Wenery
Za I. M. Panem StelĄ KACENIM. O W cukroródnym która mięszkasz Cyprze Wenero: srogie Lwy kiełznając bystrze Lub się przestadasz W Oceanu szyby Na wieloryby. Ulecowanych gdy zatniesz gołębi Matko: przechodzisz i Awernu głębi Pali się ciemny Hospodar krainy Do Proserpiny. Twe berło w morskiej władnie Monarchii/ Do ulubionej Neptun Orycji Oślep się bierze/ wszech Pan wilgotności Góre w miłości. Jeśli Bogowei Królmi jak się zową Toś ty nad tymi Królami Królową Prędko się Jowisz do swej Ledy wnęci W skrócie łabęci. Ziemia dopieroż z tym się ozwie rada Iże Wenery wszytka jest osada W sercach żyjących/ której władza ludzi Afekty budzi. A czemuż proszę przemożna
Wenery
Zá I. M. Pánem STELLĄ KACENIM. O W cukrorodnym ktora mięszkasz Cyprze Wenero: srogie Lwy kiełznáiąc bystrze Lub się przestadasz W Oceanu szyby Ná wieloryby. Vlecowánych gdy zátniesz gołębi Mátko: przechodźisz y Awernu głębi Pali sie ćięmny Hospodár kráiny Do Proserpiny. Twe berło w morskiey władnie Monárchiey/ Do vlubioney Neptun Orythiey Oślep się bierze/ wszech Pan wilgotnośći Gore w miłośći. Ieżli Bogowei Krolmi iák się zową Toś ty nád tymi Krolámi Krolową Prędko się Iowisz do swey Ledy wnęći W skrocie łábęći. Ziemia dopierosz z tym się ozwie rádá Iże Wenery wszytká iest osádá W sercách żyiących/ ktorey władza ludźi Affekty budźi. A czemuż proszę przemożna
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 199
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
się kto pyta, Skóra na pieniądz, na herbie jelita. 284 (F). NA JEDNEGO BEAWOWNIKA POD GOŁĘBIEM
Muchami malkontentów, bąkiem nazwał, żartem, Hetmana i marszałka, sam będąc bękartem, Bo żadnego z tych wszytkich nie mogę zwać synem, Co matkę zabijali wonczas pod Lublinem. Podobniejszy do bąka, co oślep krwie pragnie, Gdy się przyssie kobyle do zadku, przy bagnie. 285 (F). BRODA
Nie zawsze broda płuży. Szlachcic jeden stary, Zostawszy katolikiem z luterańskiej wiary, Żeni się na Mazoszu, kędy, jako słychać, Wolą człowieka zabić, wolą głodem zdychać Niż post zgwałcić. Trafiło potem się przy piątku
się kto pyta, Skóra na pieniądz, na herbie jelita. 284 (F). NA JEDNEGO BEAWOWNIKA POD GOŁĘBIEM
Muchami malkontentów, bąkiem nazwał, żartem, Hetmana i marszałka, sam będąc bękartem, Bo żadnego z tych wszytkich nie mogę zwać synem, Co matkę zabijali wonczas pod Lublinem. Podobniejszy do bąka, co oślep krwie pragnie, Gdy się przyssie kobyle do zadku, przy bagnie. 285 (F). BRODA
Nie zawsze broda płuży. Szlachcic jeden stary, Zostawszy katolikiem z luterańskiej wiary, Żeni się na Mazoszu, kędy, jako słychać, Wolą człowieka zabić, wolą głodem zdychać Niż post zgwałcić. Trafiło potem się przy piątku
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 124
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wysokości świadczącego/ Syna na ziemi krzczącego się/ a Ducha ś^o^ w postaci gołębinnej schodzącego. Obłądził się tym tedy takim Argumentowaniem od prawdy nie tylko Zyzani/ ale i inszy niektórzy z naszych scribentów. Co przypadać zwykło na ldzie wysokiego o sobie rozumienia/ z samego złego brzydkiego uporu który choć prawdę widzi/ brnie nie jednak oślep. Co się i z inszych rzeczy/ w których się Zyzani podrwił/ jawnie widzieć może. Fol. 101 i 102 Psal. 109. Apologia Fol. 47. Fol. 52. 752. Do Narodu Ruskiego. Damasci seru[...] qul inseribitur Quoniam ad imaginem Dei facti sumus. pag. 495. Bluźnierstwo wielkie Zizaniego
wysokośći świádcżącego/ Syná ná źiemi krzcżącego sie/ á Duchá ś^o^ w postáći gołębinney schodzącego. Obłądźił sie tym tedy tákim Argumentowaniem od prawdy nie tylko Zyzáni/ ále y inszy niektorzy z nászych scribentow. Co przypadáć zwykło ná ldźie wysokiego o sobie rozumienia/ z sámego złego brzydkiego vporu ktory choć prawdę widźi/ brnie nie iednák oślep. Co sie y z inszych rzecży/ w ktorych sie Zyzáni podrwił/ iáwnie widźieć może. Fol. 101 y 102 Psal. 109. Apologia Fol. 47. Fol. 52. 752. Do Narodu Ruskiego. Damasci seru[...] qul inseribitur Quoniam ad imaginem Dei facti sumus. pag. 495. Bluźnierstwo wielkie Zizániego
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 43
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
jest niemało, Słońce widziało,
Mało to na cię, by i w nocne mroki Przepaść skał i Dniestr przebywszy głęboki, Wziąłeś szańc mocny i w dobrej obronie Na drugiej stronie.
Generałmajor Łączyński i drudzy Starzy, Gradywa okrutnego słudzy, Oberszter Łącki, Denemark, Żebrowski I Przepędowski,
Na prawym skrzydle pułki przywodzili l oślep prawie na wały skoczyli; W też pomorskiego i pułk wojewody Bieżał zawody.
Pokazał serce i animusz męski Oberszterlejtnant w pierwszym pułku, Kręski, Tamże i drudzy oficierowie Ważyli zdrowie.
A zaś pułkownik Radziwił, choć z bólem Serca nieznośnym nie mogąc się z królem Rozstać, kiedy się dusza rozstawała, Strzegł jego ciała.
jest niemało, Słońce widziało,
Mało to na cię, by i w nocne mroki Przepaść skał i Dniestr przebywszy głęboki, Wziąłeś szańc mocny i w dobrej obronie Na drugiej stronie.
Generałmajor Łączyński i drudzy Starzy, Gradywa okrutnego słudzy, Oberszter Łącki, Denemark, Żebrowski I Przepędowski,
Na prawym skrzydle pułki przywodzili l oślep prawie na wały skoczyli; W też pomorskiego i pułk wojewody Bieżał zawody.
Pokazał serce i animusz męski Oberszterlejtnant w pierwszym pułku, Kręski, Tamże i drudzy oficierowie Ważyli zdrowie.
A zaś pułkownik Radziwił, choć z bolem Serca nieznośnym nie mogąc się z krolem Rozstać, kiedy się dusza rozstawała, Strzegł jego ciała.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 497
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
. Lanckoroński w Ostropolu Krzywonosika ima
Ledwie tu do Obozu wielkiego przychodzi Wieść wesoła, aż druga nowa się urodzi; Ze Przyjemski, pospołu Hulewicza mając Zwibał wyciął na giowe, acz wprzód oświadczając Czerni także ściśnionej, że się krwią ich brzydzi, Niechby rece podali. Lecz gdy i tych widzi Tak upornych, że wolą oślep wszyscy ginąć, Każe z-mieczem i ogniem ciurom się zawinąć. Którzy Miasto zapalą, i straszliwą sprawią Kleske w uciekających, tak, że nie zostawią Dusze żywej. Wódz jednak ze wszytkim Taborem Uszedł nie postrzeżony; coś za niedozorem. Także i Przyjemski Krzysztof zrujnuje Zwibał. Część WTÓRA
Tedy tamże Obozy skoro się skupieły
. Lánckoroński w Ostropolu Krzywonośika ima
Ledwie tu do Obozu wielkiego przychodźi Wieść wesoła, áż druga nowa sie urodźi; Ze Przyiemski, pospołu Hulewiczá maiąc Zwibał wyćiął na giowe, ácz wprzod oświadczaiąc Czerni także sćiśnioney, że sie krwią ich brzydźi, Niechby rece podali. Lecz gdy i tych widźi Ták upornych, że wolą oślep wszyscy ginąć, Każe z-mieczem i ogniem ćiurom sie záwinąć. Ktorzy Miasto zápalą, i straszliwą sprawią Kleske w ućiekaiących, tak, że nie zostawią Dusze żywey. Wodz iednak ze wszytkim Taborem Uszedł nie postrzeżony; coś zá niedozorem. Także i Przyiemski Krzysztof zruinuie Zwibał. CZESC WTORA
Tedy tamże Obozy skoro sie zkupieły
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 50
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
ale mało na tym.
Trudniej podobno wolność pomiarkować, i znaleźć salutare medium, inter duo periculosa extrema, między zbyteczną majestatu władzą, i niepomiarkowaną wolnością; czuwamy z pilnością, jako się strzec królów; a nie dajemy żadnego bacżenia, na niebezpieczeństwo w które się sami wdajemy; podobni owemu, który uchodząc przed nieprzyjacielem, oślep ucieka, sam nie wiedząc dokąd, i choć w przepaść wpada, rozumie że się tym salwuje, i w zgubie swojej szuka ratunku: multos in summa pericula misit venturi timor ipse mali. Wolność nasza, jest to strumień bystry, którego biegu trudno zatamować; tak jako i popędliwości wolności naszej, jeżeli sumnienie nie zahamuje
ale mało na tym.
Trudniey podobno wolność pomiarkowáć, y znaleść salutare medium, inter duo periculosa extrema, między zbyteczną majestatu władzą, y niepomiarkowaną wolnośćią; czuwamy z pilnośćią, iako się strzedz krolow; á nie daiemy źadnego bacźeńia, na niebespieczenstwo w ktore się sami wdaiemy; podobni owemu, ktory uchodząc przed nieprzyiaćielem, oślep ućieka, sam nie wiedząc dokąd, y choć w przepaść wpada, rozumie źe się tym salwuie, y w zgubie swoiey szuka ratunku: multos in summa pericula misit venturi timor ipse mali. Wolność nasza, iest to strumień bystry, ktorego biegu trudno zatamowáć; tak iako y popędliwośći wolnośći naszey, ieźeli sumnienie nie zahamuie
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 5
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
, albo wstyd i obelgę serca swojego łożysz, kiedy ci stempel w oczach jako kartan straszny, kiedy ci huk lada strzelby nogi zaraz podcina. Darmo miejscem rejestru swojego gorujesz, kiedy to do każdej okazji wakuje zawsze, kiedy dla przeraźliwej serca palpitacji w nogi po tebinkach albo na sromotny odwód pobudkę bijesz, uciekasz i konia oślep i bez miary silisz. Ucha czujnego i ochotnego Marsowa trąba, szyk miejsca, przemysłu i ostrożności, serca i rezolucji czynienie potrzebują chwalebne, pełną zaś próżnej chwalby gębę, miły rycerzu, zażyj na tołumbas, po którym, jako po tchórzowym stąpaniu, kury się na połów odzywać zwykły. Jeżeli jesteś szlachcic, miejże
, albo wstyd i obelgę serca swojego łożysz, kiedy ci stempel w oczach jako kartan straszny, kiedy ci huk lada strzelby nogi zaraz podcina. Darmo miejscem rejestru swojego gorujesz, kiedy to do każdej okazyi wakuje zawsze, kiedy dla przeraźliwej serca palpitacyi w nogi po tebinkach albo na sromotny odwód pobudkę bijesz, uciekasz i konia oślep i bez miary silisz. Ucha czujnego i ochotnego Marsowa trąba, szyk miejsca, przemysłu i ostrożności, serca i rezolucyi czynienie potrzebują chwalebne, pełną zaś próżnej chwalby gębę, miły rycerzu, zażyj na tołumbas, po którym, jako po tchórzowym stąpaniu, kury się na połów odzywać zwykły. Jeżeli jesteś szlachcic, miejże
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 186
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
go pewnie, A on zaś sobie wytrąci i weźmie Dług z tego, na co się zgodzą. Kusznierz pozwolił — nie darmo odchodzą I dał im ad rationem. Nazajutrz w przedsięwzięciu onem Idą do łasa, wziąwszy każdy oszczep. Tamże, niedługo chodząc, natrafili Niedźwiedzia, ale tak złego, Że się na nich rzucił oślep. Wtenczas ci myśliwcy mili, Miast potkania mężnego, Jeden na drzewo uciekł, a drugi o ziemię Padszy, zataił ducha, Wiedząc od kogoś, że niedźwiedzie plemię
Umarłego już nie rucha Abo raczej, że nie kąsa. Niedźwiedź, przypadszy, za kołnierz nim trząsa, Do gęby przymyka ucha, Słuchając, czy jeszcze
go pewnie, A on zaś sobie wytrąci i weźmie Dług z tego, na co się zgodzą. Kusznierz pozwolił — nie darmo odchodzą I dał im ad rationem. Nazajutrz w przedsięwzięciu onem Idą do łasa, wziąwszy kożdy oszczep. Tamże, niedługo chodząc, natrafili Niedźwiedzia, ale tak złego, Że się na nich rzucił oślep. Wtenczas ci myśliwcy mili, Miast potkania mężnego, Jeden na drzewo uciekł, a drugi o ziemię Padszy, zataił ducha, Wiedząc od kogoś, że niedźwiedzie plemię
Umarłego już nie rucha Abo raczej, że nie kąsa. Niedźwiedź, przypadszy, za kołnierz nim trząsa, Do gęby przymyka ucha, Słuchając, czy jeszcze
Skrót tekstu: NiemBajkiBar_II
Strona: 355
Tytuł:
Bajki Ezopowe
Autor:
Krzysztof Niemirycz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Socrates disputabat, non ut aliorum Sententiam refełleret, sed ut ipse quid verum eset inveniret. Tak i Ja prawdy szukam, non ingenii jactantiam. Miło mi fundamentalnie wiedzieć Arcana, i Drugim komunikować. Zapatruję się na Mądrych, którzy nie zaraz staną in termino: głęboko siągają, głębokim Rozumem collimant ad metam veritatis. Nic oślep nie czynią: primis non capiuntur coloribus. Szukają fundum, chcąc być fundamentalistae: Wiele mają Czy jest? gdzie jest?
takich materyj, które na obie strony przy powadze Autorów magąbyć trzymane; zaczym, na dowodniejszą stronę skłonniejsi. Sama im albo generalna Sentencja, albo Wiara Święta rzuca tamy; tam się uznają Victos et
Socrates disputabat, non ut aliorum Sententiam refełleret, sed ut ipse quid verum eset inveniret. Tak y Ia prawdy szukam, non ingenii iactantiam. Miło mi fundamentalnie wiedzieć Arcana, y Drugim kommunikować. Zapatruię się na Mądrych, ktorzy nie zaraz staną in termino: głęboko siągaią, głębokim Rozumem collimant ad metam veritatis. Nic oślep nie czynią: primis non capiuntur coloribus. Szukaią fundum, chcąc bydź fundamentalistae: Wiele maią Czy iest? gdzie iest?
takich materyi, ktore na obie strony przy powadze Autorow magąbydź trzymane; zaczym, na dowodnieyszą stronę skłonnieysi. Sama im albo generalna Sentencya, albo Wiara Swięta rzuca tamy; tam się uznaią Victos et
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 87
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
tu i owdzie się błąkając sam zgoła niewie/ dokąd/ i po co idzie: Słusznie za włóczęgę i marnego hultaja miany być może: tak każdy człowiek na tym świecie żyjący/ który swego sobie od Boga naznaczonego końca/ na który stworzony jest/ albo niewiedząc/ albo nie uważając/ na domysł tylko i oślep przez te doczesne zabawy się wałęsa i błądzi; daleko słuszniej za głupiego/ marnego na tym Świecie tułacza miałby być sądzony. Skąd jako ów co to żadnego miejsca swym własnym nazwać i zagrzać nie może; a cudze tylko pocierając kąty tu i owdzie gdzieby co porwać łowi; u wszytkich w podejrzeniu/ w pogardzie
tu y owdźie się błąkaiąc sam zgoła niewie/ dokąd/ y po co idźie: Słusznie za włoczęgę y marnego hultaia miany być może: tak każdy człowiek na tym świećie żyiący/ ktory swego sobie od Boga naznaczonego końca/ na ktory stworzony iest/ albo niewiedząc/ albo nie uważaiąc/ ná domysł tylko y oślep przez te doczesne zabawy się wałęsa y błądźi; daleko słuszniey za głupiego/ marnego ná tym Swiećie tułacza miałby być sądzony. Zkąd iako ow co to żadnego mieysca swym własnym nazwać y zagrzać nie może; á cudze tylko poćieraiąc kąty tu y owdźie gdźieby co porwać łowi; u wszytkich w podeyrzeniu/ w pogardźie
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 1
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688