. Deszcze wielkie i burzliwe wichry w drodze panowały; drożyznę po drogach wielką zwłaszcza owsów miałem.
23 Junii stanąłem w Krakowie, kędym się wybierał w dalszą drogę do Rzymu i sporządzałem się; mieszkałem tam wespół z żoną moją niedziel dwie; stamtąd na Łobzów przeniosłem się, gdziem dwa noclegi odprawił.
7 Julii. Rozjechałem się z żalem ciężkim z najmilszą małżonką moją: ja do Rzymu ona do Litwy, której Panie Jezu posyłaj dni dobre i posilaj łaską swoją świętą i dziatkom moim. Trakt do Rzymu z osobliwą konotacją.
Dies 7^go^. Z Krakowa do Przyginy mil 3, w tej Przyginie
. Deszcze wielkie i burzliwe wichry w drodze panowały; drożyznę po drogach wielką zwłaszcza owsów miałem.
23 Junii stanąłem w Krakowie, kędym się wybierał w dalszą drogę do Rzymu i sporządzałem się; mieszkałem tam wespół z żoną moją niedziel dwie; ztamtąd na Łobzów przeniosłem się, gdziem dwa noclegi odprawił.
7 Julii. Rozjechałem się z żalem ciężkim z najmilszą małżonką moją: ja do Rzymu ona do Litwy, któréj Panie Jezu posyłaj dni dobre i posilaj łaską swoją świętą i dziatkom moim. Trakt do Rzymu z osobliwą konnotacyą.
Dies 7^go^. Z Krakowa do Przyginy mil 3, w téj Przyginie
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 76
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
pospołu kilka dni, ale nie bardzo z uciechą wielką.
24 septembris do Gorzd z żoną i familią jechałem i z myślistwem do ip. Ogińskiej starościny gorzdowskiej, która nam była bardzo rada i pole nam najęte w Prusiech koło Prekul i Memla dawała, gdzie przez dni cztery continuo polując i w Prusiech kwaterując się na noclegi, szczwaliśmy siła lisów i zajęcy: lisów pięć, zajęcy więcej pięciudziesiąt uszczwaliśmy. Traktowała nas bardzo dobrze, ipani starościna i po tygodniu nas wypuściła od siebie, z ciężkiem rozstaniem się udarowawszy rozmaicie.
5 Octobris do Tylży wróciliśmy, gdzie edykt zastaliśmy króla imci pruskiego, aby się zawierały Prusy powtórnie dla
pospołu kilka dni, ale nie bardzo z uciechą wielką.
24 septembris do Gorzd z żoną i familią jechałem i z myślistwem do jp. Ogińskiéj starościny gorzdowskiéj, która nam była bardzo rada i pole nam najęte w Prusiech koło Prekul i Memla dawała, gdzie przez dni cztery continuo polując i w Prusiech kwaterując się na noclegi, szczwaliśmy siła lisów i zajęcy: lisów pięć, zajęcy więcéj pięciudziesiąt uszczwaliśmy. Traktowała nas bardzo dobrze, jpani starościna i po tygodniu nas wypuściła od siebie, z ciężkiem rozstaniem się udarowawszy rozmaicie.
5 Octobris do Tylży wróciliśmy, gdzie edykt zastaliśmy króla imci pruskiego, aby się zawierały Prusy powtórnie dla
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 139
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
, okrom samego jego, zgoda na nie. Nazajutrz tylko co się ozwać ma przed królem, Aż ktoś cicho do niego, w kontuszu sobolem, Prosi, kładąc mu coś w garść w papierku zwinionym, Żeby kontradykować nie chciał prośbom onym. Zaraz się reflektuje i głos przed kolegi Wziąwszy, że pernoktaty, że mędrsze noclegi, Powie, a wraz pozwala i już się nie chwieje. Lecz gdy się korupcja w zanadrzu zagrzeje, Skoro go coś nie barzo lubego zaleci, Poczuje to i sąsiad, poczuje i trzeci: „Niechaj wam — rzeką — panie, otrze kto napiętki.” Ów w stronę, do zanadrza, aż z ołowiu
, okrom samego jego, zgoda na nie. Nazajutrz tylko co się ozwać ma przed królem, Aż ktoś cicho do niego, w kontuszu sobolem, Prosi, kładąc mu coś w garść w papierku zwinionym, Żeby kontradykować nie chciał prośbom onym. Zaraz się reflektuje i głos przed kolegi Wziąwszy, że pernoktaty, że mędrsze noclegi, Powie, a wraz pozwala i już się nie chwieje. Lecz gdy się korupcyja w zanadrzu zagrzeje, Skoro go coś nie barzo lubego zaleci, Poczuje to i sąsiad, poczuje i trzeci: „Niechaj wam — rzeką — panie, otrze kto napiętki.” Ów w stronę, do zanadrza, aż z ołowiu
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 184
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Łuczynce potym.
Co gdy oni tak robią z-Połki oprócz swymi I samym Ochotnikiem; Już też z-Zacieżnymi: Prowincyj i Powiatów Fierlej się z-Ołyki Ku Zastawiu pomykał. A mając Języki W-drodze zaraz o Duncu, ze z-Połkiem gromadnym Przeciw mu następuje, podeściem chcąc zdradnym Miasto ubiec i tamte obwarować brzegi Zastąpionej Horyny, pretkiemi noclegi Zemknie Kossakowkiego wprzód nań z-Suchodolskim, I Lekkich pięć Chorągwi z-Wodzem Wielopolskim, Toż sam pójdzie w-te tropy: Tamże w-drodze mrokiem, Nie dochodząc Szubryniec, gdy coś za narokiem Siostra mu Czarownica wprzód kredensowała Na Bachmacie harcując, a uchodź (wołała) Uchodź Brate, niezderzysz; Serce tak skaziła,
Łuczynce potym.
Co gdy oni tak robią z-Połki oprocz swymi I samym Ochotnikiem; Iuż też z-Zaćieżnymi: Prowincyy i Powiatow Fierley sie z-Ołyki Ku Zástawiu pomykał. A maiąc Iezyki W-drodze zaraz o Duncu, ze z-Połkiem gromadnym Przećiw mu nastepuie, podeśćiem chcąc zdradnym Miasto ubiec i tamte obwárować brzegi Zastąpioney Horyny, pretkiemi noclegi Zemknie Kossakowkiego wprzod nań z-Suchodolskim, I Lekkich pieć Chorągwi z-Wodzem Wielopolskim, Toż sam poydźie w-te tropy: Tamże w-drodze mrokiem, Nie dochodząc Szubryniec, gdy coś za narokiem Siostra mu Czarownica wprzod kredensowała Na Bachmáćie harcuiąc, a uchodź (wołáła) Uchodź Brate, niezderzysz; Serce tak skáziła,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 48
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, pierwszy raz i świeżo w Polskę wjechawszy, co potem po naszemu przetłumaczono.
Nie chcę cię więcej turbować, mój panie! Niechaj tu z piekła gość u ciebie stanie. Kto za mną jedziesz, piszęć na przestrogę: O inszą pytaj do Polski się drogę. Tędy na spieszne poczty i przebiegi Pluto znać sobie rozpisał noclegi, Bo niepodobna, jeśli się chcę zbawić, Ażeby kiedy miał się tu zabawić. Albo podlejsze, spuściwszy spod warty, Na to tu miejsce rozporządził czarty, Bo w subtelniejszej stworzone naturze Nie tak by w sprośnej były kompaturze. Ten, co rząd trzyma w domu gospodarski, Mógłby do Stygu przewóz osieść dars
, pierwszy raz i świeżo w Polskę wjechawszy, co potem po naszemu przetłumaczono.
Nie chcę cię więcej turbować, mój panie! Niechaj tu z piekła gość u ciebie stanie. Kto za mną jedziesz, piszęć na przestrogę: O inszą pytaj do Polski się drogę. Tędy na spieszne poczty i przebiegi Pluto znać sobie rozpisał noclegi, Bo niepodobna, jeśli się chcę zbawić, Ażeby kiedy miał się tu zabawić. Albo podlejsze, spuściwszy spod warty, Na to tu miejsce rozporządził czarty, Bo w subtelniejszej stworzone naturze Nie tak by w sprośnej były kompaturze. Ten, co rząd trzyma w domu gospodarski, Mógłby do Stygu przewóz osieść dars
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 203
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
z żydowskiej krainy, z Matką panienką i z swym domniemanem ojcem, Józefem, przed ciężkim tyranem. Idą z ojczyzny słodkiej na wygnanie, widząc sąsiedzkich dzieci mordowanie, w pośrzodku zimy. O, jako, dlaboga! ciężka tam była trzem wygnańcom droga! Kto to uważy, co tam za wczas mieli, gdy swe noclegi częstokroć musieli pod niebem miewać między bestjami, o tym gdy myślę, zalewam się łzami. IV. NA ROZMAITE PRZYSZŁE PANA JEZUSOWE KŁOPOTY
Auguste o Puer, o colende Partus
O Dziecię śliczne, o niebieskie Plemię, kiedy rozmyślam Twe przyście na ziemię, jako mi serce zakwita z radości, tak z drugiej strony pełenem
z żydowskiej krainy, z Matką panienką i z swym domniemanem ojcem, Józefem, przed ciężkim tyranem. Idą z ojczyzny słodkiej na wygnanie, widząc sąsiedzkich dzieci mordowanie, w pośrzodku zimy. O, jako, dlaboga! ciężka tam była trzem wygnańcom droga! Kto to uważy, co tam za wczas mieli, gdy swe noclegi częstokroć musieli pod niebem miewać między bestyjami, o tym gdy myślę, zalewam się łzami. IV. NA ROZMAITE PRZYSZŁE PANA JEZUSOWE KŁOPOTY
Auguste o Puer, o colende Partus
O Dziecię śliczne, o niebieskie Plemię, kiedy rozmyślam Twe przyście na ziemię, jako mi serce zakwita z radości, tak z drugiej strony pełenem
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 56
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
stodoły Schować; już moje konie zjadły obrok goły.” 145 (N). MARNOŚĆ ŻYWOTA LUDZKIEGO W ŚMIERTELNYM CIELE
Słuchając, jako strasznie morze szumi, Jako przelawszy swoje dawne brzegi, Miasta i wielkie prowincyje tłumi, Jeśli dżdże albo przepełnią go śniegi, Że delfinowie, łososie i sumi, Gdzie wczora ludzie, miewają noclegi, I kogo z ludzi zapadnie ta burza, Ze wszytkim domem na wieczną śmierć nurza, Kiedy nie tylko rąk ludzkich struktury, Zamki, pałace, rozkoszne ogrody, Ale zrobione dzieła od natury, Skały i lasy, spadają do wody, Zatkawszy wiatry duszą ziemię chmury — Uniósłli zdrowie kto na Tatry wprzódy, Widząc
stodoły Schować; już moje konie zjadły obrok goły.” 145 (N). MARNOŚĆ ŻYWOTA LUDZKIEGO W ŚMIERTELNYM CIELE
Słuchając, jako strasznie morze szumi, Jako przelawszy swoje dawne brzegi, Miasta i wielkie prowincyje tłumi, Jeśli dżdże albo przepełnią go śniegi, Że delfinowie, łososie i sumi, Gdzie wczora ludzie, miewają noclegi, I kogo z ludzi zapadnie ta burza, Ze wszytkim domem na wieczną śmierć nurza, Kiedy nie tylko rąk ludzkich struktury, Zamki, pałace, rozkoszne ogrody, Ale zrobione dzieła od natury, Skały i lasy, spadają do wody, Zatkawszy wiatry duszą ziemię chmury — Uniósłli zdrowie kto na Tatry wprzódy, Widząc
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 600
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w nasze lądy tu przypada, Albo z Grecji ku Troi odkłada, Naproszę się go o cię dosyć siła, Abyć powiedział to, com mu zleciła. I byle tylko kędy cię obaczył, Proszę, żebyć me listy oddać raczył, W nich zapisane ze wszystkich stron brzegi, Żebyś przynamniej wspomniał me noclegi. Jużem kilkakroć słała do Pylonu, Nestorowego kędy kraj zagonu, Ale nie mogłam nie tylko pewności, Lecz i najmniejszej powziąć wiadomości. Słałam do Sparty; ale i tam próżno, Każdy nowiny, jak wie, prawi różno: Zgoła nie może żaden człek powiedzieć, W którymbyś kącie, miał
w násze lądy tu przypáda, Albo z Grecyey ku Troi odkłáda, Náproszę się go o ćię dosyć śiłá, Abyć powiedziáł to, com mu zlećiłá. Y byle tylko kędy ćię obáczył, Proszę, żebyć me listy oddać raczył, W nich zápisane ze wszystkich stron brzegi, Zebyś przynámniey wspomniał me noclegi. Iużem kilkákroć słáłá do Pylonu, Nestorowego kędy kray zagonu, Ale nie mogłám nie tylko pewnośći, Lecz y náymnieyszey powźiąć wiádomośći. Słáłám do Spárty; ále y tám prożno, Káżdy nowiny, iák wie, práwi rożno: Zgołá nie może żaden człek powiedźieć, W ktorymbyś kąćie, miał
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 7
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
poszedszy już się i o Polsce zapomniało, Przyjęli nas tedy Prusacy dosyć honorifice, wysławszy komisarzów swoich jeszcze za Ordę pierwszy tedy prowiant dano nam pod kiestrzynem i tak dawano wszędy pukośmy kurfistrzowskiego państwa nie przeszli i przyznać to że dobrym porządkiem bo już była taka ordynacja że by noclegi były rozpisane przez całe jego państwo i już na noclegi zwozono prowianty. Gdyż postanowiona była w wojsku naszym maniera niemiecka że przechodząc miasta i na każdej prezencie oficerowie z szablemi dobytemi przed chorągwiami jechali towarzystwo zaś pistolety czeladź bandolety do góry trzymająć karanie zaś było za ekscelsy już nieścinac ani rozstrzelać ale za nogi u konia uwiązawszy włóczyc po majdanie tak wewszystkim jako go na ekscelsie złapano według
poszedszy iuz się y o Polszcze zapomniało, Przyięli nas tedy Prusacy dosyc honorifice, wysławszy komissarzow swoich ieszcze za Ordę pierwszy tedy prowiant dano nąm pod kiestrzynem i tak dawano wszędy pukosmy kurfistrzowskiego panstwa nie przeszli y przyznac to że dobrym porządkiem bo iuz była taka ordynacyia że by noclegi były rozpisane przez całe iego panstwo y iuż na noclegi zwozono prowianty. Gdyz postanowiona była w woysku naszym maniera niemiecka że przechodząc miasta y na kozdey prezęncie officerowie z szablemi dobytemi przed chorągwiami iechali towarzystwo zas pistolety czeladz bandolety do gory trzymająć karanie zas było za excelsy iuż niescinac ani rozstrzelać ale za nogi u konia uwiązawszy włoczyc po maydanie tak wewszystkim iako go na excelsie złapano według
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 54
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
/ stanęlismy u strumienia/ o którym powiedano/ że miała być w nim woda/ ale był suchy.
Dnia 19 Wrześ: jechaliśmy po górach/ z których widzieliśmy zdaleka/ Montem Dei, górę Bożą Oreb/ i Synai wlewo/ a wprawo Czerwone morze/ jeszczesmy byli od nich na cztery noclegi. Tu jadłszy trochę/ szliśmy pieszo dla przerwanych skał i miejsc barzo przykrych/ drogą zaprawdę niebezpieczną/ i staliśmy potym gwoli chorym dzień i noc w Ramatym/ po jamach skał/ co nad nami wisiały. nie mieliśmy tu ani wody/ ani drewniąsczka namniejszego. Nazajutrz/ to jest dnia 20 Wrześ:
/ stánęlismy u strumieniá/ o ktorym powiedano/ że miáłá być w nim wodá/ ále był suchy.
Dniá 19 Wrześ: iechálismy po gorách/ z ktorych widźielismy zdáleká/ Montem Dei, gorę Bożą Oreb/ y Synai wlewo/ á wpráwo Czerwone morze/ iesczesmy byli od nich ná cztery noclegi. Tu iadszy trochę/ szlismy pieszo dla przerwánych skał y miesc bárzo przykrych/ drogą záprawdę niebeśpieczną/ y stalismy potym gwoli chorym dźień y noc w Rámátym/ po iámách skał/ co nád námi wiśiáły. nie mielismy tu áni wody/ áni drewniąsczká namnieyszego. Názáiutrz/ to iest dniá 20 Wrześ:
Skrót tekstu: BreyWargPereg
Strona: 13
Tytuł:
Peregrynacja arabska albo do grobu św. Katarzyny
Autor:
Bernhard Breydenbach
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610