drogę sam sobie do tego zagrodzić ra- czył; potym P. Bóg Ojca św., którego auctoritate w tym przedsięwzięciu WKM. raczyłeś się zasłaniać, zniósł, tak, iż nie doczekał dać tej dyspensacjej, którą był ultro ofiarował WKMci. Wiedz, iż od Pana Boga recta consilia pochodzą: ato w onem przedsięwzięciu naraził WKM. na ten niniejszy a tak barzo lekki respons CYMci, za którym już żadną miarą o małżeństwie w tym domu WKM. myślić nie możesz, bobyś się WKM. jednego z tych dwu rozumienia ludzkiego nie uchronił: albo że WKM. to od CYMci żadne i lekkie poważenie
drogę sam sobie do tego zagrodzić ra- czył; potym P. Bóg Ojca św., którego auctoritate w tym przedsięwzięciu WKM. raczyłeś się zasłaniać, zniósł, tak, iż nie doczekał dać tej dyspensacyej, którą był ultro ofiarował WKMci. Wiedz, iż od Pana Boga recta consilia pochodzą: ato w onem przedsięwzięciu naraził WKM. na ten niniejszy a tak barzo lekki respons CJMci, za którym już żadną miarą o małżeństwie w tym domu WKM. myślić nie możesz, bobyś się WKM. jednego z tych dwu rozumienia ludzkiego nie uchronił: albo że WKM. to od CJMci żadne i lekkie poważenie
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 274
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
w zawarte miejsce, gdzie schowane Leżą węgle, z saletrą i z siarką zmieszane; Ledwie padnie, ledwie tknie, jako się nagłemi Ziemia i niebo świeci ogniami strasznemi, Które mury z samego gruntu wyrywają I wielkiemi kamieńmi do nieba ciskają:
LXXIX.
Taki beł właśnie Orland i tak się zdał srogi, Kiedy stanął po onem padnieniu na nogi, Tak straszną postać i twarz i wzrok niósł gniewliwy, Żeby się go sam Mars bał, nie tylko lękliwy Król fryzyjski: śpiesznie wzad powracał, wodzami Uciekając przed jego srogiemi gniewami; Ale tak prędko za niem biegł Orland skwapliwy, Jako leci bełt, z prędkiej wypchany cięciwy.
LXXX.
I
w zawarte miejsce, gdzie schowane Leżą węgle, z saletrą i z siarką zmieszane; Ledwie padnie, ledwie tknie, jako się nagłemi Ziemia i niebo świeci ogniami strasznemi, Które mury z samego gruntu wyrywają I wielkiemi kamieńmi do nieba ciskają:
LXXIX.
Taki beł właśnie Orland i tak się zdał srogi, Kiedy stanął po onem padnieniu na nogi, Tak straszną postać i twarz i wzrok niósł gniewliwy, Żeby się go sam Mars bał, nie tylko lękliwy Król fryzyjski: śpiesznie wzad powracał, wodzami Uciekając przed jego srogiemi gniewami; Ale tak prętko za niem biegł Orland skwapliwy, Jako leci bełt, z prętkiej wypchany cięciwy.
LXXX.
I
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 191
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
do tej strony, Kędy ma wolą wysieść, trzyma obrócony, Jako kiedy w skorupy ubrany powłokiem Rak do brzegu niesporem postępuje krokiem. Beł ten czas i godzina, kiedy mokrej rosy Pełne złota jutrzenka rozściągała włosy Przeciw wpół odkrytemu dopiero słońcowi, Co było zazdrosnemu gniewno Tytonowi.
XXXIII.
Gdy już beł tak daleko brzegu w onem czesie, Jako kamień ciśniony z mocnej ręki niesie, Zda mu się, że płacz słyszy i zasię nie wierzył, Że słyszał: tak go słaby głos w uszy uderzył. I wszytek się obróci, sobą pochylony, I ujźrzy, trzymając wzrok ku ziemi schylony, Uwiązaną u brzegu dziewkę, której myła Woda nogi,
do tej strony, Kędy ma wolą wysieść, trzyma obrócony, Jako kiedy w skorupy ubrany powłokiem Rak do brzegu niesporem postępuje krokiem. Beł ten czas i godzina, kiedy mokrej rosy Pełne złota jutrzenka rozściągała włosy Przeciw wpół odkrytemu dopiero słońcowi, Co było zazdrosnemu gniewno Tytonowi.
XXXIII.
Gdy już beł tak daleko brzegu w onem czesie, Jako kamień ciśniony z mocnej ręki niesie, Zda mu się, że płacz słyszy i zasię nie wierzył, Że słyszał: tak go słaby głos w uszy uderzył. I wszytek się obróci, sobą pochylony, I ujźrzy, trzymając wzrok ku ziemi schylony, Uwiązaną u brzegu dziewkę, której myła Woda nogi,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 234
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Że ledwie barzo małe miejsce zostawiała, Gdzie się woda na drugą stronę obracała; Taką drugą, ktokolwiek jedzie tamtą stroną, Pod Otrykułem widzi, Tybrem otoczoną.
XXXIX.
Tam, gdzie do niej wchodzono, w hufcu wielkiem strojnych Widać było niemało konnych ludzi zbrojnych. Pyta hardy poganin, od kogozwiedzeni I na co w onem miejscu byli postawieni? Ich starszy mu o wszytkiem pewną dawał sprawę; Bo widząc w niem powagę i pańską postawę I że w onę tak piękną zbroję beł ubrany, Tuszył, że to beł jakiś rycerz zawołany.
XL.
„Od króla - pry - z Granaty naszego jedziemy I jego mu nadobną córkę prowadziemy, Którą
Że ledwie barzo małe miejsce zostawiała, Gdzie się woda na drugą stronę obracała; Taką drugą, ktokolwiek jedzie tamtą stroną, Pod Otrykułem widzi, Tybrem otoczoną.
XXXIX.
Tam, gdzie do niej wchodzono, w hufcu wielkiem strojnych Widać było niemało konnych ludzi zbrojnych. Pyta hardy poganin, od kogozwiedzeni I na co w onem miejscu byli postawieni? Ich starszy mu o wszytkiem pewną dawał sprawę; Bo widząc w niem powagę i pańską postawę I że w onę tak piękną zbroję beł ubrany, Tuszył, że to beł jakiś rycerz zawołany.
XL.
„Od króla - pry - z Granaty naszego jedziemy I jego mu nadobną córkę prowadziemy, Którą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 305
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przed Twórcą niebieskiem postawił.
LXXIV.
I inszych także modły beły niezliczone W ten czas od takich posłów w niebo zaniesione; Które słysząc pobożne i dusze wybrane, Litością na swych jasnych twarzach malowane, Wszytkie zgodnie na Miłość przedwieczną wejźrzały I swe jej pospolite żądze ukazały, Aby lud chrześcijański w prośbie wysłuchany I beł w niebezpieczeństwie onem ratowany.
LXXV.
Zaczem wieczny Stworzyciel, ociec miłosierny, Którego nigdy darmo nie wzywał lud wierny, Podniósł oczy życzliwe i znak Michałowi Przedniejszemu swojemu dał archaniołowi: „Idź - pry - do wojsk angielskich, które w Pikardiej Żagle zbierają i iść mają do Francjej, I prowadź je pod Paryż cicho, żeby na
przed Twórcą niebieskiem postawił.
LXXIV.
I inszych także modły beły niezliczone W ten czas od takich posłów w niebo zaniesione; Które słysząc pobożne i dusze wybrane, Litością na swych jasnych twarzach malowane, Wszytkie zgodnie na Miłość przedwieczną wejźrzały I swe jej pospolite żądze ukazały, Aby lud chrześcijański w prośbie wysłuchany I beł w niebezpieczeństwie onem ratowany.
LXXV.
Zaczem wieczny Stworzyciel, ociec miłosierny, Którego nigdy darmo nie wzywał lud wierny, Podniósł oczy życzliwe i znak Michałowi Przedniejszemu swojemu dał archaniołowi: „Idź - pry - do wójsk angielskich, które w Pikardyej Żagle zbierają i iść mają do Francyej, I prowadź je pod Paryż cicho, żeby na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 314
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wygodził groszem, Mówiąc, że gdzieś wiedzą zwierza, To jest niedźwiedzia, którego dziś — jutro Zabiwszy, będą mieli futro I przedadzą mu go pewnie, A on zaś sobie wytrąci i weźmie Dług z tego, na co się zgodzą. Kusznierz pozwolił — nie darmo odchodzą I dał im ad rationem. Nazajutrz w przedsięwzięciu onem Idą do łasa, wziąwszy każdy oszczep. Tamże, niedługo chodząc, natrafili Niedźwiedzia, ale tak złego, Że się na nich rzucił oślep. Wtenczas ci myśliwcy mili, Miast potkania mężnego, Jeden na drzewo uciekł, a drugi o ziemię Padszy, zataił ducha, Wiedząc od kogoś, że niedźwiedzie plemię
Umarłego już nie
wygodził groszem, Mówiąc, że gdzieś wiedzą zwierza, To jest niedźwiedzia, którego dziś — jutro Zabiwszy, będą mieli futro I przedadzą mu go pewnie, A on zaś sobie wytrąci i weźmie Dług z tego, na co się zgodzą. Kusznierz pozwolił — nie darmo odchodzą I dał im ad rationem. Nazajutrz w przedsięwzięciu onem Idą do łasa, wziąwszy kożdy oszczep. Tamże, niedługo chodząc, natrafili Niedźwiedzia, ale tak złego, Że się na nich rzucił oślep. Wtenczas ci myśliwcy mili, Miast potkania mężnego, Jeden na drzewo uciekł, a drugi o ziemię Padszy, zataił ducha, Wiedząc od kogoś, że niedźwiedzie plemię
Umarłego już nie
Skrót tekstu: NiemBajkiBar_II
Strona: 355
Tytuł:
Bajki Ezopowe
Autor:
Krzysztof Niemirycz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
następując, Turki w ich obóz wparli, i tamże im pod nosem cały dzień kurzyli. A przesławny hetman nieboszczyk Chodkiewicz mąż nienieśmiertelnej sławy, a wieczna zacnych Chodkiewiczów ozdoba, siadłszy sobie na dziale aby się ich napatrzył, do Bogu o większą liczbę takich hersztowników wzdychał, a drugim ich na przykład pokazował, jako w mężnem onem dokazowaniu. choć sławnego rotmistrza Stanisława Jędrzejowskiego, i nadto porucznika z chorągwie Moisławskiego i kilku inszych zabitych pozbyli, na drugich też postrzelonych, jako rotmistrza Moisławskiego w rękę, chorążego z chorągwie Strojnowskiego także w rękę, inszego towarzystwa kilka i czeladzi kilkanaście między sobą widzieli, a przecie z placu nie ustąpili. Aż się w wieczór
następując, Turki w ich obóz wparli, i tamże im pod nosem cały dzień kurzyli. A przesławny hetman nieboszczyk Chodkiewicz mąż nienieśmiertelnej sławy, a wieczna zacnych Chodkiewiczów ozdoba, siadłszy sobie na dziale aby się ich napatrzył, do Bogu o większą liczbę takich hersztowników wzdychał, a drugim ich na przykład pokazował, jako w mężnem onem dokazowaniu. choć sławnego rotmistrza Stanisława Jędrzejowskiego, i nadto porucznika z chorągwie Moisławskiego i kilku inszych zabitych pozbyli, na drugich też postrzelonych, jako rotmistrza Moisławskiego w rękę, chorążego z chorągwie Strojnowskiego także w rękę, inszego towarzystwa kilka i czeladzi kilkanaście między sobą widzieli, a przecie z placu nie ustąpili. Aż się w wieczór
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 48
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
ci zaś którzy mu nie afekci byli, mniemali iż to Betlejem Gaborów zaciąg na przymuszenie ich do posłuszeństwa, gdzieby go po dobrej woli niechcieli za pana przyjąć. Niektórzy też z kądsi sobie byli wyrwali, iż królewic j. m. jako bliższy niż Betlejem Gabor, dwóch niezgodliwych idzie rozwadzać. Zaczem w onem zamięszaniu babelskiemu niecoś podobnem, co żywo do miasta uciekało, a osobliwie panowie wojacy, w żelaznych basztach, z ciężkiemi muszkietami, których gdy w miasto dla pomienionego podejrzenia (iż nikt nikomu nie ufał) niechcieli wpuścić panowie Opolanie, a owi też szturmem raczej dobywać się do miasta chcieli, aniżeli przed bramą od Polaczków
ci zaś którzy mu nie afekci byli, mniemali iż to Bethlehem Gaborów zaciąg na przymuszenie ich do posłuszeństwa, gdzieby go po dobrej woli niechcieli za pana przyjąć. Niektórzy też z kądsi sobie byli wyrwali, iż królewic j. m. jako bliższy niż Bethlehem Gabor, dwóch niezgodliwych idzie rozwadzać. Zaczem w onem zamięszaniu babelskiemu niecoś podobnem, co żywo do miasta uciekało, a osobliwie panowie wojacy, w żelaznych basztach, z ciężkiemi muszkietami, których gdy w miasto dla pomienionego podejrzenia (iż nikt nikomu nie ufał) niechcieli wpuścić panowie Opolanie, a owi też szturmem raczej dobywać się do miasta chcieli, aniżeli przed bramą od Polaczków
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 59
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
stanowiska, Żarski zabity, w Wormsie pogrzebiony. Ucisk katolicki od heretyków, wzajemna katolicka łaskawość.
Spir i insze okoliczne miejsca odebrawszy, ruszył się arcyksiążę do Wormsu miasta starodawnie zacnego, cbcąc aby go szturmem dobywać. Gdzie iż trzeba było iść mimo Frankental przezacną twierdzę ludu nieprzyjacielskiego pełną, arcyksiążę j. m. sam w onem ciągnieniu szedł przed Elearami z swoim kornetem, a wozy jego z skarbami w pół wojska Elearskiego, bez wszelkiej (nad obyczaj niemiecki) piechoty prowadzono, a to z wielkiem podziwieniem wszystkich, iż arcyksiążę pod czasem onej trwogi i sam siebie, i skarbów swoich raczej Elearom aniżeli piechocie powierzył. Takim tedy trybem szli Elearowie pozad
stanowiska, Żarski zabity, w Wormsie pogrzebiony. Ucisk katolicki od heretyków, wzajemna katolicka łaskawość.
Spir i insze okoliczne miejsca odebrawszy, ruszył się arcyksiążę do Wormsu miasta starodawnie zacnego, cbcąc aby go szturmem dobywać. Gdzie iż trzeba było iść mimo Frankental przezacną twierdzę ludu nieprzyjacielskiego pełną, arcyksiążę j. m. sam w onem ciągnieniu szedł przed Elearami z swoim kornetem, a wozy jego z skarbami w pół wojska Elearskiego, bez wszelkiej (nad obyczaj niemiecki) piechoty prowadzono, a to z wielkiem podziwieniem wszystkich, iż arcyksiążę pod czasem onej trwogi i sam siebie, i skarbów swoich raczej Elearom aniżeli piechocie powierzył. Takim tedy trybem szli Elearowie pozad
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 100
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
mogli, ani powinni byli. Niebożęta obywatele zrozumiawszy, iż to inaczej być nie może, postanowienie między sobą uczynili o dodawaniu żywności Elearom, którą gdy od tego czasu chętnie odsyłali, Elearowie też nie tak jej czatami jako przedtem szukali. Zaczem też i one się skwierki uciszyły były. Pod tym czasem dla smrodu w onem stanowisku zawziętem, bardzo wiele ludzi z wojska Elearskiego umierało, dla której przyczyny chcąc książę Radziwił inny kwarter znaleźć, wyjechał z pułkownikiem i wszystkiemi rotmistrzami, miejsca bliżej Frankentalu (bo od niego z póltory mile było) upatrować. Którzy gdy się pod Frankental przybliżyli, wypadła gromada rajtarów na zasadzkę, i zapadłszy do jednej wsi
mogli, ani powinni byli. Niebożęta obywatele zrozumiawszy, iż to inaczej być nie może, postanowienie między sobą uczynili o dodawaniu żywności Elearom, którą gdy od tego czasu chętnie odsyłali, Elearowie też nie tak jej czatami jako przedtem szukali. Zaczem też i one się skwierki uciszyły były. Pod tym czasem dla smrodu w onem stanowisku zawziętem, bardzo wiele ludzi z wojska Elearskiego umierało, dla której przyczyny chcąc książę Radziwił inny kwarter znaleść, wyjechał z pułkownikiem i wszystkiemi rotmistrzami, miejsca bliżej Frankentalu (bo od niego z póltory mile było) upatrować. Którzy gdy się pod Frankental przybliżyli, wypadła gromada rajtarów na zasadzkę, i zapadłszy do jednej wsi
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 104
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859