i powietrze czasem zaraźliwe A to najbarziej w owe nieprzyjemne Pluty jesienne,
Że choć nie widzą i nieprzyjaciela, W kompucie się ich nie doliczy wiela, Że się i całe wojska choć próżnują Wszcząt zrujnują.
Zal srogi patrzać, gdy ich nie tak wiele Miecz srogi na swym bojowisku ściele, Jak pościnanych za oboz wyniosą Okrutną kosą.
Gdyś zdrów, a przyjdzieć jechać na podsłuchy, Choć cię wskroś prawie mroz przejmuje suchy, Choć cię deszcz z śniegiem w same siekąc oczy Do szczętu zmoczy,
Trwaj przecię i stój, bo jak ruszonego Z pierwszego miejsca abo zdrzymanego Najdzie cię strażnik a powieć trzy słowa, Toć spadnie głowa.
Będziesz
i powietrze czasem zaraźliwe A to najbarziej w owe nieprzyjemne Pluty jesienne,
Że choć nie widzą i nieprzyjaciela, W kompucie się ich nie doliczy wiela, Że się i całe wojska choć prożnują Wszcząt zruinują.
Zal srogi patrzać, gdy ich nie tak wiele Miecz srogi na swym bojowisku ściele, Jak pościnanych za oboz wyniosą Okrutną kosą.
Gdyś zdrow, a przyjdzieć jechać na podsłuchy, Choć cię wskroś prawie mroz przejmuje suchy, Choć cię deszcz z śniegiem w same siekąc oczy Do szczętu zmoczy,
Trwaj przecię i stoj, bo jak ruszonego Z pierwszego miejsca abo zdrzymanego Najdzie cię strażnik a powieć trzy słowa, Toć spadnie głowa.
Będziesz
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 342
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
też Hekuba za królestwa stratę W tym kształcie w niebie odnosi zapłatę? DO KANIKUŁY
Potężny piesku, co władasz gorącem I ogień lejesz gardłem swym pieniącem, Którego ogniem krynice słabieją A śniegi wieczne z gór się rzeką leją. Spraw to mocą twą, aby twe pożogi, Które miłości we mnie zapał srogi Mnożą, nad dziewką okrutną zażyły Takiej lub większej niż nade mną siły! Ona z ogniów twych przeszydza, jak zbroją Bezpieczna twardą skamiałością swoją: Sama się zimnym mrozem otoczyła, Sama krew w żyłach w śniegi obróciła. Co Nowa Zemla ma zimy i mrozów, Co Lodowate Morze (kędy wozów Większy pożytek niźli krzywych łodzi), Co Wołga (
też Hekuba za królestwa stratę W tym kształcie w niebie odnosi zapłatę? DO KANIKUŁY
Potężny piesku, co władasz gorącem I ogień lejesz gardłem swym pieniącem, Którego ogniem krynice słabieją A śniegi wieczne z gór się rzeką leją. Spraw to mocą twą, aby twe pożogi, Które miłości we mnie zapał srogi Mnożą, nad dziewką okrutną zażyły Takiej lub większej niż nade mną siły! Ona z ogniów twych przeszydza, jak zbroją Bezpieczna twardą skamiałością swoją: Sama się zimnym mrozem otoczyła, Sama krew w żyłach w śniegi obróciła. Co Nowa Zemla ma zimy i mrozów, Co Lodowate Morze (kędy wozów Większy pożytek niźli krzywych łodzi), Co Wołga (
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 154
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
W ich liczbie — moje troski, w blasku — siebie. KARA
Zgrzeszyłaś, dziewko, zgrzeszyłem też i ja, I już się kara nad nami uwija, Już nic niedbała na święte odpusty
Rózga naciera na nasze rozpusty. Tyś winna, żeś mię w serce postrzeliła I żeś mię męką okrutną trapiła; Jam winien, żem śmiał lekkomyślnym okiem Ukradszy ognie skryć w sercu głębokiem. Jam winien, żem cię, chociaś była skałą, Nad bogi ważył powolnością stałą; Tyś winna, żeś mi nie więcej otuchy W służbie mej dała jako kamień głuchy. Jam stały w służbie
W ich liczbie — moje troski, w blasku — siebie. KARA
Zgrzeszyłaś, dziewko, zgrzeszyłem też i ja, I już się kara nad nami uwija, Już nic niedbała na święte odpusty
Rózga naciera na nasze rozpusty. Tyś winna, żeś mię w serce postrzeliła I żeś mię męką okrutną trapiła; Jam winien, żem śmiał lekkomyślnym okiem Ukradszy ognie skryć w sercu głębokiem. Jam winien, żem cię, chociaś była skałą, Nad bogi ważył powolnością stałą; Tyś winna, żeś mi nie więcej otuchy W służbie mej dała jako kamień głuchy. Jam stały w służbie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 248
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, boć w brzuchu siekierę utopię.”
I musiał do ostatniej spełnić odrobiny, Ani potem wytykał takiej dziesięciny. Snadź mu nie smakowała małmazyja słona, Bo trzy dni womitował, z kosmatego grona. 398. MĘDROCHNA
Ktoś coś pannie, gdy ręce trzymała za sobą, Włożył w garść; więc postrzegszy, z okrutną żałobą Bieży uskarżając się swojej paniej starej. Gdy ta grozi, że mu to nie ujdzie bez kary, Przysięga ów, że palec, jako zdrów, jak żyje; A panna: „Wiem ci ja też, co palec, co pyje.” Co słysząc pani stara: „A kiedy tak mądra, Możesz
, boć w brzuchu siekierę utopię.”
I musiał do ostatniej spełnić odrobiny, Ani potem wytykał takiej dziesięciny. Snadź mu nie smakowała małmazyja słona, Bo trzy dni womitował, z kosmatego grona. 398. MĘDROCHNA
Ktoś coś pannie, gdy ręce trzymała za sobą, Włożył w garść; więc postrzegszy, z okrutną żałobą Bieży uskarżając się swojej paniej starej. Gdy ta grozi, że mu to nie ujdzie bez kary, Przysięga ów, że palec, jako zdrów, jak żyje; A panna: „Wiem ci ja też, co palec, co pyje.” Co słysząc pani stara: „A kiedy tak mądra, Możesz
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 357
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Mahomet, na swych baśni wole, Już nie w Europę, lecz wjechał w Podole. W wieczną niewolą chrześcijan tak wiele Wziąwszy, uczynił pustki w twym kościele; Zburzył ołtarze, twoich ofiar stoły; Twe świątnice dał bydłu na okoły, Rozproszył tymże kapłany impetem
I twe dziedzictwo już pod Mahometem. Zaż nie okrutnąś męką robił na nie? Z czegóż wżdy dzisia triumfujesz, Panie? Więc w tak żałosnym tego państwa zgiełku Racz na wzgardzonym pokazać osiołku, Co możesz, kiedy bielsze cię niż śniegi Niebieskiej jazdy okryją szeregi. Uskrom te świata całego pożerce, Daj zdrowy rozum, daj królowi serce, Daj wnętrzną zgodę, czego z
Mahomet, na swych baśni wole, Już nie w Europę, lecz wjechał w Podole. W wieczną niewolą chrześcijan tak wiele Wziąwszy, uczynił pustki w twym kościele; Zburzył ołtarze, twoich ofiar stoły; Twe świątnice dał bydłu na okoły, Rozproszył tymże kapłany impetem
I twe dziedzictwo już pod Mahometem. Zaż nie okrutnąś męką robił na nie? Z czegóż wżdy dzisia tryumfujesz, Panie? Więc w tak żałosnym tego państwa zgiełku Racz na wzgardzonym pokazać osiełku, Co możesz, kiedy bielsze cię niż śniegi Niebieskiej jezdy okryją szeregi. Uskrom te świata całego pożerce, Daj zdrowy rozum, daj królowi serce, Daj wnętrzną zgodę, czego z
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 387
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ziemię/ od którego gorąca nie masz ktoby się ukrył. Takie pokoje następować miały za Panem; bo wojny przecię postaremu bywały/ i będą aż do skończenia świata. Ledwie się urodził Chrystus/ a już Heród dziateczki niewinne zabija/ a Chrystus sam ucieka. Skoro kazać począł/ sprzeciwieństwa miał wiele; nawet śmiercią okrutną zszedł z tego świata. Skryli się Uczniowie jego/ dla strachu przed dniem świętecznym: potym ich biczowano w Jerozolimie/ i nakoniec niemal do jednego wybito. Samych tylo? i drugim wiernym Chrześcijanom się dostawało: co im opowiedział Mistrz sam przedtym/ gdy mówił: żem miecz, i ogień, nie pokoj
źiemię/ od ktorego gorącá nie mász ktoby się vkrył. Tákie pokoie nástępowáć miáły zá Pánem; bo woyny przećię postáremu bywáły/ y będą áż do skończenia świátá. Ledwie się vrodźił Chrystus/ á iuż Herod dźiateczki niewinne zábiia/ á Chrystus sam vćieka. Skoro kázáć począł/ sprzećiwieństwá miał wiele; náwet śmierćią okrutną zszedł z tego świátá. Skryli się Vczniowie iego/ dla stráchu przed dniem świętecznym: potym ich biczowano w Jerozolimie/ y nákoniec niemal do iednego wybito. Sámych tylo? y drugim wiernym Chrześćiánom się dostawáło: co im opowiedźiał Mistrz sam przedtym/ gdy mowił: żem miecz, y ogień, nie pokoy
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 56
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
, Co z nim zyszczecie, łgarze, to sobie schowacie. Przestańcie! Chytrą radę i szkodliwą mowę Obróci Bóg na waszę-ż niepotrzebną głowę. Jeśli ze mną do cnoty wzad się nie cofniecie, Każdy z was w swojej zdradzie prędko się uplecie. Boże, gdy bystrym zębem szarpać nie przestaną Cnotliwszych, zginą przecię Twą okrutną raną Harde myśli, które w nich tak barzo wezbrały. Przykład dawny z tej śmierci będą powtarzały. Stulisz pięścią ich gęby, dasz znać, że zapłata Jest cnocie, iżeś sądzić nie zapomniał świata. Jać dziękuję, a oni niech się gryzą, Panie, Że odtąd próżne było o mnie ich staranie. Silili
, Co z nim zyszczecie, łgarze, to sobie schowacie. Przestańcie! Chytrą radę i szkodliwą mowę Obróci Bóg na waszę-ż niepotrzebną głowę. Jeśli ze mną do cnoty wzad się nie cofniecie, Każdy z was w swojej zdradzie prędko się uplecie. Boże, gdy bystrym zębem szarpać nie przestaną Cnotliwszych, zginą przecię Twą okrutną raną Harde myśli, które w nich tak barzo wezbrały. Przykład dawny z tej śmierci będą powtarzały. Stulisz pięścią ich gęby, dasz znać, że zapłata Jest cnocie, iżeś sądzić nie zapomniał świata. Jać dziękuję, a oni niech się gryzą, Panie, Że odtąd próżne było o mnie ich staranie. Silili
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 388
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, Woda z niego wysiknęła; A ja w nogi między ganki, Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A na niej stoi chłopiątko,
Z jakąś pałką niebożątko; Chcąc ją zabić, z góry zmierzył, A piędzią się swą nie zmierzył. Wszystko to z marmuru rzeczy, Kunsztownie zrobione, grzeczy. Zmordowanym, chcę odpocząć I swe siedlisko rozpocząć. Nie wiem, gdzie się mam obrócić, Boję się nazad
, Woda z niego wysiknęła; A ja w nogi między ganki, Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A na niej stoi chłopiątko,
Z jakąś pałką niebożątko; Chcąc ją zabić, z góry zmierzył, A piędzią się swą nie zmierzył. Wszystko to z marmuru rzeczy, Kunsztownie zrobione, grzeczy. Zmordowanym, chcę odpocząć I swe siedlisko rozpocząć. Nie wiem, gdzie się mam obrócić, Boję się nazad
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 70
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
swym czterech monarchii upadek znaczący? Umarł Adam Ojciec wszystkich ludzi; umarli Abraham, Izaak, Jakub Pariarchowie, a tak Bogu mili, iż się raczył nazywać Bogiem Abrahama, Izaaka etc. a na świecie nic się nie odmieniło, wszystkie rzeczy zwyczajnym szły biegiem. Apostołowie świat z ciemności, i więzów szatańskich wyrwawszy, okrutną śmiercią umierają. Umiera Z. Franciszek Ksawier mil ludziom życie lepsze niż doczesne dawszy: a niebo ani się zachmurzyło; umiera Nero, umiera Juliusz Cezar, Heród, Amurat Bajazet, którzy milion ludzi pogubili, a oto niebo dla uczczenia ich pogrzebu z większą kilkadziesiąt razy niż ziemia pochodnią wychodzi? ,,Tak dumne i
swym czterech monarchii upadek znaczący? Umarł Adam Oyciec wszystkich ludzi; umarli Abraham, Izaak, Jakob Paryarchowie, a tak Bogu mili, iż się raczył nazywać Bogiem Abrahama, Izaaka etc. a na świecie nic się nie odmieniło, wszystkie rzeczy zwyczaynym szły biegiem. Apostołowie świat z ciemności, y więzow szatańskich wyrwawszy, okrutną śmiercią umieraią. Umiera S. Frańciszek Xawier mil ludziom życie lepsze niż doczesne dawszy: a niebo ani się zachmurzyło; umiera Nero, umiera Juliusz Cezar, Herod, Amurat Baiazeth, ktorzy million ludzi pogubili, a oto niebo dla uczczenia ich pogrzebu z większą kilkadziesiąt razy niż ziemia pochodnią wychodzi? ,,Tak dumne y
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 215
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
śmierci nie sądzą godnego. Katowie cię nie biczują/Ani cierniem koronują/ Sześć tysięcy/ sześć set sześćdziesiąt/ sześć nie dająPlag: ani rąk ndo krzyża nie przykowywają: W głowę zranioną nie biją/Z pięśćmi nie stoją nad szyją/ Od wierzchu głowy do stop ran ci nie zadają/I na śmierć cię krzyżową okrutną nie zdają. Luboś godzien za twe złości/Wiecznie cierpieć bez litości Od czartów/ nie od ludzi/ na wieki bez końca/Gdziebyś nieba nie widział/ ni jasnego słońca. Nie byłeś tak utrapiony/Ni od Boga odpuszczony/ Byś mógł wołać/ Boże mój czemuś mię opuścił/
śmierći nie sądzą godnego. Kátowie ćię nie biczuią/Ani cierniem koronuią/ Sześć tyśięcy/ sześć set sześćdźieśiąt/ sześć nie dáiąPlag: áni rąk ndo krzyżá nie przykowywáią: W głowę zránioną nie biią/Z pięśćmi nie stoią nád szyią/ Od wierzchu głowy do stop ran ci nie zádáią/Y ná śmierć ćię krzyżową okrutną nie zdáią. Luboś godźien zá twe złośći/Wiecznie ćierpieć bez litośći Od czártow/ nie od ludźi/ ná wieki bez końcá/Gdźiebyś niebá nie widźiał/ ni iásnego słońcá. Nie byłeś ták vtrapiony/Ni od Bogá odpuszczony/ Byś mogł wołáć/ Boże moy czemuś mię opuśćił/
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 265
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650