rozkazaniem W. K. Mści, Pana mego miłościwego, i jeżeli kto w czem wykroczył skarany będzie. Pieniędzy wszystkich, jako mi Pan Szumowski pisał, niemasz czterech kroć stu tysięcy spełna, z nich i donatiwa i ćwierć na nowe być miała; teraz niewiem jako niemi disponować i jako żołnierzów legować, którzy obietnice W. K. Mści i Rzptej pilnie się trzymają i domagają? W piechotę cudzoziemską już się choroba dla niedostatku bardzo rzuciła, a polska bardzo ucieka. Zaczem proszę uniżenie W. K. Mści, Pana mego miłościwego, racz i J. Mść P. Podskarbiego
i inszych, którzy koło tego chodzą, rozkazaniem swem
rozkazaniem W. K. Mści, Pana mego miłościwego, i jeżeli kto w czém wykroczył skarany będzie. Pieniędzy wszystkich, jako mi Pan Szumowski pisał, niemasz czterech kroć stu tysięcy spełna, z nich i donatiwa i czwierć na nowe być miała; teraz niewiem jako niemi disponować i jako żołnierzów legować, którzy obietnice W. K. Mści i Rzptéj pilnie się trzymają i domagają? W piechotę cudzoziemską już się choroba dla niedostatku bardzo rzuciła, a polska bardzo ucieka. Zaczém proszę uniżenie W. K. Mści, Pana mego miłościwego, racz i J. Mść P. Podskarbiego
i inszych, którzy koło tego chodzą, rozkazaniem swém
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 127
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
.
Fałszywa powieść, bo dziś narodzony Nowy Likurgus, gwiazdami utkany Tron swój opuszcza i w której chowany Był, wieczną chwałę, dla nas poniżony.
Widząc, żeśmy się rodzili nieczyści, Nieczyste nasze ciało na się bierze, Które wprzód Świętym Duchem sobie czyści,
I tak zrodzony z ubogiej macierze, Wszytkie ojcowskie obietnice iści W służebnym kształcie, w niewolnym ubierze.' NA TOŻ
Mądra Minerwa z Jowisza wielkiego Urodziła się mózgu brzemiennego, Skąd jej zaś z wielkim dobyto kłopotem, Gdy musiał kowal łeb otwierać młotem; Helena z bracią we trzech kształtach nowych Ze dwu się skorup wylęgli jajowych; Ziemiorodcowie, jako posiał zęby Kadmus, wynieśli
.
Fałszywa powieść, bo dziś narodzony Nowy Likurgus, gwiazdami utkany Tron swój opuszcza i w której chowany Był, wieczną chwałę, dla nas poniżony.
Widząc, żeśmy się rodzili nieczyści, Nieczyste nasze ciało na się bierze, Które wprzód Świętym Duchem sobie czyści,
I tak zrodzony z ubogiej macierze, Wszytkie ojcowskie obietnice iści W służebnym kształcie, w niewolnym ubierze.' NA TOŻ
Mądra Minerwa z Jowisza wielkiego Urodziła się mózgu brzemiennego, Skąd jej zaś z wielkim dobyto kłopotem, Gdy musiał kowal łeb otwierać młotem; Helena z bracią we trzech kształtach nowych Ze dwu się skorup wylęgli jajowych; Ziemiorodcowie, jako posiał zęby Kadmus, wynieśli
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 212
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Mojego w niebie chwały Twej dostała. Wiem i tak wierzę, że nie po próżnicy Pan mój pokrewny po Twej siadł prawicy: Ma tedy pewnie, choć niedobra, sprawa Moja jurystę u Twojego prawa. A czy podobna, aby moja głowa Za członkiem swoim nie miała rzec słowa? W tę tedy dufność, w dufność obietnice, Którąś Ty dusze zwykł cieszyć grzesznice, Przemówię, Panie, ale Ty od ducha Ukorzonego nie odwracaj ucha! Zmiłuj się, Boże, a podług litości Boskiej, nie ludzkiej, odpuść moje złości. Odkryłem Ci grzech, odkrył swoje rany, Wieczny Medyku, a Ty, ubłagany, Przemyj je winem, miej
Mojego w niebie chwały Twej dostała. Wiem i tak wierzę, że nie po próżnicy Pan mój pokrewny po Twej siadł prawicy: Ma tedy pewnie, choć niedobra, sprawa Moja jurystę u Twojego prawa. A czy podobna, aby moja głowa Za członkiem swoim nie miała rzec słowa? W tę tedy dufność, w dufność obietnice, Którąś Ty dusze zwykł cieszyć grzesznice, Przemówię, Panie, ale Ty od ducha Ukorzonego nie odwracaj ucha! Zmiłuj się, Boże, a podług litości Boskiej, nie ludzkiej, odpuść moje złości. Odkryłem Ci grzech, odkrył swoje rany, Wieczny Medyku, a Ty, ubłagany, Przemyj je winem, miej
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 224
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, że cię mam, aż mię ktoś obudzi — Sen z oczu, a ty z łoża; sen mię, zdrajca, łudzi! Nie rań mi więcej serca, bo to w twojej ręce Wyjawić ten miły sen, dać pociechę męce. DO WIAROŁOMNEJ
Zmyślaj, jako chcesz, sadź się, jako raczysz, Na obietnice, że mię nie zahaczysz, Powiadaj, że mię miłujesz bez miary — Słowa twe żadnej tu nie znajdą wiary. Dobywaj z serca samego wzdychania, Lej łzy i daw się od rzewnego łkania,
Przysięgaj, żeś się statecznie kochała — Nie będziesz wiary i w przysiędze miała. Powiadaj, w serce żeś strzałą
, że cię mam, aż mię ktoś obudzi — Sen z oczu, a ty z łoża; sen mię, zdrajca, łudzi! Nie rań mi więcej serca, bo to w twojej ręce Wyjawić ten miły sen, dać pociechę męce. DO WIAROŁOMNEJ
Zmyślaj, jako chcesz, sadź się, jako raczysz, Na obietnice, że mię nie zahaczysz, Powiadaj, że mię miłujesz bez miary — Słowa twe żadnej tu nie znajdą wiary. Dobywaj z serca samego wzdychania, Lej łzy i daw się od rzewnego łkania,
Przysięgaj, żeś się statecznie kochała — Nie będziesz wiary i w przysiędze miała. Powiadaj, w serce żeś strzałą
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 251
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
niż plewy, krętsze niż powrozy, Lotniejsze niż ptak, jako żółw leniwe, Spokojne jak wiatr albo srebro żywe. Pytasz: Z kim miłą kompani ją wiodę? Ja lament, serce ogień, oczy wodę Od ciebie wziąwszy w wieczne towarzystwo, Z nimi mieszkamy, to nasze myślistwo; A przy tym skarga na twe obietnice I bladość twarzy, i serca tęsknice. Taki mój żywot, taka jest drużyna, I co jest złego od strzał Kupidyna. Ale ty, Jago, kiedy o mym zdrowiu Pytasz, miejże wraz leki pogotowiu, Bo tak i doktor wprzód pulsu spróbuje, Pyta chorego, a potem ratuje. SERENATA
Dobranoc, dziewczę
niż plewy, krętsze niż powrozy, Lotniejsze niż ptak, jako żółw leniwe, Spokojne jak wiatr albo srebro żywe. Pytasz: Z kim miłą kompani ją wiodę? Ja lament, serce ogień, oczy wodę Od ciebie wziąwszy w wieczne towarzystwo, Z nimi mieszkamy, to nasze myślistwo; A przy tym skarga na twe obietnice I bladość twarzy, i serca tęsknice. Taki mój żywot, taka jest drużyna, I co jest złego od strzał Kupidyna. Ale ty, Jago, kiedy o mym zdrowiu Pytasz, miejże wraz leki pogotowiu, Bo tak i doktor wprzód pulsu spróbuje, Pyta chorego, a potem ratuje. SERENATA
Dobranoc, dziewczę
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 272
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
rzeczy, bo gdzie w mieście jest ruina, Obaczyć toż i ono w pustkach nie niowina. 31. SKĄD TO: „STROI BABA FIERLEJE, KIEDY SOBIE NALEJE”
I wnuczkowie, i wnuczki przy swej babce byli Fierleje. Ci dość w podłych sukienkach chodzili, Tylko zawsze — co sobie babusia podpiła, W bławatne obietnice wnuczęta stroiła. 32. KULAWISTA
Nieużyty-żeś człowiek, dość prosząc jak żywo Nie możem cię uprosić, byś nie chodził krzywo. 33. NABOŻNICZKOWIE
Niedźwiedź i kot — to i to jest nabożne zwierze: Ten czyta z łap na pamięć, ten mówi pacierze. 34. GŁUCH
Łysego nie znać w czapie, chromego.
rzeczy, bo gdzie w mieście jest ruina, Obaczyć toż i ono w pustkach nie niowina. 31. SKĄD TO: „STROI BABA FIERLEJE, KIEDY SOBIE NALEJE”
I wnuczkowie, i wnuczki przy swej babce byli Fierleje. Ci dość w podłych sukienkach chodzili, Tylko zawsze — co sobie babusia podpiła, W bławatne obietnice wnuczęta stroiła. 32. KULAWISTA
Nieużyty-żeś człowiek, dość prosząc jak żywo Nie możem cię uprosić, byś nie chodził krzywo. 33. NABOŻNICZKOWIE
Niedźwiedź i kot — to i to jest nabożne zwierze: Ten czyta z łap na pamięć, ten mówi pacierze. 34. GŁUCH
Łysego nie znać w czapie, chromego.
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 12
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
te rany swe zostawił? bo je chciał mieć że tak rzękę za aptekę, za szkatułki na lekarstwo grzechów, mówi Augustyn: Ad dubitantium corda sananda vulnerum sunt servata vestigia. 7. GAUISI SUNT DISCIPULI. UJRZAWSZY PANA UCZNIOWIE UWESELILI ŚIĘ. Czemu? bo to największe poddanych wesele, gdy Panowie dane słowo pełnią, kiedy obietnice prawdzą, a smutek zaś wielki, gdy ofert góry, a szczypka uczynków. Tu nie tak, co obiecał Chrystus wypełnił, mówi Eutymiusz: Vides operibus confirmatos esse sermones. Widzisz że rzeczą utwierdzone mowy. Obiecał im przed męką, znowu was oglądam, wypełnia słowo swoje, dosyć czyni obietnicy. Gavisi sunt discipuli i
te rány swe zostáwił? bo ie chćiał mieć że ták rzękę zá áptekę, zá szkátułki ná lekárstwo grzechow, mowi Augustyn: Ad dubitantium corda sananda vulnerum sunt servata vestigia. 7. GAUISI SUNT DISCIPULI. UYRZAWSZY PANA VCZNIOWIE VWESELILI ŚIĘ. Czemu? bo to naywiększe poddánych wesele, gdy Pánowie dáne słowo pełnią, kiedy obietnice prawdzą, á smutek záś wielki, gdy ofert gory, á szczypka vczynkow. Tu nie ták, co obiecał Christus wypełnił, mowi Eutymiusz: Vides operibus confirmatos esse sermones. Widźisz że rzeczą vtwierdzone mowy. Obiecał im przed męką, znowu was oglądam, wypełnia słowo swoie, dosyć czyni obietnicy. Gavisi sunt discipuli i
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 28
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Hoc verbum oportet, non necessitatis esse, sed futuri omnino significativum. To słowo potrzeba, nie znaczy potrzeby, ale znaczy, że to miało być. futury significativum. Wszakże namienia, iż słowo Chrystusa Pana, gdy oznajmuje że to będzie, że to uczyni, jest to jakoby potrzeba. Dotrzymujcie urzędy słowa, wypełniajcie obietnice, bo słowo wasze dane, futuri significativum, już wam potrzebę nie jaką przynosi. 4. ADDUCERE. A przez kogoż też Panie owieczki te twoje przyprowadzać będziesz? zażyjeszże też kogo na namowę owieczek? wyślesz aby za tobą mówiono, praktykowano? Odpowiada Augustyn: Ostróżny Pan, przez drugichci sprawować do owiec poselstwo
Hoc verbum oportet, non necessitatis esse, sed futuri omnino significativum. To słowo potrżebá, nie znáczy potrzeby, ále znáczy, że to miało bydź. futuri significativum. Wszákże námienia, iż słowo Chrystusá Páná, gdy oznáymuie że to będźie, że to vczyni, iest to iákoby potrzebá. Dotrzymuyćie vrzędy słowá, wypełniayćie obietnice, bo słowo wásze dáne, futuri significativum, iuż wąm potrzebę nie iáką przynośi. 4. ADDUCERE. A przez kogoż też Pánie owieczki te twoie przyprowadzáć będźiesz? záżyieszże też kogo ná namowę owieczek? wyślesz áby zá tobą mowiono, práktykowano? Odpowiáda Augustyn: Ostrożny Pan, przez drugichći spráwowáć do owiec poselstwo
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 69
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
swym siłom Węgrzyn podufały, Już był opatrzył swe fortece, wały, A w brzegach pełnych rozłożysty Dunaj Przestrzegał przez mię, o moście nie dumaj. Bronił ten do miast przystępu snadnego, Ale Bóg gniewu nieubłaganego, Złych rąk obrony hańby i nadzieje, Z których się oraz całe niebo śmieje. Wieszczem ja duchem z nieba obietnice Niosę krwi polskiej, póki ich świątnice Zgodnemi śluby, modłami i pieniem, Jednem kadzidła ciepłe są paleniem; Póki i tobie pokorne kolana Polska nachyla, kiedy zorza rana, Jasne południe i mrok późny każe, O Panno wolna od wszelakiej zmaze! Pókić ołtarze kiedy w grudniu świta Świec siedmią jasne, i trwa
swym siłom Węgrzyn podufały, Już był opatrzył swe fortece, wały, A w brzegach pełnych rozłożysty Dunaj Przestrzegał przez mię, o moście nie dumaj. Bronił ten do miast przystępu snadnego, Ale Bóg gniewu nieubłaganego, Złych rąk obrony hańby i nadzieje, Z których się oraz całe niebo śmieje. Wieszczem ja duchem z nieba obietnice Niosę krwi polskiej, póki ich świątnice Zgodnemi śluby, modłami i pieniem, Jednem kadzidła ciepłe są paleniem; Póki i tobie pokorne kolana Polska nachyla, kiedy zorza rana, Jasne południe i mrok późny każe, O Panno wolna od wszelakiej zmaze! Pókić ołtarze kiedy w grudniu świta Swiec siedmią jasne, i trwa
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 153
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Bożnych onym przystojnie ukazował/ te zawsze widziały świętego staruszka w tąż z świecą idącego za sobą jako Zakonnika pobożnego/ i gdziekolwiek się para tych białychgłów w Piczarze powróciła z przewodnikiem swoim/ ten szedł tropami ich/ dziwując i przypatrując się onych wielkiego podziwienia godnej skrusze i pobożności. A gdy odprawiły tę przedsięwzietą peregrynacją/ i obietnice swoje eksolwowały/ wyszły przed Pieczarę z tym/ który ich prowadził/ i spytają go/ czemu by ten Święty Ociec pozostał w Pieczarze/ który szedł tam zawsze z świecą za nami. Ten zrozumiawszy łaskę Bożą i z Świętych Ojców Pieczarskich jednego chodzącego (którego on nie widział) po długiej z samym sobą kontrowersiej odpowie pytającym
Bożnych onym przystoynie vkázował/ te záwsze widźiáły świętego stáruszká w tąż z swiecą idącego zá sobą iáko Zakonniká pobożnego/ y gdźiekolwiek się pará tych białychgłow w Piczárze powrociłá z przewodnikiem swoim/ ten szedł tropámi ich/ dźiwuiąc y przypatruiąc się onych wielkiego podziwienia godney skrusze y pobożnośći. A gdy odpráwiły tę przedsięwźietą peregrinátią/ y obietnice swoie exolwowáły/ wyszły przed Pieczárę z tỹ/ ktory ich prowadźił/ y spytáią go/ czemu by ten Swięty Oćiec pozostał w Pieczárze/ ktory szedł tám záwsze z swiecą zá námi. Ten zrozumiawszy łáskę Bożą y z Swiętych Oycow Pieczárskich iednego chodzącego (ktorego on nie widźiał) po długiey z sámym sobą controwersiey odpowie pytáiącym
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 137.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638