Białegłowy od mężczyzn, miecze od kądzieli, Bez tych sekretów, włos twój osiwiawszy płowy, Zdejmiesz czapkę, zaraz znak czyni białej głowy. 166. MAŁŻEŃSTWO PRZEZ LIST
Niemiec jeden, trzy lata nie widziawszy żony, Dowie się, że bez niego syn już i ochrzczony. „Nie wierzyłem, co w rzeczy widzę oczywistej — Odpowie — żeby miały tak wielką moc listy; Kilka pełnych miłości napisałem do niej. Już to drugi podobno, bo pierwszym poroni.” 167. (N). KOLĘDA
Mój ksiądz pleban, starej się trzymający mody, Na Boże Narodzenie, po naszemu Gody, Nie kokosz, jaki drudzy zwyczaj mają,
Białegłowy od mężczyzn, miecze od kądzieli, Bez tych sekretów, włos twój osiwiawszy płowy, Zdejmiesz czapkę, zaraz znak czyni białej głowy. 166. MAŁŻEŃSTWO PRZEZ LIST
Niemiec jeden, trzy lata nie widziawszy żony, Dowie się, że bez niego syn już i okrzczony. „Nie wierzyłem, co w rzeczy widzę oczywistej — Odpowie — żeby miały tak wielką moc listy; Kilka pełnych miłości napisałem do niej. Już to drugi podobno, bo pierwszym poroni.” 167. (N). KOLĘDA
Mój ksiądz pleban, starej się trzymający mody, Na Boże Narodzenie, po naszemu Gody, Nie kokosz, jaki drudzy zwyczaj mają,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 270
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
uciekając gmachu i z wysokiego na łeb padając piętra, wpół umarli, stłuczeni i skaleczeni leżemy.
A jako saepe in summa pericula misit venturi timor ipse maliczęsto sama obawa nadchodzącego zła wtrąca w największe niebezpieczeństwo, tak woleliśmy uprzedzić ten śmiertelny, ostatni na nasz honor zamach. Woleliśmy mieć obwarowaną securitatem honoru naszego przy oczywistej z JO. Waszą Książęcą Mością decyzji, aniżeli post obiectam przez subordynowaną bez sumienia i fortuny będącą osobę imparitatempo zarzuconej... nierówności z ciężkością doczekać się, praevalente Waszej Książęcej Mości potentiawobec przeważającej... mocy, z tymże obicientemzarzucającym przywołania w trybunale aktoratu, potem z wieczną ignominią niesławą i z
uciekając gmachu i z wysokiego na łeb padając piętra, wpół umarli, stłuczeni i skaleczeni leżemy.
A jako saepe in summa pericula misit venturi timor ipse maliczęsto sama obawa nadchodzącego zła wtrąca w największe niebezpieczeństwo, tak woleliśmy uprzedzić ten śmiertelny, ostatni na nasz honor zamach. Woleliśmy mieć obwarowaną securitatem honoru naszego przy oczywistej z JO. Waszą Książęcą Mością decyzji, aniżeli post obiectam przez subordynowaną bez sumienia i fortuny będącą osobę imparitatempo zarzuconej... nierówności z ciężkością doczekać się, praevalente Waszej Książęcej Mości potentiawobec przeważającej... mocy, z tymże obicientemzarzucającym przywołania w trybunale aktoratu, potem z wieczną ignominią niesławą i z
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 590
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
A tu dopiero kompania leci spód naszych i spód inszych Chorągwi mówiąc Stój nie zabijaj dałem mu z piendziesiąt razy płażą niżeli przybiegli za owę zdradę co mię z tyłu rąbnął w głowę Była to wten dzień Crysis tak zła że z piętnaście pojedynków odprawowało się pod różnemi Chorągwiami. Mnie zaś P Bóg w ten dzień w oczywistej swojej miał protekcyjej. kiedy mię zachował od szwanku strzema mężami pojedynkując. A nie z żadnego to stało się męstwa ale tylko z tego że Bóg na niewinność moję respektował. na niewinność moję respektował, wiele takich pamiętam przykładów. Że zawsze ten przegraje kto przyczynę daje, Kto będzię pomnie Sukcesorem tej Książki mojej przestrzegam i napominam
A tu dopiero kompania leci zpod naszych y zpod inszych Chorągwi mowiąc Stoy nie zabiiay dałęm mu z pięndziesiąt razy płażą nizeli przybiegli za owę zdradę co mię z tyłu rąbnął w głowę Była to wtęn dzien Crysis tak zła że z piętnascie poiedynkow odprawowało się pod roznemi Chorągwiami. Mnie zas P Bog w tęn dzięn w oczywistey swoiey miał protekcyiey. kiedy mię zachował od szwanku ztrzema męzami poiedynkuiąc. A nie z zadnego to stało się męstwa ale tylko z tego że Bog na niewinność moię respektował. na niewinność moię respektował, wiele takich pamiętam przykładow. Że zawsze tęn przegraie kto przyczynę daie, Kto będzię pomnie sukcessorem tey Xiąszki moiey przestrzegam y napominam
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 89
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
zagarniony, pogromiony i sam w niewolę wzięty został. Rzadko kto z tych co tam byli, obronną ręką w chrosty albo na błota uskrobał. Rok 1653
Wojsko zaś spod Żwańca na Wołyniu, Podolu i Rusi, po Małej Polsce na konsystencjach rozłożono. Lecz Węgrowie tamże spod Zwańca, będący z swymi wodzami ledwie nie w oczywistej nieprzyjaźni, jeszcze przed umówieniem pakt z Tatarami, do Węgier odeszli przez Pokucie, tego nawet żałując, że pod Suczawą byli. Spodziewali się snadź od króla jakiegoś ukontentowania, którego gdy na prędce nie było skąd obmyślić, ani też zgoła było za co ich kontentować, bo daremnie pod Zwańcem o milę leżeli i Polaków pod
zagarniony, pogromiony i sam w niewolę wzięty został. Rzadko kto z tych co tam byli, obronną ręką w chrosty albo na błota uskrobał. Rok 1653
Wojsko zaś spod Żwańca na Wołyniu, Podolu i Rusi, po Małej Polscze na konsystencyjach rozłożono. Lecz Węgrowie tamże spod Zwańca, będący z swymi wodzami ledwie nie w oczywistej nieprzyjaźni, jescze przed umówieniem pakt z Tatarami, do Węgier odeszli przez Pokucie, tego nawet żałując, że pod Suczawą byli. Spodziewali się snadź od króla jakiegoś ukontentowania, którego gdy na prętce nie było skąd obmyślić, ani też zgoła było za co ich kontentować, bo daremnie pod Zwańcem o milę leżeli i Polaków pod
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 113
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
Powiedźcie czasy, kto wami kieruje? Z kąd regularność swoich biegów macie? Kto prawodawca wasz, kto wam panuje? Komu posłuszny hołd co Rok dawacie? Kto wiosnę, lato, jesień, zimę oddał? Pod wasze rządy i poddaństwo poddał? Powiedźcie głośno, niech słyszy świat cały! Ze BÓG wasz Stwórca w rzeczy oczywistej, Ze Niebo, Ziemie, Słowa Jego dały, Zamknijcież gębę Hidrze siedmiołbistej, Żeby przestała więcej o tym brydzić, Czego się będzie wpiekle wiecznie wstydzić. Ja w równość z żadnym uczonym nie wchodzę, Bojąć się porwać na słońce z motyką, Po niskiej Ziemi nie po Niebie chodzę, Ni się pochwalić,
Powiedźcie czásy, kto wami kieruie? Z kąd regularność swoich biegow macie? Kto práwodawca wasz, kto wam panuie? Komu posłuszny hołd co Rok dáwacie? Kto wiosnę, láto, jesień, zimę oddał? Pod wásze rządy y poddaństwo poddał? Powiedźcie głośno, niech słyszy świat cáły! Ze BOG wász Stworca w rzeczy oczywistey, Ze Niebo, Ziemie, Słowa Jego dáły, Zámknijcież gębę Hidrze siedmiołbistey, Zeby przestáła więcey o tym brydzić, Czego się będzie wpiekle wiecznie wstydzić. Ja w rowność z żadnym uczonym nie wchodzę, Boiąć się porwać ná słońce z motyką, Po niskiey Ziemi nie po Niebie chodzę, Ni się pochwálić,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 96
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752