na koniec podaje punkta do dobrego porządku Elekcyj, o czym wolno czytać obszerniej in Volumine Legum sub Tit: o porządku Elekcyj. W tym porządku ubezpieczają się Stany żeby żadnych swawoli nie było, żeby nie strzelano, żeby z nadziakami, i szablami dobytemi nie wchodzono do okopów i szopy, żeby na koniach nie wjeżdżali w okopy, żeby według taksy od Marszałków naznaczonej w Mieście wszystko płacono, i innych wiele punktów, których ekscessa sąd Kapturu Generalnego sądzić powinien, a Marszałkowscy ludzie pilnować i donosić o tym. Podczas Elekcyj żaden Poseł postronny, ani Minister, ani Sekretarz nie może mieszkać w Warszawie, ale na odległym miejscu od Warszawy. Audiencją mogą
na koniec podaje punkta do dobrego porządku Elekcyi, o czym wolno czytac obszerniey in Volumine Legum sub Tit: o porządku Elekcyi. W tym porządku ubespieczają śię Stany żeby żadnych swawoli nie było, żeby nie strzelano, żeby z nadźiakami, i szablami dobytemi nie wchodzono do okopów i szopy, żeby na koniach nie wjeżdżali w okopy, żeby według taxy od Marszałków naznaczoney w Mieśćie wszystko płacono, i innych wiele punktów, których excessa sąd Kapturu Generalnego sądźić powinien, á Marszałkowscy ludźie pilnować i donośić o tym. Podczas Elekcyi żaden Poseł postronny, ani Minister, ani Sekretarz nie może mieszkać w Warszawie, ale na odległym mieyscu od Warszawy. Audyencyą mogą
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 139
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
srogim pożarem Z ich hospodarem.
Gdy zatym świetne krzyże się błysnęły, Wnet Ottomańskie miesiące poczęły Blednąć a wojska, co ich otoczyły, Pola okryły.
Długo im nasi szyk prezentowali, Szyk boju chciwy, czekając, azali Wódz ich i żołnierz, dzielnością wsławiony, Wstydem ruszony
Odprawi taniec marsowy w przestrzeni, Nie za okopy; lecz darmo wabieni Harcem, od których oddalić się bali, W wałach zostali.
Noc zatym zaszła i wojsko w okopy Osmana niegdy weszło, gdzie są tropy Męstwa polskiego, gdy nasi strzymali Tak srogiej fali.
Nazajutrz rano o ósmej godzinie Znowu się świetny szyk polski rozwinie: Z dział salwy dają, a ochotnik śmiały
srogim pożarem Z ich hospodarem.
Gdy zatym świetne krzyże się błysnęły, Wnet Ottomańskie miesiące poczęły Blednąć a wojska, co ich otoczyły, Pola okryły.
Długo im nasi szyk prezentowali, Szyk boju chciwy, czekając, azali Wodz ich i żołnierz, dzielnością wsławiony, Wstydem ruszony
Odprawi taniec marsowy w przestrzeni, Nie za okopy; lecz darmo wabieni Harcem, od ktorych oddalić się bali, W wałach zostali.
Noc zatym zaszła i wojsko w okopy Osmana niegdy weszło, gdzie są tropy Męstwa polskiego, gdy nasi strzymali Tak srogiej fali.
Nazajutrz rano o osmej godzinie Znowu się świetny szyk polski rozwinie: Z dział salwy dają, a ochotnik śmiały
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 485
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
otoczyły, Pola okryły.
Długo im nasi szyk prezentowali, Szyk boju chciwy, czekając, azali Wódz ich i żołnierz, dzielnością wsławiony, Wstydem ruszony
Odprawi taniec marsowy w przestrzeni, Nie za okopy; lecz darmo wabieni Harcem, od których oddalić się bali, W wałach zostali.
Noc zatym zaszła i wojsko w okopy Osmana niegdy weszło, gdzie są tropy Męstwa polskiego, gdy nasi strzymali Tak srogiej fali.
Nazajutrz rano o ósmej godzinie Znowu się świetny szyk polski rozwinie: Z dział salwy dają, a ochotnik śmiały Wpada pod wały.
Turczyn zaś w sobie ochoty nie czuje W polu dać bitwy i szańcu pilnuje, Za którym stoi i
otoczyły, Pola okryły.
Długo im nasi szyk prezentowali, Szyk boju chciwy, czekając, azali Wodz ich i żołnierz, dzielnością wsławiony, Wstydem ruszony
Odprawi taniec marsowy w przestrzeni, Nie za okopy; lecz darmo wabieni Harcem, od ktorych oddalić się bali, W wałach zostali.
Noc zatym zaszła i wojsko w okopy Osmana niegdy weszło, gdzie są tropy Męstwa polskiego, gdy nasi strzymali Tak srogiej fali.
Nazajutrz rano o osmej godzinie Znowu się świetny szyk polski rozwinie: Z dział salwy dają, a ochotnik śmiały Wpada pod wały.
Turczyn zaś w sobie ochoty nie czuje W polu dać bitwy i szańcu pilnuje, Za ktorym stoi i
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 485
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
. Naprzód kazał żeby zjadł pewne księgi/ żeby naukę kórą miał rozsiewać/ brał z samego serca/ z szczerych wnętrzności/ że inaczej wiele nie miał sprawić/ gdyby mu na języku było kazanie/ a nie tam wewnątrz. Potym rozkazuje mu/ żeby na jednej cegle wymalował miasto Jerozolimskie/ żeby około niego wyrysował szańce/ okopy, municje/ obóz/ i lud idący do szturmu: a jeszcze nie dosyć/ kazał mu leżeć kilka set dni na jeden bok/ kilka set na drugi/ a w ten czas nie pożywać tylko oszkaradzonego chleba każe mu wizerunkiem jednej panwi/ w której wrzało/ representować jako ogniem/ oblężeniem głodem jął karać lud Żydowski
. Naprzod kazał żeby ziadł pewné kśięgi/ żeby náukę kórą miał rozśiéwać/ brał z samégo sercá/ z sczérych wnętrznośći/ że ináczéy wielé nie miał spráwić/ gdyby mu ná ięzyku było kazánié/ á nie tám wewnątrz. Potym roskázuie mu/ żeby ná iednéy cegle wymálował miásto Ierozolimskié/ żeby około niego wyrysował szance/ okopy, municyé/ obóz/ y lud idący do szturmu: á iescze nie dosyć/ kazał mu leżéć kilká set dni ná ieden bok/ kilká set ná drugi/ á w ten czás nie pożywáć tylko oszkárádzonégo chlebá każe mu wizerunkiem iednéy panwi/ w któréy wrzáło/ representowáć iáko ogniem/ oblężeniém głodem iął káráć lud Zydowski
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: Dv
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Ale przyszedłszy już skoro dzień pode Tczów, dał mi znać podjazd o jego na Żuławie gdańskiej przejściu, i o wszystkich popsowanych przeprawach. Zaczem przyszło mi zatrzymać się nakrywszy wojsko, z żalem patrzając na zwracającego się pospiesznie po tamie nieprzyjaciela. Zażywałem rozmaitych sposobów chcąc ich wywabić w pole: podpadło się pod same ich okopy, gdzie się ich dwóch żywcem wzięło i kilku zabiło; niechcieli żadnym sposobem wyniść do nas w pole. Racz tedy W. K. Mść, Pan nasz miłościwy, uważyć, jako jest rzecz podobna i bezpieczna wypierać go z jego fortelów, i jako rzecz można przymusić go do bitwy. Przecie jednak jest Ich
Ale przyszedłszy już skoro dzień pode Tczow, dał mi znać podjazd o jego na Żuławie gdańskiej przejściu, i o wszystkich popsowanych przeprawach. Zaczém przyszło mi zatrzymać się nakrywszy wojsko, z żalem patrzając na zwracającego się pospiesznie po tamie nieprzyjaciela. Zażywałem rozmaitych sposobów chcąc ich wywabić w pole: podpadło się pod same ich okopy, gdzie się ich dwóch żywcem wzięło i kilku zabiło; niechcieli żadnym sposobem wyniść do nas w pole. Racz tedy W. K. Mść, Pan nasz miłościwy, uważyć, jako jest rzecz podobna i bespieczna wypierać go z jego fortelów, i jako rzecz można przymusić go do bitwy. Przecie jednak jest Ich
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 94
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
, ramienia, i szyje, powinna być taka. Policzek, ani mniejszy nad połowicę Kortyny, ani większy nad całą. Ramię, ani mniejsze od czwartej części Policzku, ani większe nad połowicę. Szyja nie mniejsza nad Ramię. Nauka XX. Wszelkie Okopy pomniejsze, które Szańcami abo Kasztelami zowią, zrysować bez Tablice. Okopy pomniejsze bardzo przygodne w pollu, i wobleżeniu; także do obrony Przepraw, Mostwo, Rur wodnych, etc: tak rysować możesz bez Tablice. Kwadrat zrysować. Pięciokąt zrysować. PRZESTROGA 1. Wtakowych municjach pomniejszych, przestrzegaj aby ściana OO Figury, nie była krótsza nad 60 łokci. Gdyżby była bardzo szczupła.
, rámięnia, y szyie, powinná bydż táka. Policzek, áni mnieyszy nád połowicę Kortyny, áni większy nád cáłą. Rámię, áni mnieysze od czwartey częsći Policzku, áni większe nád połowicę. Szyiá nie mnieysza nád Rámię. NAVKA XX. Wszelkie Okopy pomnieysze, ktore Szańcámi ábo Kásztelámi zowią, zrysowáć bez Tablicé. Okopy pomnieysze bárdzo przygodne w pollu, y wobleżęniu; tákże do obrony Przepraw, Mostwo, Rur wodnych, etc: ták rysowáć możesz bez Tablicé. Kwádrat zrysowáć. Piąćiokąt zrysowáć. PRZESTROGA 1. Wtákowych municyách pomnieyszych, przestrzegay áby śćiáná OO Figury, nie byłá krotsza nád 60 łokći. Gdyżby byłá bárdzo szczupła.
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 112
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Października w Rzymie śmierci nagłe od używania grzybów jadowitych, których przedawanie, z rady Lekarzów zakazane od Gubernatora.
1 Listopada burza około Ostendy trwała 2 dni od 20 lat nie było podobnej. Żaden o okręt niemógł wniść do portu od 30 Listopada do 5 Grudnia.
2 Grudnia rzeka Skaldys zalała Antwerpią Woda na łokcia nad okopy wyniesiona była.
4 Września w Stuttgard w Księstwie Wurtemberskim o 11 z rana trzęsienie ziemi rozciągało się po całym Księstwie, trwało minutę jednę, w Altensteig domy trzęsły się, a stoły upadały.
19 i 20 Września w Mateleon, i w okolicy burza drzewa wyrwawszy drogi tak zawaliła, iż nowe torować, musiano; wsi
Października w Rzymie śmierci nagłe od używania grzybow iadowitych, ktorych przedawanie, z rady Lekarzow zakazane od Gubernatora.
1 Listopada burza około Ostendy trwała 2 dni od 20 lat nie było podobney. Żaden o okręt niemogł wniść do portu od 30 Listopada do 5 Grudnia.
2 Grudnia rzeka Skaldis zalała Antwerpią Woda na łokcia nad okopy wyniesiona była.
4 Września w Stuttgard w Xięstwie Würtemberskim o 11 z rana trzęsienie ziemi rozciągało się po całym Xięstwie, trwało minutę iednę, w Altensteig domy trzęsły się, á stoły upadały.
19 y 20 Września w Mateleon, y w okolicy burza drzewa wyrwawszy drogi tak zawaliła, iż nowe torować, musiano; wsi
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 230
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
Jakoż im ten snadnie Uszedł fortel. Bo gdy w-tym co żywo wypadnie Tłumem niepomierzonym, bałła krzycząc, bałła, Ze z srogiego rumoru wszytka zahuczała Knieja tam okoliczna: zaraz która wczora Naszych opanowała Impreza z-wieczora Tym się w nich utwierdziła. A owi w-te tropy, Na tamte wprzód za groblą Szańce i okopy Pierwszy impet wytoczą. Gdzie Suchodolskiego Cztery były Chorągwie, i z-pód Osińskiego Reimentu Piechota. Toż kiedy tym silni, A nasi posiłkują jako ich najpilni, Zabój srogi powstanie koło groble ony, Spół się jej dopinając. lako z-drugiej strony I tam od Krzywonosa niemniej Mars srożeje. Cóż? kiedy się porządkiem swoim
Iákosz im ten snádnie Uszedł fortel. Bo gdy w-tym co żywo wypadnie Tłumem niepomierzonym, báłłá krzycząc, báłłá, Ze z srogiego rumoru wszytká záhuczáłá Knieia tám okoliczna: záraz ktora wczorá Nászych opánowáłá Imprezá z-wieczorá Tym sie w nich utwierdźiłá. A owi w-te tropy, Ná támte wprzod za groblą Szańce i okopy Pierwszy impet wytoczą. Gdźie Suchodolskiego Cztery były Chorągwie, i z-pod Osińskiego Reimentu Piechotá. Toż kiedy tym silni, A nási posiłkuią iáko ich naypilni, Zaboy srogi powstánie koło groble ony, Społ sie iey dopinaiąc. láko z-drugiey strony I tám od Krzywonosá niemniey Márs srożeie. Coż? kiedy sie porządkiem swoim
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 30
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
jakieś Machiny; które wyrobione Z-Tramów grubych, na wałkach niskich się toczyły, A ludźmi i Armatą opatrzone były. Przy nich społem wyokie do Wałów drabiny, I cepy, i oseki, i wszelaki inny Aparament Szturmowy. Wiec gdy się dziwują Nasi tym manierom, owi je windują Czołgiem się podmykając pod same okopy Niesłychanym uporem. A zaraz w-te tropy, Z-kąd Kozacki Komonnik, z-tąd uderzy w-czoło Horda srogim nawałem; że wszytek około Świat zasłonią. Nawet już w-pochylonym zmierzchu, Fala i deszcz gwałtowny ruciwszy się z wierzchu, Twarz te sprawi, jakoby samo się zmowiło Niebo na nich, i nowu zle haniebnie było. Znowu
iákieś Machiny; ktore wyrobione Z-Trámow grubych, na wałkach niskich sie toczyły, A ludźmi i Armatą opatrzone były. Przy nich społem wyokie do Wáłow drabiny, I cepy, i oseki, i wszelaki inny Appáráment Szturmowy. Wiec gdy sie dźiwuią Naśi tym manierom, owi ie winduią Czołgiem sie podmykaiąc pod same okopy Niesłychanym uporem. A zaraz w-te tropy, Z-kąd Kozacki Komonnik, z-tąd uderzy w-czoło Horda srogim nawałem; że wszytek około Świát zasłonią. Náwet iuż w-pochylonym zmierzchu, Fala i deszcz gwałtowny rućiwszy sie z wierzchu, Twarz te spráwi, iakoby samo sie zmowiło Niebo na nich, i nowu zle haniebnie było. Znowu
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 65
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
gruntów samych wywraca: z-kąd przyległe Sioła Strach ogarnie, a ruszyć żadną miarą czoła Tym zapedem nie mogąc, na Zamkowe tyły I Miasto wysfworują wszytkie swoje siły. Gdzie od Stawu Piechota Zuater tamtych strzegła, A gwałtowi nie radząc na dół aż ubiegła, Porzuciwszy Obrony. W-które zaraz tropy, Chłopstwo jako szalone drze się przez Okopy I Parkanów dobiera; a tylkoż na dachy Nie Spada i Ulice. Trwogi tu i strachy Wezmą się po Obozie, jakoż i źle było Znowu barzo, by nie w-tym Pospólstwo skoczyło Z-Maszyckim Kapitanem, it ci Osekami, Owi nastrożonymi do góry Kosami, Z- Wałów ich sturbowali. Czym kleske nad
gruntow samych wywraca: z-kąd przyległe Sioła Strach ogarnie, á ruszyć żadną miarą czoła Tym zapedem nie mogąc, na Zamkowe tyły I Miasto wysfworuią wszytkie swoie siły. Gdźie od Stawu Piechota Zuater tamtych strzegła, A gwałtowi nie radząc na doł áż ubiegła, Porzućiwszy Obrony. W-ktore zaraz tropy, Chłopstwo iako szalone drze sie przez Okopy I Parkanow dobiera; á tylkoż na dachy Nie Spada i Ulice. Trwogi tu i strachy Wezmą sie po Oboźie, iakoż i źle było Znowu barzo, by nie w-tym Pospolstwo skoczyło Z-Maszyckim Kápitanem, it ći Osekami, Owi nastrożonymi do gory Kosami, Z- Wałow ich zturbowali. Czym kleske nad
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 68
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681