dziwnymi sądami swymi na tym stopniu dostojeństwa Episkopskiego w Cerkwi naszej Ruskiej dla tego tylko nas posadzić raczył/ abyśmy tylko w niej Presbytery poświęcali/ a na co inszego w Cerkwi jego mały pozór mieli: gdyż dosyć i bez nas Cerkiew nasza Ruska miała na poświęcanie Presbyterów inszych przybyłych z Wschodnich krajów Episkopów/ i jeszcze nam nigdziej nie zbywało na Świeszczennikach/ chociaż to poświęcenia nie brali od Episkopów tych/ którzy jedność z Kościołem Rzymskim oświęcili/ gdyżeśmy się już z tym przed wszytkimi ludźmi byli ogłosili/ żeśmy Unitów Episkopów za swoje Episkopy mieć niechcieli. Ale nas dla tego snadź Bóg wszechmogący z narodu naszego na to dostojeństwo podnieść raczył/
dźiwnymi sądámi swymi ná tym stopniu dostoieństwá Episkopskiego w Cerkwi nászey Ruskiey dla tego tylko nas posádźić raczył/ ábysmy tylko w niey Presbytery poświącáli/ á ná co inszego w Cerkwi iego máły pozor mieli: gdyż dosyć y bez nas Cerkiew nászá Ruská miáłá ná poświącánie Presbyterow inszych przybyłych z Wschodnich kráiow Episkopow/ y iescze nam nigdźiey nie zbywáło ná Swieszczennikách/ choćiaż to poświęcenia nie bráli od Episkopow tych/ ktorzy iedność z Kośćiołem Rzymskim oświęćili/ gdyżesmy sie iuż z tym przed wszytkimi ludźmi byli ogłośili/ żesmy Vnitow Episkopow zá swoie Episkopy mieć niechćieli. Ale nas dla tego snadź Bog wszechmogący z narodu nászego ná to dostoieństwo podnieść racżył/
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 108
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
stacji niewyciągać, w bok niezasyłać, do wozów niebrać, pożywieniem się samem i to skromnem kontentować.
4. Na stanowiskach stanąwszy skromnie, nie z płaczem ludzkim, żywności zasiągać.
5. Czeladzi, koni nad zwyczajny poczet niechować, a po gotowiu towarzystwa chlebowego.
6. Na quęst i petitie nigdziej niezasyłać, kontentując się ukrainnem stanowiskiem.
7. W stanowiskach chorągwiom naznaczonych niestawać noclegiem, majętności omijać Ich M. tych co służą i ludzie swe do obozu posyłają.
8. Którzy są w Województwo Kijowskie obróceni, przestrzegać tego mają, aby Kozakom żadnej nieczynili przykrości i w domach ich stanowisk sobie nieczynili
statiey niewyciągać, w bok niezasyłać, do wozów niebrać, pożywieniem się samem y to skromnem kontentować.
4. Na stanowiskach stanąwszy skromnie, nie z płaczem ludzkim, żywności zasiągać.
5. Czeladzi, koni nad zwyczajny poczet niechować, a po gotowiu towarzystwa chlebowego.
6. Na quęst y petitie nigdziey niezasyłać, kontentuiąc się ukrainnem stanowiskiem.
7. W stanowiskach chorągwiom naznaczonych niestawać noclegiem, maiętności omijać Ich M. tych co służą y ludzie swe do obozu posyłaią.
8. Którzy są w Woiewodztwo Kijowskie obróceni, przestrzegać tego maią, aby Kozakom żadney nieczynili przykrości y w domach ich stanowisk sobie nieczynili
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 284
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
nie potkał się z ni skiem.
X.
Muru namniej nie widzi ani gołej ściany: Wszytek pałac beł w drogie obicie ubrany. Widzi łoża, usłane złotemi kołdrami, I pawimenty wszytkie, kryte kobiercami. Z dołu na górę idzie i często się wraca I wzrok na wszytkie strony żałosny obraca; Ale nie może ujźrzeć nigdziej rozbójnika, Od którego porwana była Angelika.
XI.
Kiedy tak, pełen troski, ukwapliwem krokiem Po pałacu tam i sam przebiegał szerokiem, Ferata, Brandymarta, króla cyrkaskiego, Sakrypanta, tam nalazł i serykańskiego, Gradasa, z wielą inszych, co przedtem czynili Próżne drogi i próżno także się silili, Jako i on
nie potkał się z ni zkiem.
X.
Muru namniej nie widzi ani gołej ściany: Wszytek pałac beł w drogie obicie ubrany. Widzi łoża, usłane złotemi kołdrami, I pawimenty wszytkie, kryte kobiercami. Z dołu na górę idzie i często się wraca I wzrok na wszytkie strony żałosny obraca; Ale nie może ujźrzeć nigdziej rozbójnika, Od którego porwana była Angelika.
XI.
Kiedy tak, pełen troski, ukwapliwem krokiem Po pałacu tam i sam przebiegał szerokiem, Ferata, Brandymarta, króla cyrkaskiego, Sakrypanta, tam nalazł i serykańskiego, Gradasa, z wielą inszych, co przedtem czynili Próżne drogi i próżno także się silili, Jako i on
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 251
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wielkie złote koło; Siekąc rzadkie powietrze, myśli, gdzie się spuścić I gdzieby się napierwej miał udać i puścić, Żeby nieprzyjaciela słów nalazł, Milczenie, Któremu pierwsze odnieść zamyśla zlecenie.
LXXIX.
Gdzie mieszka, gdzie się bawi, sam w sobie rozbiera, Na ostatek tem one swe myśli zawiera, Że pewnie nigdziej indziej, jedno między mnichy W kościołach i klasztorach mieszka on bóg cichy, Gdzie są mowy i słowa wszytkie tak wygnane, Że po wszytkich komorach mają napisane „Milczenie” i tam, kędy psałterze śpiewają, I tam, kędy jadają i kędy sypiają.
LXXX.
Tusząc, że tam być miało, leciał sporszem lotem
wielkie złote koło; Siekąc rzadkie powietrze, myśli, gdzie się spuścić I gdzieby się napierwej miał udać i puścić, Żeby nieprzyjaciela słów nalazł, Milczenie, Któremu pierwsze odnieść zamyśla zlecenie.
LXXIX.
Gdzie mieszka, gdzie się bawi, sam w sobie rozbiera, Na ostatek tem one swe myśli zawiera, Że pewnie nigdziej indziej, jedno między mnichy W kościołach i klasztorach mieszka on bóg cichy, Gdzie są mowy i słowa wszytkie tak wygnane, Że po wszytkich komorach mają napisane „Milczenie” i tam, kędy psałterze śpiewają, I tam, kędy jadają i kędy sypiają.
LXXX.
Tusząc, że tam być miało, leciał sporszem lotem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 315
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
miał wrócić do wojska możnego Na dwa kroć sto tysięcy, owszem tak wielkiego, Że iskier nie ma więcej ogień poruszony, Od którego beł Paryż szturmem uderzony.
XVII.
Stanąłem beł u bramy, kędy z wielkiem trudem Agramant szturm przypuścił z niezliczonem ludem, Mniemając, że ten tam mur mniej beł opatrzony; Ale nigdziej nie było mocniejszej obrony, Bo tam beł cesarz Karzeł w swej własnej osobie, Mając pierwsze rycerze i wodze przy sobie, Dwu Gwidów, Angelinów i Angeliera, Anina i Ottona i Berlingiera.
XVIII.
I ta i tamta strona przed pany swojemi Chcą się dobrze popisać, na bój patrzącemi, Gdzie i sławy i hojnych
miał wrócić do wojska możnego Na dwa kroć sto tysięcy, owszem tak wielkiego, Że iskier nie ma więcej ogień poruszony, Od którego beł Paryż szturmem uderzony.
XVII.
Stanąłem beł u bramy, kędy z wielkiem trudem Agramant szturm przypuścił z niezliczonem ludem, Mniemając, że ten tam mur mniej beł opatrzony; Ale nigdziej nie było mocniejszej obrony, Bo tam beł cesarz Karzeł w swej własnej osobie, Mając pierwsze rycerze i wodze przy sobie, Dwu Gwidów, Angelinów i Angeliera, Anina i Ottona i Berlingiera.
XVIII.
I ta i tamta strona przed pany swojemi Chcą się dobrze popisać, na bój patrzącemi, Gdzie i sławy i hojnych
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 361
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
że niebezpieczeństwie z niemi położone, I o panny, oddane ślubem Chrystusowi, Aby nie szły na hańbę nieprzyjacielowi.
XXXV.
Mówię, że jeśli przez was ustąpią poganie, Nie tylko wam sam Paryż powinny zostanie, Ale i wszytkie kraje nakoło przyległe, Nie tylko bliskie, ale daleko odległe; Bo niemasz w chrześcijaństwie nigdziej tego kraju, Coby tu nie miał ludzi swojego rodzaju, Tak, że jeśli zwycięstwa męstwem dostaniecie, Tak wiele sobie krajów tem obowiążecie.
XXXVI.
I jeśli tem Rzymianie koronę dawali, Co jednego ojczyca tylko wybawiali, Wy jakicheście godni nagród i korony, Wybawiając tak wielki, tak lud niezliczony! Ale jeśli
że niebezpieczeństwie z niemi położone, I o panny, oddane ślubem Chrystusowi, Aby nie szły na hańbę nieprzyjacielowi.
XXXV.
Mówię, że jeśli przez was ustąpią poganie, Nie tylko wam sam Paryż powinny zostanie, Ale i wszytkie kraje nakoło przyległe, Nie tylko blizkie, ale daleko odległe; Bo niemasz w chrześcijaństwie nigdziej tego kraju, Coby tu nie miał ludzi swojego rodzaju, Tak, że jeśli zwycięstwa męstwem dostaniecie, Tak wiele sobie krajów tem obowiążecie.
XXXVI.
I jeśli tem Rzymianie koronę dawali, Co jednego ojczyca tylko wybawiali, Wy jakicheście godni nagród i korony, Wybawiając tak wielki, tak lud niezliczony! Ale jeśli
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 366
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
niosą/ w morze pożądane Prowadzą błąkaniną wody zmordowane. P Inacha tylko nie masz/ bo tego jaskinia Głęboka trzyma/ w której wód łzami przyczynia/ I srodze nędznik córki swej/ Jo rzeczonej/ Żałując/ opłakuje jako utraconej/ Niewiedząc nic pewnego czy na świecie żywa/ Czy między nieboszczyki kędy odpoczywa: Iż jej nigdziej nie nalazł/ już się nie spodziewa By gdzie była. lecz sercem gorzej się nadziewa. Q Tę gdy ona R od rzeki Ojczystej się wraca/ Z Jupiter raz ujźrzawszy/ tak rzecz kniej obraca: Panno Jowisza godna/ działem łoża twego Niewiem kogo uczynić zechcesz szczęśliwego/ Skłoń się do gajów/ lub tych/
niosą/ w morze pożądáne Prowádzą błąkániną wody zmordowáne. P Ináchá tylko nie mász/ bo tego iáskiniá Głęboka trzyma/ w ktorey wod łzámi przyczynia/ Y srodze nędznik corki swey/ Io rzeczoney/ Záłuiąc/ opłákuie iáko vtráconey/ Niewiedząc nic pewnego czy ná świećie żywa/ Czy między nieboszczyki kędy odpoczywa: Iż iey nigdźiey nie nálazł/ iuż się nie spodźiewa By gdźie byłá. lecz sercem gorzey się nádźiewa. Q Tę gdy oná R od rzeki Oyczystey się wraca/ S Iupiter raz vyźrzawszy/ tak rzecz kniey obraca: Pánno Iowiszá godná/ dźiałem łoża twego Niewiem kogo vczynić zechcesz szczęśliwego/ Skłoń się do gáiow/ lub tych/
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 34
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
odwróci oczy. ale ona Leniwo się podnosząc z ziemie/ zasępiona/ W pół obiedzionych wężów ciała zostawuje/ A sama gnuśnym krokiem z miejsca postępuje. Lecz skoro obaczyła Boginią nadobną/ Urodą/ i wszystkimi broniami ozdobną: Westchnęła/ aż ziewnieni panny doleciało: Blada twarz/ chudość wszystko osięgnęła ciało. Gdziekolwiek jedno pojźrzy/ nigdziej prosto/ zęby Sprochniałą rdzą zbutwiałe/ wyglądają z gęby. Piersi żołcią zielone/ język napojony Trucizną/ śmiechu nie masz/ jedno poruszony Cudzym jakim nieszczęściem: spania nie zażywa/ Czujnymi bo budzona frasunkami bywa. Ale widzi/ z niesmakiem swym/ i utrapieniem/ Pomyślne sprawy ludzkie/ z dobrym powodzeniem. Przyganę każdemu/
odwroći oczy. ále oná Leniwo się podnosząc z źiemie/ zásępioná/ W poł obiedźionych wężow ćiáłá zostáwuie/ A samá gnuśnym krokiem z mieyscá postępuie. Lecz skoro obaczyłá Boginią nadobną/ Vrodą/ y wszystkimi broniámi ozdobną: Westchnęłá/ áż ziewnieni pánny dolećiáło: Bláda twarz/ chudość wszystko ośięgnęłá ćiáło. Gdźiekolwiek iedno poyźrzy/ nigdźiey prosto/ zęby Sprochniáłą rdzą zbutwiáłe/ wyglądáią z gęby. Pierśi żołćią źielone/ ięzyk nápoiony Trućizną/ śmiechu nie mász/ iedno poruszony Cudzym iákim nieszczęśćiem: spánia nie zażywa/ Czuynymi bo budzona frásunkámi bywa. Ale widźi/ z niesmákiem swym/ y vtrapieniem/ Pomyślne spráwy ludzkie/ z dobrym powodzeniem. Przygánę káżdemu/
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 96
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
a jeżliżeś kiedy Ponać miał Libityne, przynajmniej nie tedy Rozkosze jego panowania Część PIERWSZA
Bo gdy się Nieprzyjaciel, (który długo temu Rumorowi nie wierzył, a szcześciu się swemu Do tąd jeszcze dziwował,) sprawił pewnie o tym I Han go posiełkował, znowu prędko potym, Większym Wojskiem Tatarów, żadnego już wstretu Zniskąd nigdziej nie widząc tego śród odmętu I naszej konfuzji, na wszytkie się zbrodnie Wyuzda i swywolą, zapali pochodnie W Stygu dziewiątobrzegim, i jadem żelaza Kocytowym zamoczy. Skąd sroga zaraza, I śmierci wymyślane na Szlachte, i Żydy Najwinniejsze najwięcej. Skąd wszytkie niewstydy W-gwałtach, i zabijania Panienek niewinnych, I Matek, i
á ieżliżeś kiedy Ponać miał Libityne, przynaymniey nie tedy Rozkosze jego panowania CZESC PIERWSZA
Bo gdy sie Nieprzyiaćiel, (ktory długo temu Rumorowi nie wierzył, á szcześćiu sie swemu Do tąd ieszcze dźiwował,) sprawił pewnie o tym I Hán go posiełkował, znowu pretko potym, Wiekszym Woyskiem Tátárow, żadnego iuż wstretu Zniskąd nigdźiey nie widząc tego srod odmętu I naszey konfuzyey, ná wszytkie sie zbrodnie Wyuzda i swywolą, zapali pochodnie W Stygu dźiewiątobrzegim, i iádem żelázá Kocytowym zamoczy. Zkąd sroga záráza, I śmierći wymyśláne na Szlachte, i Zydy Naywinnieysze naywiecey. Zkąd wszytkie niewstydy W-gwałtach, i zábiiania Pánienek niewinnych, I Mátek, i
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 13
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
nogi. Zamki różne i Domy, i wszytkie dostatki, lako na szrot i mieśne wyłożywszy jatki Pogańskiej dyskrecjej, i Chłopskiej swywoli. A tu po nich, jako gdy niezmierne zakoli Pożar zniwo, nie mając ludzi ku obronie, Wszytko nie ratowane bez ratunku spłonie, Uda się Nieprzyjaciel, i na co napadnie Wstretu nigdziej nie widząc, opanuje snadnie. Tak Kraśne, tak Szarogród, Bracław, i Winnice, I gdzie dalej po Horyń zamierzył Granice. Trwogi straśliwe.
Dopiero w-tym ginieniu, i twarzy Ojczysty, Prymas, tedy Vice-Rej zwoła wskok przez Listy Pretką Konwokacją: gdzie ni o czym więcej, Jedno żeby obronę obmyślić co
nogi. Zamki rożne i Domy, i wszytkie dostatki, láko na szrot i mieśne wyłożywszy iatki Pogańskiey dyskrecyey, i Chłopskiey swywoli. A tu po nich, iako gdy niezmierne zakoli Pożar zniwo, nie maiąc ludźi ku obronie, Wszytko nie ratowáne bez ratunku spłonie, Uda sie Nieprzyiaćiel, i na co napadnie Wstretu nigdźiey nie widząc, opanuie snadnie. Ták Kraśne, ták Szarogrod, Bracław, i Winnice, I gdźie daley po Horyń zamierzył Granice. Trwogi straśliwe.
Dopiero w-tym ginieniu, i twarzy Oyczysty, Prymas, tedy Vice-Rey zwoła wskok przez Listy Pretką Konwokacyą: gdźie ni o czym wiecey, Iedno żeby obrone obmyślić co
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 15
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681