowanych praestantiam rodowitości próbujących dokumentów, tudzież zdrowia i fortun ab omni obżałowanych W.
obżałowanym wielmożnym kanclerzem wielkim W. Ks. Lit. zostajecie, za czym żałujące delatores, zabiegając dalszym złośliwym konsekwencjom et tam calumniosae obiectioni summo cum dolore et flebili do samego Boga, obrońcy ukrzywdzonych ludzi, clamorei tak oszczerczemu zarzutowi z najwyższym bólem i żałosnym... krzykiem, żaląc się przed całym światem o takową niezwyczajną Wierności Waszej, wielmożny kanclerzu wielki W. Ks. Lit., zawziętość i na ich życzliwe usługi niepamięć, a chcąc w tak delikatnej honoru materii udać się ad aramprzed ołtarz sprawiedliwości świętej, ante omnia do obwarowania securitatis honoru szlacheckiego vigore produkowanych praestantiam rodowitości próbujących dokumentów, tudzież zdrowia i fortun ab omni obżałowanych W.
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 524
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
do Wiednia/ Wenecji i Adrianopola posłane/ do Konfirmacji samych tychże Wielkich Princypałów; Co wszytko że się wblisko następującym Miesiącu zupełnie i doskonale odprawi i zakończy/ namniej nic o tym nie powątpiwamy. Przy podpisywaniu wyżej wspomnionego Pokoju i już umówionych Punktów/ godnie i pamiętnie na potomne Wieki/ uważać nam przychodzieło/ wielką i niezwyczajną ze wszytkich stron Pompę/ i okazałość/ ziaką się to odprawowało; Nie tylko w samych którzy ten wszytkim poządany Pokoj traktowali Plenipotentach; ale nawet i zosobna we wszytkich tych/ którzy się tu byli ze wszytkich stron na to samo pozieżdżali/ aby się mogli (iakosz/ było też i czemu) przypatrzyć/
do Wiedńiá/ Wenetiey y Adriánopolá posłáne/ do Confirmátiey sámych tychze Wielkich Princypałow; Co wszytko że śię wblisko nástępuiącym Mieśiącu zupełńie y doskonále odpráwi y zákoncży/ namńiey nic o tym nie powątpiwamy. Przy podpisywáńiu wyżey wspomńionego Pokoiu y iusz umowionych Punktow/ godńié y pámiętńie ná potomne Wieki/ uważáć nam przychodźieło/ wielką y niezwycżáyną ze wszytkich stron Pompę/ y okazáłość/ ziáką śię to odpráwowáło; Nié tylko w sámych ktorzy tén wszytkim poządány Pokoy tráktowáli Plenipotentách; ále náwet y zosobná we wszytkich tych/ ktorży śię tu byli ze wszytkich stron ná to sámo pozieżdżáli/ áby śię mogli (iákosz/ było tész y ćzemu) przypátrzyć/
Skrót tekstu: PoczKról
Strona: 11
Tytuł:
Poczta Królewiecka
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Królewiec
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
i tak nie zwodzi Oka, i postawając ostatni wychodzi. Tu się trochę w swej mowie chytry zastanowi Ulisses, potym przyda: Lecz twemu wiekowi Wczas należy spokojny; żyj lata szczęśliwe, Godnym związkiem stanowiąc Cory urodziwe. Które w równej Fortuna z Boginiami cerze, Dać raczyła: i (jako myśl mię skryta bierze) Niezwyczajną natura urodą nadała; Gdy poniekąd płci męskiej podobne mieć chciała. A Ociec. W Bachusowej coś gdybyś gormadzie Widział je? Lub czyniące ofiary Palladzie? Jakoż jeżeli dłużej te wiatry powieją: Niech przed wami pokażą cokolwiek umieją. Chętnie oba dziękują za tę obietnicę. Tusząc że swej tą drogą dojdą tajemnicę. Zaczym już
y ták nie zwodźi Oká, y postawáiąc ostatni wychodźi. Tu się trochę w swey mowie chytry zástánowi Vlisses, potym przyda: Lecz twemu wiekowi Wczás należy spokoyny; żyi látá szczęśliwe, Godnym zwiąskiem stánowiąc Cory urodźiwe. Ktore w rowney Fortuná z Boginiámi cerze, Dáć raczyłá: y (iáko myśl mię skryta bierze) Niezwyczáyną náturá urodą nádáłá; Gdy poniekąd płći męskiey podobne mieć chćiáłá. A Oćiec. W Bachusowey coś gdybyś gormádźie Widźiał ie? Lub czyniące ofiáry Pálládźie? Iákoż ieżeli dłużey te wiátry powieią: Niech przed wami pokażą cokolwiek umieią. Chętnie obá dźiękuią zá tę obietnicę. Tusząc że swey tą drogą doydą táiemnicę. Záczym iuż
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 143
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Chrystyana napomnienie. Na koniec ujął Amalią za rękę. Bądź WMPani dobrej myśli, powiedział, mam, chwała Bogu, tyle, że wy oboje po mojej śmierci bez trosk z sobą żyć będziecie mogli. Ten przypadek nędzny Chrystyan życiem przypłacił. Chory do Londonu przyjechał, i zaraz po naszym umarł przybyciu. Amalia i Stelej niezwyczajną mieli ku temu człowiekowi miłość, i oni tej utraty z jego przyczyny, nie tylko mu nie przypisowali, raczej mu jego wierność najwspanialszym sposobem na śmiertelnej jeszcze pościeli nadgradzali. Usłyszawszy do Doktora, że mała jego poprawy jest nadzieja: kazali go do pokoju podle swego przenieść, aby go widocznie przekonali, że się na niego
Chrystyana napomnienie. Na koniec uiął Amalią za rękę. Bądź WMPani dobrey myśli, powiedział, mam, chwała Bogu, tyle, że wy oboie po moiey śmierci bez trosk z sobą żyć będziecie mogli. Ten przypadek nędzny Chrystyan żyćiem przypłacił. Chory do Londonu przyiechał, i zaraz po naszym umarł przybyćiu. Amalia i Steley niezwyczayną mieli ku temu człowiekowi miłość, i oni tey utraty z iego przyczyny, nie tylko mu nie przypisowali, raczey mu iego wierność naywspanialszym sposobem na śmiertelney ieszcze pościeli nadgradzali. Usłyszawszy do Doktora, że mała iego poprawy iest nadzieia: kazali go do pokoiu podle swego przenieść, aby go widocznie przekonali, że śię na niego
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 180
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
się podobno znowu nieszczęśliwiej powiodło. Zakończę życie moje bez publicznego urzędu. Robert się w nasze wdał rozmowy, i nasza przed Książęciem bojaźliwość się zmniejszyła. Może, że czas pałającą jego żądzę, i niepohamowaną chciwość przytłumił i zagasił, może że go własnego sumnienia gryzienia do zaniechania zemsty przymusiły, dość ze przez cały ten wieczor niezwyczajną oświadczał radość, że Hrabia jeszcze żył, którego wiele lat za umarłego poczytał. Mój Małżonek stawiał mu się tak wspaniale, jakoby nigdy od niego nie był urażonym. Książę tegoż wieczora jeszcze się z nami pożegnał, ponieważ świtem chciał znowu w Londonie stanąć. Jeżeliś WMPan moim przyjacielem, powiedział Hrabi, nawiedzże mię
śię podobno znowu nieszczęśliwiey powiodło. Zakończę żyćie moie bez publicznego urzędu. Robert śię w nasze wdał rozmowy, i nasza przed Xiążęćiem boiaźliwość śię zmnieyszyła. Może, że czas pałaiącą iego żądzę, i niepohamowaną chciwość przytłumił i zagaśił, może że go własnego sumnienia gryzienia do zaniechania zemsty przymuśiły, dość ze przez cały ten wieczor niezwyczayną oświadczał radość, że Hrabia ieszcze żył, ktorego wiele lat za umarłego poczytał. Moy Małżonek stawiał mu śię tak wspaniale, iakoby nigdy od niego nie był urażonym. Xiążę tegoż wieczora ieszcze śię z nami pożegnał, ponieważ świtem chćiał znowu w Londonie stanąć. Jeżeliś WMPan moim przyiaćielem, powiedział Hrabi, nawiedzże mię
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 187
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
/ nikogo nie mając Wodzem więcej/ a i tu/ i owdzie rzucając Oczy błędne po stronach/ skądli się co ruszy/ Lubo chrośnie jaszczurka/ lubo list ukruszy/ Od wiatru kołysany/ wszytko się jej roi/ I wszytkiego/ że sama/ biedna dziewka boi. Aż jakoś o południu w pięknej jednej ciszy/ Niezwyczajną muzykę uszom swym usłyszy Wdzięczną barzo/ i jako w tym się ustanowi/ Przypatrzy się powoli/ że Pasterze owi/ O których jej powiedał starzec być gdzieś blisko/ Swoje to roszczynali kochane igrzysko. Jeden grał w sałamajkę/ a drugi w multanki/ Z nimi spół na murawie siedzące kochanki/ Słodko prżyśpiewywały/ na Wierszej
/ nikogo nie máiąc Wodzem więcey/ á y tu/ y owdzie rzucáiąc Oczy błędne po stronách/ zkądli się co ruszy/ Lubo chrośnie iászczurká/ lubo list vkruszy/ Od wiátru kołysány/ wszytko się iey roi/ Y wszytkiego/ że sámá/ biedna dziewká boi. Aż iakoś o południu w piękney iedney ciszy/ Niezwyczáyną muzykę vszom swym vsłyszy Wdzięczną bárzo/ y iáko w tym się vstánowi/ Przypátrzy się powoli/ że Pásterze owi/ O ktorych iey powiedał stárzec bydź gdzieś blisko/ Swoie to roszczynáli kocháne igrzysko. Ieden grał w sáłámáykę/ á drugi w multánki/ Z nimi społ ná muráwie siedzące kochánki/ Słodko prżyśpiewywáły/ ná Wierszey
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 56
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701