W naszym opieku Zawsze z jednym Panem. Trwasz nie przestając Odmian nieznając; Niż się dostał Wianem/ Tu Ociec z Dziady Krewnych gromady I mali Wnukowie. Dzieciństwa doszli Tu wzgodzie rośli Przy swej starszej głowie. Tu na pagórku W drewnianym Dworku Pięrwsze krotofile. Ptastwo swowolne Powietrze wolne Gwałcąc cieszy mile. Choć mała Niwa Leć płenne Zniwa Bujna Ceres daje Wszytkiego zgoła Acz w pocie czoła/ Pracując dostaje. Błogosławieństwo Nasze Starszeństwo Tu od Boga miało. Zawsze im Chleba Jako potrzeba Dosyć wystarczało. Na co mi skarby Wszytkie Hiarby/ Na co mi Paktole. Pozór we Złocie A myśl wkłopocie/ Troska serce kole. Fraszka India Pers
W nászym opieku Záwsze z iednym Pánem. Trwasz nie przestáiąc Odmiąn nieznáiąc; Niż się dostał Wiánem/ Tu Oćiec z Dźiady Krewnych gromády Y máli Wnukowie. Dźiećiństwá doszli Tu wzgodzie rośli Przy swey stárszey głowie. Tu ná págorku W drewniánym Dworku Pięrwsze krotofile. Ptástwo swowolne Powietrze wolne Gwáłcąc ćieszy mile. Choć máła Niwá Leć płenne Zniwá Buyna Ceres dáie Wszytkiego zgołá Acz w poćie czołá/ Prácuiąc dostáie. Błogosłáwieństwo Násze Stárszenstwo Tu od Bogá miáło. Záwsze im Chlebá Iáko potrzebá Dosyć wystárczáło. Ná co mi skárby Wszytkie Hyárby/ Ná co mi Páktole. Pozor we Złoćie A myśl wkłopoćie/ Troská serce kole. Frászká Indya Pers
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 193
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
z jednym Panem. Trwasz nie przestając Odmian nieznając; Niż się dostał Wianem/ Tu Ociec z Dziady Krewnych gromady I mali Wnukowie. Dzieciństwa doszli Tu wzgodzie rośli Przy swej starszej głowie. Tu na pagórku W drewnianym Dworku Pięrwsze krotofile. Ptastwo swowolne Powietrze wolne Gwałcąc cieszy mile. Choć mała Niwa Leć płenne Zniwa Bujna Ceres daje Wszytkiego zgoła Acz w pocie czoła/ Pracując dostaje. Błogosławieństwo Nasze Starszeństwo Tu od Boga miało. Zawsze im Chleba Jako potrzeba Dosyć wystarczało. Na co mi skarby Wszytkie Hiarby/ Na co mi Paktole. Pozór we Złocie A myśl wkłopocie/ Troska serce kole. Fraszka India Pers/ Japonia/ Meksyk
z iednym Pánem. Trwasz nie przestáiąc Odmiąn nieznáiąc; Niż się dostał Wiánem/ Tu Oćiec z Dźiady Krewnych gromády Y máli Wnukowie. Dźiećiństwá doszli Tu wzgodzie rośli Przy swey stárszey głowie. Tu ná págorku W drewniánym Dworku Pięrwsze krotofile. Ptástwo swowolne Powietrze wolne Gwáłcąc ćieszy mile. Choć máła Niwá Leć płenne Zniwá Buyna Ceres dáie Wszytkiego zgołá Acz w poćie czołá/ Prácuiąc dostáie. Błogosłáwieństwo Násze Stárszenstwo Tu od Bogá miáło. Záwsze im Chlebá Iáko potrzebá Dosyć wystárczáło. Ná co mi skárby Wszytkie Hyárby/ Ná co mi Páktole. Pozor we Złoćie A myśl wkłopoćie/ Troská serce kole. Frászká Indya Pers/ Iáponia/ Mexyk
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 193
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
wijola albo skrzypce godzą) Wszelkie zabawy i sen południowy słodzą. Niechże zdrów taki mieszka w Belwederze, komu Wiozą do uciesznego co potrzeba domu, Co nań sto wsi, a tysiąc pługów, nie Podgorze, Czarną tłustą zawiską rzędzinę gdzieś orze. Mnie wesoły Belweder, śliczna perspektywa, Kiedy równa ulega pod pszenicą niwa; Albo kłosy, rumieńcem zapalone źrałem, Lekkim wieniem zefirów kołyszą się wałem; Kiedy uszykowane szeregami kopy Pojazdu swego z pola czekają do szopy. Kościół we wsi — kiedy chcę, rachuję się z duszą, Nie dbam, choć mnie zegary, choć dzwony nie głuszą; Kompas znakiem południa; kogut posłem świtu; I
wijola albo skrzypce godzą) Wszelkie zabawy i sen południowy słodzą. Niechże zdrów taki mieszka w Belwederze, komu Wiozą do uciesznego co potrzeba domu, Co nań sto wsi, a tysiąc pługów, nie Podgorze, Czarną tłustą zawiską rzędzinę gdzieś orze. Mnie wesoły Belweder, śliczna perspektywa, Kiedy równa ulega pod pszenicą niwa; Albo kłosy, rumieńcem zapalone źrałem, Lekkim wieniem zefirów kołyszą się wałem; Kiedy uszykowane szeregami kopy Pojazdu swego z pola czekają do szopy. Kościół we wsi — kiedy chcę, rachuję się z duszą, Nie dbam, choć mnie zegary, choć dzwony nie głuszą; Kompas znakiem południa; kogut posłem świtu; I
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 334
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Mensiąc, vulgo Miesiąc.
MIESIĄCOW tá iest SERIES y PORZĄDEK.
STYCZEN styka się z Rokiem, LUTY srogi, MARZEC Ze marzy, i w nim umarł już nie jeden starzec. KWIECIEN od Kwiatów rannych; a MAJ, że zielony, CZERWIEC od Czerwca; LIPIEC z Lip kwiatu rzeczony, SIEPIEN od sierpa, zniwa. WRZESIEN jest Maikiem, Październik od pazdziorów LISTOPAD, że Likiem o CHRONOLOGII
Niezliczonym list pada; w tym GRUDZIEŃ nastaje, Od Grudy Rok Nowemu, Stary rządy zdaje.
Który MIESIĄC wiele ma Dni?
WRZESIEN, LISTOPAD, CZERWIEC, KIECIEN trzy krzyżyki, Inne dzień nad trzydzieści, biorą w swoje szyki LUTY zaś nad
Mensiąc, vulgo Miesiąc.
MIESIĄCOW tá iest SERIES y PORZĄDEK.
STYCZEN ztyka się z Rokiem, LUTY srogi, MARZEC Ze marzy, y w nim umarł iuż nie ieden starzec. KWIECIEN od Kwiatow rannych; a MAY, że zielony, CZERWIEC od Czerwca; LIPIEC z Lip kwiatu rzeczony, SIEPIEN od sierpa, zniwa. WRZESIEN iest Maikiem, PAZDZIERNIK od pazdziorow LISTOPAD, że Likiem o CHRONOLOGII
Niezliczonym list pada; w tym GRUDZIEN nastaie, Od Grudy Rok Nowemu, Stáry rządy zdaie.
Ktory MIESIĄC wiele ma Dni?
WRZESIEN, LISTOPAD, CZERWIEC, KIECIEN trzy krzyzyki, Inne dzień nad trzydzieści, biorą w swoie szyki LUTY zaś nad
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 192
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
do Berlina powrócieł/ że tam jeszcze wszyscy między nadzieją i bojaźnią wiszą/ ile że postrzegają nie jakie gotowania się/ na przybycie Posiełków Moskiewskich/ skąd niektóre Regimenty Niemieckie/ mają być cassowane/ dla trudnej im dalszej Subsistencji. Tym czasem Szlachta oprócz wyraźnego Cesarskiego Mandatu niechcą i niemogą się na nic resolwować. Zniwa teraźniejsze cale nieforemne/ ponieważ/ sieła bardzo Roll/ zostało po nie zasiewanych/ co zaś było posiano to się raczej wpożytek zgłodniałego Żołnierza obraca. Mają jednak jeszcze niektórzy nadzieję/ że się jeszcze przed Zimą skończi/ ta taka dyferentia.
Takie Gazety/ sądo Nabycia/ w Drukarni Jana Dawida Cenkiera Drukarza Polskiego/ na
do Berlina powrocieł/ że tám ieszcże wszyscy między nádźiéią y boiaźńią wiszą/ ile że postrzegáią nié iákie gotowániá śię/ na przybycie Posiełkow Moskiewskich/ zkąd niektore Regimenty Niemieckie/ máią być cássowáne/ dla trudney im dálszey Subsistentiey. Tym ćzásem Szláchtá oprocż wyráźnego Cesárskiego Mándátu niechcą y niemogą śię ná nic resolwowáć. Zniwá terázńieysze cále nieforemne/ poniewasz/ siełá bárdzo Roll/ zostáło po nie záśiewánych/ co záś było pośiano to śię rácżey wpożytek zgłodniáłego Zołńierza obraca. Máią iednák ieszcże niektorzy nádzieię/ że śię ieszcże przed Zimą zkoncźy/ tá táka differentia.
Tákie Gázety/ sądo Nábycia/ w Drukárńi Ianá Dawidá Cenkiera Drukárzá Polskiego/ ná
Skrót tekstu: PoczKról
Strona: 36
Tytuł:
Poczta Królewiecka
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Królewiec
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
tam nie bywa biesiada, Chociaj czeladź trzymają gorzej niż w klastorze, Przedsię co rok bywają z bykowym we dworze. Tyrsis Tak to bywa: i twarda kryga na kieł bierze; Złe i miękkie wędzidło. Nalepiej stać w mierze. Ale coście za kiermasz mieli? Było siła Luda? Czy się już i ta niwa wyrodziła? Menalka Wie to Pan Bóg, co teraz za czasy nastały! Przed laty zewsząd bywał gmin ludu niemały, A dziś o nabożeństwie więcej coś gadają, A starożyte, święte zwyczaje ustają. Tyrsis Tak to idzie, jak żywo, skoro ludzie nowi Nastaną, wedle głowy swej każdy stanowi, Stare gani. Ano
tam nie bywa biesiada, Chociaj czeladź trzymają gorzej niż w klastorze, Przedsię co rok bywają z bykowym we dworze. Tyrsis Tak to bywa: i twarda kryga na kieł bierze; Złe i miękkie wędzidło. Nalepiej stać w mierze. Ale coście za kiermasz mieli? Było siła Luda? Czy się już i ta niwa wyrodziła? Menalka Wie to Pan Bóg, co teraz za czasy nastały! Przed laty zewsząd bywał gmin ludu niemały, A dziś o nabożeństwie więcej coś gadają, A starożyte, święte zwyczaje ustają. Tyrsis Tak to idzie, jak żywo, skoro ludzie nowi Nastaną, wedle głowy swej każdy stanowi, Stare gani. Ano
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 70
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
po nich cielęta, a potym kozlęta, i dla tego drugi znak na zodiaku Byk, trzeci dwoje kozląt, na których miejsce Grecy później gwiazdy te nazwali bliźnięta albo Castor i Polluks; rak znaczy przesilenie dnia, dla dońca na kształt raka wzad ku ziemi zawracającego się. Lew upały. Panna z kłosami czas zniwa: Szal[...] porównanie dnia z nocą: Szkorpion, choroby w jesieni panujące, Strzelec czas łowów. Kozioł wspinający się na drzewa, słońca w górę wstępowanie, po przesileniu nocy: dzban deszcze: Ryby, połów ryb który m ów czas jest najobfitszy.
Ciekawość jednak, i troskliwość o przyszłe rzeszy jeszcze się w ludziach nie
po nich cielęta, a potym kozlęta, y dla tego drugi znak na zodyaku Byk, trzeci dwoie kozląt, na ktorych mieysce Grecy poźniey gwiazdy te nazwali bliźnięta albo Castor y Pollux; rak znaczy przesilenie dnia, dla dońca na kształt raka wzad ku ziemi zawracaiącego się. Lew upały. Panna z kłosami czas zniwa: Szal[...] porównanie dnia z nocą: Szkorpion, choroby w iesieni panuiące, Strzelec czas łowow. Kozioł wspinaiący się na drzewa, słońca w górę wstępowanie, po przesileniu nocy: dzban deszcze: Ryby, połow ryb który m ów czas iest nayobfitszy.
Ciekawość iednak, y troskliwość o przyszłe rzeszy ieszcze się w ludziach nie
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 151
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
nowego leżący, rzeczony Rosochacz i z swym zalewkiem; trzeci staw nowy zaczęty niedokończony, poniżej Rosochacza leżący, którego dokończyć i młyn na nim zbudować, juxta arbitrium wolno Jego Mci X. Opatowi, w czym impedimentu nie ma mieć ab haeredibus de Ruszczyn, i do tego należeć ma Jego M. X. Opatowi niwa za Kmitą leżąca dworska, jaka sama w sobie jest, i sztukę gruntu na łąki i ogród dla młynarza, który tam będzie postanowiony, i na tymże gruncie Ruszczyńskim, cisz przyjaciele zaraz, ante roborationem hujus divisionis wymierzyć i oznaczyć mają; które dobra Jego M. X. Opatowi należeć mają, cum omnibus curiis
nowego leżący, rzeczony Rosochacz y z swym zalewkiem; trzeci staw nowy zaczęty niedokończony, poniżey Rosochacza leżący, którego dokończyć i młyn na nim zbudować, juxta arbitrium wolno Jego Mći X. Opatowi, w czym impedimentu nie ma mieć ab haeredibus de Ruszczyn, y do tego należeć ma Jego M. X. Opatowi niwa za Kmitą leżąca dworska, jaka sama w sobie jest, i sztukę gruntu na łąki i ogród dla młynarza, który tam będzie postanowiony, i na tymże gruncie Ruszczyńskim, cisz przyjaciele zaraz, ante roborationem hujus divisionis wymierzyć i oznaczyć mają; które dobra Jego M. X. Opatowi należeć mają, cum omnibus curiis
Skrót tekstu: KoniecSDział
Strona: 224
Tytuł:
Dział między… Stanisławem na Koniecpolu… a… Koniecpolskimi…
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1626
Data wydania (nie wcześniej niż):
1626
Data wydania (nie później niż):
1626
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
spaśnych wołów druga. Widzęć tam z śniegiem chmurę: Chłopcze, gotuj wilczurę!
Niechaj do malowanych zaprzągają sani, Jedzie ze mną i pani. Bo kiedyż kapłon tłusty, Jeśli nie w mięsopusty?
Sąsiedzie, ja dziś z tobą, a ty jutro ze mną W kompaniją wzajemną, Zażyjmy łaski bożej, Co nasza niwa mnoży.
Dawne sobie wojenne wspominając trudy, Niech nam zagrają dudy, Przez zazdrość i uszczypki, Mogąli być i skrzypki.
Nie grzech to, w posiedzeniu kiedy dziś wesołym Przechodzimy się kołem; Zbytek w najlepszej rzeczy Śmiertelnie nas kaleczy.
Śnieg upadł, siodłaj konia, bierz charty do smyczy; Myśliwcze, do wytyczy
spaśnych wołów druga. Widzęć tam z śniegiem chmurę: Chłopcze, gotuj wilczurę!
Niechaj do malowanych zaprzągają sani, Jedzie ze mną i pani. Bo kiedyż kapłon tłusty, Jeśli nie w mięsopusty?
Sąsiedzie, ja dziś z tobą, a ty jutro ze mną W kompaniją wzajemną, Zażyjmy łaski bożej, Co nasza niwa mnoży.
Dawne sobie wojenne wspominając trudy, Niech nam zagrają dudy, Przez zazdrość i uszczypki, Mogąli być i skrzypki.
Nie grzech to, w posiedzeniu kiedy dziś wesołem Przechodzimy się kołem; Zbytek w najlepszej rzeczy Śmiertelnie nas kaleczy.
Śnieg upadł, siodłaj konia, bierz charty do smyczy; Myśliwcze, do wytyczy
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 528
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zawsze nowej przyrasta dosławy materyj, która żywiołem Imienia twego posilona roście do nieśmiertelności zawodu. Jeżeli kiedy same dobrowolnie Wojny Państwa W. K. M. opuszczą, jeżeli Mars nieprzyjacielski nieporownaną radą waleczną przełamany ręką placu poniewolnie ustąpi, Jeżeli spokojną skronie otoczywszy oliwą reddis lucem tuae Dux bone Patriae, niepłodna inszym Monarchom domowej sławy niwa W. K. M. bogatych sypie prowent kwiecia, z którychby wdzięczna potomnych i teraźniejszych czasów pamięć: mille civicas Wielkiemu W. K. M. Imieniowi wiła coronas; tu dopiero wielkości twojej placidam rozpościerasz Umbram, cuius sub tegmine poddanym od upałów Wojennych bezpiecznym przy nieprzerwanych trwogami Krotofilach wolno, i lubo inchoare statum
zawsze nowey przyrasta dosławy máteryi, ktora żywiołem Imienia twego posilona roście do nieśmiertelności zawodu. Ieżeli kiedy same dobrowolnie Woyny Państwa W. K. M. opuszczą, ieżeli Mars nieprzyiacielski nieporownaną radą waleczną przełamany ręką placu poniewolnie ustąpi, Ieżeli spokoyną skronie otoczywszy oliwą reddis lucem tuae Dux bone Patriae, niepłodna inszym Monarchom domowey sławy niwa W. K. M. bogátych sypie prowent kwiecia, z ktorychby wdzięczna potomnych y teraźnieyszych czasow pámięć: mille civicas Wielkiemu W. K. M. Imieniowi wiła coronas; tu dopiero wielkości twoiey placidam rospościerasz Umbram, cuius sub tegmine poddanym od upałow Woiennych bespiecznym przy nieprzerwanych trwogámi Krotofilach wolno, y lubo inchoare statum
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 26
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745