będzie dręczony? Patrz, jaki tego koniec!
Kiedy takie nowiny Dusza powiedziała, oto się para czartów czarnych ukazała, których piekielną sprosność wszyscy by pisarze opisać i wyrazić nie mogli malarze: ostre żelazne ości w pazurach trzymając, z ust swych siarczysty ogień z dymem wypuszczając, zęby swe jako haki straszne wydawają, z ich nozdrzy jadowite żmije wypadają; oczy ich jakby panwie ogniem pałające, a z uszu zaś otwartych trucizny ciekące;
długie i brzydkie rogi na swych głowach mają, których śmiertelne jady wierzchami puszczają. Ci tedy czarci Duszę, porwawszy ościami, wlekli zaraz do piekła, drapiąc pazurami. Przeciwko tym szatanom drudzy wybieżeli, wszyscy z gościa takiego
będzie dręczony? Patrz, jaki tego koniec!
Kiedy takie nowiny Dusza powiedziała, oto się para czartów czarnych ukazała, których piekielną sprosność wszyscy by pisarze opisać i wyrazić nie mogli malarze: ostre żelazne ości w pazurach trzymając, z ust swych siarczysty ogień z dymem wypuszczając, zęby swe jako haki straszne wydawają, z ich nozdrzy jadowite żmije wypadają; oczy ich jakby panwie ogniem pałające, a z uszu zaś otwartych trucizny ciekące;
długie i brzydkie rogi na swych głowach mają, których śmiertelne jady wierzchami puszczają. Ci tedy czarci Duszę, porwawszy ościami, wlekli zaraz do piekła, drapiąc pazurami. Przeciwko tym szatanom drudzy wybieżeli, wszyscy z gościa takiego
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 43
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
się napij polewki trochę przytlustszej/ albo weś trochę driakwi/ albo 5. 6. 7. kropli Vitrioli o łyżce polewki jakiej/ albo zaśnij/ a przestanie operacja. Co jeżeli się komu wymiot przykrzy (tak w tym/ jako i w podobnych lekarstwach) weźmij grzanke chleba ciepła/ i onę do ust i nozdrzy przykładaj. Gdy oziębnie/ weś drugą i trzecią ciepłą/ tak długo/ aż nausea ustanie/ i lekarstwo niżej oporewać pocznie/ a wymiot ustanie. Co tu dla delikatów podaje Glauber, Furnor, Filos: par. 2. par. 98. Jeżeliby zaś kto wina tego nie mógł w sobie przydłużej zatrzymać
sie nápiy polewki trochę przytlustszey/ álbo weś troche dryakwi/ álbo 5. 6. 7. kropli Vitrioli o łyszce polewki iakiey/ álbo záśniy/ á przestánie operacyá. Co ieżeli się komu wymiot przykrzy (ták w tym/ iako i w podobnych lekarstwách) weźmiy grzanke chlebá ćiepła/ i onę do ust i nozdrzy przykłádáy. Gdy oźiębnie/ weś drugą i trzećią ćiepłą/ ták długo/ áż nausea ustánie/ i lekarstwo niżey oporewać pocznie/ a wymiot ustánie. Co tu dlá delikátow podaie Glauber, Furnor, Philos: par. 2. par. 98. Iezeliby záś kto wina tego nie mogł w sobie przydłużey zatrzymáć
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 259
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
, I ostre na się furyje wywarły.
Było co widzieć, kiedy się sprawione W rozdzielnych pułkach ufce potykały, Gdy z wulkanowych piszczel wystrzelono, I z dział ogromnych kule się mieszały Z straszliwym grzmotem, a z gęstych puszczone Łuków powietrze szypkie ćmiły strzały, I z obu stron się ostre lśniły bronie, A bystre z nozdrzy gniew pryskały konie.
Z obu stron słychać krzyk niezrozumiany, Stękanie rannych i umierających, Zaś widzieć było wiele na przemiany Ciał po ziemi się w swojej krwi pławiących, W pogaństwie jednak był nieporównany Upad i klęska w kozakach ginących, Trupy ich wielkim powałem leżały Gęsto, a jeźdnych konie je deptały.
Nakoniec polskich sił
, I ostre na się furyje wywarły.
Było co widzieć, kiedy się sprawione W rozdzielnych pułkach ufce potykały, Gdy z wulkanowych piszczel wystrzelono, I z dział ogromnych kule się mieszały Z straszliwym grzmotem, a z gęstych puszczone Łuków powietrze szypkie ćmiły strzały, I z obu stron się ostre lśniły bronie, A bystre z nozdrzy gniew pryskały konie.
Z obu stron słychać krzyk niezrozumiany, Stękanie rannych i umierających, Zaś widzieć było wiele na przemiany Ciał po ziemi się w swojej krwi pławiących, W pogaństwie jednak był nieporównany Upad i klęska w kozakach ginących, Trupy ich wielkim powałem leżały Gęsto, a jeźdnych konie je deptały.
Nakoniec polskich sił
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 346
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
sen wielki przychodzi. Temu snu abo i spaniu tak więc zabiegaj. napierwej niechaj onego pacjenta kto potrąca aby nie spał: a jeśliż to niepomoże/ tedy kazać przestać; i nakrywszy głowę niechaj się trochę przechodzi/ a potym znowu pod strumieniem siędzie. Drugi jest Catarrhus abo descens z głowy; lub to do nozdrzy/ lub do ust/ lub też do piersi; ale naniebezpieczniejszy jest do piersi: i przeto gdy taki przypadnie/ a uczyni kaszel wielki/ niechaj poniecha onego strumienia: jeśliż jednak kaszel mały będzie nieszkodliwy/ może używać strumienia porazu na dzień/ i nie dosiadajac godziny: a idać spać weźmie Konfectu różowego w
sen wielki przychodźi. Temu snu abo y spániu tak więc zábiegay. napierwey niechay onego pácyentá kto potrąca aby nie spał: á iesliż to niepomoże/ tedy kazać przestáć; y nákrywszy głowę niechay się trochę przechodzi/ a potym znowu pod strumieniem śiędzie. Drugi iest Catarrhus ábo descens z głowy; lub to do nozdrzy/ lub do vst/ lub też do pierśi; ale naniebespiecżnieyszy iest do pierśi: y przeto gdy táki przypadnie/ á vcżyni kaszel wielki/ niechay poniecha onego strumienia: iesliż iednak kaszel máły będźie nieszkodliwy/ może vżywać strumienia porazu na dźień/ y nie dośiadaiac godźiny: á idac spać weźmie Confectu rożowego w
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 187.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
trzeba czynić rano na czczo: i wieczor może/ w godzin sześć po obiedzie: przez czas tak długi/ ażby w onym parzeniu ten skutek się pokazał; iż będąc ona białagłowa dobrze obwiniona i okryta/ żeby para nic na wierzch nie wychodziła/ a gdy kurząc się nad oną parą/ zapach siarczany aż do nozdrzy i do ust przyjdzie ze spodu/ w ten czas rozumiej/ że ta białagłowa może jeszcze i dziatki rodzić/ i znaczną poprawę już w zdrowiu swym na onych miejscach ma/ wedle nauki Hippokratesa/ który tak pisze. Si mulier non concipit, & scire placet, an sit conceptura; veste praeligatam, & vndique obuolutam
trzebá cżynić rano ná cżcżo: y wiecżor może/ w godzin szesć po obiedźie: przez cżas tak długi/ áżby w onym párzeniu ten skutek się pokazał; iż będąc oná białagłowá dobrze obwiniona y okryta/ żeby párá nic ná wierzch nie wychodziła/ á gdy kurząc się nad oną párą/ zapách śiarcżany aż do nozdrzy y do vst prziydźie ze spodu/ w ten cżás rozumiey/ że tá bialagłowá może ieszcże y dźiatki rodzić/ y znacżną popráwę iuż w zdrowiu swym ná onych mieyscách ma/ wedle náuki Hippokratesá/ ktory ták pisze. Si mulier non concipit, & scire placet, an sit conceptura; veste praeligatam, & vndique obuolutam
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 189.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
potopieni są w Morzu czerwonem. 5. Przepaści okryły je: poszli w głębią jako kamień. 6. Prawica twoja Panie uwielbiona jest w mocy: prawica PANIE potarła nieprzyjaciela. 7. A w wielkości Majestatu twego podwróciłeś przeciwniki twoje: puściłeś gniew twój/ który je pożarł jako słomę. 8. A tchnieniem nozdrzy twoich/ zebrały się wody/: stanęły jako kupa ciekące wody/ zsiadły się otchłani w pojśród morza. 9. Mówił nieprzyjaciel: Będę gonił/ dogonię/ będę dzielił łupy/ nasyci się ich dusza moja/ dobędę miecza mego/ wygładzi je ręka moja. 10. Wionąłeś wiatrem twym/ okryło je Morze/
potopieni są w Morzu czerwonem. 5. Przepáśći okryły je: poszli w głębią jáko kámień. 6. Práwicá twojá Pánie uwielbioná jest w mocy: práwicá PANIE potárłá nieprzyjáćielá. 7. A w wielkośći Májestátu twego podwroćiłeś przećiwniki twoje: puśćiłeś gniew twoj/ ktory je pożárł jáko słomę. 8. A tchnieniem nozdrzy twojich/ zebráły śię wody/: stánęły jáko kupá ćiekące wody/ zśiádły śię otchłáni w pojśrod morzá. 9. Mowił nieprzyjáćiel: Będę gonił/ dogonię/ będę dźielił łupy/ násyći śię ich duszá mojá/ dobędę mieczá mego/ wygłádźi je ręká mojá. 10. Wionąłeś wiátrem twym/ okryło je Morze/
Skrót tekstu: BG_Wj
Strona: 71
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Wyjścia
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
: drudzy acz zakrywają jakokolwiek wstyd/ ale indziej nadzy są: drudzy od pasa tylo/ do kolan się odziewają. Niektórzy acz pokazują swoję nagość wszytkę/ abo poczęści/ bo nie używają szat; malują jednak ciało rożmaitemi farbami/ aby się udali/ abo pięknymi/ abo straszliwymi: noszą zawieszone u warg/ u nozdrzy/ u uszu/ kamyczki lada jakie/ jako Brasiliani: niektórzy chodzą w odzieniu wszędzie się pokrywając/ ale skorami zwierzęcemi/ abo z cielców morskich: co jednak nie tak pokazuje dzikość jako głupstwo/ jakie było w onym Alcestesie: Horridus in iaculis et pelle Lybistidis vrsae. Czwarty sposób dzikości zawisł w mieszkaniu/ który też
: drudzy ácz zákrywáią iákokolwiek wstyd/ ále indźiey nádzy są: drudzy od pásá tylo/ do kolan się odźiewáią. Niektorzy ácz pokázuią swoię nágość wszytkę/ ábo poczęśći/ bo nie vżywáią szát; máluią iednák ćiáło rożmáitemi fárbámi/ áby się vdáli/ ábo pięknymi/ ábo strászliwymi: noszą záwieszone v warg/ v nozdrzy/ v vszu/ kámyczki ledá iákie/ iáko Brásiliáni: niektorzy chodzą w odźieniu wszędźie się pokrywáiąc/ ále skorámi źwierzęcemi/ ábo z ćielcow morskich: co iednák nie ták pokázuie dźikość iáko głupstwo/ iákie było w onym Alcesteśie: Horridus in iaculis et pelle Lybistidis vrsae. Czwarty sposob dźikośći zawisł w mieszkániu/ ktory też
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 54
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
powtarzają. Godzien śmierci/ po wszystkiej krzyczą kamienicy Dekret wyszedł: Już będzie dziś na szubienicy Jezus, który się Bogiem i Chrystusem zowie. A tu/ co bliższy Pana/ po gębie/ po głowie/ Pięściami/ palcatami tłuką/ na twarz plują: Nogami bez litości depcą/ policzkują. Krew z gęby/ z nozdrzy pluszczy pod nogi Tyrańskie/ Pazurami brozdują przez oblicze Pańskie. Jak wściekli psi jelenia popadszy w obławie/ To tam to sam/ po leśnej obracają trawie. W dorywczą zacinając kłem ostrym/ krew pluszczy: Brzmi pędem pochopny huk po szerokiej puszczy. Jeszcze nie dosyć na tym/ ale/ Pańskie oczy Zasłoniwszy/ raz po
powtarzáią. Godźien śmierći/ po wszystkiey krzyczą kámienicy Dekret wyszedł: Iuż będźie dźiś ná szubienicy IESVS, ktory się Bogiem y Chrystusem zowie. A tu/ co bliższy Páná/ po gębie/ po głowie/ Pięśćiámi/ pálcatami tłuką/ ná twarz pluią: Nogámi bez litośći depcą/ policzkuią. Krew z gęby/ z nozdrzy pluszczy pod nogi Tyráńskie/ Pázurámi brozduią przez oblicze Páńskie. Iák wśćiekli pśi ieleniá popadszy w obławie/ To tám to sam/ po leśney obracáią trawie. W dorywczą záćinaiąc kłem ostrym/ kreẃ pluszczy: Brzmi pędem pochopny huk po szerokiey puszczy. Ieszcze nie dosyć ná tym/ ále/ Páńskie oczy Zásłoniwszy/ raz po
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 28.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
trudna rzecz nabycie niesprawiedliwe/ mogąc zatrzymać/ chcieć oopuścić/ syn wzgardziwszy upomnieniem ojcowskim/ co ociec niesprawiedliwie nabył/ on jeszcze niesprawiedliwiej zatrzymał. Nie daleko tego Cmentarza był młyn: Młynarz z okna patrząc ujrzał jeźdźca straszliwego/ ubior mając czaryn i na czarnym koniu/ drugiego także srogiego na powiedzie mając Obadwa konie tak z nozdrzy jako z gęby ogniste płomienie tedy i owedy wypyszczali. Z przodku przelękłsie on młynarz/ ale gdy się przybliżał/ który był/ i dokąd jechał zopytał. Zamilkł jeździec a pierwszym pytaniem. Lecz gdy on raz/ drugi/ trzeci/ raz po raz pytał/ który był/ i dokąd jechał: straszliwym jakimsi światłem na
trudna rzecz nábyćie niespráwiedliwe/ mogąc zátrzymác/ chćiec oopuśćić/ syn wzgardźiwszy vpomnieniem oycowskim/ co oćiec niespráwiedliwie nábył/ on iescze niespráwiedliwiey zátrzymał. Nie dáleko tego Cmentarzá był młyn: Młynarz z okná pátrząc vyrzał ieźdźcá strászliwego/ vbior máiąc cżaryn y ná czarnym koniu/ drugiego tákże srogiego ná powiedźie máiąc Obádwá konie ták z nozdrzy iáko z gęby ogniste płomienie tedy y owedy wypysczáli. Z przodku przelękłsie on młynarz/ ále gdy sie przybliżał/ ktory był/ y dokąd iechał zopytał. Zámilkł ieźdźiec á pierwszym pytániem. Lecz gdy on raz/ drugi/ trzeci/ raz po raz pytał/ ktory był/ y dokąd iechał: strászliwym iákimśi świátłem ná
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 243
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
rozkazałem potym przyciąć lotnych Smoków obróciwszy dyszlem ku Prowincjom ziemskim. wysiadając w pieknym, wesłym, obfitym, i sławnym Królewstwie Perskim, gdzie odpoczywając wcześnie po podruznych trudach rozkazałe mkoszule moje porać, alb ów Tygrysie albo w Indusie rzekach pięknie chędogo Bellonie. T. A mydło z kąd? B. Piana z paszczęk i nozdrzy wypadająca, smokowatych woźników. T. Insza niż mydło Damasceńskie, Weneckie, Geniuryskie, Konstantynopolskie, Barskie. B. Po odmienieniu koszule, postrzegę grono Ludzi poważnych, i z pojrzenia samego poszanowania godnych, którzy oddawszy należytą reverencją i salue, zdumieli się w podziwieniu głębokim, widząc Osobę BoHatyrską karocę, Bellonę, i zapocone
roskazałem potym przyciąć lotnych Smokow obroćiwszy dyszlem ku Provinciom ziemskim. wyśiadáiąc w pieknym, wesłym, obfitym, y sławnym Krolewstwie Perskim, gdźie odpoczywáiąc wcześnie po podruznych trudách roskazałe mkoszule moie poráć, álb ow Tygriśie álbo w Induśie rzekách pięknie chędogo Bellonie. T. A mydło z kąd? B. Piáná z pászczęk y nozdrzy wypadáiąca, smokowátych woznikow. T. Insza niż mydło Dámáscenskie, Weneckie, Geniuriskie, Konstántinopolskie, Bárskie. B. Po odmienieniu koszule, postrzegę grono Ludźi powaznych, y z poyrzenia sámego poszánowánia godnych, ktorzy oddawszy nalezytą reverentią y salue, zdumieli się w podziwieniu głębokim, widząc Osobę BoHátyrską károcę, Bellonę, y zápocone
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 160
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695