Smutnym głosem powtarza: Jajca moje, jajca. 435. NA GRANICZENIE KS. BISKUPA KRAKOWSKIEGO MIĘDZY UŚCIEM A WSIĄ CZARNĄ OD MUSZYNY
Wszytko opak na świecie, ale i w kościele: Wielkie żniwo, lecz żeńców Chrystus miał niewiele. Nasz ksiądz biskup krakowski, znać, że ich ma dosyć, Kiedy gwałtem i cudze każe niwy kosić. Tak ma być: czuły pasterz i lecie nie drzymie, Żeby z głodu nie marły jego owce zimie. 436. NA BRODĘ
Ktoś nazwał mojżeszowym moję brodę krzakiem, Goląc wąsy po włosku sam, bywszy Polakiem. Ja też, żebym mu z Pisma odżartował potem, Jego twarz gołą nazwę filistyńskim wotem
Smutnym głosem powtarza: Jajca moje, jajca. 435. NA GRANICZENIE KS. BISKUPA KRAKOWSKIEGO MIĘDZY UŚCIEM A WSIĄ CZARNĄ OD MUSZYNY
Wszytko opak na świecie, ale i w kościele: Wielkie żniwo, lecz żeńców Chrystus miał niewiele. Nasz ksiądz biskup krakowski, znać, że ich ma dosyć, Kiedy gwałtem i cudze każe niwy kosić. Tak ma być: czuły pasterz i lecie nie drzymie, Żeby z głodu nie marły jego owce zimie. 436. NA BRODĘ
Ktoś nazwał mojżeszowym moję brodę krzakiem, Goląc wąsy po włosku sam, bywszy Polakiem. Ja też, żebym mu z Pisma odżartował potem, Jego twarz gołą nazwę filistyńskim wotem
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 189
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, które z zarobionych Ulów już same strumieńmi wdzięcznymi Płyną ku ziemi.
To runa wełny ostrzygasz odziane, To siecią łowisz ryby obłąkane, To rożne ptastwo gdy stadami leci, Przykrywasz w sieci.
Lub się też w pełnej przechodzisz stodole, Lubo z ciekawym na przepiorki w pole Lub na kusego jeżeliś myśliwy, W pożęte niwy.
A naostatek i zima leniwa Nie wszytkie z sobą uciechy pokrywa, Większą i w polu uciechę odniesie, Niż w inszym czesie.
Aleć ja wolę siedzieć u komina Z swym lubym, to najweselsza nowina, Niż patrzać jako zające się kryją, Jako psi wyją?
Bo lubo chcąc się ustrzec próżnowania W domu
, ktore z zarobionych Ulow już same strumieńmi wdzięcznymi Płyną ku ziemi.
To runa wełny ostrzygasz odziane, To siecią łowisz ryby obłąkane, To rożne ptastwo gdy stadami leci, Przykrywasz w sieci.
Lub się też w pełnej przechodzisz stodole, Lubo z ciekawym na przepiorki w pole Lub na kusego jeżeliś myśliwy, W pożęte niwy.
A naostatek i zima leniwa Nie wszytkie z sobą uciechy pokrywa, Większą i w polu uciechę odniesie, Niż w inszym czesie.
Aleć ja wolę siedzieć u komina Z swym lubym, to najweselsza nowina, Niż patrzać jako zające się kryją, Jako psi wyją?
Bo lubo chcąc się ustrzedz prożnowania W domu
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 351
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ona świeża, niestateczna, I masz jak w kwietniu, Jago, kwiat różany, Majową rzeźwość, marcowe odmiany. LATO
W kłosianym wieńcu, upalona latem, Wywija sierpem Cerera szczerbatem I kosą wsparta, pokrzykuje dumnie, Widząc, że wszytko w stertach albo gumnie; Cieszy gospodarz, cieszy się skwapliwy Żeniec, okryte podcinając niwy I snopy znosząc w liczne kopy sporze, W czas ma nadzieję o gdańskim fryjorze. Teraz czas, Jago, przy skończonym żniwie, Wyskoczyć w chłodnym cieniu nieleniwie; Teraz czas, letnie nawiedzając wody, Składać brud z znojem i szukać ochłody. Ale-ć mnie możesz ochłodzić na suszy, Jeśli cię prośba moja dawna
ona świeża, niestateczna, I masz jak w kwietniu, Jago, kwiat różany, Majową rzeźwość, marcowe odmiany. LATO
W kłosianym wieńcu, upalona latem, Wywija sierpem Cerera szczerbatem I kosą wsparta, pokrzykuje dumnie, Widząc, że wszytko w stertach albo gumnie; Cieszy gospodarz, cieszy się skwapliwy Żeniec, okryte podcinając niwy I snopy znosząc w liczne kopy sporze, W czas ma nadzieję o gdańskim fryjorze. Teraz czas, Jago, przy skończonym żniwie, Wyskoczyć w chłodnym cieniu nieleniwie; Teraz czas, letnie nawiedzając wody, Składać brud z znojem i szukać ochłody. Ale-ć mnie możesz ochłodzić na suszy, Jeśli cię prośba moja dawna
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 256
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
bez tego nieżyzny, Żeś i ty naszym latom, brzydkie ziele, Musiało kresu uszczerbić tak wiele! Któż by twą brzydkość godnie i gotowy Jad zganił, i dym posłany do głowy? Taka zaraza z piekielnej otchłani Bucha, której zwierz ani minie, ani Żywo przeleci ptak, której żarliwy Dech drzewa suszy i wypala niwy; Taki i w piekle smród bardziej nad wszytkie Męki skazanych trapi dusze brzydkie. Smrodliwe ziele, o ziele śmiertelne, Tyś nad zaduchy szkodliwsze piekielne, Nad arszeniki, i twój dym szkarady Przechodzi zmyślnych aptek włoskich jady! O straszne głowy — nie głowy, lecz kadzi Szockie, których ten zaduch nie rozsadzi! Taki
bez tego nieżyzny, Żeś i ty naszym latom, brzydkie ziele, Musiało kresu uszczerbić tak wiele! Któż by twą brzydkość godnie i gotowy Jad zganił, i dym posłany do głowy? Taka zaraza z piekielnej otchłani Bucha, której zwierz ani minie, ani Żywo przeleci ptak, której żarliwy Dech drzewa suszy i wypala niwy; Taki i w piekle smród bardziej nad wszytkie Męki skazanych trapi dusze brzydkie. Smrodliwe ziele, o ziele śmiertelne, Tyś nad zaduchy szkodliwsze piekielne, Nad arszeniki, i twój dym szkarady Przechodzi zmyślnych aptek włoskich jady! O straszne głowy — nie głowy, lecz kadzi Szockie, których ten zaduch nie rozsadzi! Taki
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 356
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
skąpiąc ukłonu. Nie życz zguby Dardańskiej źliczna Tety flocie, Nieba bronią, i gwiazdy przy swoim obrocie: Na to się jednostajnie z Jowiszem zgadzają; Ze Europę z Azją wojny mieszać mają. W jakim w ten czas opale ujźrzysz Syna twego? Jakie żale Frygijskich matek z ręku jego! Kiedy lub krwią Trojańskie zewsząd zleje niwy; I w rzekach gęstym trupem bieg czyni leniwy: Lubo z śmierci Hektora hardzie triumfuje; I mury (pracę naszą) mężną ręką psuje. Peleusza z nierównym małżeństwem daremnie Nie wspominaj, jakobyś samemu wzajemnie Zrodziła Jowiszowi. Słuszą będziesz miała Pomstę żalów, gdy ujźrzysz jako się zuchwała Młodźtopi Danajczyków / Kafareus swoje Światła wzmieca
skąpiąc ukłonu. Nie życz zguby Dárdáńskiey źliczna Tety floćie, Niebá bronią, y gwiazdy przy swoim obroćie: Ná to się iednostáynie z Iowiszem zgadzáią; Ze Europę z Azyą woyny mieszáć máią. W iákim w ten czás opale uyźrzysz Syná twego? Iákie żale Frygiyskich mátek z ręku iego! Kiedy lub krwią Troiáńskie zewsząd zleie niwy; Y w rzekach gęstym trupem bieg czyni leniwy: Lubo z śmierći Hektorá hárdźie tryumfuie; Y mury (pracę nászą) mężną ręką psuie. Peleuszá z nierownym małżeństwem dáremnie Nie wspominay, iákobyś samemu wzáiemnie Zrodźiłá Iowiszowi. Słuszą będźiesz miáłá Pomstę żalow, gdy uyźrzysz iáko się zuchwáła Młodźtopi Dánayczykow / Káfareus swoie Swiátłá wzmieca
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 110
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
trzody wziąwszy potężnie ich wybił: Trojpaszczękiego przy piekielnej bramie, Jako Cerbera i z wężami złamie; I Kadmowego smoka zwinie w kłęby, Z kąd na swą szkodę wyrastały żęby: Jako odmiennych w końskim, w ludzkim ciele, Wszcząt pozabijał Centaurów tak wiele, I Tessalijskie, gdzie te były dziwy, Walecznym sercem uspokoił niwy. Możeszli o tym prawić procederze, W niewieścim siedząc Sidońskim ubierze? Raczej się wstydząc język swego stroju, Niech milczy o tych odwagach i boju? Słychać też i to: jak twej tyka zbroi Nimfa Jardanu, i w nią się więc stroi, Przez co Zwyciężcę tylu dziwów srogich, I lży, i zgina
trzody wźiąwszy potężnie ich wybił: Troypászczękiego przy piekielney bramie, Iáko Cerberá y z wężámi złamie; Y Kádmowego smoká zwinie w kłęby, Z kąd ná swą szkodę wyrastáły żęby: Iáko odmiennych w końskim, w ludzkim ćiele, Wszcząt pozábijał Centaurow ták wiele, Y Tessaliyskie, gdźie te były dźiwy, Walecznym sercem uspokoił niwy. Możeszli o tym práwić procederze, W niewieśćim siedząc Sidońskim ubierze? Raczey się wstydząc ięzyk swego stroiu, Niech milczy o tych odwagách y boiu? Słycháć tesz y to: iák twey tyka zbroi Nimfá Iárdanu, y w nię się więc stroi, Przez co Zwyćiężcę tylu dźiwow srogich, Y lży, y zgina
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 120
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
ale nie fraszka chować się w czystości. Niechaj za morze drugie zabiegają, niech drogie perły na posag zbierają. Bogataś, która w cale swój rumieniec do czasu schowasz i niezwiędły wieniec. Bogatszy to skarb, niżli gdybyś kraje posiadła lidzkie, gdzie Paktolus daje bałwany złote, gdy swe wody szklane leje na niwy lemieszem skrajane. Bogatszaś, niżli kiedybyś trackiego państwa i Hebru złotopiaszczystego panią została. Czystość bogom miła, czystość i ludziom czystą zaleciła. Cukruje nie mniej i w westalskim stanie, gdy się więc z czystym klejnotem dostanie. Przetoż Filido ten wianek różany, proszę, niech będzie u ciebie chowany
ale nie fraszka chować się w czystości. Niechaj za morze drugie zabiegają, niech drogie perły na posag zbierają. Bogataś, która w cale swój rumieniec do czasu schowasz i niezwiędły wieniec. Bogatszy to skarb, niżli gdybyś kraje posiadła lidzkie, gdzie Paktolus daje bałwany złote, gdy swe wody śklane leje na niwy lemieszem skrajane. Bogatszaś, niżli kiedybyś trackiego państwa i Hebru złotopiaszczystego panią została. Czystość bogom miła, czystość i ludziom czystą zaleciła. Cukruje nie mniej i w westalskim stanie, gdy się więc z czystym klejnotem dostanie. Przetoż Filido ten wianek różany, proszę, niech będzie u ciebie chowany
Skrót tekstu: WieszczSielGur
Strona: 41
Tytuł:
Sielanki albo Pieśni
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
to teraz nie masz sporki, wszyscy się zgadzają, że te powodzi Nilu, pochodzą z wielkich dżdżów spadających w Etiopii, skąd ta Rzeka wypada, i tak kraj ten cały, i Egipt zalewa, i jak od zdroju swego w wielką się wzbiera Rzekę, tak potym w morze prawie się obraca, i wszystkie zakrywa niwy, i pola, Herod. lib. 2. c. 19. 27. Diod. lib. 1. pag. 35. 39. Senec Quaest Nat. lib. 4. e. 1. 2. Lib. 17. p. 789.
Strabon twierdzi, że dawni Pisarze dochodzili tylko, że
to teraz nie masz sporki, wszyscy się zgadzaią, że te powodzi Nilu, pochodzą z wielkich dzdzow spadaiących w Etiopii, zkąd tá Rzeká wypádá, y ták kray ten cały, y Egypt zálewá, y iák od zdroiu swego w wielką się wzbierá Rzekę, ták potym w morze práwie się obráca, y wszystkie zakrywá niwy, y polá, Herod. lib. 2. c. 19. 27. Diod. lib. 1. pag. 35. 39. Senec Quaest Nat. lib. 4. e. 1. 2. Lib. 17. p. 789.
Strábon twierdzi, że dawni Pisárze dochodzili tylko, że
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 77
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
swoich kmieciów, nie mógł się dorozumieć, z jakich obcych stron, te niezwyczajne, i darowne przypływały bogactwa. Niedostatek ludu tak od nas dalekiego, a tak posiłkowanego, pokazał mu na oczy, co za korzyść być pod jedynowładnym Panowaniem naszym. Nil mógł w inszych czasiech zalać obszerniej, i dostatniejszą powodzią pola, i niwy Egipskie zrosić, ale nigdy chwalebniejszym dla Rzymian nie płynął strumieniem. A bogdajże po wyćwiczeniu Narodów, i cierpliwości ich doświadczeniu, jako też i dobroci Monarchy sprowadzeniu, Egiptowi dawna się odrodziła nieprzestająca obfitość. Nilus AEgypto quidem saepè, sed gloriae nostrae nunquam largior fluxit. Ezech. 29. v. 3. et 9
swoich kmieciow, nie mogł się dorozumieć, z iákich obcych stron, te niezwyczayne, y darowne przypływáły bogáctwá. Niedostátek ludu ták od nás dálekiego, á ták pośiłkowánego, pokazáł mu na oczy, co za korzyść bydź pod iedynowładnym Pánowaniem naszym. Nil mogł w inszych czasiech zalać obszerniey, y dostátnieyszą powodzią pola, y niwy Egypskie zrośić, ále nigdy chwálebnieyszym dlá Rzymián nie płynął strumieniem. A bogdayże po wyćwiczeniu Narodow, y cierpliwośći ich doświádczeniu, iáko też y dobroći Monarchy sprowadzeniu, Egyptowi dawná się odrodziłá nieprzestáiącá obfitość. Nilus AEgypto quidem saepè, sed gloriae nostrae nunquam largior fluxit. Ezech. 29. v. 3. et 9
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 154
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
się i na jajca śmiał odważyć, taki, Aleć rozbił, wpadszy gdzieś na rafy, na haki, Skoro wstanie, na towar nieprzywykły szarga; Kędy cienko, tam się rwie, mówią, tam się targa. 473. NA TOŻ DRUGI RAZ
Szlachcic we wsi, dziedzicznym którą trzymał prawem, Łąki i orne niwy pozalewał stawem; Postawił młyn budowny, kół kilka u młyna. Więc że w Podgórzu wielkie stawy są nowina, Bo nagła spadszy powódź rwie groble i jazy, Przyjadę, kiedy prosi w dom swój kilka razy. Zrazum wszytko, jakoż się godziło, pochwalał; Widząc potem, że grunty co najlepsze zalał,
się i na jajca śmiał odważyć, taki, Aleć rozbił, wpadszy gdzieś na rafy, na haki, Skoro wstanie, na towar nieprzywykły szarga; Kędy cienko, tam się rwie, mówią, tam się targa. 473. NA TOŻ DRUGI RAZ
Szlachcic we wsi, dziedzicznym którą trzymał prawem, Łąki i orne niwy pozalewał stawem; Postawił młyn budowny, kół kilka u młyna. Więc że w Podgórzu wielkie stawy są nowina, Bo nagła spadszy powódź rwie groble i jazy, Przyjadę, kiedy prosi w dom swój kilka razy. Zrazum wszytko, jakoż się godziło, pochwalał; Widząc potem, że grunty co najlepsze zalał,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 282
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987