świętej Pryszki, Bo co to pragniesz spólnego ruszenia, Porachuj się sam i spytaj sumnienia, A rzeczesz, widząc serce, rząd i siły: I te by góry myszkę urodziły.
Na wiersz Orfeów i na wdzięczne strony Zbiegało ptastwo i zwierz zgromadzony, Dzikie niedźwiedzie i przebiegłe liszki; Ale w tym domu szklanki i kieliszki Tańcują zaraz, jako im zagrają I ścigają się, chociaż nóg nie mają, I jako prędko zarzną w gęśle krzywe, Szkło się pomyka, jakby było żywe. A to i do mnie skoczył kubek wina, Za co zostałem Poetą z Babina; A że nie dosyć na jednym urzędzie, Za to, żem
świętej Pryszki, Bo co to pragniesz spólnego ruszenia, Porachuj się sam i spytaj sumnienia, A rzeczesz, widząc serce, rząd i siły: I te by góry myszkę urodziły.
Na wiersz Orfeów i na wdzięczne strony Zbiegało ptastwo i zwierz zgromadzony, Dzikie niedźwiedzie i przebiegłe liszki; Ale w tym domu szklanki i kieliszki Tańcują zaraz, jako im zagrają I ścigają się, chociaż nóg nie mają, I jako prędko zarzną w gęśle krzywe, Szkło się pomyka, jakby było żywe. A to i do mnie skoczył kubek wina, Za co zostałem Poetą z Babina; A że nie dosyć na jednym urzędzie, Za to, żem
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 205
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
.
Ach, jeśli już w tym piecu skończyć muszę I śmiercią samą przygasić płomienia, Ty od wiecznego wybaw ognia duszę. BALET KRÓLEWSKI 1654 W WARSZAWIE NA POLNE ROZKOSZY
Ogród wesołego raju Nie miał tyle ziół i maju Ani owoców tak siła na stole, Jak wiele uciech ma tuteczne pole: Tu ustawiczne wesele, Tu nimfy tańcują śmiele, Tu żadna ze gry nie wyjdzie nie z zyskiem Ani się jabłka udawi ogryzkiem. NIMFA MYŚLIWA
(Izabela Klara de Mailly)
Niech twoja chęć ciekawa na obłów nie waży, Bo Diana, u której jesteś, panno, w straży, Sama-ć nażenie zwierza na ostre oszczepy, Samo się spieszyć będzie ptastwo na
.
Ach, jeśli już w tym piecu skończyć muszę I śmiercią samą przygasić płomienia, Ty od wiecznego wybaw ognia duszę. BALET KRÓLEWSKI 1654 W WARSZAWIE NA POLNE ROZKOSZY
Ogród wesołego raju Nie miał tyle ziół i maju Ani owoców tak siła na stole, Jak wiele uciech ma tuteczne pole: Tu ustawiczne wesele, Tu nimfy tańcują śmiele, Tu żadna ze gry nie wyjdzie nie z zyskiem Ani się jabłka udawi ogryzkiem. NIMFA MYŚLIWA
(Izabela Klara de Mailly)
Niech twoja chęć ciekawa na obłów nie waży, Bo Dyjana, u której jesteś, panno, w straży, Sama-ć nażenie zwierza na ostre oszczepy, Samo się spieszyć będzie ptastwo na
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 231
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
mijam gmachy, i siedmiu planet promieniste domy; już gwiazd firmament, lśniący piropami, co był nad głową moją – teraz pod nogami; jużem w murach wspaniałych świata ognistego, struktura przed oczyma domu niebieskiego – skrzydlatych dworzan pułki chyżo przebiegają, z radością i z muzyką zaraz mię witają i dzień święty obchodząc, wesoło tańcują, wdzięczne głosy ku chwale Bożej moderują. O niebiosa, gwiazdami ślicznie aftowane! O gmachy, czystym tylko duchom zgotowane! O aniołów skrzydlasta Rzeczypospolita! Lutnia moja kapeli górnej przyzwoita! Ach, gdziem teraz? Myśl sama zapomniała siebie, lecz się wraca, Kochanka nie znalazszy w niebie. Zatym żegnam was, gwiazdy
mijam gmachy, i siedmiu planet promieniste domy; już gwiazd firmament, lśniący piropami, co był nad głową moją – teraz pod nogami; jużem w murach wspaniałych świata ognistego, struktura przed oczyma domu niebieskiego – skrzydlatych dworzan pułki chyżo przebiegają, z radością i z muzyką zaraz mię witają i dzień święty obchodząc, wesoło tańcują, wdzięczne głosy ku chwale Bożej moderują. O niebiosa, gwiazdami ślicznie aftowane! O gmachy, czystym tylko duchom zgotowane! O aniołów skrzydlasta Rzeczypospolita! Lutnia moja kapeli górnej przyzwoita! Ach, gdziem teraz? Myśl sama zapomniała siebie, lecz się wraca, Kochanka nie znalazszy w niebie. Zatym żegnam was, gwiazdy
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 143
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Śmierć z ręku twoich wyjmie. Bo i umierając Możesz się go śmiele jąć, i zaś z martwy wstając. SONET
Wina, panien, muzyki, kto chce melancholiki Rozweselić; to troje wybije ze łba roje. Więc komu dudy grają, niech mu i nogi drgają. W taniec skoczyć nie wadzi, tym, co tańcują radzi,
Którzy radzi śpiewają, niechaj mi dolewają. Frasunki suszą kości, trzeba zalać wnętrzności, A młodzieńcy z pannami niech się bawią żartami. Komu kołnierz nie stoi, niechaj żartów nie stroi.
W strojnych się dziś kochają panny i strojnym dają Chusteczki wyszywane i pierścionki składane. Nuż, dzieci, więc w robotę,
Śmierć z ręku twoich wyjmie. Bo i umierając Możesz się go śmiele jąć, i zaś z martwy wstając. SONET
Wina, panien, muzyki, kto chce melancholiki Rozweselić; to troje wybije ze łba roje. Więc komu dudy grają, niech mu i nogi drgają. W taniec skoczyć nie wadzi, tym, co tańcują radzi,
Którzy radzi śpiewają, niechaj mi dolewają. Frasunki suszą kości, trzeba zalać wnętrzności, A młodzieńcy z pannami niech się bawią żartami. Komu kołnierz nie stoi, niechaj żartów nie stroi.
W strojnych się dziś kochają panny i strojnym dają Chusteczki wyszywane i pierścionki składane. Nuż, dzieci, więc w robotę,
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 261
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
i sztuczki kitajki, Od podszywki bajki.
Jeśliże się krawcowi kąski nie przydadzą, Przecię ich towarzysze żydom je przedadzą, Darmo ich nie dadzą.
I tak onej Toruńskiej wetują utraty, Co przepili, przegrali, nagrodzą im płaty, Kiedy zrobią szaty.
Zawsze chędogo chodzą, małe myto biorą, Buczni, piją, tańcują, ba, i czasem broją, Dziwne suknie stroją.
Staroświeckim już delii robić zabaczyli Tylko się podskubanek teraz nauczyli, Żeby wskok zrobili.
Choć kopieniak usarski robotą oszpeci, Także i ferezją aż nazbyt ukróci, Wszytko w żart obróci.
A kiedy mają robić białogłowskie szaty, Ganią im staroświeckie, co było przed laty,
i sztuczki kitajki, Od podszywki bajki.
Jeśliże się krawcowi kąski nie przydadzą, Przecię ich towarzysze żydom je przedadzą, Darmo ich nie dadzą.
I tak onej Toruńskiej wetują utraty, Co przepili, przegrali, nagrodzą im płaty, Kiedy zrobią szaty.
Zawsze chędogo chodzą, małe myto biorą, Buczni, piją, tańcują, ba, i czasem broją, Dziwne suknie stroją.
Staroświeckim już delii robić zabaczyli Tylko się podskubanek teraz nauczyli, Żeby wskok zrobili.
Choć kopieniak usarski robotą oszpeci, Także i ferezyą aż nazbyt ukróci, Wszytko w żart obróci.
A kiedy mają robić białogłowskie szaty, Ganią im staroświeckie, co było przed laty,
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 16
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
pośrzodku płomienia, pomniąc na przeszłe wyborne napoje, wód żywych zdroje. Teraz im leją piekielne likwory, smołę ognistą na uschłe ozory, jadem śmiertelnym dobrze przyprawioną i okraszoną. Biada złoczyńcom, biada okrutnikom, biada niewstydom, biada wszetecznikom! Ach, na co przyszły tańce i radości, ciała lubości! W płomieniach teraz nieszczęsni tańcują z czarty, którzy im gorzko przyśpiewują. O, jakby radzi biesiady przestali, lecz grają dalij! Drudzy jak cegła w piecu ułożeni, w hucie piekielnej zostają paleni; płomienia coraz nowego przybywa, co ich okrywa. Drudzy na łoża ogniste włożeni płacą rozkoszy ciała przymuszeni, gadziną jakby pierzyną odziani leżą związani. Drugich w
pośrzodku płomienia, pomniąc na przeszłe wyborne napoje, wód żywych zdroje. Teraz im leją piekielne likwory, smołę ognistą na uschłe ozory, jadem śmiertelnym dobrze przyprawioną i okraszoną. Biada złoczyńcom, biada okrutnikom, biada niewstydom, biada wszetecznikom! Ach, na co przyszły tańce i radości, ciała lubości! W płomieniach teraz nieszczęśni tańcują z czarty, którzy im gorzko przyśpiewują. O, jakby radzi biesiady przestali, lecz grają dalij! Drudzy jak cegła w piecu ułożeni, w hucie piekielnej zostają paleni; płomienia coraz nowego przybywa, co ich okrywa. Drudzy na łoża ogniste włożeni płacą rozkoszy ciała przymuszeni, gadziną jakby pierzyną odziani leżą związani. Drugich w
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 72
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
awanturach. Miejsca te około ogniów zapalonych, obiciami pięknemi, zasłonami, kobiercami adornowali na uczciwe szatana tam sprowadzenie. Jest jeszcze vestigium tych zabobonów w Polsce w Wilią Z. Jana od Greków i Rusi aż tam serpens, lubo to serio zakazano. Na Rusi zaś koło drzewa zatchniętego na obszernym placu wnocy na Świątki Zielone tańcują i kręcą się dziewki, z śpiewaniem, zowią to Sobotką. Co wszytko zdami się poszło z owych Greckich zabobonów: które oni znieśli poniekąd; i zamiast wody owej morskiej, którą domy kropili, wodą święconą domy kropią. W Benedykcyj wody wzywają Matki Najś: często, Z. Jana Chrzciciela SS: Apostołów,
awanturach. Mieysca te około ogniow zapalonych, obiciami pięknemi, zasłonami, kobiercami adornowali na uczciwe szatana tam sprowadzenie. Iest ieszcze vestigium tych zabobonow w Polszcze w Wilią S. Iana od Grekow y Rusi aż tam serpens, lubo to serio zakazano. Na Rusi zaś koło drzewa zatchniętego na obszernym placu wnocy na Swiątki Zielone tańcuią y kręcą się dziewki, z spiewaniem, zowią to Sobotką. Co wszytko zdami się poszło z owych Greckich zabobonow: ktore oni znieśli poniekąd; y zamiast wody owey morskiey, ktorą domy kropili, wodą święconą domy kropią. W Benedykcyi wody wzywaią Matki Nayś: często, S. Iana Chrzciciela SS: Apostołow,
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 66
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
Cerkwią tylko się przeżegnawszy, inni Obraz pocałowawszy, inni do karbony groszy trzy, albo sześć wrzuciwszy, cale innego Nabożeństwa nie uczyniwszy, do domów nazad odchodzą; inni niby to nabożniejsi, bywają na święceniu wody, inni tandem i to ledwo setna część, Mszy Świętej solennej doczekawszy, tandem hulają, jedzą, piją, tańcują, jakby i w domu w swojej karczmie tego nie mogli mieć szczęścia. Choć im to rozeznańsi Duchowni Unici i uczeni, ganią; nie słuchają tego: bo się dawnych trzymają błędów i prostoty dawno nie zganionej.
Przecież Łacinnicy na swoich Odpustach w kilkuset, czyli wkilku tysiącach ludu bywający na miejscach . Świętych,
Cerkwią tylko się przeżegnawszy, inni Obraz pocałowawszy, inni do karbony groszy trzy, albo sześć wrzuciwszy, cale innego Nabożeństwa nie uczyniwszy, do domow nazad odchodzą; inni niby to nabożnieysi, bywaią na święceniu wody, inni tandem y to ledwo setna część, Mszy Swiętey solenney doczekawszy, tandem hulaią, iedzą, piią, tańcuią, iakby y w domu w swoiey karczmie tego nie mogli mieć szczęścia. Choć im to rozeznańsi Duchowni Unici y uczeni, ganią; nie słuchaią tego: bo się dawnych trzymaią błędow y prostoty dawno nie zganioney.
Przecież Łacinnicy na swoich Odpustach w kilkuset, czyli wkilku tysiącach ludu bywaiący na mieyscach . Swiętych,
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 76
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
uczynią. Ale nie mówią, ani jedzą rzeczy warzonych, pieczyste czasem, gdy co mięsistego; słoniny nie chcą, wolą małony abo ogórki jak nawiększe. Rozmnożyły by się, ale obie samice, sierć na nich bielusieńka jako gronostaj i nie wysoka. Ucieszna to tam rzecz, kiedy tym bestiom grają na gajdach, to tańcują, to skaczą, to różne figle wymyślają. Powiadają to o nich, że mają tak długo żyć jako człowiek; jakoż podobieństwo, bo jeszcze żywe oboje, a drugie pozdychały.
Z Merkurego Gallobelga. W Insubryjej jest rzeka biała jak mleko, a małmazją pachnie; skoro jej skosztujesz, woda jako i druga;
uczynią. Ale nie mówią, ani jedzą rzeczy warzonych, pieczyste czasem, gdy co mięsistego; słoniny nie chcą, wolą malony abo ogórki jak nawiększe. Rozmnożyły by się, ale obie samice, sierć na nich bielusieńka jako gronostaj i nie wysoka. Ucieszna to tam rzecz, kiedy tym bestyom grają na gajdach, to tańcują, to skaczą, to różne figle wymyślają. Powiadają to o nich, że mają tak długo żyć jako człowiek; jakoż podobieństwo, bo jeszcze żywe oboje, a drugie pozdychały.
Z Merkurego Gallobelga. W Insubryjej jest rzeka biała jak mleko, a małmazyą pachnie; skoro jej skosztujesz, woda jako i druga;
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 338
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
DIALOG O BOŻYM NARODZENIU KsVIj/KsVIJI w. Persony: Maryja, Józef, Gospodarz, trzy pastyrzów, Angelus
MARIA Pospieszmy się, Józefie, do Betlejem miasta, Ono widzisz ondzie zamek, przy nim znaczna basta, Idźmyż prędzej, za nas tam przecię przenocują — Żebyśmy nie trafili, gdzie radzi tańcują, Gdyż my o czudną muzykę bynamniej nie dbamy, Lec tylko spokojnego noclegu szukamy; Boć nie ku temu teraz ciągną nasze myśli: Wierz mi, żeśmy nie po to na te miejsce przyśli. Prowadź, miły Józefie, według zdania swego, Prowadź, kędy rozumisz, do gmachu jakiego, Boć
DIALOG O BOŻYM NARODZENIU XVII/XVIII w. Persony: Maryja, Józef, Gospodarz, trzy pastyrzów, Angelus
MARYJA Pospieszmy się, Józefie, do Betlejem miasta, Ono widzisz ondzie zamek, przy nim znaczna basta, Idźmyż prędzy, za nas tam przecię przenocują — Żebyśmy nie trafili, gdzie radzi tańcują, Gdyż my o czudną muzykę bynamniej nie dbamy, Lec tylko spokojnego noclegu szukamy; Boć nie ku temu teraz ciągną nasze myśli: Wierz mi, żeśmy nie po to na te miejsce przyśli. Prowadź, miły Józefie, według zdania swego, Prowadź, kędy rozumisz, do gmachu jakiego, Boć
Skrót tekstu: DialNarOkoń
Strona: 273
Tytuł:
Dialog o Bożym Narodzeniu
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989