szeroce: Są to pyszne nadętych Szatanów karoce. Na nich oni/ jak w łodziach żeglarze pływają; Po nich się jako dziecka po trawie tarają. Tu damy wswych wymysłach na podziw występne/ Dla Ogonów/ zstają się nader niedostępne. Niech będzie cnotą Anioł Panna lub Matrona? W poczet innych nie pójdzie gdy nie ma ogona. O miłe ogonatki/ dekret to surowy Więc przyjmcie w kompanią z Ogonami krowy. Cóż to proszę za rozum/ Sarmackie Matrony/ Rogi na głowach stawiać, a włóczyć Ogony? Aleć widziem że Polsce idzie to nałogiem/ Ze szalona/ dla Mody/ wojnę wiedzie z Bogiem. Bóg Polskę/ jako inne/
szeroce: Są to pyszne nádętych Szatánow károce. Ná nich oni/ iak w łodźiách żeglarze pływáią; Po nich się iako dźiecká po trawie taráią. Tu dámy wswych wymysłach na podźiw występne/ Dla Ogonow/ zstáią się náder niedostępne. Niech będźie cnotą Anioł Pánná lub Mátroná? W poczet innych nie poydźie gdy nie má ogoná. O miłe ogonátki/ dekret to surowy Więc przyimćie w kompánią z Ogonámi krowy. Coż to proszę zá rozum/ Sármáckie Mátrony/ Rogi ná głowách stáwiáć, á włoczyć Ogony? Aleć widźiem że Polszcze idźie to náłogiem/ Ze szalona/ dla Mody/ woynę wiedźie z Bogiem. Bog Polskę/ iáko inne/
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B4
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
rozumiem ubogie? Czy nie rzecze/ na sądzie: Idźcie precz przeklęte/ Któreście przez swe zbytki zabyjały święte? Wszyjstkicheście swą ręką okrutnie zabiły/ Którymeście od zimna umrzeć dopuściły. Wolałyście plwociny zamiatać po ziemi/ Niż powinna/ pokazać miłość/ nad nagiemi. Zjednego/ co się włóczył po ziemi/ ogona/ Nie jednemu być mogła nagiemu zasłona: A wy nader niemądre szarzać to wolały/ Czym/ Chrystusowe członki/ odziacieście miały. Zgincież niemiłosierne: a ty z piekła Smoku Bierz jakswe/ a pogrążaj w płomienistym skoku. Twym ogonem/ na wieki/ bez wszelkiej ochrony/ Otaczaj nadętość ich/ rozwlekłą w Ogony. Lecz
rozumiem vbogie? Czy nie rzecze/ ná sądźie: Idźćie precz przeklęte/ Ktoreście przez swe zbytki zábyiáły święte? Wszyystkicheśćie swą ręką okrutnie zábiły/ Ktorymeśćie od źimná vmrzeć dopuśćiły. Woláłyśćie plwoćiny zámiátáć po źiemi/ Niż powinna/ pokázáć miłość/ nád nagiemi. Ziednego/ co się włoczył po źiemi/ ogoná/ Nie iednemu bydź mogłá nagiemu zásłoná: A wy náder niemądre szarzáć to woláły/ Czym/ Chrystusowe członki/ odźiáćieśćie miáły. Zginćież niemiłośierne: á ty z piekłá Smoku Bierz iákswe/ á pogrążay w płomienistym skoku. Twym ogonem/ ná wieki/ bez wszelkiey ochrony/ Otaczay nádętość ich/ rozwlekłą w Ogony. Lecz
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B4v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
/ Kapoty/ Westy/ Mantolety Reiteroki/ Piekarnie/ Manty/ i Kolety. Dla krótkości/ nazwiska inne opuściemy/ Podszytym je płaszczykiem/ na czas okryjemy. Szarp/ szarpać nie potrzeba: Bo wszytkim się zgodzą: Wszak i w polu u bydła/ Pasterki tak chodzą. Spodnice/ nic nie trudnią/ które bez Ogona; Chyba różnym nazwiskiem/ obszyta Korona. Inne/ zowią Korony/ od drzewa/ drewniane; Lecz/ czemu nie kijowe/ są raczej nazwane? Więc/ jeżeli z tych/ Moda chce wymyślić nowe/ Niech pogładzi drewnianych/ a będą kijowe; Kolpertyny/ abo więc Pondelaryś/ daje/ Gdy nie złocista/ Krawiec
/ Kápoty/ Westy/ Mántolety Reiteroki/ Piekárnie/ Mánty/ y Kolety. Dla krotkośći/ názwiská inne opuśćiemy/ Podszytym ie płaszczykiem/ na czás okryiemy. Szárp/ szárpáć nie potrzebá: Bo wszytkim się zgodzą: Wszak y w polu v bydłá/ Pásterki ták chodzą. Spodnice/ nic nie trudnią/ ktore bez Ogoná; Chybá rożnym názwiskiem/ obszytá Koroná. Inne/ zowią Korony/ od drzewá/ drewniáne; Lecz/ czemu nie kiiowe/ są ráczey názwáne? Więc/ ieżeli z tych/ Modá chce wymyślić nowe/ Niech pogłádźi drewniánych/ á będą kijowe; Kolpertyny/ ábo więc Pondelariś/ dáie/ Gdy nie złoćista/ Kráwiec
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: E
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
na włość przyjdzie, tam dobry mierniczy Tak sprawiedliwie łany pograniczy, Pustych od całych nic nie odejmuje, Wraz to spisuje
I tak porządne sprawi inwentarze, Że się dziwują sami gospodarze Nie wiedząc tego, co rewizor nowy, Ani połowy.
Biedny karwasz rznąc to co żołnierzowi Ze środka połcia, a gospodarzowi Kawałki tylko jeden od ogona, Drugi z zęboma.
Toć sprawiedliwość. Nuż one korbony, Z których dziurawy i nienasycony Wór chcą przy ludzkim srogim uciążeniu Napchać w ciągnieniu.
O jakie płacze, jakie narzekania, Jakie za nimi idą przeklinania, Które samego dosięgają nieba, Że miasto chleba
Łzami ludzkimi napełniają wozy, Którymi swoje taborzą obozy. Skąd
na włość przyjdzie, tam dobry mierniczy Tak sprawiedliwie łany pograniczy, Pustych od całych nic nie odejmuje, Wraz to spisuje
I tak porządne sprawi inwentarze, Że się dziwują sami gospodarze Nie wiedząc tego, co rewizor nowy, Ani połowy.
Biedny karwasz rznąc to co żołnierzowi Ze środka połcia, a gospodarzowi Kawałki tylko jeden od ogona, Drugi z zęboma.
Toć sprawiedliwość. Nuż one korbony, Z ktorych dziurawy i nienasycony Wor chcą przy ludzkim srogim uciążeniu Napchać w ciągnieniu.
O jakie płacze, jakie narzekania, Jakie za nimi idą przeklinania, Ktore samego dosięgają nieba, Że miasto chleba
Łzami ludzkimi napełniają wozy, Ktorymi swoje taborzą obozy. Zkąd
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 345
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
w sobie skoku, Leci, póki grot tłucze się po oku. Nuż go w hołoble albo też do sani, Zwłaszcza pod rękę, zaprzęgą furmani: Szla grzywę zjadła i już stąpa drobniej, Jeśli na wadze przemaga podsobni; Choć aż do ziemie we trzy się gnie dzwona,
Pot z czoła, piany padają z ogona, Opiera nogi, ciągnie, sapi, dmucha, Wżdy mu biczysko świszczy koło brzucha. Jam ci to źrebiec, ja ten głupi szkapa; Mnieć to, mnie, ręka białogłowska złapa. By jeszcze ręka, nie luto by sercu; Piękna twarz, na pstrym stawiwszy kobiercu, Mocnymi słowy z otworzonej księgi,
w sobie skoku, Leci, póki grot tłucze się po oku. Nuż go w hołoble albo też do sani, Zwłaszcza pod rękę, zaprzęgą furmani: Szla grzywę zjadła i już stąpa drobniej, Jeśli na wadze przemaga podsobni; Choć aż do ziemie we trzy się gnie dzwona,
Pot z czoła, piany padają z ogona, Opiera nogi, ciągnie, sapi, dmucha, Wżdy mu biczysko świszczy koło brzucha. Jam ci to źrebiec, ja ten głupi szkapa; Mnieć to, mnie, ręka białogłowska złapa. By jeszcze ręka, nie luto by sercu; Piękna twarz, na pstrym stawiwszy kobiercu, Mocnymi słowy z otworzonej księgi,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 352
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. O Ogonie Komety.
OGon Komety abo promienie od Zachodu aże ku Wschodowi zawsze się obracały/ którychem długość wymierzył Astrolabem Mosiężnym/ dosyć subtelne i dobrze uformowanym/ którego Diameter większy niżeli cztery palmi geometrici, Gradusów 90. pod czas ostatniej zaś Obserwacjej/ na dziesięć Gradusów. Często i owszem przez wszytkę duracją swoję/ końcem Ogona zasiągał Europy Państwa. Przechodził zaś od drogi Słonecznej Asteryzmy w Punkcie VII położone: ostatniego zaś dnia/ kiedy już ledwie go znać było/ dotykał Perseusza i Głowy Meduzy. PUNKT X. O Kolorze Komety.
DWojaka jest Sentencja o kolorze albo farbie Komety. Pierwsza Filozofów/ ci tak uczą/ iż kiedy Komety materia rzadka
. O Ogonie Komety.
OGon Komety ábo promienie od Zachodu áże ku Wschodowi záwsze się obracały/ ktorychem długość wymierzył Astrolábem Mośiężnym/ dosyć subtelne y dobrze vformowánym/ ktorego Diameter większy niżeli cztery palmi geometrici, Gradusow 90. pod czás ostátniey záś Obserwácyey/ ná dźieśięć Gradusow. Często y owszem przez wszytkę durácyą swoię/ końcem Ogoná záśiągał Europy Páństwá. Przechodźił záś od drogi Słoneczney Asteryzmy w Punktćie VII położone: ostátniego záś dniá/ kiedy iuż ledwie go znáć było/ dotykał Perseuszá y Głowy Meduzy. PVNKT X. O Kolorze Komety.
DWoiáká iest Sentencya o kolorze álbo farbie Komety. Pierwsza Philozofow/ ći ták vczą/ iż kiedy Komety materia rzadka
Skrót tekstu: CiekAbryz
Strona: A3v
Tytuł:
Abryz komety z astronomicznej i astrologicznej uwagi
Autor:
Kasper Ciekanowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astrologia, astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Straszliwą orkę bije razami ciężkiemi.
CIII.
Jako orzeł, gdy w górę wysoko wyleci, Upatrując obłowu dla zgłodniałych dzieci, Gdy na gołem kamieniu węża ujźrzy, który Gładzi przeciwko słońcu odnowione skóry, Nie bierze go od głowy, mijając tę stronę, Gdzie żądłem jadowitem świszczy, w mocną śponę, Ale w tył od ogona i macha skrzydłami, Aby go nie okręcił długiemi kołami:
CIV.
Tak on szablą i drzewem nie godzi do gęby, Nie do pysku, który beł uzbrojony w zęby, Ale trafia, bo ją tak snadniej pożyć tuszy, Albo w grzbiet albo w ogon albo między uszy. Jeśli się dziw obróci i on się
Straszliwą orkę bije razami ciężkiemi.
CIII.
Jako orzeł, gdy w górę wysoko wyleci, Upatrując obłowu dla zgłodniałych dzieci, Gdy na gołem kamieniu węża ujźrzy, który Gładzi przeciwko słońcu odnowione skóry, Nie bierze go od głowy, mijając tę stronę, Gdzie żądłem jadowitem świszczy, w mocną śponę, Ale w tył od ogona i macha skrzydłami, Aby go nie okręcił długiemi kołami:
CIV.
Tak on szablą i drzewem nie godzi do gęby, Nie do pysku, który beł uzbrojony w zęby, Ale trafia, bo ją tak snadniej pożyć tuszy, Albo w grzbiet albo w ogon albo między uszy. Jeśli się dziw obróci i on się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 222
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Inszy, mniej obrażeni, uciec zamyślają. Tak pospolicie kamień, z wysoka spuszczony Z mocnej ręki, tłucze łby, boki i ogony Wężom, na gołej skale w gromadzie leżącem, Po zimie nowe skóry na słońcu grzejącem;
XXXIX.
Nie jeden się przypadek, a każdy przydawa Różny: ten zdycha, ten bez ogona zostawa; Ten przodkiem tylko władnie i na kamień gładki Ledwie wciąga za sobą spłaszczone ostatki; Ten, co miał lepsze szczęście, po ziemi się wije I świszcząc, naruszone członki w trawie kryje. Straszliwy to beł pocisk, lecz dziwu żadnego Niemasz, bo wyszedł z ręki Orlanda mężnego.
XL.
Inszy, których
, Inszy, mniej obrażeni, uciec zamyślają. Tak pospolicie kamień, z wysoka spuszczony Z mocnej ręki, tłucze łby, boki i ogony Wężom, na gołej skale w gromadzie leżącem, Po zimie nowe skóry na słońcu grzejącem;
XXXIX.
Nie jeden się przypadek, a każdy przydawa Różny: ten zdycha, ten bez ogona zostawa; Ten przodkiem tylko władnie i na kamień gładki Ledwie wciąga za sobą spłaszczone ostatki; Ten, co miał lepsze szczęście, po ziemi się wije I świszcząc, naruszone członki w trawie kryje. Straszliwy to beł pocisk, lecz dziwu żadnego Niemasz, bo wyszedł z ręki Orlanda mężnego.
XL.
Inszy, których
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 283
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
- 9
400 pięć ziemi trzęsienia, podczas których Niebo pałać zdawało się.
405
94. W postaci miecza, płomień aż do ziemi rzucać zdawała się, nigdy straszliwsza nad tę widziana nie była.
406 grad wielki w Konstantynopolu, i w okolicy.
407 trzęsienie w tymże mieście.
408
95. Nader wielka bez ogona, i warkocza, w znaku kozła, świeciła 4 miesiące, bieg miała od wschodu porównania dnia z nocą, koło gwiazdy żeglarskiej ku zachodowi.
Głód i powietrze w Rzymie oblężonym przez Alaryka.
Deszcz ognisty niby z Nieba przerwanego wypadający, nieszkodliwy jednak dla wiatru gwałtownego, który go do morza zwracał i zanosił.
Trzęsienia ziemi
- 9
400 pięć ziemi trzęsienia, podczas których Niebo pałać zdawało się.
405
94. W postaci miecza, płomień aż do ziemi rzucać zdawała się, nigdy straszliwsza nad tę widziana nie była.
406 grad wielki w Konstantynopolu, y w okolicy.
407 trzęsienie w tymże mieście.
408
95. Nader wielka bez ogona, y warkocza, w znaku kozła, świeciła 4 miesiące, bieg miała od wschodu porownania dnia z nocą, koło gwiazdy żeglarskiey ku zachodowi.
Głod y powietrze w Rzymie oblężonym przez Alaryka.
Deszcz ognisty niby z Nieba przerwanego wypadaiący, nieszkodliwy iednak dla wiatru gwałtownego, który go do morza zwracał y zanosił.
Trzęsienia ziemi
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 25
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
wynosi na całe miasto cetnarów 13.658,117 i funtów 35.
1770.
28 Czerwca X. Roztan Jezuita Prosessora Matematyki w Kolegium Warszawskim postrzegł ją o 10 godz: w nocy miedzy Wężownikiem i Orłem. Wydawała się nakształt gwiazdy mglistej, lecz przez teleskopium widziana głowę miała podobną do gwiazdy szóstej wielkości otoczoną światłem nakształt włosów. Ogona zaś niemiała gdyż była niemal naprzeciw słońca.
O 10 o: 40. od skopa oddalona była 9 znakami, 6 gradusami, 20 min: 30".
Szerokość zaś albo oddalenie od Ekliptyki ku pułnocy 26.° 36',
29 Czer: o 10 o god: 30 długość jej była 9. zn:
wynosi na całe miasto cetnarow 13.658,117 y funtow 35.
1770.
28 Czerwca X. Rostan Jezuita Prosessora Mathematyki w Kollegium Warszawskim postrzegł ią o 10 godz: w nocy miedzy Wężownikiem y Orłem. Wydawałá się nakształt gwiazdy mglistey, lecz przez teleskopium widziana głowę miała podobną do gwiazdy szostey wielkości otoczoną światłem nakształt włosow. Ogona zaś niemiała gdyż była niemal naprzeciw słońca.
O 10 o: 40. od skopa oddalona była 9 znakami, 6 gradusami, 20 min: 30".
Szerokość zaś albo oddalenie od Ekliptyki ku pułnocy 26.° 36',
29 Czer: o 10 o god: 30 długość iey była 9. zn:
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 249
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770