/ ale ci sami dwa zatrzymali cokolwiek zostało. Bo jako nic innego wszytko wojsko nie pytało/ tylko/ Dla Boga gdzie są PP. Hetmani/ tak skoro znak Pana Kanclerzów z pochodniami przez obóz przeszedł/ zaraz się od ucieczki cofneło co żywo/ i Relacja prawdziwa
tak statecznie wkoło namiotu stanęło/ że i kijmi i obuszkami od[...] ug/ i od samego bici/ aby z siadali z koni/ i szli do szańców do Pana Polnego Hetmana/ woleli się sromotnie dać bić/ aniż odstąpić od głowy swej/ powiadając/ byś nas zabić miał/ ciebie się nie puścimy/ i ztobą umierać chcemy/ trwał ten tumult do samego świtu
/ ále ći sámi dwá zátrzymáli cokolwiek zostáło. Bo iáko nic innego wszytko woysko nie pytáło/ tylko/ Dla Bogá gdzie są PP. Hetmáni/ ták skoro znak Páná Kánclerzow z pochodniámi przez oboz przeszedł/ záraz się od vćieczki cofneło co żywo/ y Relácya prawdziwa
ták státecznie wkoło namiotu stánęło/ że y kiymi y obuszkámi od[...] ug/ y od sámego bići/ áby z śiadáli z koni/ y szli do szańcow do Páná Polnego Hetmáná/ woleli się sromotnie dáć bić/ ániż odstąpić od głowy swey/ powiádáiąc/ byś nas zábić miał/ ćiebie się nie puśćimy/ y ztobą vmieráć chcemy/ trwał ten tumult do samego świtu
Skrót tekstu: SzembRelWej
Strona: Bv
Tytuł:
Relacja prawdziwa o weszciu wojska polskiego do Wołoch
Autor:
Teofil Szemberg
Drukarnia:
Jan Rossowski
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
: nuż jeno do góry/ Sami nasuwnie miecą i zawoje z pióry. Przenika ich ciepły pot: czoła się im znoją: Jednak/ nie rachują się z tą fatygą swoją/ Jaką z przykrości góry cierpią idąc próżno/ Choć miejsca pochodziste obierają różno. Ale/ tu Pana ciągną jedni obodami: Owdzie Symona drudzy straszą obuszkami. Nuż/ nuż, dalej corychlej/ wszak niebieski Synie/ Ondzie odpoczniesz sobie na tejże drabinie. Dalej/ nabożnym sercom dawam na baczenie: Jakie Pan z tym ciężarem wyżył utrapienie/ Niżli go wniósł na górę. krzyże się kruszyły: Ręce i nogi cierpły/ omdlewały siły. Ciało zbite/ krzyż ciężki odcisnął
: nuż ieno do gory/ Sámi nasuwnie miecą y zawoie z piory. Przenika ich ćiepły pot: czołá się im znoią: Iednák/ nie ráchuią się z tą fátygą swoią/ Iáką z przykrośći gory ćierpią idąc prożno/ Choć mieyscá pochodźiste obieráią rożno. Ale/ tu Páná ćiągną iedni obodámi: Owdźie Symoná drudzy strászą obuszkámi. Nuż/ nuż, dáley corychley/ wszák niebieski Synie/ Ondźie odpoczniesz sobie ná teyże drábinie. Dáley/ nabożnym sercom dawam ná baczenie: Iákie Pan z tym ćiężarem wyżył vtrapienie/ Niżli go wniosł ná gorę. krzyże się kruszyły: Ręce y nogi ćierpły/ omdlewáły śiły. Ciáło zbite/ krzyż ćiężki odćisnął
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 70.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610