Lub wyłupawszy błony Wniść niepostrzeżony. Alić nie Hydra żywa Leć Baba zazdrościwa Zniebaczka się ozowie Ej stójcie Panowie. Niemógł tak nigdy wściekle Zaszczeknąć Cerber w piekle Pilnując złajnik brony Czarnej Persefony. Jako ona zakrzyczy Przestrzegając zdobyczy Mniemając rzeczą snadną Ze samę ukradną. Woła Rata/ złodzieje Przecz mi się ten gwałt dzieje Czem po nocnej poświecie Tak na mię dybiecie. Nie mam złota i krszyny Krom duchny a pierzyny Com wam winna dla Boga Babinka uboga. Nie na kradziesz przychodzę Choć ukradkiem wleźć godzę. Ni po bogate zbiory Wszedłem do komory. Skarby Zbierom zostawić Co się tym zwykli bawić Nienachodzę na domy Bom nie łotr łakomy.
Lub wyłupawszy błony Wniść niepostrzeżony. Alić nie Hydrá żywá Leć Bábá zazdrośćiwa Zniebaczká się ozowie Ey stoyćie Pánowie. Niemogł ták nigdy wśćiekle Zásczeknąć Cerber w piekle Pilnuiąc złáynik brony Czarney Persephony. Iáko oná zákrzyczy Przestrzegáiąc zdobyczy Mniemáiąc rzeczą snádną Ze sámę vkrádną. Woła Rátá/ złodźieie Przecz mi się ten gwałt dźieie Czem po nocney poświećie Ták ná mię dybiećie. Nie mam złotá y krszyny Krom duchny á pierzyny Com wąm winná dla Bogá Bábinká vboga. Nie ná kradźiesz przychodzę Choć vkradkiem wleść godzę. Ni po bogáte zbiory Wszedłem do komory. Skárby Zbierom zostáwić Co się tym zwykli báwić Nienáchodzę ná domy Bom nie łotr łákomy.
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 195
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
pełno, gminem się ulice Pospólstwa napełniły, dachem kamienice Dworność młodszych dźwigają. wszędzie krzyk, i wrzawa, Niechaj go Bóg prowadzi, niech Bóg przy nim stawa. Tym czasem pięknym szykiem ta się pompa toczy, Dzielne konie skrzą bruki, przerażają oczy Szkliste flinty gwardyj, idąc na odwodzie, Jak gdy mróz Niebo w nocnej wyiskrzy pogodzie.
Już z Miasta wyjechawszy, gdy karety staną Dziękują jeszcze sobie za przyjaźń doznaną Poseł, i Hetman Wielki, a w obłapie lubem Nie zerwanym na dalej związali ją ślubem. Wtąż i inszych przyjaciół, których nie omale Było, ścisnąwszy Poseł, rzekł ostatnie wale. Ruszył zatym, a lubo w niepogodnej chwili
pełno, gminem się ulice Pospolstwá nápełniły, dáchem kámienice Dworność młodszych dzwigáią. wszędzie krzyk, y wrzawa, Niechay go Bog prowádzi, niech Bog przy nim stáwá. Tym czásem pięknym szykiem ta się pompa toczy, Dzielne konie skrzą bruki, przerażáią oczy Szkliste flinty gwárdyi, idąc ná odwodzie, Ják gdy mroz Niebo w nocney wyiskrzy pogodzie.
Już z Miástá wyiechawszy, gdy kárety stáną Dziękuią ieszcze sobie za przyiaźń doznáną Poseł, y Hetman Wielki, á w obłapie lubem Nie zerwánym ná dáley związáli ią ślubem. Wtąż y inszych przyiacioł, ktorych nie omale Było, ścisnąwszy Poseł, rzekł ostátnie wale. Ruszył zatym, á lubo w niepogodney chwili
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 38
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
TRZYDZIESTY: HIACYNT
Nie już słońce promienie złotowłose roni, Kiedy się czarnej chmury żałobą zasłoni, Owszem, po niebie toczy tym jaśniejsze koło, Gdy mu opłocze burza niepogodna czoło.
Ani zorza w ciemnościach ostatnie już tonie, Kiedy w wieczornym mroku zanurzy swe skronie, Ale tym bielszą światu pokazuje szyje, Im ją nadłużej w nocnej kąpieli wymyje.
Nie przeto mój Kupido pozbędzie swych chęci, Że go przeciwne szczęście srogim wichrem kręci; Nie dlatego pochodnia w ręku jego zgaśnie, Iże ją wróg zawisny chce zatłumić właśnie.
Jako wągiel skropiony wodą barziej parzy, Jako wiatr rozdymając ogień, lepiej żarzy, Tak miłość moja większe wypuszcza płomienie, Skoro na nią
TRZYDZIESTY: HIACYNT
Nie już słońce promienie złotowłose roni, Kiedy się czarnej chmury żałobą zasłoni, Owszem, po niebie toczy tym jaśniejsze koło, Gdy mu opłocze burza niepogodna czoło.
Ani zorza w ciemnościach ostatnie już tonie, Kiedy w wieczornym mroku zanurzy swe skronie, Ale tym bielszą światu pokazuje szyje, Im ją nadłużej w nocnej kąpieli wymyje.
Nie przeto mój Kupido pozbędzie swych chęci, Że go przeciwne szczęście srogim wichrem kręci; Nie dlatego pochodnia w ręku jego zgaśnie, Iże ją wróg zawisny chce zatłumić właśnie.
Jako wągiel skropiony wodą barziej parzy, Jako wiatr rozdymając ogień, lepiej żarzy, Tak miłość moja większe wypuszcza płomienie, Skoro na nię
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 98
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
na drugą stronę/ ażby rozpuścił lud. 23. A rozpuściwszy lud/ wstąpił na górę z osobna/ aby się modlił. A gdy był wieczor/ sam tam był. 24. A łódź już w pośrodku morza będąc/ miotana była od wałów: abowiem był wiatr przeciwny. 25. Lecz o czwartej straży nocnej/ szedł do nich JEzus/ chodząc po morzu. 26. A ujrzawszy go uczniowie po morzu chodzącego/ zatrwożyli sobą/ mówiąc: Obłuda to jest; i od bojaźni krzyknęli. 27. Lecz wnet rzekł do nich JEzus/ mówiąc: Ufajcie/ Jamci to jest; Nie bójcie się. 28. A odpowiadając mu
ná drugą stronę/ áżby rozpuśćił lud. 23. A rozpuśćiwszy lud/ wstąpił ná gorę z osobná/ áby śię modlił. A gdy był wiecżor/ sam tám był. 24. A łodź już w pośrodku morzá będąc/ miotána byłá od wáłow: ábowiem był wiátr przećiwny. 25. Lecż o cżwartej stráży nocney/ szedł do nich IEzus/ chodząc po morzu. 26. A ujrzawszy go ucżniowie po morzu chodzącego/ zátrwożyli sobą/ mowiąc: Obłudá to jest; y od bojáźni krzyknęli. 27. Lecż wnet rzekł do nich IEzus/ mowiąc: Ufajćie/ Iamći to jest; Nie bojćie śię. 28. A odpowiádájąc mu
Skrót tekstu: BG_Mt
Strona: 18
Tytuł:
Biblia Gdańska, Ewangelia według św. Mateusza
Autor:
św. Mateusz
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
też ob casum novissimum z jakiejsiś rebelijej wojska W.Ks.L. Po otrąbieniu bowiem hasła i obwieszczeniu do ruszenia się nazajutrz w obozie litewskim przyszła kupa towarzystwa W.Ks.L. do imp. wileńskiego deklarując, że nie
pójdą, bo nie mają o czym. Trwało do długo w noc szemranie przy nocnej biesiadzie. Rano nazajutrz, gdy się koronne wojsko rusza i imp. wileński similiter na koń wsiada, towarzystwo ani wodzom ruszać się nie dopuszczają, ani sami na konie wsiadać chcą. Z imp. wileńskim poszła chorągiew jego usarska i pancerna imp. wojewody połockiego, imp. strażnika i imp. koniuszego lit. chorągwie.
też ob casum novissimum z jakiejsiś rebelijej wojska W.Ks.L. Po otrąbieniu bowiem hasła i obwieszczeniu do ruszenia się nazajutrz w obozie litewskim przyszła kupa towarzystwa W.Ks.L. do jmp. wileńskiego deklarując, że nie
pójdą, bo nie mają o czym. Trwało do długo w noc szemranie przy nocnej biesiadzie. Rano nazajutrz, gdy się koronne wojsko rusza i jmp. wileński similiter na koń wsiada, towarzystwo ani wodzom ruszać się nie dopuszczają, ani sami na konie wsiadać chcą. Z jmp. wileńskim poszła chorągiew jego usarska i pancerna jmp. wojewody połockiego, jmp. strażnika i jmp. koniuszego lit. chorągwie.
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 384
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
ale tych, co Sansonet śmiały I co sekwańskie wiry głębokie zalały, Ten niech liczy, kto zliczyć najwonniejsze kwiecie Może, szerokie pola gdy przykryją lecie. PIEŚŃ XXXI.
LXXXVI.
Odniósł i Malagizy cześć nieladajaką Z tej bitwy, w której pracą pomagał dwojaką: Nie jeno męstwem, szablą dawał on swojemu Pomoc w potrzebie nocnej bratu stryjecznemu, Ale i diabłów zaklął przez straszliwe mowy, Iż mu posłali z dolnych przepaści gotowy Hufiec hałastry, wszystko co pole przykryła, Jakiej nie da Francja, choćby więtszą była.
LXXXVII.
Krzyk surm, bębnów, trąb strasznych wszędzie się rozlega, Powtórzonemi głosy Echo gór dosięga; Konie żartkie rżą, kwiczą głosy
ale tych, co Sansonet śmiały I co sekwańskie wiry głębokie zalały, Ten niech liczy, kto zliczyć najwonniejsze kwiecie Może, szerokie pola gdy przykryją lecie. PIEŚŃ XXXI.
LXXXVI.
Odniósł i Malagizy cześć nieladajaką Z tej bitwy, w której pracą pomagał dwojaką: Nie jeno męstwem, szablą dawał on swojemu Pomoc w potrzebie nocnej bratu stryjecznemu, Ale i djabłów zaklął przez straszliwe mowy, Iż mu posłali z dolnych przepaści gotowy Hufiec hałastry, wszystko co pole przykryła, Jakiej nie da Francya, choćby więtszą była.
LXXXVII.
Krzyk surm, bębnów, trąb strasznych wszędzie się rozlega, Powtórzonemi głosy Echo gór dosięga; Konie żartkie rżą, kwiczą głosy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 450
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ze wszystkiem wojskiem do Czczowa, gdzie trzeciego dnia raniusieńko uszykowawszy wojsko pod miastem, sam w kilkadziesiąt koni podpadł pod obóz aż do brodu na podsłuchy zpod chorągwie P. Cetnerowej, co chorągiew na straży stojąc obaczywszy, w posiłku im skoczyła do przeprawy. A w tem chorągiew P. Stephana Koniecpolskiego, która też na straży nocnej była, tak jak byli na straży bez zbroi, i P. Krzeczowskiego, która tę chorągiew miała zwodzie na dzień, (przeprawiwszy się przez bród) wsparli Gusztawa, że nazad sprośnie
ustępować musiał: bo go, jak języki powiadali, zacięto w głowę przez szyszak i w rękę. A w tem gdy się te
ze wszystkiém wojskiem do Cczowa, gdzie trzeciego dnia raniusieńko uszykowawszy wojsko pod miastem, sam w kilkadziesiąt koni podpadł pod obóz aż do brodu na podsłuchy zpod chorągwie P. Cetnerowej, co chorągiew na straży stojąc obaczywszy, w posiłku im skoczyła do przeprawy. A w tém chorągiew P. Stephana Koniecpolskiego, która też na straży nocnéj była, tak jak byli na straży bez zbroi, i P. Krzeczowskiego, która tę chorągiew miała zwodzie na dzień, (przeprawiwszy się przes bród) wsparli Gusztawa, że nazad sprośnie
ustępować musiał: bo go, jak języki powiadali, zacięto w głowę przes szyszak i w rękę. A w tém gdy się te
Skrót tekstu: DiarKwarKoniec
Strona: 31
Tytuł:
Diariusz ...wojska kwarcianego...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1626
Data wydania (nie wcześniej niż):
1626
Data wydania (nie później niż):
1626
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
się w Węgrzech rodził; Gdy lat kilka u Turków na wojnach przesłuży, Nie chce swoich chrześcijan prześladować dłużej; Kiedy Skinder z Żółkiewskim traktuje u Busze, Przedawszy się, do naszych obozów przykłusze. I ten się dał znać Moskwie, gdy pod Władysławem Swoję wodził chorągiew, lubo w polu krwawym, Lubo przy szarym świetle nocnej chodząc gwiazdy, I szturmy, i odważne odprawiał podjazdy. Teraz od Jass wróciwszy prawie jak na dobie Przyprowadzi języka, znajomego sobie, Jeszcze gdy Turkom służył. Wołoszyn był hoży, Ten pytany porządnie hetmanom przełoży, Że już Osman w Multaniech; że jego hospodar, Skoro z żołnierzów wszytkie swe fortece odarł, Poszedł przeciwko
się w Węgrzech rodził; Gdy lat kilka u Turków na wojnach przesłuży, Nie chce swoich chrześcijan prześladować dłużéj; Kiedy Skinder z Żółkiewskim traktuje u Busze, Przedawszy się, do naszych obozów przykłusze. I ten się dał znać Moskwie, gdy pod Władysławem Swoję wodził chorągiew, lubo w polu krwawem, Lubo przy szarym świetle nocnej chodząc gwiazdy, I szturmy, i odważne odprawiał podjazdy. Teraz od Jass wróciwszy prawie jak na dobie Przyprowadzi języka, znajomego sobie, Jeszcze gdy Turkom służył. Wołoszyn był hoży, Ten pytany porządnie hetmanom przełoży, Że już Osman w Multaniech; że jego hospodar, Skoro z żołnierzów wszytkie swe fortece odarł, Poszedł przeciwko
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 85
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
w Stambole, W liczbie wielkiej ufają, trzymając to o niej, Że ich i w nocy samym pozorem obroni; Więc nim się ci obaczą, nim ze snu rozmarzną, Naszy ich jak baranów nakolą i narzną, Ani się będą mogli skupić ani sprawić Ani w cieśni gotowym Polakom zastawić. Konsulta u Chodkiewicza O nocnej irrupcjej WOJNA CHOCIMSKA
Ciemny ich mrok i nagły strach porazi, bo się I we dnie, nie rzkąc w nocy, nie znają po głosie; Turcy, Grecy, Arabi i Murzyni czarni Różnym mówią językiem; chybaż przy latarni Będą się poznawali, a skoro ta zgasła, I z twarzy się nie będą mogli
w Stambole, W liczbie wielkiej ufają, trzymając to o niéj, Że ich i w nocy samym pozorem obroni; Więc nim się ci obaczą, nim ze snu rozmarzną, Naszy ich jak baranów nakolą i narzną, Ani się będą mogli skupić ani sprawić Ani w cieśni gotowym Polakom zastawić. Konsulta u Chodkiewicza O nocnej irrupcyej WOJNA CHOCIMSKA
Ciemny ich mrok i nagły strach porazi, bo się I we dnie, nie rzkąc w nocy, nie znają po głosie; Turcy, Grecy, Arabi i Murzyni czarni Różnym mówią językiem; chybaż przy latarni Będą się poznawali, a skoro ta zgasła, I z twarzy się nie będą mogli
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 175
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
tarcz, już hełm jasny zdymowała, Kiedy niespodziewanie błysnął warkocz złoty, Jak jej spadło zawicie subtelnej roboty, I po szerokich plecach wolno rozpuszczony, Do zdumienia wielkiego przywiódł goście ony. „Co to - mówią - za cud jest, że tak męskie siły W ciele subtelnem dziewczem miejsce ulubiły?”
LXXIX.
Jako na nocnej scenie miedzy pochodniami Tysiąc nimf najwdzięczniejszych widać z obrazami, Kiedy się czarna nagle zasłona przerwała, Najpiękniejsze persony co nam zakrywała; Jako, gdy jasnej twarzy z chmur słońce dobędzie, Przeraźliwsze z promienia strzały ciska wszędzie: Tak ta raj w ślicznej twarzy, we wszytkie obfity Rozkoszy, otworzyła, szyszak zdjąwszy lity.
LXXX.
tarcz, już hełm jasny zdymowała, Kiedy niespodziewanie błysnął warkocz złoty, Jak jej spadło zawicie subtelnej roboty, I po szerokich plecach wolno rozpuszczony, Do zdumienia wielkiego przywiódł goście ony. „Co to - mówią - za cud jest, że tak męskie siły W ciele subtelnem dziewczem miejsce ulubiły?”
LXXIX.
Jako na nocnej scenie miedzy pochodniami Tysiąc nimf najwdzięczniejszych widać z obrazami, Kiedy się czarna nagle zasłona przerwała, Najpiękniejsze persony co nam zakrywała; Jako, gdy jasnej twarzy z chmur słońce dobędzie, Przeraźliwsze z promienia strzały ciska wszędzie: Tak ta raj w ślicznej twarzy, we wszytkie obfity Rozkoszy, otworzyła, szyszak zdjąwszy lity.
LXXX.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 21
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905