” 237 (P). STOŁOWY PRZYJACIEL
Pijesz, trąbisz, częstujesz, jużeś tyło straciół Na ucztach i bankietach, szukając przyjaciół. Jeśliś jeszcze nie doznał, więc ja cię nauczę: Jako się prędko szkleńca i kieliszek tłucze, Choćbyś go najmniej trącił, tak we szkle nabyty Przyjaciel puści z lada okazji nity. Szklana przyjaźń, ledwie wiatr wionie na nią raźniej, W nienawiść się z stołowej obraca przyjaźni. Tedy kto wszytkich swoich sekretów powierzy Z wczorajszej nabytemu dopiero wieczerzy Przyjacielowi, chyba dla swego upadu, Bo go pewnie odstąpi jutro dla obiadu. Nie myl się, bo nie ciebie, lecz twoje przysmaki, Twoje lubi pieczenie
” 237 (P). STOŁOWY PRZYJACIEL
Pijesz, trąbisz, częstujesz, jużeś tyło straciół Na ucztach i bankietach, szukając przyjaciół. Jeśliś jeszcze nie doznał, więc ja cię nauczę: Jako się prędko śkleńca i kieliszek tłucze, Choćbyś go najmniej trącił, tak we szkle nabyty Przyjaciel puści z leda okazyjej nity. Szklana przyjaźń, ledwie wiatr wionie na nię raźniej, W nienawiść się z stołowej obraca przyjaźni. Tedy kto wszytkich swoich sekretów powierzy Z wczorajszej nabytemu dopiero wieczerzy Przyjacielowi, chyba dla swego upadu, Bo go pewnie odstąpi jutro dla obiadu. Nie myl się, bo nie ciebie, lecz twoje przysmaki, Twoje lubi pieczenie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 107
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jednem błędem nie ma być zmazany. 121. BYĆ KOZIE NA WOZIE
Jeszczeć to niezbyt straszna być kozie na wozie. Powiedzieć jeno kozie lepiej o powrozie, O rzeźniku, koziku, toporze, pniu, ledzie, A wprzód krępulcu z ogniem — tam to koza w biedzie, Kiedy nie wytrzymawszy ni gwinty, ni nity Wywrzesz,czeć na się musi koza sekret skryty. 122. CO TO ZA: „ZJADŁ PIES SADŁO”?
Zostawia dziewce pani do kapusty sadła; Pies czyli suka wpadszy do kuchniej je zjadła. Jeść co pasz, kiedy nie masz dla siadła kucharki: Wygląda z między węglów, porzuciwszy garki. 123.
jednem błędem nie ma być zmazany. 121. BYĆ KOZIE NA WOZIE
Jeszczeć to niezbyt straszna być kozie na wozie. Powiedzieć jeno kozie lepiej o powrozie, O rzeźniku, koziku, toporze, pniu, ledzie, A wprzód krępulcu z ogniem — tam to koza w biedzie, Kiedy nie wytrzymawszy ni gwinty, ni nity Wywrzesz,czeć na się musi koza sekret skryty. 122. CO TO ZA: „ZJADŁ PIES SADŁO”?
Zostawia dziewce pani do kapusty sadła; Pies czyli suka wpadszy do kuchniej je zjadła. Jeść co pasz, kiedy nie masz dla siadła kucharki: Wygląda z między węglów, porzuciwszy garki. 123.
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 37
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
kiedyś schołdowani: Jako z nich Herkulesa duzego/ a ono W skórze Lwa Nemejskiego piastuje wrzeciono Na łonie u Jole. Tezeusz po zdradnej Szuka nici umyślnie pięknej Ariadnej W Labiryncie zawiłym. Jowisz sam to bryka Wołem pod Europą/ to znowu przymyka Do Ledy się łabęcie/ i w gruncie wybity Przez straż Akryzjowę/ i trojakie nity Skrada się do Panny: Saturnus do Rei Przez Agresty kolące: w jednej także kniei Czołga się na Polanach: Mars z Wenerą w sieci Pluska złotej: a chromy Wulkanus im świeci. Starożytny Sylenus szacując sze fanty/ Czegoś pilno u pięknej zebrze Atalanty/ Która po tym uciekła: a o korzyść czyję Zdradzony Enomausz
kiedys schołdowáni: Iáko z nich Herkulesá duzego/ á ono W skorze Lwá Nemeyskiego piástuie wrzeciono Ná łonie v Iole. Thezeusz po zdrádney Szuka nici vmyślnie piękney Aryádney W Lábiryncie záwiłym. Jowisz sam to bryka Wołem pod Europą/ to znowu przymyka Do Ledy się łábęcie/ y w gruncie wybity Przez straż Akryzyowę/ y troiákie nity Skrada się do Pánny: Sáturnus do Rei Przez Agresty kolące: w iedney tákże kniei Czołga się ná Polánach: Márs z Wenerą w śieci Pluska złotey: á chromy Wulkánus im swieci. Stárożytny Sylenus szácuiąc sze fanty/ Czegoś pilno v piękney zebrze Atálánty/ Ktora po tym vciekła: á o korzyść czyię Zdrádzony Enomáusz
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 4
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
: Na to srogiemu Ojcu patrzać miło, Żeby się moje życie ukróciło. I życzyłabym, gdy go nic nie straszy, Ażej mógł być widzem zguby naszy; I żeby się to w oczach jego działo, Co słowo jego wyraźne kazało. Jako jest dziki, jako nieużyty, Twardszy nad głazy, i stalowe nity, Sroższy nad Eury; takby bez odmiany, Patrzał na moje suchym okiem rany. Zwłaszcza, że większej przydają srogości, Ze złym człowiekiem wietrzne społeczności; A on do swego, i niemasz w tym cudu, Obyczajami stosuje się ludu. Jemu posłuszne Zefiry, i Noty, I Aquilony z swojemi obroty:
: Ná to srogiemu Oycu pátrzáć miło, Zeby się moie żyćie ukroćiło. Y życzyłábym, gdy go nic nie strászy, Ażey mogł bydź widzem zguby nászy; Y żeby się to w oczách iego dźiało, Co słowo iego wyráźne kazáło. Iáko iest dźiki, iáko nieużyty, Twárdszy nád głázy, y stalowe nity, Sroższy nád Eury; tákby bez odmiány, Pátrzał ná moie suchym okiem rány. Zwłaszczá, że większey przydáią srogośći, Ze złym człowiekiem wietrzne społecznośći; A on do swego, y niemász w tym cudu, Obyczáiámi stosuie się ludu. Iemu posłuszne Zefiry, y Noty, Y Aquilony z swoiemi obroty:
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 141
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
zdechł, gdyby szło o j... 601. Sine Cerere et Bacho friget Wenus.
Szlachcic mówi tak: Kiepska miłość o głodzie Nie chce się giąć po wodzie Ale po dobrym winie Dogodzi się dziewczynie. A korzenne potrawy Napełnią wnętrzne stawy. Zaporoszczyk zemdlony Źle ciągnie łuk zmocniomy, Ale Tatarzyn syty Rozdziera w zbroi nity.
Chłop e kontra: Chłop na wsi grochem żyje A po nim wodę pije, Przecię na piecu co rok Nowy się wznieci prorok. Sama idąc na żniwo Porodzi dziecko żywo. Porodziwszy, pańskiego Dorabiana, a swojego Synka snopkiem okryje I w powrosło powije. 602. Do Kolna na prawice.
Powiedają, że w
zdechł, gdyby szło o j... 601. Sine Cerere et Baccho friget Venus.
Szlachcic mowi tak: Kiepska miłość o głodzie Nie chce się giąć po wodzie Ale po dobrym winie Dogodzi się dziewczynie. A korzenne potrawy Napełnią wnętrzne stawy. Zaporoszczyk zemdlony Źle ciągnie łuk zmocniomy, Ale Tatarzyn syty Rozdziera w zbroi nity.
Chłop e contra: Chłop na wsi grochem żyje A po nim wodę pije, Przecię na piecu co rok Nowy się wznieci prorok. Sama idąc na żniwo Porodzi dziecko żywo. Porodziwszy, pańskiego Dorabiana, a swojego Synka snopkiem okryje I w powrosło powije. 602. Do Kolna na prawice.
Powiedają, że w
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 317
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
wadzą Lub o rolę, z kijami dalszy bój prowadzą.
LXXXIV.
Ale i te ułomki niedługo jem trwały I do uderzenia się czwartego spadały; A skoro się potłukły one małe części Wielkich drzew, nie mieli nic krom palców a pięści. Gdziekolwiek ręką dojdzie - tak ich jadowity Gniew zagrzewa - drą blachy i rwą gęste nity; Nie tak kleszcze rwą mocno, nie tak biją młoty, Kiedy swe odprawują kowale roboty.
LXXXV.
Nie wie, jako bój skończyć Sarracen gniewliwy Z uczciwem swem, który beł tak barzo szkodliwy; Głupie się tam czas traci, kiedy z każdej strony Więcej cierpi, co bije, niżli uderzony. Poszli z sobą
wadzą Lub o rolę, z kijami dalszy bój prowadzą.
LXXXIV.
Ale i te ułomki niedługo jem trwały I do uderzenia się czwartego spadały; A skoro się potłukły one małe części Wielkich drzew, nie mieli nic krom palców a pięści. Gdziekolwiek ręką dojdzie - tak ich jadowity Gniew zagrzewa - drą blachy i rwą gęste nity; Nie tak kleszcze rwą mocno, nie tak biją młoty, Kiedy swe odprawują kowale roboty.
LXXXV.
Nie wie, jako bój skończyć Sarracen gniewliwy Z uczciwem swem, który beł tak barzo szkodliwy; Głupie się tam czas traci, kiedy z każdej strony Więcej cierpi, co bije, niżli uderzony. Poszli z sobą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 216
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z zwyczajną chyżością Gdy konia w bok wodzami kieruje swojego, Unika i nie bierze cięcia śmiertelnego. PIEŚŃ XXX.
LXII.
Lecz przecię nie tak cale spełznąć mógł razowi, Aby się nie nawinął na koniec mieczowi, Który z przodu szyszaka przepadł rozciętego Do siodła, we dwa rzędy blachą okutego, A potem w namocniejszych nakolankach nity I trzykroć jedwabiami rwąc ubiór przeszyty, W samo kolano ranę niebezpieczną daje, Z której nierychło z łóżka dobry Rugier wstaje.
LXIII.
Już dwiema strumieniami krwią zbroja spływała U obu, a rozeznać jeszcze nie umiała Żywa dusza, kto wygrał, kto lepszy beł w onem Pojedynku, o orła białego wznieconem. Aż namężniejszy Rugier
z zwyczajną chyżością Gdy konia w bok wodzami kieruje swojego, Unika i nie bierze cięcia śmiertelnego. PIEŚŃ XXX.
LXII.
Lecz przecię nie tak cale spełznąć mógł razowi, Aby się nie nawinął na koniec mieczowi, Który z przodu szyszaka przepadł rozciętego Do siodła, we dwa rzędy blachą okutego, A potem w namocniejszych nakolankach nity I trzykroć jedwabiami rwąc ubiór przeszyty, W samo kolano ranę niebezpieczną daje, Z której nierychło z łóżka dobry Rugier wstaje.
LXIII.
Już dwiema strumieniami krwią zbroja spływała U obu, a rozeznać jeszcze nie umiała Żywa dusza, kto wygrał, kto lepszy beł w onem Pojedynku, o orła białego wznieconem. Aż namężniejszy Rugier
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 419
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
strasznego. Teraz zaś, jako równe swe męstwo poznali, Sztukami i nauką sobie oba odpierali; Wściekłe poniekąd jady z gniewem uśmierzają, O zwycięstwo samem się baczeniem starają.
XXI.
Głos najmocniejszych razów po różnej się stronie Rozlega, raz w łeb trafią, a drugi raz w skronie; Miąższe u zbroje jasnej już puszczają nity, Przecina miecz żelazo twarde nieodbity. Jeśli ten ostrą bronią, okiem nieścignioną, Rany surowe czyni ręką wyćwiczoną, Niemniej drugi naciera ani się hamuje, Znaki śmiertelnych sztychów straszne zostawuje. PIEŚŃ XXXI.
XXII.
Na półtory godziny bitwa przykra trwała I już noc wypędziwszy dzień, następowała, Słońce zapadło jasne, a wieczorne zorze
strasznego. Teraz zaś, jako równe swe męstwo poznali, Sztukami i nauką sobie oba odpierali; Wściekłe poniekąd jady z gniewem uśmierzają, O zwycięstwo samem się baczeniem starają.
XXI.
Głos najmocniejszych razów po różnej się stronie Rozlega, raz w łeb trafią, a drugi raz w skronie; Miąższe u zbroje jasnej już puszczają nity, Przecina miecz żelazo twarde nieodbity. Jeśli ten ostrą bronią, okiem nieścignioną, Rany surowe czyni ręką wyćwiczoną, Niemniej drugi naciera ani się hamuje, Znaki śmiertelnych sztychów straszne zostawuje. PIEŚŃ XXXI.
XXII.
Na półtory godziny bitwa przykra trwała I już noc wypędziwszy dzień, następowała, Słońce zapadło jasne, a wieczorne zorze
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 433
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
; Jeden się od drugiego ni w czym nie odstrzelił. Nie miała miejsca zazdrość i chciwość łakoma, Zgodnieśmy między ludźmi, zgodnie żyli doma. Spólny żal smuci, spólne wesele pociesza, Śmierć poróżni, śmierć miłość braterską zamiesza; Czego nie mógł dokazać i jawny, i skryty, Śmierć dokaże, tak ścisłe potargawszy nity — W ciałach śmiertelnych tylko: Bóg z dobroci swojej Tymże duchy ogniwem w jeden łańcuch spoi. Nalazłbym jeszcze siłu tak cnotliwych braci, Gdzie więcej, niż cielesny respekt, miłość płaci. Niechaj z swoim poganie feniksem się sławią, Kędy z wściekłej zazdrości bracią bracia dawią. 183. KRADZIONE GODZINY
Nie dziw
; Jeden się od drugiego ni w czym nie odstrzelił. Nie miała miejsca zazdrość i chciwość łakoma, Zgodnieśmy między ludźmi, zgodnie żyli doma. Spólny żal smuci, spólne wesele pociesza, Śmierć poróżni, śmierć miłość braterską zamiesza; Czego nie mógł dokazać i jawny, i skryty, Śmierć dokaże, tak ścisłe potargawszy nity — W ciałach śmiertelnych tylko: Bóg z dobroci swojej Tymże duchy ogniwem w jeden łańcuch spoi. Nalazłbym jeszcze siłu tak cnotliwych braci, Gdzie więcej, niż cielesny respekt, miłość płaci. Niechaj z swoim poganie feniksem się sławią, Kędy z wściekłej zazdrości bracią bracia dawią. 183. KRADZIONE GODZINY
Nie dziw
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 108
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
A orzeł: „Jeszcze nie tu porastamy pióry.” Puści potem na skałę, wyniósszy pod chmury. Widząc ów, że kamieniem szybkim na dół leci, To orła, to Jowisza prosi, bo nikt trzeci Ratować go nie może. Obiecuje razem Czołgać się, jako dotąd, aż do śmierci płazem. Tymczasem puszczą nity, choć twarde kirysy: Zjadł go orzeł, na skale roztrąciwszy łysej. 353. Z POKOJU NIEPOKÓJ
Przeżyłem od młodości lat sześćdziesiąt minie, Razu w Piotrkowie, razu nie bywszy w Lublinie. Żyłem w pokoju, jeśli zwać może pokojem, Kto, nie miawszy kłopotu, płacze w domu swojem Syna, córki
A orzeł: „Jeszcze nie tu porastamy pióry.” Puści potem na skałę, wyniósszy pod chmury. Widząc ów, że kamieniem szybkim na dół leci, To orła, to Jowisza prosi, bo nikt trzeci Ratować go nie może. Obiecuje razem Czołgać się, jako dotąd, aż do śmierci płazem. Tymczasem puszczą nity, choć twarde kirysy: Zjadł go orzeł, na skale roztrąciwszy łysej. 353. Z POKOJU NIEPOKÓJ
Przeżyłem od młodości lat sześćdziesiąt minie, Razu w Piotrkowie, razu nie bywszy w Lublinie. Żyłem w pokoju, jeśli zwać może pokojem, Kto, nie miawszy kłopotu, płacze w domu swojem Syna, córki
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 210
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987