, A Mazur po staremu jedno mu powiada. Włoch, gorzałki nie pijąc dotąd jako żywo, Dziwuje się, że bez niej tego chłopa ckliwo. W ostatku za pokutę, nie mówiący wiele, Każe penitentowi przynieść jej do cele, I chcąc onego trunku sam doświadczyć mocy, Jako wina, wypił jej pół kwarty ku nocy. Zadzwonią na pacierze; chce iść do kościoła, Aż i cela, i cały klasztor z nim dokoła, Toż wymioty, głowy ból, prawie bez pamięci Gorączka, że się ledwie Włoch śmierci wykręci. W kilka niedziel przyszedł chłop wyznawać swe grzechy. Ledwie klęknie i pocznie, jako zwykł, od wiechy. Ledwie
, A Mazur po staremu jedno mu powiada. Włoch, gorzałki nie pijąc dotąd jako żywo, Dziwuje się, że bez niej tego chłopa ckliwo. W ostatku za pokutę, nie mówiący wiele, Każe penitentowi przynieść jej do cele, I chcąc onego trunku sam doświadczyć mocy, Jako wina, wypił jej pół kwarty ku nocy. Zadzwonią na pacierze; chce iść do kościoła, Aż i cela, i cały klasztor z nim dokoła, Toż wymioty, głowy ból, prawie bez pamięci Gorączka, że się ledwie Włoch śmierci wykręci. W kilka niedziel przyszedł chłop wyznawać swe grzechy. Ledwie klęknie i pocznie, jako zwykł, od wiechy. Ledwie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 376
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dziewiatego/ zapaliwszy minę Turcy pół Rewelinu wysadzili/ i ze sto naszych częścią zabili/ częścią ranili. Trzydziestego dnia/ chciał Nieprzyjaciel kilka razy w nocy/ do Rawelinu i Okopu przed Basztą/ szturm przypuściwszy co otrzymać; ale odpędzony/ nie więcej nad to/ co miał/ nie wziął. Ostatniego dnia tego miesiąca ku nocy o dziewiatej godzinie z wieży Z. Stefana/ trzema ratami dano znać: że posłaniec nasz do Wojska/ worcił się nazad przed kilką dni/ i oznajmił/ że pierwszego dnia Września Król Jego Mść miał być w Kremzie: i że temi czasy Obozu naszego przednie pułki przy Stoteran/ i len/ przez Most przeprawując się
dźiewiatego/ zápaliwszy minę Turcy puł Rewelinu wysádźili/ y ze sto nászych częścią zábili/ cżęśćią ránili. Trzydźiestego dniá/ chćiał Nieprzyiaćiel kilká rázy w nocy/ do Ráwelinu y Okopu przed Basztą/ szturm przypuśćiwszy co otrzymáć; ále odpędzony/ nie więcey nád to/ co miał/ nie wźiął. Ostátniego dniá tego mieśiącá ku nocy o dźiewiatey godźinie z wieży S. Stepháná/ trzemá rátámi dano znać: że posłániec nász do Woyská/ worcił się názad przed kilką dni/ y oznaymił/ że pierwszego dniá Wrześniá Krol Ie^o^ Mść miał być w Kremźie: y że temi czásy Obozu nászego przednie pułki przy Stoteran/ y len/ przez Most przepráwuiąc sie
Skrót tekstu: DiarWied
Strona: B2
Tytuł:
Diariusz całego obleżenia wiedeńskiego od Turków
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
sam jako creditor za zapisanie matki swojej do tejże szedł taksy. Stanął zatem dekret exdivisionis bonorum inter creditores. Po tej sprawie nadjechał brat mój, teraźniejszy pułkownik, do Mińska, który prędzej by był stanął w Mińsku, gdyby w drodze osobliwszego nie miał przypadku. To jest, że gdy z Koledycz do Różany przeciwko nocy puścił się pierwszy zimową drogą przez błota, których wielka jest mila, a potem cztery mile puszczą bez żadnej wsi i karczmy do Różanej, i wziął z sobą przewodnika, tedy wpóki gołym błotem jechali, błota trzymały, skoro zaś w trzciny i łozy tymże błotem zajechali, błota, niedobrze w zaciszu pomarzłe, łomać
sam jako creditor za zapisanie matki swojej do tejże szedł taksy. Stanął zatem dekret exdivisionis bonorum inter creditores. Po tej sprawie nadjechał brat mój, teraźniejszy pułkownik, do Mińska, który prędzej by był stanął w Mińsku, gdyby w drodze osobliwszego nie miał przypadku. To jest, że gdy z Koledycz do Różany przeciwko nocy puścił się pierwszy zimową drogą przez błota, których wielka jest mila, a potem cztery mile puszczą bez żadnej wsi i karczmy do Różanej, i wziął z sobą przewodnika, tedy wpóki gołym błotem jechali, błota trzymały, skoro zaś w trzciny i łozy tymże błotem zajechali, błota, niedobrze w zaciszu pomarzłe, łomać
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 217
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
dworze, O Faetoncie wieść się rozgłosiła: Natychmiast ranne uprzedzając zorze, Ciekawość wszytkich w pole wywabiła. Króla i Panów, i podlejszych ludzi Radość Królowej za sobą pobudzi. 130. Co żywo miejskie opuściwszy mury, Tam gdzie Nilowe brzego otaczają Piramid gęstych wspaniałe struktury: Za Memfim w przestrone łąki się udają. Aby ku nocy już bliskiemu końcu, Nowemu mogli przypatrzyć się słońcu. 131. Które jak prędko nad zwyczaj jasnemi, Z daleka wschodzić ogniami poczęło: Natychmiast wielkie po między onemi Ludźmi ze wszech stron wesele się wszczęło. Wszyscy go niskim ukłonem witaja, Skaczą z radości wszyscy, i śpiewają. 132. Witaj ozdobo nieba wysokiego, Wielkiego
dworze, O Fáetonćie wieść się rozgłosiłá: Nátychmiast ránne uprzedzáiąc zorze, Ciekáwość wszytkich w pole wywabiłá. Krolá y Pánow, y podleyszych ludźi Rádość Krolowey zá sobą pobudźi. 130. Co żywo mieyskie opuśćiwszy mury, Tám gdźie Nilowe brzego otaczáią Pirámid gęstych wspániáłe struktury: Za Memfim w przestrone łąki się udáią. Aby ku nocy iuż bliskiemu końcu, Nowemu mogli przypátrzyć się słońcu. 131. Ktore iák prętko nád zwyczay iásnemi, Z dáleká wschodźić ogniámi poczęło: Nátychmiast wielkie po między onemi Ludźmi ze wszech stron wesele się wszczęło. Wszyscy go niskim ukłonem witaiá, Skaczą z rádośći wszyscy, y śpiewáią. 132. Witay ozdobo niebá wysokiego, Wielkiego
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 95
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Krwią oręża, więc ani na godach skruszone Oszczepy, i łamane o łby sąsiad czary. Ale lekkie kołczany, i dzikich bez miary Skory świerząt, to jeszcze kiedy w młodym lecie Tym się bawił; bo teraz same tylko kwiecie Same zioła chęć wiedzieć, jakiej które mocy, I komu służyć mogą; albo też ku nocy W wesołym posiedzeniu; wdzięcznej lutni stroje Na krwawe co dawniejszych Bohatyrów boje: Przybiera; i miłemu uczniowi ochoty Dodaje, przednich chwaląc Kawalerów cnoty. W ten czas z łowów powrotu jego oczekiwał. Ognie palił, potrawy jakie miał: przygrzewał. Gdy od morza Tetydę obaczy ku sieni Zbliżającą: zaraz się w pierwszą młodość mieni
Krwią orężá, więc áni ná godách skruszone Oszczepy, y łamáne o łby sąsiad czáry. Ale lekkie kołczány, y dźikich bez miáry Skory swierząt, to ieszcze kiedy w młodym lećie Tym się báwił; bo teraz same tylko kwiećie Sáme źiołá chęć wiedźieć, iákiey ktore mocy, Y komu służyć mogą; álbo też ku nocy W wesołym pośiedzeniu; wdźięczney lutni stroie Ná krwáwe co dawnieyszych Bohátyrow boie: Przybiera; y miłemu uczniowi ochoty Dodáie, przednich chwaląc Káwálerow cnoty. W ten czás z łowow powrotu iego oczekiwał. Ognie palił, potráwy iákie miał: przygrzewał. Gdy od morzá Tetydę obaczy ku śieni Zbliżáiącą: záraz się w pierwszą młodość mieni
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 112
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
przeszli na tamtę stronę na brzeg è contra właśnie Obozu naszego, i tam uczynili Alarmo Nieprzyjacielowi, żeby go było pociągnąć w tamtę stronę, co udało się; gdyż napadszy na wartę Nieprzyjacielską rozgromili ją, która raz tylko dała ognia na nich, a potym uciekła. Nasi zaś bez żadnej straty wrócili się nazad już ku nocy.
Die 26. Znowu Król I. Mć tychże ludzi tego dnia z rana ordynował na tamtę stronę, ale nie zastali nikogo.
Infanteria przyszła tegoż dnia rano na prawe skrzydło Kawaleryj, i trzymała się in abscondyto aż do samego wieczora, a potym godzina w noc poczęła masierować, także i Kawaleria Prawego skrzydła
przeszli ná támtę stronę ná brzeg è contra włáśnie Obozu nászego, y tám vczynili Alármo Nieprzyiaćielowi, żeby go było poćiągnąć w támtę stronę, co vdáło się; gdyż nápadszy ná wártę Nieprzyiaćielską rozgromili ią, ktora raz tylko dáłá ogniá ná nich, á potym vćiekłá. Náśi záś bez żadney stráty wroćili się názad iuż ku nocy.
Die 26. Znowu Krol I. Mć tychże ludźi tego dnia z ráná ordynował ná támtę stronę, ále nie zástáli nikogo.
Infánteryá przyszłá tegoż dniá ráno ná práwe skrzydło Káwáleryi, y trzymáłá się in abscondito áż do sámego wieczorá, á potym godźiná w noc poczęłá máśierowáć, tákże y Káwáleryá Práwego skrzydłá
Skrót tekstu: RelWyj
Strona: 2
Tytuł:
Relacja wyjazdu jego królewskiej mości z Warszawy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
zdobyczy/ zostan już tu znami/ Ja tym czasem między się inszymi skorami Tą będę popisował/ i nosząc na sobie Pomniał zawsze/ żem się nią obłowił przy tobie/ W Multanki przygrywając/ i tak jako umiem/ Śpiewając cię na wieki. Aże już rozumiem Dziś nie czas iść i słońce czyli się ku nocy/ Żebyś poszła bezpieczniej/ i od nas pomocy Jakiejkolwiek doznała/ jutro wyidziesz rano/ A tu nocleg w tej szopie/ i dobrowo siano Za pościołkę mieć będziesz. Na co barzo rada Pozwoli Paskwalina. Owi zatym stada Pozganiawszy do kupy/ opatrują swoje/ I żony ich obfite przynioższy udoje/ Wochędożne naczynia spuszczą je
zdobyczy/ zostan iuż tu známi/ Ia tym czásem między się inszymi skorámi Tą będę popisował/ y nosząc ná sobie Pomniał záwsze/ żem się nią obłowił przy tobie/ W Multánki przygrywáiąc/ y ták iáko vmiem/ Spiewáiąc cię ná wieki. Aże iuż rozumiem Dziś nie czás iść y słońce czyli się ku nocy/ Zebyś poszłá bespieczniey/ y od nas pomocy Iákieykolwiek doznáłá/ iutro wyidziesz ráno/ A tu nocleg w tey szopie/ y dobrowo siáno Zá pościołkę mieć będziesz. Ná co bárzo rádá Pozwoli Pasqualina. Owi zátym stádá Pozgániáwszy do kupy/ opátruią swoie/ Y żony ich obfite przynioższy vdoie/ Wochędożne naczynia spuszczą ie
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 62
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
wody obfite wyciska. Lecz daremnie, abowiem w pół zaczętej drogi Wściekła Lachezis kosą podcina mi nogi I pierwej w niepamiętnym chce mię kąpać zdroju, Niżbym wiekopomnego skosztował napoju. Stąd jako zgruchotany garniec wodę leje, Tak znacznie we mnie siła wrodzona niszczeje. Przetoż póki się młodość moja nie przesili, A dnia mego ku nocy wieczór nie nachyli, Cokolwiekem kwiateczków zebrał na Aonie I jakom wiele słyszał pieśni w Helikonie, Do ciebie chętnie niosę. Ty, siedząc za stołem Godowniczym, przyjmi je niezmarszczonym czołem. Ja nie dbam, choć ta praca do drukarskiej prasy Nie przyjdzie ani przyszłe obaczą jej czasy;
Jeśli ty, przeczytawszy, dasz
wody obfite wyciska. Lecz daremnie, abowiem w pół zaczętej drogi Wściekła Lachezis kosą podcina mi nogi I pierwej w niepamiętnym chce mię kąpać zdroju, Niżbym wiekopomnego skosztował napoju. Stąd jako zgruchotany garniec wodę leje, Tak znacznie we mnie siła wrodzona niszczeje. Przetoż póki się młodość moja nie przesili, A dnia mego ku nocy wieczór nie nachyli, Cokolwiekem kwiateczków zebrał na Aonie I jakom wiele słyszał pieśni w Helikonie, Do ciebie chętnie niosę. Ty, siedząc za stołem Godowniczym, przyjmi je niezmarszczonym czołem. Ja nie dbam, choć ta praca do drukarskiej prasy Nie przyjdzie ani przyszłe obaczą jej czasy;
Jeśli ty, przeczytawszy, dasz
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 4
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
578. Kalendy styczniowe szczęśliwie nastałego roku 1636 do tegoż księcia Imci.
Żeby darmo styczniowe nie przeszły kalendy, Szukałem w chudych kąciech nędznej chaty wszędy, Życząc sobie o książę! w niedostatku moim Naleźć godny podarek pańskim progom twoim. Ale iż wyschły strumień, jako skąpo dany, Parnaskiej wody, i wiek ku nocy podany Przeszkodą jest niemałą zapędu mojego, Przyjmi z łaską i to: Coś i jest Nic takiego. Bo to dwoje Coś a Nic na świecie panuje, Wszakże Nic moim zdaniem przed Cosiem przodku je. Bo nie zawsze Co bywa choć z najlepszej sprawy, I z zapędu pańskiego i z rad pańskiej ławy, Nic zaś
578. Kalendy styczniowe szczęśliwie nastałego roku 1636 do tegoż księcia Imci.
Żeby darmo styczniowe nie przeszły kalendy, Szukałem w chudych kąciech nędznej chaty wszędy, Życząc sobie o książę! w niedostatku moim Naleść godny podarek pańskim progom twoim. Ale iż wyschły strumień, jako skąpo dany, Parnaskiej wody, i wiek ku nocy podany Przeszkodą jest niemałą zapędu mojego, Przyjmi z łaską i to: Coś i jest Nic takiego. Bo to dwoje Coś a Nic na świecie panuje, Wszakże Nic moim zdaniem przed Cosiem przodku je. Bo nie zawsze Co bywa choć z najlepszej sprawy, I z zapędu pańskiego i z rad pańskiej ławy, Nic zaś
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 302
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
od poranku przyszedszy z dziećmi z wodkami i z trzeciem płaczem. Dopieroż traktować obiecują koni 40. Nie może być i 60. nie może musieli tedy dać 130. koni i to ich az u Żołnierzów najmowali czego im niedostawało. Ze tedy niewygotowali się a już był wieczor blisko nieruszyłem się ku nocy nuz pić czyniąc to nazłość owym hardym Ludziom Bo ta fantazyja zemną się już urodziła ze zawsze durum contra durum choćby się nadsadzić dobrocią zaś tak zazyje jako chce choćby z swoją szkodą. Tak tedy bonis modis dla owych Żołnierzy Instancyjej już na ten czas pokorniejszej nie tak jako wczora a osobliwie dla Tryzny Towarzysza bo to był znajomek
od poranku przyszedszy z dziecmi z wodkami y z trzeciem płaczem. Dopieroz traktować obiecuią koni 40. Nie moze bydz y 60. nie moze musieli tedy dać 130. koni y to ich az u Zołnierzow naymowali czego im niedostawało. Ze tedy niewygotowali się a iuz był wieczor blisko nieruszyłęm się ku nocy nuz pić czyniąc to nazłość owym hardym Ludziom Bo ta fantazyia zęmną się iuz urodziła ze zawsze durum contra durum chocby się nadsadzić dobrocią zas tak zazyie iako chce chocby z swoią szkodą. Tak tedy bonis modis dla owych Zołnierzy Instancyiey iuz na ten czas pokornieyszey nie tak iako wczora a osobliwie dla Tryzny Towarzysza bo to był znaiomek
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 169v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688