kto robi roboty, Nie przeszkadza; ale cóż, jeśli ludzie święci Nie mogli, któż się z jego obierzy wykręci? Słodkać jest, jednak co miód musze, lep sikorze,
To ona człowiekowi. Zginął, jako w morze Rzucony kamień, kto się nie ma na ostroży I poda, głupi, szyję do jego obroży. 218. OCIEC Z SYNEM NIEPROPORCJONALNYM
Starego ziemianina kondycyjej małej W kilka lat syn do domu powrócił służały, I konno, i czeladno; wszytko ociec zbierze, Czym by żył przez kilka dni, do jednej wieczerze. Więc skoro się rozchodzą, już przy dobrej nocy: „Wczasujcie się pod swymi — rzecze tatuś —
kto robi roboty, Nie przeszkadza; ale cóż, jeśli ludzie święci Nie mogli, któż się z jego obierzy wykręci? Słodkać jest, jednak co miód musze, lep sikorze,
To ona człowiekowi. Zginął, jako w morze Rzucony kamień, kto się nie ma na ostroży I poda, głupi, szyję do jego obroży. 218. OCIEC Z SYNEM NIEPROPORCJONALNYM
Starego ziemianina kondycyjej małej W kilka lat syn do domu powrócił służały, I konno, i czeladno; wszytko ociec zbierze, Czym by żył przez kilka dni, do jednej wieczerze. Więc skoro się rozchodzą, już przy dobrej nocy: „Wczasujcie się pod swymi — rzecze tatuś —
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 291
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
lepszego nie trzeba, Ten godzien chleba.
Me śliczne psiątko, moje wdzięczne szczenię, Z tobą się nigdy napieścić nie lenię. Słodszy nad kanar, droższy nad klejnoty Mój Lewuś złoty.
Nigdy nie zadrży, ani zaskowyczy: Zwabisz go snadnie, kiedy chcesz, do smyczy. Jedno mu pokaż, a on do obroży Sam szyjkę włoży. NA TRAF
Śliczne dziewczę cisnęło pomarańczą na mię, Więc nie wiem, gniew li to był czyli łaski znamię? Nie był gniew, boby raczej kamieniem wolała; Nie łaska też, boby ją z rąk swoich oddała. Jakożkolwiek, gdy była od niej odebrana, I mnie już odtąd
lepszego nie trzeba, Ten godzien chleba.
Me śliczne psiątko, moje wdzięczne szczenię, Z tobą się nigdy napieścić nie lenię. Słodszy nad kanar, droższy nad klejnoty Mój Lewuś złoty.
Nigdy nie zadrży, ani zaskowyczy: Zwabisz go snadnie, kiedy chcesz, do smyczy. Jedno mu pokaż, a on do obroży Sam szyjkę włoży. NA TRAF
Śliczne dziewczę cisnęło pomarańczą na mię, Więc nie wiem, gniew li to był czyli łaski znamię? Nie był gniew, boby raczej kamieniem wolała; Nie łaska też, boby ją z rąk swoich oddała. Jakożkolwiek, gdy była od niej odebrana, I mnie już odtąd
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 600
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
mściły: Swe powaby w zarazę i głos obróciły, Którym wiosła, i lotne hamują okręty; Mnie tylko w żalu trawić przyszło wiek zaczęty. Stanie Ceres zdumiała, i co już stał: Trwoży ją, jakoby się stać dopiero miało. Potym gniewem wzburzona, na całe się sroży Niebo, jako w żelaznej gdy gniazdo obroży, Śmiały Królewiczowi uwozi Perskiemu Myśliwiec: źrze się Tygrys, i rącza pretkiemu Chcąc wyrownać wiatrowi, w pław rozbyce goni; Cień chwyta, i w głębokiej szczękę nurzy toni. Tak ona niebo nagłym wrzaskiem pomieszała, Wroccie, (mowiąc) oddajcie, i mnie nie wydała Podła rzeka na ten świat, jak Jowisz tak
mśćiły: Swe powaby w zarázę y głos obroćiły, Ktorym wiosłá, y lotne hámuią okręty; Mnie tylko w żalu trawić przyszło wiek záczęty. Stanie Ceres zdumiáła, y co iuż stáł: Trwoży ią, iákoby sie stáć dopiero miáło. Potym gniewem wzburzona, ná cáłe się sroży Niebo, iáko w żelázney gdy gniazdo obroży, Smiáły Krolewicowi uwoźi Perskiemu Myśliwiec: źrze sie Tygris, y rącza pretkiemu Chcąc wyrownáć wiátrowi, w pław rozbyce goni; Cień chwyta, y w głębokiej szczękę nurzy toni. Ták oná niebo nagłym wrzaskiem pomieszáłá, Wrocćie, (mowiąc) oddayćie, y mnie nie wydáłá Podła rzeká ná ten świát, iák Iowisz ták
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 38
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Rudominą boku, Tak w lewym z Zienowiczem Opaliński, kroku Pomykając, jako więc za staloną kosą Suwa się chłop roboczy siekąc trawę z rosą. Mąż z mężem się zderzają; lecą Turcy z łęku; Pełno wzdychania, pełno konających stęku. Słyszy to Lubomirski i nie czeka dłużej; Jeśli się komu zedrze chciwy chart z obroży, Gdy go lis polem mija albo zając kusy, Takie czyni serdeczny Lubomirski susy. Koń pod nim skaragniady krwawe toczy piany, Nozdrzem iskry z płomieniem pucha na przemiany. Zanurzy się w zastępach bisurmańskiej zgraje, Ręką bije, przynuką ochoty dodaje, A skoro już wytrzęsie z gładkich kopij toki, Pałaszami tureckiej dosięga posoki;
Rudominą boku, Tak w lewym z Zienowiczem Opaliński, kroku Pomykając, jako więc za staloną kosą Suwa się chłop roboczy siekąc trawę z rosą. Mąż z mężem się zderzają; lecą Turcy z łęku; Pełno wzdychania, pełno konających stęku. Słyszy to Lubomirski i nie czeka dłużéj; Jeśli się komu zedrze chciwy chart z obroży, Gdy go lis polem mija albo zając kusy, Takie czyni serdeczny Lubomirski susy. Koń pod nim skaragniady krwawe toczy piany, Nozdrzem iskry z płomieniem pucha na przemiany. Zanurzy się w zastępach bisurmańskiej zgraje, Ręką bije, przynuką ochoty dodaje, A skoro już wytrzęsie z gładkich kopij toki, Pałaszami tureckiej dosięga posoki;
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 195
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
ś, lepszego nie trzeba, Ten godzien chleba. Me śliczne psiątko, moje wdzięczne szczenię, Z tobą się nigdy napieścić nie lenię. Słodszy nad kanar, droższy nad klejnoty, Mój Lewuś złoty. Nigdy nie zadrży ani zaskowyczy; Zwabisz go snadnie, kiedy chcesz do smyczy. Jedno mu pokaż a on do obroży Sam szyjkę włoży. 165. Na stroje cudzoziemskie w Polsce.
Ledwie dziś znać Polaka, Włoszy, Francuzowie, Po dworach wielkich wszędzie, źle o polskiej mowie! Zginąć jej i ze strojem, bo dziś stradiety Nastały, saltabrety, wymyślne kolety. 166. Na toż.
Jeśli nie zlubił owego kołnierza Poeta polski
ś, lepszego nie trzeba, Ten godzien chleba. Me śliczne psiątko, moje wdzięczne szczenię, Z tobą się nigdy napieścić nie lenię. Słodszy nad kanar, droższy nad klejnoty, Moj Lewuś złoty. Nigdy nie zadrży ani zaskowyczy; Zwabisz go snadnie, kiedy chcesz do smyczy. Jedno mu pokaż a on do obroży Sam szyjkę włoży. 165. Na stroje cudzoziemskie w Polszcze.
Ledwie dziś znać Polaka, Włoszy, Francuzowie, Po dworach wielkich wszędzie, źle o polskiej mowie! Zginąć jej i ze strojem, bo dziś stradiety Nastały, saltabrety, wymyślne kolety. 166. Na toż.
Jeśli nie zlubił owego kołnierza Poeta polski
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 56
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910