Wielkanoc znowu do żywota Przez Zmartwychwstanie Pańskie otworzyła wrota, Jakoż się, proszę, w jednym wielkiej nocy słowie, Żywot i śmierć, oboje bez końca, nazowie? Mała jednak różnica dzieli jednę z drugą, Bo insza wielką nocą, insza rzecz być długą: Tak Wielki Aleksander, choć był wzrostem małem; Długi olbrzym Tytyjus, który swoim ciałem Tyle zaległ, że go nikt nie przerzucił procą. Wielkanoc wielkie święto, a śmierć długą nocą. 378 (F). ŻEBY ŻAK Z SZKOŁY NIE UCIEKAŁ
Uskarżał mi się sąsiad ze łzami na poły, Że syn jego do domu uciekał ze szkoły. Radzę mu go ożenić, jako czynią
Wielkanoc znowu do żywota Przez Zmartwychwstanie Pańskie otworzyła wrota, Jakoż się, proszę, w jednym wielkiej nocy słowie, Żywot i śmierć, oboje bez końca, nazowie? Mała jednak różnica dzieli jednę z drugą, Bo insza wielką nocą, insza rzecz być długą: Tak Wielki Aleksander, choć był wzrostem małem; Długi olbrzym Tytyjus, który swoim ciałem Tyle zaległ, że go nikt nie przerzucił procą. Wielkanoc wielkie święto, a śmierć długą nocą. 378 (F). ŻEBY ŻAK Z SZKOŁY NIE UCIEKAŁ
Uskarżał mi się sąsiad ze łzami na poły, Że syn jego do domu uciekał ze szkoły. Radzę mu go ożenić, jako czynią
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 161
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
była nawiętsza gęstwa podle drogi.
XVI.
Podle drogi usłyszał grzmot i dźwięk straszliwy Z mieczów w się uderzonych i tam ukwapliwy Bieżał na głos i zastał w placu dosyć ciasnem Dwu bijących się z sobą w pojedynku strasznem. Żadnego na się względu, żadnego nie mają Miłosierdzia i mieczmi na się przycinają. Jeden beł jakiś wielki olbrzym okazały, Drugi, ile znać było, rycerz mężny, śmiały.
XVII.
Ten się tarczą i mieczem broni, zastawując I nakoło tam i sam rączo uskakując, Aby go jako olbrzym nie dosiągł staloną Buławą, którą nań bił z obu rącz; nad oną Drogą, kędy się bili, koń leżał zabity.
była nawiętsza gęstwa podle drogi.
XVI.
Podle drogi usłyszał grzmot i dźwięk straszliwy Z mieczów w się uderzonych i tam ukwapliwy Bieżał na głos i zastał w placu dosyć ciasnem Dwu bijących się z sobą w pojedynku strasznem. Żadnego na się względu, żadnego nie mają Miłosierdzia i mieczmi na się przycinają. Jeden beł jakiś wielki olbrzym okazały, Drugi, ile znać było, rycerz mężny, śmiały.
XVII.
Ten się tarczą i mieczem broni, zastawując I nakoło tam i sam rączo uskakując, Aby go jako olbrzym nie dosiągł staloną Buławą, którą nań bił z obu rącz; nad oną Drogą, kędy się bili, koń leżał zabity.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 230
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z sobą w pojedynku strasznem. Żadnego na się względu, żadnego nie mają Miłosierdzia i mieczmi na się przycinają. Jeden beł jakiś wielki olbrzym okazały, Drugi, ile znać było, rycerz mężny, śmiały.
XVII.
Ten się tarczą i mieczem broni, zastawując I nakoło tam i sam rączo uskakując, Aby go jako olbrzym nie dosiągł staloną Buławą, którą nań bił z obu rącz; nad oną Drogą, kędy się bili, koń leżał zabity. Rugier wtem, gałęziami gęstemi nakryty, Stanie i bojowi się przypatrza srogiemu I życzy rycerzowi zwycięstwa onemu.
XVIII.
Nie, żeby mu chciał pomóc albo go ratować, Ale z daleka stojąc
z sobą w pojedynku strasznem. Żadnego na się względu, żadnego nie mają Miłosierdzia i mieczmi na się przycinają. Jeden beł jakiś wielki olbrzym okazały, Drugi, ile znać było, rycerz mężny, śmiały.
XVII.
Ten się tarczą i mieczem broni, zastawując I nakoło tam i sam rączo uskakując, Aby go jako olbrzym nie dosiągł staloną Buławą, którą nań bił z obu rącz; nad oną Drogą, kędy się bili, koń leżał zabity. Rugier wtem, gałęziami gęstemi nakryty, Stanie i bojowi się przypatrza srogiemu I życzy rycerzowi zwycięstwa onemu.
XVIII.
Nie, żeby mu chciał pomódz albo go ratować, Ale z daleka stojąc
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 230
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ń bił z obu rącz; nad oną Drogą, kędy się bili, koń leżał zabity. Rugier wtem, gałęziami gęstemi nakryty, Stanie i bojowi się przypatrza srogiemu I życzy rycerzowi zwycięstwa onemu.
XVIII.
Nie, żeby mu chciał pomóc albo go ratować, Ale z daleka stojąc, chciał się przypatrować; A wtem olbrzym okrutny w hełm z góry wymierzył I tak nieprzyjaciela z obu rącz uderzył, Że padł na ziemię, ciężkiem razem okrócony. Drugi widząc, że ów już leży ogłuszony, Chcąc go zabić, szyszak mu odkrywał zawarty, Że go w twarz Rugier ujźrzał, skoro beł otwarty.
XIX.
Ujźrzał twarz Bradamanty Rugier swej kochanej
ń bił z obu rącz; nad oną Drogą, kędy się bili, koń leżał zabity. Rugier wtem, gałęziami gęstemi nakryty, Stanie i bojowi się przypatrza srogiemu I życzy rycerzowi zwycięstwa onemu.
XVIII.
Nie, żeby mu chciał pomódz albo go ratować, Ale z daleka stojąc, chciał się przypatrować; A wtem olbrzym okrutny w hełm z góry wymierzył I tak nieprzyjaciela z obu rącz uderzył, Że padł na ziemię, ciężkiem razem okrócony. Drugi widząc, że ów już leży ogłuszony, Chcąc go zabić, szyszak mu odkrywał zawarty, Że go w twarz Rugier ujźrzał, skoro beł otwarty.
XIX.
Ujźrzał twarz Bradamanty Rugier swej kochanej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 231
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, że ów już leży ogłuszony, Chcąc go zabić, szyszak mu odkrywał zawarty, Że go w twarz Rugier ujźrzał, skoro beł otwarty.
XIX.
Ujźrzał twarz Bradamanty Rugier swej kochanej; Tylko co jej kęs zajźrzał z hełmu ukazanej, Poznał, że ta jest właśnie, której raz straszliwy Zadał i którą zabić chce olbrzym złośliwy. Zaczem z gęstwy, w której stał, wielkiem pędem skoczy I z dobytą mu szablą śmiele idzie w oczy; Ale on o bój nie dba i tuż przy Rugierze, Gdy go dopadał, dziewkę ogłuszoną bierze.
XX.
I na ramię ją sobie kładzie w onem czesie I tak, jako wilk owcę
, że ów już leży ogłuszony, Chcąc go zabić, szyszak mu odkrywał zawarty, Że go w twarz Rugier ujźrzał, skoro beł otwarty.
XIX.
Ujźrzał twarz Bradamanty Rugier swej kochanej; Tylko co jej kęs zajźrzał z hełmu ukazanej, Poznał, że ta jest właśnie, której raz straszliwy Zadał i którą zabić chce olbrzym złośliwy. Zaczem z gęstwy, w której stał, wielkiem pędem skoczy I z dobytą mu szablą śmiele idzie w oczy; Ale on o bój nie dba i tuż przy Rugierze, Gdy go dopadał, dziewkę ogłuszoną bierze.
XX.
I na ramię ją sobie kładzie w onem czesie I tak, jako wilk owcę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 231
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
On głos płaczliwy, ale nie wie, skąd wychodzi.
XVII.
Teraz Rugiera wspomnię, który ciasną drogą Olbrzyma wzrostem wielkiem i postawą srogą Gonił tak długo z panną uciekającego, Aż na łąkę przestroną wbiegł z lasu wielkiego. A teraz tamże przyszedł, kędy przedtem chwilę Orland przybeł, jeśli się na miejscu nie mylę. Olbrzym w bramę do swego pałacu ubiega; Rugier, tuż za niem bieżąc, tylko go nie sięga.
XVIII.
A skoro jeno wbieżał i przeniósł za progi Bogatego pałacu ukwapliwe nogi, Olbrzyma ani panny już nie widzi więcej I szedł między otwarte podwoje co prędzej. Dolne piętro zbiegawszy, przez szerokie wschody Na górze, ale
On głos płaczliwy, ale nie wie, skąd wychodzi.
XVII.
Teraz Rugiera wspomnię, który ciasną drogą Olbrzyma wzrostem wielkiem i postawą srogą Gonił tak długo z panną uciekającego, Aż na łąkę przestroną wbiegł z lasu wielkiego. A teraz tamże przyszedł, kędy przedtem chwilę Orland przybeł, jeśli się na miejscu nie mylę. Olbrzym w bramę do swego pałacu ubiega; Rugier, tuż za niem bieżąc, tylko go nie sięga.
XVIII.
A skoro jeno wbieżał i przeniósł za progi Bogatego pałacu ukwapliwe nogi, Olbrzyma ani panny już nie widzi więcej I szedł między otwarte podwoje co pręcej. Dolne piętro zbiegawszy, przez szerokie wschody Na górze, ale
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 252
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się trafiają w te kraje przeklęte; Niemasz w niem ganku, niemasz w niem okna żadnego, W któremby nie powiesił przynamniej jednego.
L.
Tak, jako pospolicie gdzie między puszczami Po zameczkach i dworach albo pod Tatrami Od myśliwców straszliwe łapy więc widamy I łby wielkich niedźwiedzi, przybite do bramy, Tak olbrzym pokazował rycerze przedniejsze, Którzy się tam trafiali i tylko mężniejsze; Inszych zaś niezliczonych krwie mniejszej dzielności Pełne beły przykopy i zbielałych kości.
LI.
Sam Kaligorant stoi w bramie - tak onemu Imię było wielkiemu dziwowi strasznemu, Co pałac swój obijał ludzkiemi skórami, Jako go obijają drudzy kobiercami - Skoro ujźrzał, że Astolf prosto
się trafiają w te kraje przeklęte; Niemasz w niem ganku, niemasz w niem okna żadnego, W któremby nie powiesił przynamniej jednego.
L.
Tak, jako pospolicie gdzie między puszczami Po zameczkach i dworach albo pod Tatrami Od myśliwców straszliwe łapy więc widamy I łby wielkich niedźwiedzi, przybite do bramy, Tak olbrzym pokazował rycerze przedniejsze, Którzy się tam trafiali i tylko mężniejsze; Inszych zaś niezliczonych krwie mniejszej dzielności Pełne beły przykopy i zbielałych kości.
LI.
Sam Kaligorant stoi w bramie - tak onemu Imię było wielkiemu dziwowi strasznemu, Co pałac swój obijał ludzkiemi skórami, Jako go obijają drudzy kobiercami - Skoro ujźrzał, że Astolf prosto
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 343
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Co pałac swój obijał ludzkiemi skórami, Jako go obijają drudzy kobiercami - Skoro ujźrzał, że Astolf prosto następuje Ku niemu, z radości w niem serce wyskakuje; Bo dwa były minęły i trzeci wychodził Miesiąc, jako mu się tam nikt beł nie nagodził.
LII.
Ku jezioru, co było zarosło trzcinami, Bieżał skwapliwy olbrzym wielkiemi krokami, Chcąc nakoło obbieżeć i nieostrożnemu Obbieżawszy książęciu przyść w tył angielskiemu, Mając pewną nadzieję, że tak snadniej w krętą Miał go wpędzić w nakrytą piaskiem sieć napiętą, Jako każdemu czynił, który w tamte strony Od swojego złego beł losu przyciągniony.
LIII.
Skoro go Astolf ujźrzał prosto przeciw sobie Bieżącego, zawściąga
Co pałac swój obijał ludzkiemi skórami, Jako go obijają drudzy kobiercami - Skoro ujźrzał, że Astolf prosto następuje Ku niemu, z radości w niem serce wyskakuje; Bo dwa były minęły i trzeci wychodził Miesiąc, jako mu się tam nikt beł nie nagodził.
LII.
Ku jezioru, co było zarosło trzcinami, Bieżał skwapliwy olbrzym wielkiemi krokami, Chcąc nakoło obbieżeć i nieostrożnemu Obbieżawszy książęciu przyść w tył angielskiemu, Mając pewną nadzieję, że tak snadniej w krętą Miał go wpędzić w nakrytą piaskiem sieć napiętą, Jako każdemu czynił, który w tamte strony Od swojego złego beł losu przyciągniony.
LIII.
Skoro go Astolf ujźrzał prosto przeciw sobie Bieżącego, zawściąga
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 343
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
beł losu przyciągniony.
LIII.
Skoro go Astolf ujźrzał prosto przeciw sobie Bieżącego, zawściąga konia w onej dobie, Bojąc się w okrutnego wpaść sieć rozbójnika, Tak, jako przestrzeżony beł od pustelnika, I zwykłą pomoc przeciw nieprzyjacielowi Bierze i dodawa tchu mocnego rogowi, Którego strasznem dźwiękiem w serce uderzony Słysząc go, na zad olbrzym ucieka strwożony.
LIV.
Astolf trąbi, ale się często zastanawia I sieci się nakrytej piaskami obawia. Olbrzym nie wie gdzie, bieży, co jedno ma mocy; Bo jako serce, tak beł utracił i oczy I tak go zjął, tak go strach opanował srogi, Że aby swoich sideł chybił, nie wie drogi
beł losu przyciągniony.
LIII.
Skoro go Astolf ujźrzał prosto przeciw sobie Bieżącego, zawściąga konia w onej dobie, Bojąc się w okrutnego wpaść sieć rozbójnika, Tak, jako przestrzeżony beł od pustelnika, I zwykłą pomoc przeciw nieprzyjacielowi Bierze i dodawa tchu mocnego rogowi, Którego strasznem dźwiękiem w serce uderzony Słysząc go, na zad olbrzym ucieka strwożony.
LIV.
Astolf trąbi, ale się często zastanawia I sieci się nakrytej piaskami obawia. Olbrzym nie wie gdzie, bieży, co jedno ma mocy; Bo jako serce, tak beł utracił i oczy I tak go zjął, tak go strach opanował srogi, Że aby swoich sideł chybił, nie wie drogi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 343
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Bojąc się w okrutnego wpaść sieć rozbójnika, Tak, jako przestrzeżony beł od pustelnika, I zwykłą pomoc przeciw nieprzyjacielowi Bierze i dodawa tchu mocnego rogowi, Którego strasznem dźwiękiem w serce uderzony Słysząc go, na zad olbrzym ucieka strwożony.
LIV.
Astolf trąbi, ale się często zastanawia I sieci się nakrytej piaskami obawia. Olbrzym nie wie gdzie, bieży, co jedno ma mocy; Bo jako serce, tak beł utracił i oczy I tak go zjął, tak go strach opanował srogi, Że aby swoich sideł chybił, nie wie drogi. Nakoniec w nie uderzył: sieć nagle skoczyła I tak umotanego na dół obaliła.
LV.
Widząc
, Bojąc się w okrutnego wpaść sieć rozbójnika, Tak, jako przestrzeżony beł od pustelnika, I zwykłą pomoc przeciw nieprzyjacielowi Bierze i dodawa tchu mocnego rogowi, Którego strasznem dźwiękiem w serce uderzony Słysząc go, na zad olbrzym ucieka strwożony.
LIV.
Astolf trąbi, ale się często zastanawia I sieci się nakrytej piaskami obawia. Olbrzym nie wie gdzie, bieży, co jedno ma mocy; Bo jako serce, tak beł utracił i oczy I tak go zjął, tak go strach opanował srogi, Że aby swoich sideł chybił, nie wie drogi. Nakoniec w nie uderzył: sieć nagle skoczyła I tak umotanego na dół obaliła.
LV.
Widząc
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 344
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905