czatownika, Jak do cudzego zsyła alkierzyka Częste podjazdy, sam za drzwiami w boku Tuż stoi w kroku.
Straże po wschodach wszędzie rozstawione, Podsłuchy wkoło domu postawione; Stoi i wierny Andrasz na odwodzie, W tylnym ogrodzie.
Dybie nieborak, a jasne promienie Pełnej Diany klnie, że nocne cienie Nimi oświeca i pono zabieży Nocnej kradzieży.
I lak ci po los piastował życzliwie Że przebył wszytkie przeprawy szczęśliwie I za odwagi otrzymał zapłatę, Łupy bogate.
O cny wielkiego wodza poruczniku, O doświadczony kiedyś wojenniku! Ockni się, ockni a patrzaj, żeś w pierzu, Zacny rycerzu!
I takli ona z odwagą żywota W dziele marsowym doznana
czatownika, Jak do cudzego zsyła alkierzyka Częste podjazdy, sam za drzwiami w boku Tuż stoi w kroku.
Straże po wschodach wszędzie rozstawione, Podsłuchy wkoło domu postawione; Stoi i wierny Andrasz na odwodzie, W tylnym ogrodzie.
Dybie nieboras, a jasne promienie Pełnej Dyany klnie, że nocne cienie Nimi oświeca i pono zabieży Nocnej kradzieży.
I lak ci po los piastował życzliwie Że przebył wszytkie przeprawy szczęśliwie I za odwagi otrzymał zapłatę, Łupy bogate.
O cny wielkiego wodza poruczniku, O doświadczony kiedyś wojenniku! Ockni się, ockni a patrzaj, żeś w pierzu, Zacny rycerzu!
I takli ona z odwagą żywota W dziele marsowym doznana
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 356
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
potrzebować będzie Geometra do rozmierzania Pol, i Granic. Na tej desce ma być zrysowanych spięć cyrkułów, jako chcesz odległych, między którymi ze dwa pola powinny być odmienną farbą zmalowane glinką i kredą, albo inszymi farbami do upodobania; którychby oko dojźrzeć mogło w znacznej odległości. Nauka X. O Mierze Wysokości dziennej i nocnej. MIarę Wysokości dzienną i nocną nazywam Instrument nowy, służący do mierzenia cieniem Słonecznym albo Księżycowym wszelkich Wysokości, mających spód dostępny. Ten tedy tak zrobisz. Zabawa VII. Rozdżyał II.
Na blasze CDEF, szerokiej na palec, długiej na 3, albo na 4; wiszącej wolno z uszka L. zrysuj linią średnią
potrzebowáć będżie Geometrá do rozmierzánia Pol, y Gránic. Ná tey desce ma bydż zrysowánych zpięć cyrkułow, iáko chcesz odległych, między ktorymi ze dwá polá powinny bydź odmienną fárbą zmálowáne glinką y kredą, álbo inszymi fárbámi do vpodobánia; ktorychby oko doyżrzeć mogło w znáczney odległośći. NAVKA X. O Mierze Wysokośći dźienney y nocney. MIárę Wysokośći dżienną y nocną náżywam Instrument nowy, służący do mierzenia ćieniem Słonecznym álbo Xiężycowym wszelkich Wysokośći, máiących spod dostępny. Ten tedy ták zrobisz. Zábáwá VII. Rozdżiał II.
Ná blásze CDEF, szerokiey ná pálec, długiey ná 3, álbo ná 4; wiszącey wolno z vszká L. zrysuy liniią srzednią
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 12
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
będziesz miał kwadrans na 90. stopniów rozdzielony z linią celową, abo z Celami na boku i z perpendykułem; możesz bez rysowania cyrkułu około igły, na desce, vatrować taki czas, którego Słońce, abo Księżyc, ma swoję wysokość od Horyzontu, 45 stopniów. Jeszcze tej wysokości prędzej dojdziesz z Miary wysokości dziennej i nocnej, opisanej w Nauce 10. tej Zabawy, kiedy obrócona ku słońcu, cień ztyłu rzuci na podział dziesiąty. Tym sposobem przed lat 20. z wielkim podziwieniem wielu Turków w Konstantynopolu, opowiedziałem wysokość Piramidy Hieroglificznej, nad którą nie ma piękniejszej starożytności Konstantynopol; przemierzywszy jej cień po prostu na ziemi, w ten
będźiesz miał kẃádráns ná 90. stopniow rozdźielony z liniią celową, ábo z Celámi ná boku y z perpendykułem; możesz bez rysowánia cyrkułu około igły, ná desce, vátrowáć táki czás, ktorego Słońce, ábo Kśiężyc, ma swoię wysokość od Horizontu, 45 stopnioẃ. Ieszcze tey wysokości prędzey doydźiesz z Miáry wysokośći dźienney y nocney, opisáney w Náuce 10. tey Zábawy, kiedy obrocona ku słońcu, ćień styłu rzući ná podźiał dźieśiąty. Tym sposobem przed lat 20. z wielkim podźiwięniem wielu Turkow w Konstántynopolu, opoẃiedźiałem wysokość Pirámidy Hieroglificzney, nád ktorą nie ma pięknieyszey stárożytnośći Konstántynopol; przemierzywszy iey ćień po prostu ná źiemi, w ten
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 40
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
szczęśliwej wieczności, na którą ty nas wychowujesz, nazywam cię gospodynią, która w-duszach naszych imieniem Boskim gospodarujesz. Nazywam cię podarunkiem od Bogarodzicy Panny wymodlonym, wyżebranym, wykłanianym, a na wszystkich żeś ty jest słuchaczach moich? Człowiecze grzeszny obchodził Bóg pod czas Jubileuszu blisko przeszłego, i pod czas tej Komunyj Wielko nocnej, i widział w-tym samym Kościele, w-tym samym domu gdzie ty mieszkasz, w-tej samej ławie gdzie ty teraz siedzisz, w-tej samej bliskości, gdzie ty teraz zostajesz; na tej duszy nie było łaski mojej, teraz już jest: a czemuż też Chrystus na tobie jej nie dojrzy; nie widzi
szczęśliwey wiecznośći, ná ktorą ty nas wychowuiesz, názywam ćię gospodynią, ktora w-duszách nászych imieniem Bozkim gospodáruiesz. Názywam ćię podárunkiem od Bogárodźicy Pánny wymodlonym, wyżebranym, wykłániánym, á ná wszystkich żeś ty iest słucháczách moich? Człowiecze grzeszny obchodził Bog pod czás Iubileuszu blisko przeszłego, i pod czás tey Komunyi Wielko nocney, i widźiał w-tym sámym Kośćiele, w-tym sámym domu gdźie ty mieszkasz, w-tey sámey łáwie gdźie ty teraz śiedźisz, w-tey sámey bliskośći, gdźie ty teraz zostáiesz; ná tey duszy nie było łáski moiey, teraz iuż iest: á czemuż też Christus ná tobie iey nie doyrzy; nie widźi
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 56
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
zła eria przykrzy się plutami; mroźne wiatry eolskie miejsca tam nie mają, które z kłosów dojrzałych ziarnka wytrząsają. Stoi cicho powietrze ani go turbuje Akwilo, bo tryb wieczną pogodę sprawuje. Tu zawsze Febus złoty koniom wypoczywa ani u Antypodów na noclegu bywa; nie tłumi gwiazd dzień ani ujmuje światłości słońce, nie ustępuje dzień nocnej ciemności; żadna noc nie zaciemnia światła gwiazdecznego, skrywszy słońce, ani snu zaprasza twardego. Na wygnanie posłano z nieba nocy ciemne, a kazano, żeby dni świeciły przyjemne. Tu dzień jasny, pogodny, siedm razy przechodzi Febusa, który światło niskiej ziemi rodzi. Możny Królu, którego są niebieskie włości, ach,
zła aeryja przykrzy się plutami; mroźne wiatry eolskie miejsca tam nie mają, które z kłosów dojrzałych ziarnka wytrząsają. Stoi cicho powietrze ani go turbuje Akwilo, bo tryb wieczną pogodę sprawuje. Tu zawsze Febus złoty koniom wypoczywa ani u Antypodów na noclegu bywa; nie tłumi gwiazd dzień ani ujmuje światłości słońce, nie ustępuje dzień nocnej ciemności; żadna noc nie zaciemnia światła gwiazdecznego, skrywszy słońce, ani snu zaprasza twardego. Na wygnanie posłano z nieba nocy ciemne, a kazano, żeby dni świeciły przyjemne. Tu dzień jasny, pogodny, siedm razy przechodzi Febusa, który światło niskiej ziemi rodzi. Możny Królu, którego są niebieskie włości, ach,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 174
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
z której sobie jak z kamieni domy murują Solinus.
AZANAGHOWIE olim w Murzyńskiej ziemi ludzie z wargami dolnemi na łokieć długiemi, które sobie solili, od korupcyj prezerwując. Isidorus.
ANDRIMACHIDE. byli tacy na świecie ludzie (non constat mihi w którym kraju) którzy córki własne iść za mąż mające, Królom swoim wprzód do nocnej oddawali usługi. Dictionarium Histor: Series różnych w Świecie Narodów
ANDROGYNE albo ANDROGYNI, obywatele olim Afrykańscy, obojej płci razem męskiej i białogłowskiej, piersi prawą mieli męską, a lewą białogłowską. Plinius lib: 5. cap: 29 et cap. 41. i o tych dubium.
ARTOTYRYTE ludzie chleb i syr BOGU ofiarujący
z ktorey sobie iak z kamieni domy muruią Solinus.
AZANAGHOWIE olim w Murzynskiey ziemi ludzie z wargami dolnemi na łokieć długiemi, ktore sobie solili, od korrupcyi prezerwuiąc. Isidorus.
ANDRIMACHIDAE. byli tacy ná swiecie ludzie (non constat mihi w ktorym kraiu) ktorzy corki własne iść za mąz maiące, Krolom swoim wprzod do nocney oddawali usługi. Dictionarium Histor: Series rożnych w Swiecie Narodow
ANDROGYNAE albo ANDROGYNI, obywatele olim Afrykańscy, oboiey płci razem męskiey y białogłowskiey, piersi prawą mieli męską, a lewą białogłowską. Plinius lib: 5. cap: 29 et cap. 41. y o tych dubium.
ARTOTYRITAE ludzie chleb y syr BOGU ofiaruiący
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 125
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
boś był przychodniem w ziemi jego. 8. Synowie którzy się im zrodzą/ w trzecim pokoleniu/ wnidą do zgromadzenia Pańskiego. 9.
GDy się ruszysz z wojskiem/ na przeciwko nieprzyjaciołom twoim/ strzeż się od wszelkiej złej rzeczy. 10. Jeśliby był miedzy wami kto/ coby był nieczystym z przygody nocnej/ wynidzie za Obóz/ a nie wróci się do niego: 11. A ku wieczorowi omyje się wodą/ a po zaściu słońca/ wnidzie do Obozu. 12. Będziecie też mieli miejsce za Obozem/ gdzie będziecie wychodzili na potrzebę przyrodzoną: 13. I będziesz miał rydlik miedzy naczyniem swoim/ a gdybyś chciał
boś był przychodniem w źiemi jego. 8. Synowie ktorzy śię im zrodzą/ w trzećim pokoleniu/ wnidą do zgromádzenia Páńskiego. 9.
GDy śię ruszysz z wojskiem/ ná przećiwko nieprzyjaćiołom twojim/ strzesz śię od wszelkiey złey rzecży. 10. Iesliby był miedzy wámi kto/ coby był niecżystym z przygody nocney/ wynidźie zá Oboz/ á nie wroći śię do niego: 11. A ku wiecżorowi omyje śię wodą/ á po záśćiu słońcá/ wnidźie do Obozu. 12. Będźiećie też mieli miejsce zá Obozem/ gdźie będźiećie wychodźili ná potrzebę przyrodzoną: 13. Y będźiesz miał rydlik miedzy naczyniem swojim/ á gdybyś chćiał
Skrót tekstu: BG_Pwt
Strona: 209
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Powtórzonego Prawa
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
Wywiedzione żywioły/ i więc Tyrańskiemi Okrucieństwy się teraz ku jego litości Nie wzruszycie? Więc sercu zabronisz żałości Człowiecze? dla którego to się z Panem dzieje? Więc Chrześcijańska dusza swych łez nie wyleje? Pan przywiedziony do Annasza.
Et adducunt Iesum ad Annam primum. Ioan: 18.
PRzechodzą mocne brany/ murowne ulice; Nocnej chwile straszny huk/ mimo okienice Przelatując/ mieszkańce z pierwszego snu budzi: Co się dzieje? Przybywa co raz więcej ludzi. Żołnierstwo dla tumultu/ w śrzodku Pana tają: Nie masz nic/ pojmano łotra powiadają. A co wskok Annaszowe obwieszcza pałace/ Niech otwierają forty: Rumor się kołace Po wydrożonych sklepach/ że
Wywiedźione żywioły/ y więc Tyráńskiemi Okrućieństwy się teraz ku iego litośći Nie wzruszycie? Więc sercu zábronisz żáłośći Człowiecze? dla ktorego to się z Pánem dzieie? Więc Chrześćiáńska duszá swych łez nie wyleie? Pan przywiedziony do Annaszá.
Et adducunt Iesum ad Annam primum. Ioan: 18.
PRzechodzą mocne brany/ murowne vlice; Nocney chwile strászny huk/ mimo okienice Przelátuiąc/ mieszkáńce z pierwszego snu budźi: Co się dzieie? Przybywa co raz więcey ludźi. Zołnierstwo dla tumultu/ w śrzodku Páná táią: Nie mász nic/ poimano łotrá powiádáią. A co wskok Annaszowe obwieszcza páłace/ Niech otwieráią forty: Rumor się kołáce Po wydrożonych sklepách/ że
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 17.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
się/ i ustał; już okrutnej swojej/ Nie może dalej chęci rozwodzić i siły/ A tobie snadź początku/ Zbawicielu miły/ Jeszcze od tych dób nie masz: opodal świtanie/ A nie tam jeszcze twój kres/ i twe dokonanie. Oto przeklętą radę morduje sen mocny/ Rozchodzi się/ chcąc jeszcze zażyć chwile nocnej. A ciebie czujnej straży/ katom nieospałym W moc i opiekę daje. Już zapamiętałym Boga i poczciwości/ dostał się Pan w ręce, Już/ ani miłosierdzia/ ani folgi męce Żadnej; niestetyż/ nie masz: stargnąwszy go/ z góry, Wielkim zawiedli pędem za tylny płot/ który Męki Pańskiej.
Stał
się/ y vstał; iuż okrutney swoiey/ Nie może dáley chęći rozwodźić y śiły/ A tobie snadź początku/ Zbáwićielu miły/ Ieszcze od tych dob nie mász: opodal świtánie/ A nie tám ieszcze twoy kres/ y twe dokonánie. Oto przeklętą rádę morduie sen mocny/ Roschodźi się/ chcąc ieszcze záżyć chwile nocney. A ćiebie czuyney straży/ kátom nieospáłym W moc i opiekę dáie. Iuż zápámiętáłym Bogá y poczćiwości/ dostał się Pan w ręce, Iuż/ áni miłośierdźia/ áni folgi męce Zadney; niestetysz/ nie mász: stárgnąwszy go/ z gory, Wielkim záwiedli pędem zá tylny płot/ ktory Męki Páńskiey.
Stał
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 30.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
daje. Już zapamiętałym Boga i poczciwości/ dostał się Pan w ręce, Już/ ani miłosierdzia/ ani folgi męce Żadnej; niestetyż/ nie masz: stargnąwszy go/ z góry, Wielkim zawiedli pędem za tylny płot/ który Męki Pańskiej.
Stał/ jednym gałęzistym drzewem zasadzony/ I plac/ tuszę/ dla nocnej warty zagrodzony: Tam (jako dawnych wieków/ Doktorom podali Nabożni przychodniowie) Pana przywiązali. Tam się go nasiepawszy/ i zelżywościami Nadrazniwszy do woli/ nabiwszy szczudłkami; Znowu gdzieś do smrodliwej piwnice wepchnęli: Strażą i katowczyki one z nim zamknęli. Którzy (zwłaszcza nadgrodą słowną przychęceni) I sami odpoczynku/ chocia snem zmorzeni
dáie. Iuż zápámiętáłym Bogá y poczćiwości/ dostał się Pan w ręce, Iuż/ áni miłośierdźia/ áni folgi męce Zadney; niestetysz/ nie mász: stárgnąwszy go/ z gory, Wielkim záwiedli pędem zá tylny płot/ ktory Męki Páńskiey.
Stał/ iednym gáłęźistym drzewem zásádzony/ I plac/ tuszę/ dla nocney wárty zágrodzony: Tám (iáko dawnych wiekow/ Doktorom podáli Nabożni przychodniowie) Páná przywiązáli. Tám się go náśiepawszy/ y zelżywośćiámi Nádrazniwszy do woli/ nábiwszy szczudłkámi; Znowu gdźieś do smrodliwey piwnice wepchnęli: Strażą y kátowczyki one z nim zámknęli. Ktorzy (zwłaszczá nadgrodą słowną przychęceni) I sámi odpoczynku/ choćia snem zmorzeni
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 31.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610