/ pozbyły niesławy. Kto zaś zgadnie ten sekret; Na co po trzewiku Modny Damy/ Wstąg wiele/ jak proporców wszyku? Mnie/ przyczynę/ Łacinnik/ do razu tłumaczy; Gdy powieda/ że Dama/ Kożę dziką/ znaczy: Więc/ wpustynią ta dzika/ by nie biegła Koża/ Wstęgami pęta nogi/ na miejsce powroza. A drugi jeszcze fortel/ czyj rożum ogłosi/ Czemu drogie Kamienie na obuwiu nosi? Wszak/ samcy/ tak Natury/ zwyczaj ordynuje/ Ze/ nie kamień/ na nogę; noga nań/ wstępuje. Rzekłbym na to/ na nogach/ kamienie dźwigają; Iż z tąd
/ pozbyły niesławy. Kto záś zgádnie ten sekret; Ná co po trzewiku Modny Dámy/ Wstąg wiele/ iák proporcow wszyku? Mnie/ przyczynę/ Laćinnik/ do rázu tłumáczy; Gdy powieda/ że Dámá/ Kożę dźiką/ znaczy: Więc/ wpustynią tá dźiká/ by nie biegłá Kożá/ Wstęgámi pęta nogi/ ná mieysce powrozá. A drugi ieszcze fortel/ czyi rożum ogłośi/ Czemu drogie Kámienie ná obuwiu nośi? Wszák/ sámcy/ ták Nátury/ zwyczay ordinuie/ Ze/ nie kámień/ ná nogę; nogá nań/ wstępuie. Rzekłbym ná to/ ná nogách/ kámienie dźwigáią; Iż z tąd
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: Ev
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
nie bawiąc dyskursem w materyjej długim, Dowiedzie podobieństwem komensałom drugim. Gospodarz, prawi, sadu powierzył się dwiema: Jeden, który nóg, drugi, który oczu nie ma. Więc obaczywszy owoc na drzewie łakomy, Nie mogąc go dojść, rzecze do ślepego chromy: „Ach, gdyżby mi do tego drzewa twoje nogi.” Odpowie ślepy: „A mnie twe oczy, mój drogi.”
Rozum, jako wszytkiemu, i temu poradzi: Skoro ślepy chromego na ramiona wsadzi, Zjedzą on piękny owoc i, choć się przą oba, Sama gospodarzowi wyda ich podoba. Tedy, jako grzeszyli, jednego na drugiem Położywszy, skarze ich
nie bawiąc dyskursem w materyjej długim, Dowiedzie podobieństwem komensałom drugim. Gospodarz, prawi, sadu powierzył się dwiema: Jeden, który nóg, drugi, który oczu nie ma. Więc obaczywszy owoc na drzewie łakomy, Nie mogąc go dojść, rzecze do ślepego chromy: „Ach, gdyżby mi do tego drzewa twoje nogi.” Odpowie ślepy: „A mnie twe oczy, mój drogi.”
Rozum, jako wszytkiemu, i temu poradzi: Skoro ślepy chromego na ramiona wsadzi, Zjedzą on piękny owoc i, choć się przą oba, Sama gospodarzowi wyda ich podoba. Tedy, jako grzeszyli, jednego na drugiem Położywszy, skarze ich
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 101
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, smrodem.” 262 (P). DOWCIP W POTRZEBIE NAJWIĘKSZY DOWCIP BIAŁOGŁOWSKI
Gdy cesarz miasto szturmem brał z rebelizanty, Pozwoli białymgłowom wszytkie wynieść fanty, Które udźwignąć mogą, i w tym ubezpiecza; Bo mężczyzny, za winę, przysądził do miecza. Więc każda, swego męża wziąwszy na ramiona, Choć się też nogi wloką, idzie z bramy żona. Patrzy cesarz z daleka, a potem śle posły, Co za sepety one białegłowy niosły. Tedy jedna, której mąż był książęciem w mieście: „Co uniesie, darował zwycięzca niewieście. Zostawiłyśmy złoto, perłyśmy rozsuły, Otworzyły zdobyczą żołnierzom szkatuły; Nad mężów droższych fantów nie
, smrodem.” 262 (P). DOWCIP W POTRZEBIE NAJWIĘKSZY DOWCIP BIAŁOGŁOWSKI
Gdy cesarz miasto szturmem brał z rebelizanty, Pozwoli białymgłowom wszytkie wynieść fanty, Które udźwignąć mogą, i w tym ubezpiecza; Bo mężczyzny, za winę, przysądził do miecza. Więc każda, swego męża wziąwszy na ramiona, Choć się też nogi wloką, idzie z bramy żona. Patrzy cesarz z daleka, a potem śle posły, Co za sepety one białegłowy niosły. Tedy jedna, której mąż był książęciem w mieście: „Co uniesie, darował zwycięzca niewieście. Zostawiłyśmy złoto, perłyśmy rozsuły, Otworzyły zdobyczą żołnierzom szkatuły; Nad mężów droższych fantów nie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 116
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ i na tych miejscach SS. byłem na których Zbawiciel nasz JEzus Chrystus wszystkiemu narodowi ludzkiemu zbawienie sprawić raczył. Byłem w Syonie Z. skąd wyszedł zakon Boży: i w mieście Jeruzalem skąd wyszło słowo Pańskie. Na tym Z. miejscu Stworzycielowie memu Bogu pokłon mój uczyniłem/ na którym stały prześwięte jego nogi. Do tych SS. miejsc duszą moją i ciałem przypadałem i niegodnemi mojemi ustami całowałem je/ na których niewidomy Bóg/ w ciele człowieczym widzianym być zezwolił. Tam byłem/ gdzie się jednorodzony Syn Boży/ Bóg Słowo z Przeczystej Panny narodził/ gdzie się Krzcił/ gdzie zbawienną swoję Ewanielią przepowiadał/ gdzie
/ y ná tych mieyscách SS. byłem na ktorych Zbáwićiel nász IEzvs Christus wszystkiemu narodowi ludzkiemu zbáwienie spráwić racżył. Byłem w Syonie S. zkąd wyszedł zakon Boży: y w mieśćie Jeruzalem skąd wyszło słowo Páńskie. Ná tym S. mieyscu Stworzyćielowie memu Bogu pokłon moy vczyniłem/ ná ktorym stały prześwięte iego nogi. Do tych SS. mieysc duszą moią y ćiáłem przypadałem i niegodnemi moiemi vstámi cáłowałem ie/ ná ktorych niewidomy Bog/ w ćiele człowiecżym widźiánym bydź zezwolił. Tám byłem/ gdźie sie iednorodzony Syn Boży/ Bog Słowo z Przeczystey Pánny národźił/ gdźie sie Krzćił/ gdźie zbáwienną swoię Ewányelią przepowiádał/ gdźie
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 5
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
opuszczają. Podał nam Zyzani błędy i Herezje/ My je/ opuściwszy swoję prawdę/ miasto Ewanielskiej nauki przyjęli. Czego na pokaranie/ posłał nam Bóg skuteczność oszukania Filaleta: przyjęlismy i tego. Tak zaiste z tymi dziać się zwykło/ którzy w zbawiennych sprawach poziewając chodzą, i gdzie głowa chodzi za nogami/ a nie nogi za głową/ rząd tam płochy być musi. Byśmy zaraz Zyzaniego kąkol/ z naszą od Ojców naszych zostawioną nam Pszenicą puścili byli na Ewanielską wagę/ i zważony świniam w żyr byli podali: nie zagrzałby był u nas miejsca i Filalet: bo byśmy i tego młoto na też spaś byli puścili. Prze
opuszczáią. Podał nam Zyzáni błędy y Hęrezye/ My ie/ opuśćiwszy swoię prawdę/ miásto Ewányelskiey náuki przyięli. Czego ná pokaránie/ posłał nam Bog skuteczność oszukánia Philáletá: przyięlismy y tego. Ták záiste z tymi dźiać się zwykło/ ktorzy w zbáwiennych spráwách poźiewáiąc chodzą, y gdźie głowá chodźi zá nogámi/ á nie nogi zá głową/ rząd tám płochy bydź muśi. Bysmy záraz Zyzániego kąkol/ z nászą od Oycow nászych zostáwioną nam Pszenicą puśćili byli ná Ewányelską wagę/ y zważony świniam w żyr byli podáli: nie zágrzałby był v nas mieyscá y Philálet: bo bysmy y tego młoto ná też spaś byli puśćili. Prze
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 47
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
niezebrniony Nurt zakręcony.
Wszytkich mieszkańców swoich świat przeklęty Zwabiwszy na swe zdradliwe ponęty Na miękkim łonie piastuje zmamione, Snem opojone.
I jakie kiedy w pogańskie krainy Ciężkie uczynił więzień przenosiny, Od bisurmańskiej gdzie nieznośne męki Ponosi ręki,
Jeśli snem kiedy powieka zmorzona Od ciężkiej prace, przecię nieuśpiona Myśl go przenosi, choć w kajdanach nogi, W ojczyste progi,
Tak i ta nasza z nieba udzielona Cząstka światłości, w cieniu położona, Wzdycha do swojej niebieskiej dziedziny Z ziemskiej niziny,
Brzydkim tłumokiem ciała obciążona I snem głębokim prawie opojona, Jako niewolnik srogiego tyrana Władzy poddana.
Lecz tego przecię spodziewać się może Ułomność ludzka, gdy jej Bóg pomoże, Że
niezebrniony Nurt zakręcony.
Wszytkich mieszkańcow swoich świat przeklęty Zwabiwszy na swe zdradliwe ponęty Na miękkim łonie piastuje zmamione, Snem opojone.
I jakie kiedy w pogańskie krainy Ciężkie uczynił więzień przenosiny, Od bisurmańskiej gdzie nieznośne męki Ponosi ręki,
Jeśli snem kiedy powieka zmorzona Od ciężkiej prace, przecię nieuśpiona Myśl go przenosi, choć w kajdanach nogi, W ojczyste progi,
Tak i ta nasza z nieba udzielona Cząstka światłości, w cieniu położona, Wzdycha do swojej niebieskiej dziedziny Z ziemskiej niziny,
Brzydkim tłumokiem ciała obciążona I snem głębokim prawie opojona, Jako niewolnik srogiego tyrana Władzy poddana.
Lecz tego przecię spodziewać się może Ułomność ludzka, gdy jej Bog pomoże, Że
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 338
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
pokoju usiądę, Przeszłe niewczasy przypominać będę, Wszytkie me biedy, trudy, troski, szkody, Wszytkie przygody.
Jakom skrzydłami niebieskiej obrony Z ostatnich toni bywał wydźwigniony, Jakom w najcięższe swe doznawał razy Anielskiej straży,
Lubo nie poraz śmierć już srogą swoję Kosę na szyję zakładała moję, Nieraz już moje wstępowały nogi W podziemne progi.
Co wszytko teraz przy mym dziękczynieniu, Które Pańskiemu oddaję imieniu, Wyznając jego niebieską obronę I dziś wspomnionę.
Nie zawsze trzeba w prochem przykurzonych Dziejach przykładów szukać niezliczonych, Są częste znaki i z naszymi wieki Boskiej opieki.
Wszytko to, co się przydaje człowieku, Było już w dawnym, będzie w
pokoju usiędę, Przeszłe niewczasy przypominać będę, Wszytkie me biedy, trudy, troski, szkody, Wszytkie przygody.
Jakom skrzydłami niebieskiej obrony Z ostatnich toni bywał wydźwigniony, Jakom w najcięższe swe doznawał razy Anielskiej straży,
Lubo nie poraz śmierć już srogą swoję Kosę na szyję zakładała moję, Nieraz już moje wstępowały nogi W podziemne progi.
Co wszytko teraz przy mym dziękczynieniu, Ktore Pańskiemu oddaję imieniu, Wyznając jego niebieską obronę I dziś wspomnionę.
Nie zawsze trzeba w prochem przykurzonych Dziejach przykładow szukać niezliczonych, Są częste znaki i z naszymi wieki Boskiej opieki.
Wszytko to, co się przydaje człowieku, Było już w dawnym, będzie w
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 354
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Pana Aleksandra Mierzeńskiego, porucznika chorągwie pancernej księcia Imci Janusza Radziwiła, wojewody wileńskiego i hetmana wielkiego W. X. L.
Jako więc kiedy w pogańskie krainy Ciężkie uczynił więzień przenosiny, Od bisurmańskiej gdzie nieznośne ręki Ponosi męki,
Jeśli snem kiedy powieka zmorzona Od ciężkiej prace, przecię nieuśpiona Myśl go przenosi, choć w kajdanach nogi, W ojczyste progi.
Śni mu się, że już odrzucił okowy, Że widzi komin, czuje dym domowy,
Że już na własną wstępuje dziedzinę, Wita rodzinę.
Zgrzybiały ociec, laty nachylona Matka, nie o swej mocy wywiedziona, Witają drobne dziatki, ulubiona Wita go żona.
Już zapomina i nocy niespanych,
Pana Alexandra Mierzeńskiego, porucznika chorągwie pancernej księcia Imci Janusza Radziwiła, wojewody wileńskiego i hetmana wielkiego W. X. L.
Jako więc kiedy w pogańskie krainy Ciężkie uczynił więzień przenosiny, Od bisurmańskiej gdzie nieznośne ręki Ponosi męki,
Jeśli snem kiedy powieka zmorzona Od ciężkiej prace, przecię nieuśpiona Myśl go przenosi, choć w kajdanach nogi, W ojczyste progi.
Śni mu się, że już odrzucił okowy, Że widzi komin, czuje dym domowy,
Że już na własną wstępuje dziedzinę, Wita rodzinę.
Zgrzybiały ociec, laty nachylona Matka, nie o swej mocy wywiedziona, Witają drobne dziatki, ulubiona Wita go żona.
Już zapomina i nocy niespanych,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 354
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Twoje pieśni uprzykrzone Urażą uszko pieszczone.
Myszko, o myszko łakoma, Nie skroboc się za zasłoną. A i ty szczurku przeklęty, Nie miej tam sprawy z dziewczęty,
Bo przy nich kotki śpią rady, Tak nie ujdziesz pewnej zwady. I ty złośliwy komorze, Lataj sam sobie po dworze.
Ty chociaż cię tylko nogi A skrzydła, przecięś tak srogi, Że gdy ukąsisz niebogę, Jeszcze zatrąbisz na trwogę.
Pchły, o wy pchły niecnotliwe! Tocieście nielitościwe, Że pono nigdy nie śpicie A i wśród nocy widzicie.
Nie jedneż to piękne ciało Od was mękę ucierpiało. Zefirze smaczny wietrzyku Chodź sobie po pokoiku
Przez szybki i
Twoje pieśni uprzykrzone Urażą uszko pieszczone.
Myszko, o myszko łakoma, Nie skroboc się za zasłoną. A i ty szczurku przeklęty, Nie miej tam sprawy z dziewczęty,
Bo przy nich kotki śpią rady, Tak nie ujdziesz pewnej zwady. I ty złośliwy komorze, Lataj sam sobie po dworze.
Ty chociaż cię tylko nogi A skrzydła, przecięś tak srogi, Że gdy ukąsisz niebogę, Jeszcze zatrąbisz na trwogę.
Pchły, o wy pchły niecnotliwe! Tocieście nielitościwe, Że pono nigdy nie śpicie A i wśrod nocy widzicie.
Nie jedneż to piękne ciało Od was mękę ucierpiało. Zefirze smaczny wietrzyku Chodź sobie po pokoiku
Przez szybki i
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 380
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
który skaleczał lubo ochwacony W morzu lub od Wulkana w Lemnie zagożdżony. Nozdrza, te żywe ognie pryskały szeroko Rozdęte a wesołe i wypukłe oko; Uszko ostre a główka sucha, zaczesana. Na kształtnej szyi grzywa, jak brew zamuskana, Pierś jak u owych dziewic, co dzieciom ssać dają, Z której suche a gładkie nogi wyrastają, Ani wielkich goleni, ani wysokiego Kuta, ani kosmate, ni rogu skąpego Brzucha nie znać, tylko się trochę u hrubego Moszna zawiesił, uda zaś podkasałego. A krzyż i grzbiet tak płaski, że choć czasem w ciele Nie był, przecię położyć na nim się mógł śmiele. Zgoła cokolwiek innym pięknego zdarzyło
ktory skaleczał lubo ochwacony W morzu lub od Wulkana w Lemnie zagożdżony. Nozdrza, te żywe ognie pryskały szeroko Rozdęte a wesołe i wypukłe oko; Uszko ostre a głowka sucha, zaczesana. Na kształtnej szyi grzywa, jak brew zamuskana, Pierś jak u owych dziewic, co dzieciom ssać dają, Z ktorej suche a gładkie nogi wyrastają, Ani wielkich goleni, ani wysokiego Kuta, ani kosmate, ni rogu skąpego Brzucha nie znać, tylko się trochę u hrubego Moszna zawiesił, uda zaś podkasałego. A krzyż i grzbiet tak płaski, że choć czasem w ciele Nie był, przecię położyć na nim się mogł śmiele. Zgoła cokolwiek innym pięknego zdarzyło
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 454
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910