, Bo dzień i noc ichmość ich targując strawili.
Bruki same warszawskie gdyby snadź umiały Mówić, każdego by z was palcem ukazały. Nie mogli się Niebierscy w gospodach wczasować, Dla tych waszych włóczęgów czas spania zachować. Tak kuligiem stały się targowiny nocne, Rady wasze uchronne, promocyje mocne. Ale cóż po tych waszych nocnych targowiskach? Sami szczerze powiedzcie, co z nich macie w zyskach Azaście nie wiedzieli, że te male parta Bez pożytku waszego iść miały do czarta? ... Aleć już czas zamilczeć; z fakcyji intraty Wracam się, brat wasz Satyr, do sejmowej straty. Choć w odległych a dzikich przemieszkiwam kniejach.
, Bo dzień i noc ichmość ich targując strawili.
Bruki same warszawskie gdyby snadź umiały Mówić, każdego by z was palcem ukazały. Nie mogli się Niebierscy w gospodach wczasować, Dla tych waszych włóczęgów czas spania zachować. Tak kuligiem stały się targowiny nocne, Rady wasze uchronne, promocyje mocne. Ale cóż po tych waszych nocnych targowiskach? Sami szczerze powiedzcie, co z nich macie w zyskach Azaście nie wiedzieli, że te male parta Bez pożytku waszego iść miały do czarta? ... Aleć już czas zamilczeć; z fakcyji intraty Wracam się, brat wasz Satyr, do sejmowej straty. Choć w odległych a dzikich przemieszkiwam kniejach.
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 728
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
pracą iksiędza biskupa wileńskiego. Stamtąd jechałem na sejmik do Mińska antekomicjalny i zostałem posłem, z posła sejmowym marszałkiem unanimi assensu. Stałem we dworze ip. Stryjeńskiej wojskiej grodzieńskiej, przeciw pałacu ipana krakowskiego niedaleko pp. brygitek; stancja była dość wczesna, która mię nic nie kosztowała. W pracach ustawicznych dziennych i nocnych, sześć niedziel sejmu wysiedziałem, rzadko gdzie na bankietach i asamblach bywając; u siebie miałem kilka razy ipp. posłów, oraz ministrów saskich na kolacji.
Po zalimitowanym sejmie, król imć po pańsku częstował u siebie na sali biskupów, senatorów i ministrów, i jam był na tym traktamencie rozkazem pańskim obowiązany
pracą jksiędza biskupa wileńskiego. Ztamtąd jechałem na sejmik do Mińska antekomicyalny i zostałem posłem, z posła sejmowym marszałkiem unanimi assensu. Stałem we dworze jp. Stryjeńskiéj wojskiéj grodzieńskiéj, przeciw pałacu jpana krakowskiego niedaleko pp. brygitek; stancya była dość wczesna, która mię nic nie kosztowała. W pracach ustawicznych dziennych i nocnych, sześć niedziel sejmu wysiedziałem, rzadko gdzie na bankietach i assamblach bywając; u siebie miałem kilka razy jpp. posłów, oraz ministrów saskich na kolacyi.
Po zalimitowanym sejmie, król imć po pańsku częstował u siebie na sali biskupów, senatorów i ministrów, i jam był na tym traktamencie rozkazem pańskim obowiązany
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 170
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Sakramenta/ jedna nadzieja zbawienia/ jeden żywot/ jedna śmierć: życzymyż sobie z nią/ przez środek miłości/ i jednej Cerkwie: a zatym i jednego Królestwa Niebieskiego: aby go wszytkim nam Wschodniej i Zachodnej Cerkwie synów dostąpić/ prze niewymowne miłosierdzie swoje zdarzyć raczył/ dobrotliwy Pan Bóg. Którego my w każdych dniowych i nocnych modlitwach naszych Cerkiewnych publicznych/ i domowych prywatnych/ wszytką duszą naszą prosić powinni jesteśmy/ aby nas chcące i nie chcące zbawił: i na kosztowną swoję wieczerzą/ którymi on sam wie sądami wniść przymusić raczył. Amen. Stań się. Daj to Boże. o Przodkowaniu Bisk. Rzymskiego.
In Honorem et gloriam vnius trini
Sákrámentá/ iedná nádźieiá zbáwienia/ ieden żywot/ iedná śmierć: życzymyż sobie z nią/ przez środek miłośći/ y iedney Cerkwie: á zátym y iedne^o^ Krolestwá Niebieskiego: áby go wszytkim nam Wschodney y Zachodney Cerkwie synow dostąpić/ prze niewymowne miłośierdźie swoie zdárzyć raczył/ dobrotliwy Pan Bog. Ktorego my w káżdych dniowych y nocnych modlitwách nászych Cerkiewnych publicznych/ y domowych priwatnych/ wszytką duszą nászą prośić powinni iestesmy/ áby nas chcące y nie chcące zbáwił: y ná kosztowną swoię wiecżerzą/ ktorymi on sam wie sądámi wniść przymuśić raczył. Amen. Stań się. Day to Boże. o Przodkowániu Bisk. Rzymskiego.
In Honorem et gloriam vnius trini
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 201
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
, światłem pogardza, a słońca promienie w ciemnonocne przemienia uprzykrzone cienie. Pycha zaś, rozum zdarszy z światła, wojnę toczy, zasłaniając firankiem zaślepione oczy. Hardość słońcu w tąż broni promienia jasnego, tłumiąc śliczne pochodnie ogniem Idalego. Ach, ile mi kroć owa noc na myśl przychodzi, tyle mój umysł w sobie nocnych cieniów rodzi. Szczęśliwsze nasze oczy, bo dla ich prywaty strzeże słońce z miesiącem swojej alternaty, albowiem rozum z wolą coś czyni dla końca, których za wodzów mieni myśl pielgrzymująca. Większy żal widok oczu na szańc ciemny ważyć, aniżeli ich nie mieć, kto by ich mógł zażyć? Który pielgrzym dniem krótkim ukrzywdza swe
, światłem pogardza, a słońca promienie w ciemnonocne przemienia uprzykrzone cienie. Pycha zaś, rozum zdarszy z światła, wojnę toczy, zasłaniając firankiem zaślepione oczy. Hardość słońcu w tąż broni promienia jasnego, tłumiąc śliczne pochodnie ogniem Idalego. Ach, ile mi kroć owa noc na myśl przychodzi, tyle mój umysł w sobie nocnych cieniów rodzi. Szczęśliwsze nasze oczy, bo dla ich prywaty strzeże słońce z miesiącem swojej alternaty, albowiem rozum z wolą coś czyni dla końca, których za wodzów mieni myśl pielgrzymująca. Większy żal widok oczu na szańc ciemny ważyć, aniżeli ich nie mieć, kto by ich mógł zażyć? Który pielgrzym dniem krótkim ukrzywdza swe
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 29
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
i tę garstkę piechoty w całości zastał, a Michał Buchowiecki, rotmistrz brzeski, w dzień wszedłszy do Pren, zostawione konie, kulbaki i płaszcze moskiew-skie pozabierał i do Balbierzyszek za regimentarzem nadciągnął.
Z Balbierzyszek ruszył się regimentarz na Ludwinów do Kalwarii. Tam także niedługo bawiąc, a w częstych trwogach będąc, po różnych nocnych i dziennych marszach stanęliśmy w Sidrze i tam, sprowadziwszy z ekonomii grodzieńskiej, po które i ja do klucza kwaszowskiego komenderowany byłem, prowianty, niedziel ze trzy zabawiliśmy. Tam już z piechoty brzeskiej, ustawicznymi nocnymi i dziennymi marszami, ile pod wiosenne roztoki, znużonej i przez zostających się chorych umniejszonej, jeszcze
i tę garstkę piechoty w całości zastał, a Michał Buchowiecki, rotmistrz brzeski, w dzień wszedłszy do Pren, zostawione konie, kulbaki i płaszcze moskiew-skie pozabierał i do Balbierzyszek za regimentarzem nadciągnął.
Z Balbierzyszek ruszył się regimentarz na Ludwinów do Kalwarii. Tam także niedługo bawiąc, a w częstych trwogach będąc, po różnych nocnych i dziennych marszach stanęliśmy w Sidrze i tam, sprowadziwszy z ekonomii grodzieńskiej, po które i ja do klucza kwaszowskiego komenderowany byłem, prowianty, niedziel ze trzy zabawiliśmy. Tam już z piechoty brzeskiej, ustawicznymi nocnymi i dziennymi marszami, ile pod wiosenne roztoki, znużonej i przez zostających się chorych umniejszonej, jeszcze
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 99
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
kamień, inaczej Cardisce zwany, że w sobie wyraża serca figurę czarną, inny zieloną postać serca, inny co na białym kolorze cale, czarny konterfekt wyraża także serca, z opisania Pliniusza naturalisty.
FOSSOR niby kopacz, grubarz kamień Bonoński, który w dzień na słońcu położony pije w siebie jasność, którą potym w ciemnościach nocnych świeci.
GONIA jest skała pod Kartaginą miastem Afrykańskim która w lecie płomienie z siebie wypuszca, a w zimie płynie wodą według Arystotelesa in admirandis cap. 109.
GRANIT jest marmur bardzo twardy złożony z makuł białych i czarnych, w wielkich sztukach w Egipcie znajdował się.
HELITES podobno jednoż, co i Helioscopium, to
kamień, inaczey Cardisce zwany, że w sobie wyraża serca figurę czarną, inny zieloną postać serca, inny co na białym kolorze cale, czarny konterfekt wyraża także serca, z opisania Pliniusza naturalisty.
FOSSOR niby kopacz, grubarz kamień Bonoński, ktory w dzień na słońcu położony piie w siebie iasność, ktorą potym w ciemnościach nocnych swieci.
GONIA iest skała pod Kartaginą miastem Afrykańskim ktora w lecie płomienie z siebie wypuszca, á w zimie płynie wodą według Aristotelesa in admirandis cap. 109.
GRANIT iest marmur bardzo twardy złożony z makuł białych y czarnych, w wielkich sztukach w Egypcie znaydował się.
HELITES podobno iednoż, co y Helioscopium, to
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 344
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
bo zaraz od zaczęcia Komisyjej na którą wojskowych naziezdzało się siła każda sesyja każde kołowanie nie było bez hałassów, Tumultów porywania się do szabel
O Gospody tedy bardzo trudno było przy owym wielkim Ludzi zgromadzeniu musiałem tedy stanąć w domu pustym nowo zaczętym jeszcze nieskończonym sam tylko wzrąb izby bez drzwi stał wartować się kazałem przy owych nocnych i dziennych kradzierzach i rozbojach. Comi było bardzo ciężko między ludźmi obcemi. Ale i w tych Pustkach nie wybiegałem się od Importunów O czym niżej. w kołach bywałem puko mię nie ekspedyowano. ale i ten taki był rząd i powaga. Proszę jednak po co przyjechałem. Bo chodziło de periculo dantis
bo zaraz od zaczęcia kommissyiey na ktorą woyskowych naziezdzało się siła kozda sessyia kozde kołowanie nie było bez hałassow, Tumultow porywania się do szabel
O Gospody tedy bardzo trudno było przy owym wielkim Ludzi zgromadzeniu musiałęm tedy stanąc w domu pustym nowo zaczętym ieszcze nieskonczonym sąm tylko wzrąb izby bez drzwi stał wartować się kazałęm przy owych nocnych y dzięnnych kradzierzach y rozboiach. Comi było bardzo cięszko między ludzmi obcemi. Ale y w tych Pustkach nie wybiegałęm się od Importunow O czym nizey. w kołach bywałęm puko mię nie expedyowano. ale y tęn taki był rząd y powaga. Proszę iednak po co przyiechałęm. Bo chodziło de periculo dantis
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 180
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
ręka, W Zamkach, Pałacach, w Wieżach, Bazylikach. To wszystko wietrzna furia ponęka, Wszak w oczywistych widziemy praktykach, Wiele Kolossów, Piramid w Egipcie, W Rzymie upadło, znikło w prochu szczypcie,
Wieleż Budynków, wieleż drzew po lasach, Wicher obalił, ktoby to wypisał, Wiele szkód zrobił przy nocnych hałasach, Jak wiele dachów, krokiew okołysał, Jak wiele z chłopskich chałup snopków nadarł, Potym się w okna, we drzwi gwałtem naparł. Zrujnował wiele co na wierzchu stało, Potłukł, połomał, pogruchotał w drzazgi, Ale mu się to za rzecz małą zdało, Widzieć po drogach leżące drobiazgi, Poszedł pod ziemię
ręka, W Zámkach, Páłacach, w Wieżach, Bazylikach. To wszystko wietrzna furya ponęka, Wszák w oczywistych widziemy práktykach, Wiele Kolossow, Piramid w Egipcie, W Rzymie upádło, znikło w prochu szczypcie,
Wieleż Budynkow, wieleż drzew po lasach, Wicher obálił, ktoby to wypisał, Wiele szkod zrobił przy nocnych chałasach, Ják wiele dachow, krokiew okołysał, Ják wiele z chłopskich chałup snopkow nádarł, Potym się w okna, we drzwi gwałtem náparł. Zruynował wiele co ná wierzchu stáło, Potłukł, połomał, pogruchotał w drzazgi, Ale mu się to zá rzecz małą zdało, Widzieć po drogach leżące drobiazgi, Poszedł pod ziemię
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 155
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
to światło obaczywszy garnąć się mogli do Dziecięcia? miła bo bywa podróżnemu/ gdy w nocy światło się pokaże; a barziej miłej/ gdy światło dusze oświeci boskie. II. CZy to odchodzić potrzeba Dziecinie/ a jeszcze w nocy/ i żeby widno było chcą ci Duchowie poświecić/ boć wierę ludzie mają w swych nocnych drogach takie wygody? III. CZy tu jest w stajni jakie wesele/ i ci Duchowie z lanemi przyszli świecami/ aby oblubienice z oblubieńcem prowadzili: wszak bez światła/ i ludzie świata tego/ wesela nie odprawują/ ba i niebieskie/ bez tych światłości wesela nie uchodzą. Źle się powodzi takim/ którzy bez światła
to światło obaczywszy gárnąć się mogli do Dźiećięćia? miła bo bywa podrożnemu/ gdy w nocy świátło się pokaże; á barziey miłey/ gdy światło dusze oświeći boskie. II. CZy to odchodźić potrzebá Dźiećinie/ á jeszcze w nocy/ y żeby widno było chcą ći Duchowie poświećić/ boć wierę ludźie maią w swych nocnych drogách takie wygody? III. CZy tu iest w stáyni iakie wesele/ y ći Duchowie z lánemi przyszli świecámi/ áby oblubienice z oblubieńcem prowadzili: wszak bez świátłá/ y ludźie świátá tego/ wesela nie odpráwuią/ bá y niebieskie/ bez tych światłośći wesela nie vchodzą. Źle się powodzi tákim/ ktorzy bez świátłá
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 19
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
pełniąc oddawają. A gdy przy takich pracach Ciału swemu odpocznek dają/ nie na piernatach/ jako ty Panie Długospalski/ ale na podłym i barzo twardym Materaciku/ albo na rogoży/ a drudzy i na gołej ławie albo ziemi/ dwie albo trzy godziny/ a najwięcej Cztery/ osłowi swemu odpoczynać pozwalają; Po modlitwach zaś nocnych i Dziennych/ tak Cerkiewnych jako i Kielejnych gdy im Czasu zbywa/ Księgi świętych Ojców oćwiczeniu Zakonnym/ jako świętegoEfrema Syrianina/ Jana Listwicznika// albo Klimaka/ Isaaka Syrianina/ Dorotea/ Antiocha/ i Innych (które z Greckiego posłowieńsku przełożone mają/) czytają. Powiadasz że tak my Prawowierni, jako i z Unitów
pełniąc oddawáią. A gdy przy takich prácách Ciáłu swemu odpocznek dáią/ nie na piernatach/ iáko ty Pánie Długospalski/ ále ná podłym y bárzo twardym Máteraciku/ álbo na rogoży/ á drudzy y na gołey łáwie álbo źiemi/ dwie álbo trzy godźiny/ á naywięcey Cztery/ osłowi swemu odpoczynać pozwaláią; Po modlitwách záś nocnych y Dźiennych/ tak Cerkiewnych iako y Kieleynych gdy im Czasu zbywá/ Xięgi świętych Oycow oćwiczeniu Zakonnym/ iáko święte^o^Ephremá Syrianina/ Ianá Listwiczniká// álbo Klimaká/ Isááká Syriániná/ Dorothea/ Antiochá/ y Innych (ktore z Graeckiego posłowiensku przełożone maią/) czytáią. Powiádasz że ták my Práwowierni, iáko y z Vnitow
Skrót tekstu: MohLit
Strona: 89
Tytuł:
Lithos abo kamień z procy prawdy [...] wypuszczony
Autor:
Piotr Mohyła
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644