wrzuciła, I król z Seryfu, który jednym oka mgnieniem Stał się, nie wierząc cudom Meduzy, krzemieniem, I Pretus, co skarany formą marmurową Zapłacił synowcowi krzywdę Akryzową, I on, co Cerberowej przeląkszy się głowy Troistej, przyjął na się kamienny kształt nowy, I Olenus z swą żoną, w której wynoszenie Nad nimfy jest skarane — w nim miłość ku żenie; I tę pannę tu przenieś, która okrutnego Serca wprzód nie zmiękczyła, aż kiedy wiernego Młodzieńca swego pogrzeb niesłuszny widziała, A w tym łacno z tak twardym sercem skamieniała; I tę, która gdy przyjścia do siostry broniła, Zazdrości swej odmianą w marmur przypłaciła; I tę
wrzuciła, I król z Seryfu, który jednym oka mgnieniem Stał się, nie wierząc cudom Meduzy, krzemieniem, I Pretus, co skarany formą marmurową Zapłacił synowcowi krzywdę Akryzową, I on, co Cerberowej przeląkszy się głowy Troistej, przyjął na się kamienny kształt nowy, I Olenus z swą żoną, w której wynoszenie Nad nimfy jest skarane — w nim miłość ku żenie; I tę pannę tu przenieś, która okrutnego Serca wprzód nie zmiękczyła, aż kiedy wiernego Młodzieńca swego pogrzeb niesłuszny widziała, A w tym łacno z tak twardym sercem skamieniała; I tę, która gdy przyjścia do siostry broniła, Zazdrości swej odmianą w marmur przypłaciła; I tę
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 134
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zwyczajne przeplatają czyny. W czym że ludzkich przykładów na ten czas nie ruszę. Mam racją; o bogi raczej się pokuszę. Nie zawsze Jowisz w ręku trzyma piorun srogi, Którym w niebie, na ziemi straszne wzbudza trwogi, Ale lub mniejszych bogów kołem otoczony Niebieski sądzi dywan, lub rozweselony,
Mając już kędy gładkie nimfy upatrzone, Składa Bóstwo w złoty deszcz lub w puch utajone. Neptun kiedy z Tetydą ma swe alaspasy, Groźny trydent wzgardzony leży w one czasy. Pluton gdy z Proserpiną wesoły, wnet piekła Milczą i Tyzyfone odpoczywa wściekła. Wtenczas brańcy piekielni od mąk pokoj mają I złe siostry bezdennej kadzi lać przestają. Mądra oraz
zwyczajne przeplatają czyny. W czym że ludzkich przykładow na ten czas nie ruszę. Mam racyą; o bogi raczej się pokuszę. Nie zawsze Jowisz w ręku trzyma piorun srogi, Ktorym w niebie, na ziemi straszne wzbudza trwogi, Ale lub mniejszych bogow kołem otoczony Niebieski sądzi dywan, lub rozweselony,
Mając już kędy gładkie nimfy upatrzone, Składa bostwo w złoty deszcz lub w puch utajone. Neptun kiedy z Tetydą ma swe alaspasy, Groźny trydent wzgardzony leży w one czasy. Pluton gdy z Proserpiną wesoły, wnet piekła Milczą i Tyzyfone odpoczywa wściekła. Wtenczas brańcy piekielni od mąk pokoj mają I złe siostry bezdennej kadzi lać przestają. Mądra oraz
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 272
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Neptunem uprzątnął, który zawoławszy Trytona, kazał jemu trąbić na odwrót wodom. Powieść Dziesiąta.
A TAm góra jest gwiazd dwiema wierzchy sięgająca/ Parnazem zowią/ chmury grzbietem przenosząca: B Gdzie skoro Deukalion (bowiem insze beło Wszytkie krainy ziemskie Morze zatopieło) Przybieł się/ i z żoną swą w łódce przypławionej: C Korycjiskie Nimfy/ D i Bogi góry onej Począł chwalić/ E i Temin wieszczą/ którą miała Tę moc w on czas/ że Boskie wyroki wiedziała. Nad tego nie był żaden mąż lepszy/ i coby Sprawiedliwość miłował więcej z swej osoby; Tak że nad onę żadna się nie znajdowała Z niewiast/ któraby Bogi barziej
Neptunem vprzątnął, ktory záwoławszy Trytoná, kazał iemu trąbić ná odwrot wodom. Powieść Dźieśiąta.
A TAm gorá iest gwiazd dwiemá wierzchy śięgáiąca/ Párnázem zowią/ chmury grzbietem przenosząca: B Gdźie skoro Deukálion (bowiem insze beło Wszytkie kráiny źiemskie Morze zátopieło) Przybieł się/ y z żoną swą w łodce przypławioney: C Korycyiskie Nimphy/ D y Bogi gory oney Począł chwalić/ E y Themin wieszczą/ ktorą miáłá Tę moc w on czás/ że Boskie wyroki wiedźiáłá. Nád tego nie był żaden mąż lepszy/ y coby Spráwiedliwość miłował więcey z swey osoby; Ták że nád onę żadna się nie znáydowáłá Z niewiast/ ktoraby Bogi bárźiey
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 20
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
dziw: kto się między brzegi Kryształowymi rodzi, nie wadzą mu piegi; Komu rzeka rodzicem, komu nimfa matką, Nie dziw, że i urodę, i cerę ma gładką. Śmiele cię, piękny Janie, równam do Narcyzu, Śmiele twoję Drużynę do rzeki Cefizu. Jeśli póki na ziemi między ludźmi żyła, I nimfy, i urodą muzy przenosiła, Cóż rozumieć ozdobą, jeśli teraz nową, Twa rodzicielka, bywszy na niebie królową, Choć nazbyt te boginie swej wierzyły cerze, Nie da metu Junonie, Palladzie, Wenerze. Kwitnijże, mój Narcyzie, a twoich cnót woni Ani wicher, ani mróz zazdrościwy spłoni. Jakoś kwitnął
dziw: kto się między brzegi Krzyształowymi rodzi, nie wadzą mu piegi; Komu rzeka rodzicem, komu nimfa matką, Nie dziw, że i urodę, i cerę ma gładką. Śmiele cię, piękny Janie, równam do Narcyzu, Śmiele twoję Drużynę do rzeki Cefizu. Jeśli póki na ziemi między ludźmi żyła, I nimfy, i urodą muzy przenosiła, Cóż rozumieć ozdobą, jeśli teraz nową, Twa rodzicielka, bywszy na niebie królową, Choć nazbyt te boginie swej wierzyły cerze, Nie da metu Junonie, Palladzie, Wenerze. Kwitnijże, mój Narcyzie, a twoich cnót woni Ani wicher, ani mróz zazdrościwy spłoni. Jakoś kwitnął
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 112
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
-ć mię puste wychowały lasy I na urodzie znać mi się nie godzi. Lecz na przechadzki i na swoje wczasy Nieraz tu orszak gładkich nimf wychodzi, A przecie twierdzić śmiem, że i te krasy Nadobnej Anny uroda przechodzi. Wzrost sam tak składny, tak do proporcyjej, Że się jej samej sprzeciwia Pafijej. 8
Nimfy, co nazbyt swą gładkość wysoko, A cudzą piękność tanio szacujecie, Tylko więc śliczne Pipanównej oko Szczerze osądźcie, a wnet staniejecie. Mnie dosyć o tym, lubo nieszeroko Wam to przystoi, co lutnią władniecie, Lecz wiem ja dobrze, żeście ku zazdrości Skłonne z natury i z waszej płochości.
-ć mię puste wychowały lasy I na urodzie znać mi się nie godzi. Lecz na przechadzki i na swoje wczasy Nieraz tu orszak gładkich nimf wychodzi, A przecie twierdzić śmiem, że i te krasy Nadobnej Anny uroda przechodzi. Wzrost sam tak składny, tak do proporcyjej, Że się jej samej sprzeciwia Pafijej. 8
Nimfy, co nazbyt swą gładkość wysoko, A cudzą piękność tanio szacujecie, Tylko więc śliczne Pipanównej oko Szczerze osądźcie, a wnet staniejecie. Mnie dosyć o tym, lubo nieszeroko Wam to przystoi, co lutnią władniecie, Lecz wiem ja dobrze, żeście ku zazdrości Skłonne z natury i z waszej płochości.
Skrót tekstu: CezMelBar_II
Strona: 168
Tytuł:
Melodia krzykliwego na wiosnę słowika
Autor:
Franciszek Józef Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitalamia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1652
Data wydania (nie wcześniej niż):
1652
Data wydania (nie później niż):
1652
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
słońcem, dksień się z morza wybił: Diomedes z Agirtą, i z swemi nie chybił Podarunki. Zatym też i Scyryiskie Damy. Już się z swoich pokojów ruszywszy: za bramy Miejskie rzędem wychodzą; chcąc pokazać one Gościom ceremonie od Ojca wspomnione. Jednak Achillesowi żadna nie równała, Ani Deidamij. Ta więc celowała Inne Nimfy pod Etną Pallas, i Diana: I przyszła podziemnego małżonka Tyrana. Więc stanąwszy na koło, skoro tylko dały Znak, surmy i piszczałki: razem się zachwiały. Cztery razy w Cybeli brzmiące biją Sfery, Cztery razy i w bębny Bachusowe: w cztery Koła także na różną obrócą się stronę: Wraz wznosząc wraz spuszczając
słońcem, dxień sie z morzá wybił: Diomedes z Agirtą, y z swemi nie chybił Podárunki. Zátym też y Scyryiskie Dámy. Iuż się z swoich pokoiow ruszywszy: zá bramy Mieyskie rzędem wychodzą; chcąc pokazáć one Gośćiom ceremonie od Oycá wspomnione. Iednák Achillesowi żadna nie rownáłá, Ani Deidámij. Tá więc celowáłá Inne Nimfy pod Etną Pállás, y Dyáná: Y przyszła podźiemnego małżonká Tyráná. Więc stánąwszy ná koło, skoro tylko dáły Znák, surmy y piszczałki: rázem się záchwiały. Cztery rázy w Cybeli brzmiące biją Sfery, Cztery rázy y w bębny Bachusowe: w cztery Kołá tákże ná rożną obrocą się stronę: Wraz wznosząc wraz spuszczáiąc
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 144
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
przeście do łożnice Kosztowniejszej nad wszytko/ gdzie swe tajemnice Ma już i ryteraty/ ile gdy wesoła/ Kogo ze swych prywatnie kochanków zawoła/ A prócz tedy nikomu wniść się tam niegodzi/ Tylko co się Synaczek pusty jej przechodzi/ Luczkiem poigrywając/ a tam jeszcze dalej Uwijają skrzydłaci Amorkowie mali/ Skąd wychodząc na bramie Nimfy dwie ulito Z złota szczero/ skazują w diamencie ryto Palcatem koralowym znacznie te litery: Tu nowa dziś Cytera Cypryiskiej Wenery. Nadobnej Paskwaliny. Punkt I.
Aż gdy o tym daleko sława się rozydzie/ Ze się upodobało mieszkać tu Cyprydzie/ Przyjeżdza Francymeru/ ale i płci drugiej Kawalerów tak wiele/ żeby się za sługi
przescie do łożnice Kosztownieyszey nád wszytko/ gdzie swe táiemnice Ma iuż y ryteráty/ ile gdy wesoła/ Kogo ze swych prywatnie kochánkow záwoła/ A procz tedy nikomu wniść się tám niegodzi/ Tylko co się Synaczek pusty iey przechodzi/ Luczkiem poigrywáiąc/ á tám ieszcze dáley Vwiiáią skrzydłáci Amorkowie mali/ Zkąd wychodząc ná bramie Nimfy dwie vlito Z złotá szczero/ skázuią w dyámencie ryto Pálcatem koralowym znácznie te litery: Tu nowa dziś Cytherá Cypryiskiey Wenery. Nadobney Pásqualiny. Punkt I.
Aż gdy o tym dáleko sławá się rozydzie/ Ze się vpodobáło mieszkáć tu Cyprydzie/ Przyieżdza Francymeru/ ále y płci drugiey Káwállerow ták wiele/ żeby sie zá sługi
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 5
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
niech wszędzie życzy Dianna, co w swych łożyskach dziedziczy, I tyle zwierzów, pod parkany żenie, Wiele ich mogą ukryć leśne cienie. Tak Satyrowie, i z górnymi Pany, Niech ci winuszują szczęścia na przemiany, Żeby dzik, i żubr, co ku tobie przydzie, Na twojej zawiązał kawalerskiej dzidzie. Tak niechaj Nimfy, wespół i Driady, Choć płci nie lubisz z przyrodzony wady, Gdy się upragniesz, na posiłek wody, Niech ci znajdują źrzodła, dla ochłody. Do tych prośb, hojnych łez przylewąm, aby Stałyć za słowa, modły, i powaby; Czytaj, i niech twe oczy rozumieją, Ze się łzy moje
niech wszędźie życzy Diánná, co w swych łożyskách dźiedźiczy, Y tyle zwierzow, pod párkány żenie, Wiele ich mogą ukryć leśne ćienie. Ták Sátyrowie, y z gornymi Pány, Niech ći winuszuią szczęśćia ná przemiány, Zeby dźik, y żubr, co ku tobie przydźie, Ná twoiey záwiązał kawálerskiey dźidźie. Ták niechay Nimfy, wespoł y Dryády, Choć płći nie lubisz z przyrodzony wády, Gdy się uprágniesz, ná pośiłek wody, Niech ći znayduią źrzodłá, dlá ochłody. Do tych prośb, hoynych łez przylewąm, áby Stałyć zá słowá, modły, y powáby; Czytay, y niech twe oczy rozumieią, Ze się łzy moie
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 53
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
wykradnie Kiedy przed śmiercią? wiem, że na mnie spadnie Śmierć kiedyżkolwiek, jak na inne ludzie. Ale w czystości umrzeć, a nie w brudzie — To sam Bóg kocha! I nigdy nie ginie Takowy człowiek, lecz na wieki słynie. Wolęż utonąć! A wy, co pływacie I w Hypokrenie czystym przebywacie Nimfy, przymcie mię i tak utrapioną Siostrę chowajcie sobie poślubioną, Która swe ciało, acz nie morską złością, Ale zdradzoną utapiam miłością. Zwiedziona tonę, jednak przecię w czystej Cnocie chcę pływać w wodzie przeźroczystej. Jeślim jest godna, jeśli mię kochacie, O piękne Nimfy, co w wodach mieszkacie, Dajcie, niechaj
wykradnie Kiedy przed śmiercią? wiem, że na mnie spadnie Śmierć kiedyżkolwiek, jak na inne ludzie. Ale w czystości umrzeć, a nie w brudzie — To sam Bóg kocha! I nigdy nie ginie Takowy człowiek, lecz na wieki słynie. Wolęż utonąć! A wy, co pływacie I w Hypokrenie czystym przebywacie Nimfy, przymcie mię i tak utrapioną Siostrę chowajcie sobie poślubioną, Która swe ciało, acz nie morską złością, Ale zdradzoną utapiam miłością. Zwiedziona tonę, jednak przecię w czystej Cnocie chcę pływać w wodzie przeźroczystej. Jeślim jest godna, jeśli mię kochacie, O piękne Nimfy, co w wodach mieszkacie, Dajcie, niechaj
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 189
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
są nieprzyjaciele, Kiedy nim która bez potrzeby miele.
Pocznie swój impet ze wstydem roztrząsać, Strapiona Księżna, już nie przeczy drodze, O co się miała na ADOLFA dąsać; Ze swym Pasyom wypuściła wodze. W tym sobie mocnych skrupułów przyczyni, Ze złość ułomna panuje w Bogini. Drzwi z Gabinetu otworzy szeroko; Nimfy, co swoje odprawiały warty, Widząc, że Pańskie zapłakane oko, Żadna wniść nie śmie, choć pokoj otwarty, Aż do nich rzecze, Bogini zbyt skromnie: Idź którakolwiek, proś ADOLFA do mnie. Przyszedł z bojaźnią, zdaleka się kłania, Wybladł, zmizerniał, jakby wstał z choroby, Z ust
są nieprzyiaciele, Kiedy nim ktora bez potrzeby miele.
Pocznie swoy impet ze wstydem roztrząsać, Strápiona Xiężna, iuż nie przeczy drodze, O co się miáła ná ADOLFA dąsać; Ze swym Passyom wypuściła wodze. W tym sobie mocnych skrupułow przyczyni, Ze złość ułomna panuie w Bogini. Drzwi z Gábinetu otworzy szeroko; Nimfy, co swoie odpráwiały warty, Widząc, że Pańskie zápłákane oko, Zádna wniść nie śmie, choć pokoy otwárty, Aż do nich rzecze, Bogini zbyt skromnie: Jdź ktorakolwiek, proś ADOLFA do mnie. Przyszedł z boiaźnią, zdáleka się kłánia, Wybládł, zmizerniał, iakby wstał z choroby, Z ust
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 74
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752