. Potraf załatać, gdy-ć się garnek stłucze.” „Słuchaj — mówi zdun — kiedy glinę kopał Nasz pierwszy ociec, nikt mu tam nie chłopał.”
Już to honoru jest bies cechowego. Pódźmy stąd dalej! Patrzaj no owego, Co się o sprawę umawia z jurystą. „Dla waści krzywdę cierpię oczywistą — Pacjent mówi — czemuż me dowody Nie miały miejsca? Że miasto nadgrody Wzdąłeś mię waszeć gorzej niż złodzieja. Takaż to ma być w słuszności nadzieja?” Rzecze jurysta: „Tak mi honor kazał, Bym strony bronił i swego dokazał. Jam dla twych skwierków, któż ci temu winien
. Potraf załatać, gdy-ć się garnek stłucze.” „Słuchaj — mówi zdun — kiedy glinę kopał Nasz pierwszy ociec, nikt mu tam nie chłopał.”
Już to honoru jest bies cechowego. Pódźmy stąd dalej! Patrzaj no owego, Co się o sprawę umawia z jurystą. „Dla waści krzywdę cierpię oczywistą — Pacyjent mówi — czemuż me dowody Nie miały miejsca? Że miasto nadgrody Wzdąłeś mię waszeć gorzej niż złodzieja. Takaż to ma być w słuszności nadzieja?” Rzecze jurysta: „Tak mi honor kazał, Bym strony bronił i swego dokazał. Jam dla twych skwierków, któż ci temu winien
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 482
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
zażycie, owe smutne westchnienie: Deus aut priscam Polonis mentem, aut efficax aliquod remedium periculosae huic libertati afferat. Dość tych żalów tymczasem. Tu już tylko to
rzeknę, że nie ja pierwszy, ale już tak dawno nad niedochodzeniem sejmów z dobrymi synami Rzplita utyskuje i jęczy, i bezprawiu temu chce tamę wynaleźć, widząc oczywistą swoję z ustawicznie rwących się sejmów ruinę i zgubę.
Niechaj tu zaś, kto chce, mówi, że nie wszystkie zerwania sejmów są szkodliwe i fatalne Ojczyźnie, że bywały i rwane sejmy dla dobra Ojczyzny, że nieraz bylibyśmy byli wprowadzeni w to, czego nie chcemy, ile w wojny niektóre, gdyby były
zażycie, owe smutne westchnienie: Deus aut priscam Polonis mentem, aut efficax aliquod remedium periculosae huic libertati afferat. Dość tych żalów tymczasem. Tu już tylko to
rzeknę, że nie ja pierwszy, ale już tak dawno nad niedochodzeniem sejmów z dobrymi synami Rzplita utyskuje i jęczy, i bezprawiu temu chce tamę wynaleźć, widząc oczywistą swoję z ustawicznie rwących się sejmów ruinę i zgubę.
Niechaj tu zaś, kto chce, mówi, że nie wszystkie zerwania sejmów są szkodliwe i fatalne Ojczyźnie, że bywały i rwane sejmy dla dobra Ojczyzny, że nieraz bylibyśmy byli wprowadzeni w to, czego nie chcemy, ile w wojny niektóre, gdyby były
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 177
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
ż to wolność, i jeszcze raz, i toż to wolność?
Możeż być nad to okrutniejsze tyraństwo? Na rozkaz, z ostatnim wszystkich żalem i zdumieniem, wydany od jednego równego, wszyscy gęby zawrzeć muszą, słowa nikt nie śmie wymówić, przeklina każdy i po cichu podobno całym piekłem karmi, a na oczywistą Ojczyzny zgubę, na takie bezprawie słowa nikt nie śmie mówić publicznie; poddają się wszyscy, przyjmują tak okrutny na nich i na Rzplitą jednego zmiędzy siebie nierozumniejszego nad inszych, uporczywego, interes swój pokrywającego, a podobno pewnie zakupionego dekret; sejmik, sejm, izba poselska i cały za jego rozkazem rozsypuje się senat, majestat
ż to wolność, i jeszcze raz, i toż to wolność?
Możeż być nad to okrutniejsze tyraństwo? Na rozkaz, z ostatnim wszystkich żalem i zdumieniem, wydany od jednego równego, wszyscy gęby zawrzeć muszą, słowa nikt nie śmie wymówić, przeklina każdy i po cichu podobno całym piekłem karmi, a na oczywistą Ojczyzny zgubę, na takie bezprawie słowa nikt nie śmie mówić publicznie; poddają się wszyscy, przyjmują tak okrutny na nich i na Rzplitą jednego zmiędzy siebie nierozumniejszego nad inszych, uporczywego, interes swój pokrywającego, a podobno pewnie zakupionego dekret; sejmik, sejm, izba poselska i cały za jego rozkazem rozsypuje się senat, majestat
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 217
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
mię na konferencją do drugiego pokoju. Tam zaczął się skarżyć na niedyskrecją Szelutty. Po wysłuchanych jego żaleniach się odpowiedziałem, że nie powinien się temu dziwować, gdy mając tak znaczną substancję i kapitały, tak trudne w wyposażeniu córki uczynił propozycje i z nadziei dobrych, i przez wdanie się księcia kanclerza tak daleko awansowanych, oczywistą prawie eluzją czyni. Chorąży liwski na to mi odpowiedział, że dla kogo innego, nie dla Szelutty, nie czyniłby tych propozycji i wraz by, i daleko większy w gotowiźnie posag wypłacił. Począł mi prawie directe mówić, ofiarując swoją córkę, ale ja, zgorszony będąc jego z Szeluttą traktowaniem i obawiając się księcia
mię na konferencją do drugiego pokoju. Tam zaczął się skarżyć na niedyskrecją Szelutty. Po wysłuchanych jego żaleniach się odpowiedziałem, że nie powinien się temu dziwować, gdy mając tak znaczną substancję i kapitały, tak trudne w wyposażeniu córki uczynił propozycje i z nadziei dobrych, i przez wdanie się księcia kanclerza tak daleko awansowanych, oczywistą prawie eluzją czyni. Chorąży liwski na to mi odpowiedział, że dla kogo innego, nie dla Szelutty, nie czyniłby tych propozycji i wraz by, i daleko większy w gotowiźnie posag wypłacił. Począł mi prawie directe mówić, ofiarując swoją córkę, ale ja, zgorszony będąc jego z Szeluttą traktowaniem i obawiając się księcia
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 353
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, lecz ponadto W.W., wielmożny kanclerzu wielki W. Ks. Lit., ad illam zawziętości swojej przyszedłeś extremitatemdo tej... skrajności, że przepomniawszy bojaźni bożej i srogości prawa pospolitego dla wszystkich w wolnym narodzie polskim aequalitate iuris et poenaerównością prawa i kary zaszczyconych ustanowionego, nie zważając na oczywistą niewinność, niemniej abolendousunąwszy z pamięci swojej życzliwą z utraceniem zdrowia i fortuny żałujących delatorów przez czas niemały in utraque provincia aplikacją, a zawziąwszy bez żadnej słusznej przyczyny jako superius demonstratumwyżej wykazano ku tymże żałującym delatorom złośliwy i zapamiętały rankor, śmiesz i ważysz się nieskazitelny honor imienia onych, żadnej najmniej-
szej cenzurze naganie nie
, lecz ponadto W.W., wielmożny kanclerzu wielki W. Ks. Lit., ad illam zawziętości swojej przyszedłeś extremitatemdo tej... skrajności, że przepomniawszy bojaźni bożej i srogości prawa pospolitego dla wszystkich w wolnym narodzie polskim aequalitate iuris et poenaerównością prawa i kary zaszczyconych ustanowionego, nie zważając na oczywistą niewinność, niemniej abolendousunąwszy z pamięci swojej życzliwą z utraceniem zdrowia i fortuny żałujących delatorów przez czas niemały in utraque provincia aplikacją, a zawziąwszy bez żadnej słusznej przyczyny jako superius demonstratumwyżej wykazano ku tymże żałującym delatorom złośliwy i zapamiętały rankor, śmiesz i ważysz się nieskazitelny honor imienia onych, żadnej najmniej-
szej cenzurze naganie nie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 522
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
konkluzją z księciem kanclerzem. Gdy powróciłem z mszy świętej do kanclerza koronnego, tedy kanclerz, wziąwszy nas obydwóch do karety swojej, pojechał do księcia kanclerza. Gdyśmy tam przyjechali, prze-
czytał książę kanclerz te punkta i już był gotów podpisać one, ale Sosnowski pokazał szpetne podchlebstwo dla księcia kanclerza, a dla nas oczywistą złość, bo najpierwej wniósł, abyśmy co dali Witanowskim, niepodściwym kalumniatorom naszym, niby za ekspensa prawne, a lubo brat mój pułkownik był temu przeciwny i zaczął w ferwor wpadać, ja jednak trąciłem go, aby się nie sprzeczał. Pytałem się tedy, wiele pretenduje dla nich Sos-nowski, który mi odpowiedział
konkluzją z księciem kanclerzem. Gdy powróciłem z mszy świętej do kanclerza koronnego, tedy kanclerz, wziąwszy nas obodwoch do karety swojej, pojechał do księcia kanclerza. Gdyśmy tam przyjechali, prze-
czytał książę kanclerz te punkta i już był gotów podpisać one, ale Sosnowski pokazał szpetne podchlebstwo dla księcia kanclerza, a dla nas oczywistą złość, bo najpierwej wniósł, abyśmy co dali Witanowskim, niepodściwym kalumniatorom naszym, niby za ekspensa prawne, a lubo brat mój pułkownik był temu przeciwny i zaczął w ferwor wpadać, ja jednak trąciłem go, aby się nie sprzeczał. Pytałem się tedy, wiele pretenduje dla nich Sos-nowski, który mi odpowiedział
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 750
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Łacinnicy w Kościołach gdzie jest Cornu Evangelii, mają za miejsce godniejsze, a Grecy lewą stronę mają za pryncypalną. Ambona u Łacinników jest na miejscu wydatnym, wysokim (powinna być à Cornu Evángelii) a u Greków niska, na ziemi w pośród Cerkwi. W Mszy swej Łaciński Kościół czyni Hostyj poświęconej i Kielicha elewacją tak oczywistą, że ją na cały widać Kościół, nad głową Celebrującego kapłana, a w Greckiej Liturgii Elewacja perogitur przed Celebrantem, że jej Populus nie widzi, ani się zna na niej. W Łacińskich obrządkach Biskupi tylko święcą Kościoły, Kielichy, Dzwony, Cmentarze ; a u Greków każdy to uczyni Kapłan, z licencją jednak Biskupa
Łacinnicy w Kościołach gdzie iest Cornu Evangelii, maią za mieysce godnieysze, á Grecy lewą stronę maią zá pryncypalną. Ambona u Łacinnikow iest na mieyscu wydatnym, wysokim (powinna bydź à Cornu Evángelii) á u Grekow niska, na ziemi w posrzod Cerkwi. W Mszy swey Łaciński Kościoł czyni Hostyi poświęconey y Kielicha elewacyą tak oczywistą, że ią na cały widać Kościoł, nad głową Celebruiącego kapłana, á w Greckiey Liturgii Elewacya perogitur przed Celebrantem, że iey Populus nie widzi, ani się zna na niey. W Łacinskich obrządkach Biskupi tylko swięcą Kościoły, Kielichy, Dzwony, Cmentarze ; a u Grekow każdy to uczyni Kapłan, z licencyą iednak Biskupa
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 82
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
Ciepłe, wodę do góry naturalnie wytryskujące, która na powietrzu w kamień się obraca, z którego tam wiele struktur murują, dają się te kamienie łupać na deski i płachy. Ktoby się tej wody z ludzi przez niewiadomość opił, albo zwierz jej zażył, w brzuchu się zaraz obraca w kamień, i do śmierci oczywistą ma okazję. Same sobie te źrzodło meaty zawala kamieniejącą wodą, i co raz innych szuka spadków. Na odnodze Z. Heleny jest źrzodło wydające z siebie klej, który w Peru Kopej zowią, i nim żagle, liny smarują, jak smołą. Zrzodło, Fons mirus zwane, lato ludziom renowujące wspomniałem tu wyżej
Ciepłe, wodę do gory naturalnie wytryskuiące, ktora na powietrzu w kamień się obraca, z ktorego tam wiele struktur muruią, daią się te kamienie łupać na deski y płachy. Ktoby się tey wody z ludzi przez niewiadomość opił, albo źwierz iey zażył, w brzuchu się zaraz obraca w kamień, y do śmierci oczywistą ma okazyę. Same sobie te źrzodło meaty zawala kamienieiącą wodą, y co raz innych szuka spadkow. Na odnodze S. Heleny iest źrzodło wydaiące z siebie kley, ktory w Peru Kopey zowią, y nim żagle, liny smaruią, iak smołą. Zrzodło, Fons mirus zwane, lato ludziom renowuiące wspomniałem tu wyżey
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 618
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
wojskową. Która dyskwizycja jako jest największej importancyj, tak należytej według Boga i sumnienia wyciąga tak statystycznej jako i Teologicznej rady i rezolucyj. Pierwsza zaś Reguła komendę mającego nad wojskiem oblegającym jaką fortecę, jest. Aby bez niebezpieczeństwa powierzonych sobie ludzi i wielkiej ich straty zaczynał obleżenie, próżekwował atak, i dobył fortecy. Gdyż na oczywistą rześ tysiącami ludzi wydawać dla niepewnej korzyści, rzecz zuchwała, raczej desperatom niż wojennym kawalerom przyzwoita. Druga reguła jest: aby zmiarkował położenie fortecy, jej fortyfikacją, amunicją, siłę i liczbę prezydyonalnego wojska, jego uprowiantowanie: i inne okoliczności. Które czyli do własnej ostróżności służyć mogą, czyli do sposobniejszego ataku.
Trzecia reguła
woiskową. Ktora dyskwizycya iáko iest naywiększey importancyi, ták należytey według Boga y sumnienia wyciąga ták statystyczney iáko y Teologiczney rady y rezolucyi. Pierwsza zaś Regułá kommendę maiącego nad woyskiem oblegáiącym iáką fortecę, iest. Aby bez niebespieczeństwa powierzonych sobie ludzi y wielkiey ich straty zaczynał obleżenie, prozekwował atták, y dobył fortecy. Gdyż ná oczywistą rześ tysiącami ludzi wydawáć dla niepewney korzyści, rzecz zuchwała, raczey desperatom niż woiennym kawalerom przyzwoita. Druga reguła iest: áby zmiárkował położenie fortecy, iey fortyfikácyą, amunicyą, siłę y liczbę prezydyonalnego woyska, iego uprowiantowanie: y inne okoliczności. Ktore czyli do własney ostrożności służyć mogą, czyli do sposobnieyszego attaku.
Trzecia reguła
Skrót tekstu: BystrzInfPolem
Strona: Kv
Tytuł:
Informacja polemiczna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
/ nie tylo dla pokoju i dobra pospolitego/ ale i dla obelżenia Majestatu Boskiego. Powtóre tej piekielnej nauki przez umowę/ nie wyraźną wprawdzie z czartem/ ale przez hasła wyraźnie/ gdy je wiernie chowają/ jako ich ci nauczyli/ którzy ich pierwej nawykli/ od samego czarta/ uczyniwszy z nim umowę wyraźną i oczywistą. Bo nie tylo im samym/ takowe bezecne instrukcyje podają/ ale i przykazują jako najwięcej drugie niemi zarażać/ i do usługi czartowskiej/ pogardziwszy Bogiem/ zaprawować. Zaczym/ qui facit per alium, per se facere videtur. Powiem przykład/ tej to wyraźnej z czarty umowy i niewyraźnej. Szlachcić jeden z Podlasza Ewangelik
/ nie tylo dla pokoiu y dobrá pospolitego/ ále y dla obelżenia Máiestatu Boskiego. Powtore tey piekielney náuki przez vmowę/ nie wyraźną wprawdźie z czártem/ ále przez hasła wyraźnie/ gdy ie wiernie chowaią/ iáko ich ći nauczyli/ ktorzy ich pierwey náwykli/ od samego czartá/ vczyniwszy z nim vmowę wyraźną y oczywistą. Bo nie tylo im samym/ tákowe bezecne instrukcyie podaią/ ále y przykazuią iako naiwięcey drugie niemi zarażáć/ y do vsługi czártowskiey/ pogárdźiwszy Bogiem/ záprawowáć. Záczym/ qui facit per alium, per se facere videtur. Powiem przykład/ tey to wyráźney z czárty vmowy y niewyráźney. Szláchćić ieden z Podlásza Ewángelik
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 33
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680