odpowiadał, traktując porządkiem rozmaite w tej mierze okoliczności. Zaczynam więc obróceniem mojej mowy do Dam, które się determinować do stanu małżeńskiego, lubo go wielce pragną, przecież niemogą dla urojonych w imaginacyj swojej przeszkód, niebezpieczeństw, albo też dla zbyt wielkich pretensyj swoich.
Człowiek jeden profesyj uczciwej skarży się przedemną na okrutną serca swojego tyrankę, która od lat dwudziestu dwóch w zwłokach go ustawicznych trzyma; wyraża z żalem, iżby się już dotąd z wnuków w porządnym małżeństwie cieszyć mogli i o ich przyzwoitym wychowaniu myśleć, a przecie nieczuła na stratę upłynionego marnie czasu determinować się z swojej strony nie może; serce zaś jego nazbyt stateczne w
odpowiadał, traktuiąc porządkiem rozmaite w tey mierze okoliczności. Zaczynam więc obroceniem moiey mowy do Dam, ktore się determinować do stanu małżeńskiego, lubo go wielce pragną, przecież niemogą dla uroionych w imaginacyi swoiey przeszkod, niebespieczeństw, albo też dla zbyt wielkich pretensyi swoich.
Człowiek ieden profesyi uczciwey skarży się przedemną na okrutną serca swoiego tyrankę, ktora od lat dwudziestu dwoch w zwłokach go ustawicznych trzyma; wyraża z żalem, iżby się iuż dotąd z wnukow w porządnym małżeństwie cieszyć mogli y o ich przyzwoitym wychowaniu myśleć, á przecie nieczuła na stratę upłynionego marnie czasu determinować się z swoiey strony nie może; serce zaś iego nazbyt stateczne w
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 61
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
wieczną. Ani ta wieczność kary piekielnej choć za jeden grzech śmiertelny momentalny, ubliża cokolwiek Sprawiedliwości Boskiej. Bo jako umierający choć w jednym ciężkim grzechu, całą wiecznością zbawiennej pokuty czynić nie może, i grzesznik grzesznikiem jest na wieki, tak słusznie wiecznej podlega karze. I jeżeli kryminały wzgardzonego majestatu ziemskiego wymyślnemi karzą mękami, na okrutną śmierć dekretują sądy ziemskie bez żadnej tyranii. Dopieroż sprawiedliwie windykuje wieczną karą Sędzia Bóg kontempt nieskończenie godnego majestatu swego. Do tego: sprawiedliwość Boska względem człowieka, tak nadgradzająca dobre uczynki, jako i karząca złe akcje, ma się jednakowo. Jako tedy lubo momentalne i krótkie w sobie zbawienne uczynki, Bóg wieczną chwałą i
wieczną. Ani tá wieczność káry piekielney choć zá ieden grzech śmiertelny momentalny, ubliża cokolwiek Sprawiedliwości Boskiey. Bo iáko umieraiący choć w iednym ciężkim grzechu, całą wiecznością zbawienney pokuty czynić nie może, y grzesznik grzesznikiem iest ná wieki, ták słusznie wieczney podlega kárze. Y ieżeli kryminały wzgardzonego májestatu ziemskiego wymyślnemi karzą mękami, ná okrutną śmierć dekretuią sądy ziemskie bez żadney tyrannii. Dopieroż sprawiedliwie windykuie wieczną karą Sędzia Bog kontempt nieskończenie godnego majestatu swego. Do tego: sprawiedliwość Boska względem człowieka, tak nadgradzaiąca dobre uczynki, iako y karząca złe akcye, ma się iednakowo. Iako tedy lubo momentalne y krotkie w sobie zbáwienne uczynki, Bog wieczną chwałą y
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: A3v
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
końca, Że kanikuła siadła podle słońca. OGRODNICZKA
Nie wiem, skąd nad swój zwyczaj litościwa Zemdlałe zioła Jagnieszka polewa I chłodzi ogród lipcem upalony; Na co ja patrząc rzekłem zamyślony: Nie wodę na was ta panienka toczy, Ale was z banie łzami mymi moczy. Szczęśliwe zioła, wam się łzy dostały, Które okrutną dziewkę miękczyć miały; Pójdziecie bujno, kiedy swoich oczy Nad wami blaski słoneczne roztoczy Oraz nad zwykłe mając przyrodzenie, Słońce z jej oczu, z moich dżdża strumienie. Błogosławiony ogródeczku, który Odwilżą, prędko pomkniesz się do góry I hojność wielką przyniesiesz owocy, Bo ta ręka jest tej władzy i mocy, Że czego się
końca, Że kanikuła siadła podle słońca. OGRODNICZKA
Nie wiem, skąd nad swój zwyczaj lutościwa Zemdlałe zioła Jagnieszka poléwa I chłodzi ogród lipcem upalony; Na co ja patrząc rzekłem zamyślony: Nie wodę na was ta panienka toczy, Ale was z banie łzami mymi moczy. Szczęśliwe zioła, wam się łzy dostały, Które okrutną dziewkę miękczyć miały; Pójdziecie bujno, kiedy swoich oczy Nad wami blaski słoneczne roztoczy Oraz nad zwykłe mając przyrodzenie, Słońce z jej oczu, z moich dżdża strumienie. Błogosławiony ogródeczku, który Odwilżą, prędko pomkniesz się do góry I hojność wielką przyniesiesz owocy, Bo ta ręka jest tej władzy i mocy, Że czego się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 173
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
feniks nowy Do twych usług, cna Anno, tylko proszę o to W nagrodę, bądź łaskawa. Ja twą chęć nad złoto I nade wszystkie skarby ważę Krezusowe, A teraz ofiarujęć me chęci gotowe, Których z tej karty biorąc dowód niewątpliwy Wiedz, że na zawsze jestem sługa twój życzliwy. 780. Trenodia braterska na okrutną śmierć kochanego brata Jana Trębeckiego.
Równie jak więc rozkwitłym listem ozdobiona Buja nad inne kwiaty roża wyniesiona, Świetną ciesząc purpurą oczy niejednego, Zda się, że nie ma kwiatu sobie podobnego; Wtym skoro wiatr z północy przykro ją napadnie, W momencie ona śliczność i sam kwiat opadnie: Tak się i z tobą stało,
feniks nowy Do twych usług, cna Anno, tylko proszę o to W nagrodę, bądź łaskawa. Ja twą chęć nad złoto I nade wszystkie skarby ważę Krezusowe, A teraz ofiarujęć me chęci gotowe, Ktorych z tej karty biorąc dowod niewątpliwy Wiedz, że na zawsze jestem sługa twoj życzliwy. 780. Trenodia braterska na okrutną śmierć kochanego brata Jana Trębeckiego.
Rownie jak więc rozkwitłym listem ozdobiona Buja nad inne kwiaty roża wyniesiona, Świetną ciesząc purpurą oczy niejednego, Zda się, że nie ma kwiatu sobie podobnego; Wtym skoro wiatr z połnocy przykro ją napadnie, W momencie ona śliczność i sam kwiat opadnie: Tak się i z tobą stało,
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 273
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
że historyjej będzie krótsza druga.
KONIEC PIEŚNI DZIESIĄTEJ. PIEŚŃ JEDENASTA. ARGUMENT. Angelika, odjęta morskiemu dziwowi, Ginie z oczu przez pierścień drogi Rugierowi, Który potem olbrzyma wielkiego po lesie Goni, co Bradamantę na ramieniu niesie. Orland ochotny wjeżdża w niepobożne kraje, Gdzie na śmierć piękne panny lud srogi wydaje, Potem okrutną orkę na morzu zabija; Obertowi zostaje żoną Olimpia. AlegORIE. Orland, który zarzuca w morze rusznicę króla Cimoska, uczy nas, że szlachetne i wspaniałe serce zawsze się ma wystrzegać fortelów nieprzystojnych. Przez orkę morską, którą wielkiem przemysłem zabił, ukazuje się, że częstokroć dowcip więcej może, niźli siła. Przez mieszkańce
że historyej będzie krótsza druga.
KONIEC PIEŚNI DZIESIĄTEJ. PIEŚŃ JEDENASTA. ARGUMENT. Angelika, odjęta morskiemu dziwowi, Ginie z oczu przez pierścień drogi Rugierowi, Który potem olbrzyma wielkiego po lesie Goni, co Bradamantę na ramieniu niesie. Orland ochotny wjeżdża w niepobożne kraje, Gdzie na śmierć piękne panny lud srogi wydaje, Potem okrutną orkę na morzu zabija; Obertowi zostaje żoną Olimpia. ALLEGORYE. Orland, który zarzuca w morze rusznicę króla Cimoska, uczy nas, że szlachetne i wspaniałe serce zawsze się ma wystrzegać fortelów nieprzystojnych. Przez orkę morską, którą wielkiem przemysłem zabił, ukazuje się, że częstokroć dowcip więcej może, niźli siła. Przez mieszkańce
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 226
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, którą i z urody Niepodobnie i z twarzy nadobnej chwalono - Orygillą ją własnem imieniem zowiono - Ale zaś tak obłudną i takiej chytrości, Takiej złości i takiej nieustawiczności, Że by beł całe kraje zwiedził z swemi miasty, Wierzę, żeby beł gorszej nie nalazł niewiasty.
CII.
W Konstantynopolu mu była zachorzała Na bolączkę okrutną i tamże została; A teraz się jej zdrowszej zastać spodziewając I piękniejszej i z nią się cieszyć zamyślając, Słyszy nędznik, że jako skoro ozdrowiała, Z swem do Antiochii gamratem jechała, Bo będąc w takich leciech młodych, jakie miała, Bez towarzysza sypiać tak długo nie chciała.
CIII.
Odtąd, jako tej Gryfon
, którą i z urody Niepodobnie i z twarzy nadobnej chwalono - Orygillą ją własnem imieniem zowiono - Ale zaś tak obłudną i takiej chytrości, Takiej złości i takiej nieustawiczności, Że by beł całe kraje zwiedził z swemi miasty, Wierzę, żeby beł gorszej nie nalazł niewiasty.
CII.
W Konstantynopolu mu była zachorzała Na bolączkę okrutną i tamże została; A teraz się jej zdrowszej zastać spodziewając I piękniejszej i z nią się cieszyć zamyślając, Słyszy nędznik, że jako skoro ozdrowiała, Z swem do Antyochiej gamratem jechała, Bo będąc w takich leciech młodych, jakie miała, Bez towarzysza sypiać tak długo nie chciała.
CIII.
Odtąd, jako tej Gryfon
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 356
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, uspokoić Wojsko. Było medium Pospolite ruszenie. Punkt Manifestu Ale go się bali, ci co sobie złych rad, co uczynionych motuum, corrumpowanej monety, pieniędzy dobrych rozszarpanych conscii.
Niewstyd mię tedy, coraz to powiadam i powtarzam rady mojej, żem chciał Pospolitego ruszenia, a Tatarów i Kozaków zaciągnienie miałem za okrutną radę, i ostatnią, dopiero, gdyby ostatnia necessitas przyciskała. Ale była przyczyna, a nie insza, odrzuconej o Pospolitym ruszeniu Rady, tylko Bojaźń i Sumnienie, aby się było niespytano, co się w Ojczyźnie dzieje czemu Wojsku niepłacą czemu pieniądze Wojsku należyte i determinowane kędy indziej obrócono czemu na tegoż Wojska
, vspokoić Woysko. Było medium Pospolite ruszenie. Punct Mánifestu Ale go się bali, ći co sobie złych rad, co vczynionych motuum, corrumpowáney monety, pieniędzy dobrych rozszárpánych conscii.
Niewstyd mię tedy, coraz to powiádam y powtarzam rády moiey, żem chćiał Pospolitego ruszeniá, á Tátárow y Kozakow záćiągnienie miałem zá okrutną rádę, y ostátnią, dopiero, gdyby ostátnia necessitas przyćiskáłá. Ale byłá przyczyná, á nie insza, odrzuconey o Pospolitym ruszeniu Rády, tylko Boiaźń y Sumnienie, áby się było niespytano, co się w Oyczyznie dźieie czemu Wòysku niepłácą czemu pieniądze Woysku należyte y determinowáne kędy indźiey obrocono czemu ná tegoż Woyská
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 82
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
: Teraz, nim dalsze Światu podasz Sceny, Czołemci biją Sarmackie Kameny, Z unizonego W. M. swemu Miłościw: Panu. Koleguim Kaliskiego Soc: Jezu. WOJNY DOMOWEJ PIERWSZEJ Z Kozaki i Tatary Począwszy od Korsuńskiej aż do Pakt Zborowskich. w Roku 1648. i 1649. Część PIERWSZA Punkt I.
Wojnę powiem okrutną, sroższej której, ani Krwawszej nigdy nie było. Odkąd zamieszkani W-pola te niezmierzone nasi tu Sarmaci, W-mestwo, dzielność, i sławe na on czas bogaci, Aż do wieku, którego wyrodzone plemie Od nich, te podobaną porzucić chcąc ziemie, Gdzieś za morze i słupy starożytnej Sali, Jużeśmy się
: Teraz, nim dalsze Swiátu podasz Sceny, Czołemći biią Sarmackie Kámeny, Z unizonego W. M. swemu Miłosciw: Panu. Colleguim Káliskiego Soc: JESU. WOYNY DOMOWEY PIERWSZEY Z Kozaki i Tatary Począwszy od Korsuńskiey aż do Pakt Zborowskich. w Roku 1648. i 1649. CZESC PIERWSZA Punkt I.
WOyne powiem okrutną, sroższey ktorey, áni Krwáwszey nigdy nie było. Odkąd zamieszkani W-polá te niezmierzone naśi tu Sármáći, W-mestwo, dźielność, i słáwe na on czas bogaci, Aż do wieku, ktorego wyrodzone plemie Od nich, te podobáną porzucić chcąc ziemie, Gdzieś zá morze i słupy starożytney Sali, Iużeśmy sie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 1
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, rzecz stanęła na tym, Żeby się okupili, a Żydy wydali. Jakoż wszytkich zarazem z-Zamku rugowali, I z-Zonami i z-Dziećmi: acz nie bez zbarania, I za to ich do Nieba o pomste wołania. Gdzie pod Wałem zostając trzy dni się bronili, Niż na rześ te okrutną głów swych pozwolili. Wyścinani nakoniec, zarównali trupem Przykop wszytek. A sami, gdy się za okupem Wolni być Spodziewali, nie wziąwszy warunku Ani żadnej Załogi (jako to przy trunku, i kurzonych liquorach) traktowali o tym. Tylkoż Gandza ustąpi, aż Ostap wnet potym, Kiedy Komunikować chce ż-nim z-tej korzyści
, rzecz stánełá na tym, Zeby sie okupili, á Zydy wydali. Iákoż wszytkich zarazem z-Zamku rugowáli, I z-Zonámi i z-Dźiećmi: acz nie bez zbaránia, I za to ich do Nieba o pomste wołánia. Gdźie pod Wáłem zostaiąc trzy dni sie bronili, Niż ná rześ te okrutną głow swych pozwolili. Wyśćinani nakoniec, zarownali trupem Przykop wszytek. A sami, gdy sie za okupem Wolni bydź Spodźiewali, nie wżiąwszy warunku Ani żadney Załogi (iako to przy trunku, i kurzonych liquorach) traktowali o tym. Tylkoż Gandza ustąpi, áż Ostap wnet potym, Kiedy Komunikowáć chce ż-nim z-tey korzyśći
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 14
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
zawoławszy synów do siebie płakał jako dziecię potym rzekł do Hana: Ty mnie ratuj, jeżeli możesz, odpowiedział mu Han, my znamy Króla, nie damy mu rady, sami o sobie myślić musiemy, abyśmy się salwować mogli. Góraca tu mamy tak srogie, że prawie nie żyjemy tylko piciem. Teraz dopiero naleziono okrutną moc jeszcze wożów z prochami, ołowiem, I niewiem czym więcej oni będą już strzelali. W ten moment dają nam znać, że ostatnich kilkanaście Działek małych lekkich porzucił Nieprzyjaciel, Już kiedy wsiadamy na koń ku Węgierskiej stronie nie prosto za Nieprzyjacielem, Książęta Saski i Bawarski dali mi słowo i na kraj świata iść zemną
zawoławszy synow do siebie płakał iako dźiećię potym rzekł do Hana: Ty mnie ratuy, ieżeli możesz, odpowiedźiał mu Han, my znamy Krola, nie damy mu rady, sami o sobie myślić muśiemy, abysmy się salwować mogli. Goraca tu mamy tak srogie, że prawie nie żyiemy tylko pićiem. Teraz dopiero naleźiono okrutną moc ieszcze woźow z prochami, ołowiem, I niewiem czym więcey oni będą iuż strzelali. W ten moment daią nam znać, że ostatnich kilkanaśćie Dźiałek małych lekkich porzućił Nieprzyiaćiel, Iuż kiedy wśiadamy na koń ku Węgierskiey stronie nie prosto zá Nieprzyiaćielem, Xiążęta Saski y Bawarski dali mi słowo y na kray świata iść zemną
Skrót tekstu: JanIIIMar
Strona: 4
Tytuł:
Kopia listu [...] do Królowej [...] pisanego
Autor:
Jan III Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683