za to Kamieniec/ do Polski klucz złoty. Którym do Ukrainy skoro otworzyli; W popiół ją i w perzynę hardzie obrócili. O twierdze niedobyte/ zamki nie widane! Jakoście/ tak sromotnie/ z ziemią porównane! O jakoby nad wami krwawo płakać trzeba! Któreście Polsce/ niegdy dodawały chleba. Już teraz Niwy wasze krwią Polską zbroczone/ Miasto kłosów/ rodzić będą palaszestalone. Was bracia/ czy nie kapać we łzach/ i was Siostry? Które okrutnie pożarł/ Pogański miecz ostry. Tym się tylko w płaczliwej żałobie cieszemy: Ze odstępstwa od wiary w was się nie bojemy. Owych (pożal się Boże!) żnaczniejsza
za to Kámieniec/ do Polski klucz złoty. Ktorym do Vkrainy skoro otworzyli; W popioł ią y w perzynę hárdźie obroćili. O twierdze niedobyte/ zamki nie widáne! Iakośćie/ ták sromotnie/ z źiemią porownáne! O iakoby nád wámi krwáwo płákáć trzebá! Ktoreśćie Polszcze/ niegdy dodawáły chlebá. Iuż teraz Niwy wásze krwią Polską zbroczone/ Miásto kłosow/ rodźić będą pálaszestalone. Was braćia/ czy nie kapać we łzách/ y was Siostry? Ktore okrutnie pożarł/ Pogański miecz ostry. Tym się tylko w płáczliwey żáłobie ćieszemy: Ze odstępstwá od wiáry w was się nie boiemy. Owych (pożal się Boże!) żnácznieysza
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: A3
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
Szemrzą spadając z góry po kamieniu, Aż i na młyńskie woda lecąc koło Szumi wesoło.
Kiedy też księżyc swe pełne kieruje Koła, że ledwie dniowi ustępuje, Jakie przechadzki lub między łąkami Lub nad stawami?
A skoro słońce lwa srogiego mija, Tam się gospodarz wesoło uwija, By mu co prędzej sierp pożynał krzywy Dojrzałe niwy.
Tam się nasłuchać robotniczej noty, Którą więc sobie dodają ochoty, Że choć już druga ledwo nie omdlewa, A przecię śpiewa.
Lub też usiadszy pod gęstym chłodnikiem W wieczor rachować karby z robotnikiem I z swej mu słuszną w zwyczajną godzinę Dzielić jużynę.
Którzy gdy swojej dokończą roboty, Zwyczajnej swojej upomnią się kwoty,
Szemrzą spadając z gory po kamieniu, Aż i na młyńskie woda lecąc koło Szumi wesoło.
Kiedy też księżyc swe pełne kieruje Koła, że ledwie dniowi ustępuje, Jakie przechadzki lub między łąkami Lub nad stawami?
A skoro słońce lwa srogiego mija, Tam się gospodarz wesoło uwija, By mu co prędzej sierp pożynał krzywy Dojrzałe niwy.
Tam się nasłuchać robotniczej noty, Ktorą więc sobie dodają ochoty, Że choć już druga ledwo nie omdlewa, A przecię śpiewa.
Lub też usiadszy pod gęstym chłodnikiem W wieczor rachować karby z robotnikiem I z swej mu słuszną w zwyczajną godzinę Dzielić jużynę.
Ktorzy gdy swojej dokończą roboty, Zwyczajnej swojej upomnią się kwoty,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 350
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
to prosząc wszech zastępów Pana, Na grzeszne coraz upadam kolana, Życząc, abyć wiek kwitnął a płynęły Twe lata długo, żeby cię szczęściły Nieba, żeby twe cnoty osobliwe Żyły w pamięci ludzkiej a prawdziwe Usta żeby je poty ogłaszały, Póki się będą zorze zapalały, Póki na ziemi rolniczy sierp krzywy Pożynać będzie urodzajne niwy, Póki marmury morskich otchłań szklane Napełniać będą ryby obłąkane, Póki się chmury i szalone wiatry Rozbijać będą o wysokie Tatry.
Nie z czczymi przytym witam cię rękoma, Lecz widząc, na co myśl twoja łakoma, Nie złoto, srebro, nie klejnot bogaty, Nie drogą perłę, nie świetne szarłaty: Bo twe
to prosząc wszech zastępow Pana, Na grzeszne coraz upadam kolana, Życząc, abyć wiek kwitnął a płynęły Twe lata długo, żeby cię szczęściły Nieba, żeby twe cnoty osobliwe Żyły w pamięci ludzkiej a prawdziwe Usta żeby je poty ogłaszały, Poki się będą zorze zapalały, Poki na ziemi rolniczy sierp krzywy Pożynać będzie urodzajne niwy, Poki marmury morskich otchłań sklane Napełniać będą ryby obłąkane, Poki się chmury i szalone wiatry Rozbijać będą o wysokie Tatry.
Nie z czczymi przytym witam cię rękoma, Lecz widząc, na co myśl twoja łakoma, Nie złoto, srebro, nie klejnot bogaty, Nie drogą perłę, nie świetne szarłaty: Bo twe
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 394
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
długo zasłużony w oka mgnieniu snadnie Nieobiecany kąsek i z gęby wypadnie. To jest męka, nad którą Awernu ciemnego Trzej sędziów nie zmyślili nic okrutniejszego: Milej jest człowiekowi nie mieć nic, niżeli Spać dziś na desce, spawszy wczora na pościeli; Nie tak trapi oracza, że mu się nie zrodzi, Jak gdy dojrzałe niwy zabiorą powodzi; Milej się nie spodziewać, niż kiedy nadzieje Napuszywszy się, za jej stratą kto zekpieje, I lubo się to coś zda w nadziei się sadzić,
O Wenus, nie daj mi jej, masz-li wolą zdradzić! Tantaja ta najbardziej pewnie męka tyka, Że się strawa tak blisko od gęby umyka
długo zasłużony w oka mgnieniu snadnie Nieobiecany kąsek i z gęby wypadnie. To jest męka, nad którą Awernu ciemnego Trzej sędziów nie zmyślili nic okrutniejszego: Milej jest człowiekowi nie mieć nic, niżeli Spać dziś na desce, spawszy wczora na pościeli; Nie tak trapi oracza, że mu się nie zrodzi, Jak gdy dojrzałe niwy zabiorą powodzi; Milej się nie spodziewać, niż kiedy nadzieje Napuszywszy się, za jej stratą kto zekpieje, I lubo się to coś zda w nadziei się sadzić,
O Wenus, nie daj mi jej, masz-li wolą zdradzić! Tantaia ta najbardziej pewnie męka tyka, Że się strawa tak blisko od gęby umyka
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 323
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wszędzie zielskiem prostem/ Chwastem nieużytecznym/ i niezgodnym chrostem: W koło ciebie porosły pokrzywy/ i osty/ I gorze amaranty/ i insze porosty Podłe. bo twe występki/ i twe namietności/ Cnoty wszytkie wygnały od twej społeczności. Żadnej cnoty nie widzieć/ żadnego przykładu W okolicy twej/ ani czynów dobrych sladu Jak niwy zależałe beż fruktu odłogiem Są za nic: tak ty jesteś za cyfrę przed Bogiem. Dusza w grzechu jest jedną pustynią. Heraklita Chrześcijańskiego
Co Panie za odmiana jest. Pobożne one Ćwiczenia/ i nauka wspak jest obrócone. Bo które Bogomyslnym aktom otworzoną Czyniły drogę/ mają grzechami zamknioną: Głowa/ która wysokiem będąc obdarzona Rozumem
wszędźie źielskiem prostem/ Chwástem nieużytecżnym/ y niezgodnym chrostem: W koło ćiebie porosły ṕokrzywy/ y osty/ Y gorze amaránty/ y insze ṕorosty Podłe. bo twe występki/ y twe namietnośći/ Cnoty wszytkie wygnáły od twey społecżnośći. Zadney cnoty nie widźieć/ żádnego przykłádu W okolicy twey/ áni cżynow dobrych sládu Iák niwy zależałe beż fruktu odłogiem Są zá nic: ták ty iesteś zá cyfrę przed Bogiem. Dusza w grzechu iest iedną pustynią. Heráklitá Chrześćiáńskiego
Co Pánie zá odmiáná iest. Pobożne one Cwicżeniá/ y náuká wspák iest obrocone. Bo ktore Bogomyslnym áktom otworzoną Czyniły drogę/ máią grzechámi zámknioną: Głowá/ ktorá wysokiem będąc obdárzoná Rozumem
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 70
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
Pańska, z Wieczernika do Ogrojca.
Hymno dicto egressus est Iesus. Ioan: 18.
WIerni Pańscy/ i wszelkie Chrystusowe plemię; Kędyśkolwiek osiadło okoliczną ziemię, I co się tylo Pańskim ludem ozywacie/ A znak † jego zwycięstwa na swych czołach macie. Zwłaszcza/ których obeszły Triony Sarmackie/ I sytnym karmią chlebem żyzne niwy Lackie. Potomstwo starożytnych Chrześcijańskich ludzi/ Posłuchajcie maluczko; niech na chwilę wzbudzi Waszych własna powinność Bogobojnych chęci; Wznawiam Boga naszego śmierć dawnej pamięci. Wznawiam okrutną mękę/ i ofiary krwawe: Przeto was pilnie proszę o ucho łaskawe. Posłuchajcie maluczko: A nieokrocone Zawściągnicie swe myśli: zbierzcie rozproszone Do spokojnego zmysłu; k temu
Páńska, z Wieczerniká do Ogroycá.
Hymno dicto egressus est Iesus. Ioan: 18.
WIerni Páńscy/ y wszelkie Chrystusowe plemię; Kędyśkolwiek ośiádło okoliczną źiemię, I co się tylo Páńskim ludem ozywaćie/ A znak † iego zwyćięstwá ná swych czołách maćie. Zwłaszczá/ ktorych obeszły Tryony Sármáckie/ I sytnym karmią chlebem żyzne niwy Láckie. Potomstwo stárożytnych Chrześćiáńskich ludźi/ Posłuchayćie máluczko; niech ná chwilę wzbudźi Wászych własna powinność Bogoboynych chęći; Wznawiam Bogá násze^o^ śmierć dawney pámięći. Wznawiam okrutną mękę/ y ofiáry krwáwe: Przeto was pilnie proszę o vcho łáskáwe. Posłuchayćie máluczko: A nieokrocone Záwśćiągnićie swe myśli: zbierzćie rozproszone Do spokoynego zmysłu; k temu
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 1
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
, W ten sposób gdzie marsz Szwedzki, swe prowadził tropy, W samych tylko popiołach, przechodzących stopy Liczyli pozostali, jako z pogorzeli Ziemianie, a łzy rzewne w też popioły leli. Dość długo się tak straszna procesja wlekła, Niż z granic Polskich wyszła; więc jakoby piekła Uchylił, gdy w Moskiewskie już wkroczyła niwy Ogniem, mieczem, wojują wszystko, i gniew mściwy Krwią prostą chłopstwa gaszą, czyli barziej zarzą; J że im nieprzyjaciół, wyższą nie da szarżą Ostróżność czyli bojaźń paść swej zajadłości, Bo wybór Moskwy umknął, nieczekając gości. Aleć Moskwa nie śpi, z wojskiem przy Pułtawie Nieprzyjaciela czeka, w należytej sprawie
, W ten sposob gdzie marsz Szwedzki, swe prowadził tropy, W samych tylko popiołach, przechodzących stopy Liczyli pozostali, iáko z pogorzeli Ziemianie, á łzy rzewne w też popioły leli. Dość długo się tak straszna processya wlekła, Niż z gránic Polskich wyszła; więc iákoby piekła Uchylił, gdy w Moskiewskie iuż wkroczyła niwy Ogniem, mieczem, woiuią wszystko, y gniew msciwy Krwią prostą chłopstwa gaszą, czyli barźiey zarzą; J że im nieprzyiacioł, wyższą nie da szarżą Ostrozność czyli boiaźń paść swey zaiadłości, Bo wybor Moskwy umknął, nieczekaiąc gości. Aleć Moskwa nie spi, z woiskiem przy Pułtawie Nieprzyiaciela czeka, w nalezytey sprawie
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 9
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
Ochota Turecka słaba. Część Druga
Przy takiej ich ochocie, po dość krótkiej chwili Spocznienia, z Mecinaśmy w dalszą się puścili Drogę, ku Bazardziku, Dobrudzkiej krainy Stolicy, przez zarosłe burzanem równiny.
Gdyż i tu za Dunajem, jako w Wołoszczyźnie Rzadko pole obaczysz, a żeby tak żyźnie Zbożem się pokrywało, jako Polskie niwy; Którym nie da gospodarz zarość, chleba chciwy. Tu mil kilka przejedziesz, dzień i drugi minie, A zagona nie ujrzysz, choć w bujnej równinie. Bądź że rzadki są wioski, bądź że ludzi mało Tych, coby pożywienia z roli wyglądało. Co żywo handlu patrzy, warsztatu co żywo I to
Ochota Turecka słaba. Część Druga
Przy tákiey ich ochocie, po dość krotkiey chwili Spocznienia, z Mecinaśmy w dálszą się puścili Drogę, ku Bázárdziku, Dobrudzkiey kráiny Stolicy, przez zarosłe burzánem rowniny.
Gdyż y tu za Dunáiem, iáko w Wołoszczyźnie Rzadko pole obáczysz, á żeby ták żyźnie Zbożem się pokrywáło, iáko Polskie niwy; Ktorym nie da gospodarz zárość, chleba chciwy. Tu mil kilka przeiedziesz, dzień y drugi minie, A zagona nie uyrzysz, choć w buyney rowninie. Bądź że rzádki są wioski, bądź że ludzi mało Tych, coby pożywienia z roli wyglądáło. Co żywo handlu pátrzy, wársztatu co żywo I to
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 65
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
, których Egipt używa. A jako w Egipcie słońce zbyt dopieka, a dżdżu bardzo skąpo, snadno zrozumieć, że wilgoć ziemi prędko by oschła, zboże i warzywa spalone by były, od tak dogórywających promieni, gdyby kanałów i sadzawek pełno nie było, które przez żyły i rowy swoje skrapiają, odwilżają, i chłodzą niwy i ogrody. Nil niemniej wyżywia bydła, które wielki także Egiptowi sprawują dochód, wypuszczają je na zieleninę w Listopadzie, co trwa aż do Marca. Wyrazić niepodobna, co tam za obszerne pasze, i jak się bydła (którego wolne powietrze we dnie ani w nocy nie zgania do obor) w prędkim spasają czasie;
, ktorych Egipt używa. A iáko w Egypcie słońce zbyt dopieká, á dzdżu bardzo skąpo, snádno zrozumieć, że wilgoć ziemi prędko by oschła, zboże y warzywa spálone by były, od ták dogorywáiących promieni, gdyby kanáłow y sadzawek pełno nie było, ktore przez żyły y rowy swoie skrapiáią, odwilżáią, y chłodzą niwy y ogrody. Nil niemniey wyżywiá bydłá, ktore wielki także Egyptowi sprawuią dochod, wypuszczáią ie ná zieleninę w Listopádzie, co trwa aż do Marcá. Wyraźić niepodobná, co tam za obszerne pásze, y iak się bydłá (ktorego wolne powietrze we dnie áni w nocy nie zganiá do obor) w prędkim spasáią czasie;
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 84
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Wdzięczność wrodzona spolną czyni składkę, Upstrzyc, połatać, odziać gołą Matkę. Trawy z kwiatami, kosy gołą płytkie, Jeszcze ją coraz ostrzą twardym głazem, Żeby pościnać, lub niewinnie wszytkie, Martwe na placu położyć zarazem, I już na zwiędłe, choć bezzębnej babie, Pożyczą zębów swoich twarde grabie.
Zboża różnego nieprzejrzane Niwy Febus z pochodnią obchodzi do koła, Co raz im zbliżać każe pod sierp krzywy, Lud pospolity do roboty woła, By jęczmień z kłosem nieopadł przez suszą, Gdy mu się wąsy, już przestałe kruszą. Tylko co wyszedł ten Mandat od Tronu, Co żywo biegnie jak wojsko na czatę, Każde się schyli do
Wdzięczność wrodzona spolną czyni skłádkę, Upstrzyc, połátać, odziać gołą Mátkę. Tráwy z kwiatami, kosy gołą płytkie, Jeszcze ią coraz ostrzą twárdym głázem, Zeby pościnać, lub niewinnie wszytkie, Mártwe ná placu położyć zárazem, Y iuż ná zwiędłe, choć bezzębney babie, Pożyczą zębow swoich twárde grábie.
Zboża rożnego nieprzeyrzáne Niwy Febus z pochodnią obchodzi do koła, Co raz im zbliżać każe pod sierp krzywy, Lud pospolity do roboty woła, By jęczmień z kłosem nieopadł przez suszą, Gdy mu się wąsy, iuż przestáłe kruszą. Tylko co wyszedł ten Mandat od Thronu, Co żywo biegnie iák woysko ná czátę, Każde się schyli do
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 108
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752