sławy przywiodła nadzieja, Że swej dragoniej na tę okazią Dał kompanią.
A referendarz koronny przy boku Pańskim w ostatnim życia jego zmroku Będąc, przy pułku brata miasto siebie Miał w tej potrzebie.
Aczby był wolał sam się za granicą Widzieć i czynić, co świat pod Zdziewicą Widział, kiedy był w okrutnym opale Pierwszym na wale.
Ale któż wszytkich tych tu wspomnieć może, Którzy nie groby mają, ale łoże Sławy i którzy między tymi szranki Odnieśli szwanki.
Każdy najlepszy świadek swej ochoty Odbiera własną nagrodę swej cnoty, Gdy wie, że służył ze wszytkiej swej siły Ojczyźnie miłej.
Wszytkich mianować panów, którzy w krześle Radą a
sławy przywiodła nadzieja, Że swej dragoniej na tę okkazią Dał kompanią.
A referendarz koronny przy boku Pańskim w ostatnim życia jego zmroku Będąc, przy pułku brata miasto siebie Miał w tej potrzebie.
Aczby był wolał sam się za granicą Widzieć i czynić, co świat pod Zdziewicą Widział, kiedy był w okrutnym opale Pierwszym na wale.
Ale ktoż wszytkich tych tu wspomnieć może, Ktorzy nie groby mają, ale łoże Sławy i ktorzy między tymi szranki Odnieśli szwanki.
Każdy najlepszy świadek swej ochoty Odbiera własną nagrodę swej cnoty, Gdy wie, że służył ze wszytkiej swej siły Ojczyźnie miłej.
Wszytkich mianować panow, ktorzy w krześle Radą a
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 500
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Koszty, trudy wojenne i niebezpieczeństwa Podejmował ochotnie i przy pańskim boku Padł na los nieuchronny wiecznego wyroku. A nic nie wątpię, że to i po śmierci czuje, Jako pan baczny sługi wiernego żałuje I nie bez królewskiego serca poruszenia, Nieraz go czyni godnym dobrego wspomnienia. I tać też jest jedyna, którą w tym opale Jaką ulgę mogą mieć moje ciężkie żale, Że za tak łaskawego i dobrego pana I za świat chrześcijański krew jego przelana. Tren X.
Żałuje go prześwietny senat, jako swego Kolegi, żałuje stan rycerstwa zacnego. Żałuje dzielne wojsko z wielkimi wodzami, Którzy odwagi jego bywali świadkami. Płacze go pułk, hussarska płacze jego
Koszty, trudy wojenne i niebezpieczeństwa Podejmował ochotnie i przy pańskim boku Padł na los nieuchronny wiecznego wyroku. A nic nie wątpię, że to i po śmierci czuje, Jako pan baczny sługi wiernego żałuje I nie bez krolewskiego serca poruszenia, Nieraz go czyni godnym dobrego wspomnienia. I tać też jest jedyna, ktorą w tym opale Jaką ulgę mogą mieć moje ciężkie żale, Że za tak łaskawego i dobrego pana I za świat chrześcijański krew jego przelana. Tren X.
Żałuje go prześwietny senat, jako swego Kolegi, żałuje stan rycerstwa zacnego. Żałuje dzielne wojsko z wielkimi wodzami, Ktorzy odwagi jego bywali świadkami. Płacze go pułk, hussarska płacze jego
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 510
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
białogłowa. PRZECHADZKA
Ogrodzie wdzięczny, niech mi wolno będzie Przechadzki dziś po tobie zażyć i z swoimi Smutkami twe uciechy w jednym zmieszać rzędzie I zażyć wczasu pod cieniami twymi.
Ale, niestetyż, cóż za wczas być może Temu, choćby był wpośród ogrodu rajskiego, Który w sercu swym nosi utajone noże I jest w opale ognia gorącego?
Nic mu nie k’myśli, wszytko w niesmak idzie, Śmiech mu się miesza z płaczem i bankiet z gorzkością, I przy muzyce przecię on myśli o biedzie; Te męki cierpi, kto w bractwie z miłością.
I ja i w tobie do smętku przyczyny Znajduję, które mi ta wesołość podaje
białogłowa. PRZECHADZKA
Ogrodzie wdzięczny, niech mi wolno będzie Przechadzki dziś po tobie zażyć i z swoimi Smutkami twe uciechy w jednym zmieszac rzędzie I zażyć wczasu pod cieniami twymi.
Ale, niestetyż, cóż za wczas być może Temu, choćby był wpośród ogrodu rajskiego, Który w sercu swym nosi utajone noże I jest w opale ognia gorącego?
Nic mu nie k’myśli, wszytko w niesmak idzie, Śmiech mu się miesza z płaczem i bankiet z gorzkością, I przy muzyce przecię on myśli o biédzie; Te męki cierpi, kto w bractwie z miłością.
I ja i w tobie do smętku przyczyny Znajduję, które mi ta wesołość podaje
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 22
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Etna wyda swoje, Wulkan zarudzi się potem Szyszaki kując i zbroje, Echo wiatry goni: Do koni! Do koni! WIERSZ CZWARTY.
Już pan w drodze, już koronne wojska się ściągają, Chorągwie rozwijają. Bębny grzmią, uderzą w trąby, w taniec Mars z Belloną, Lekkim sagiem ściągnioną. Czeka Radziwiłł w opale z pułki litewskiemi W siewierskiej już ziemi. Wyglądają oblężeńcy, jako w wiecznej cieni Aloide zamknieni. Jako ku słońcu wzdychają i wiosennej trawie, W błotach przykrych żórawie. Tedy pobudzone sercem i ochotą nową Członki wszystkie za głową. Skąd podnosi się Karpatus, gdzie Warta się łączy, Gdzie Bug i Dniestr rączy, Zewsząd wybór
Etna wyda swoje, Wulkan zarudzi się potem Szyszaki kując i zbroje, Echo wiatry goni: Do koni! Do koni! WIERSZ CZWARTY.
Już pan w drodze, już koronne wojska się ściągają, Chorągwie rozwijają. Bębny grzmią, uderzą w trąby, w taniec Mars z Belloną, Lekkim sagiem ściągnioną. Czeka Radziwiłł w opale z pułki litewskiemi W siewierskiej już ziemi. Wyglądają oblężeńcy, jako w wiecznej cieni Aloide zamknieni. Jako ku słońcu wzdychają i wiosennej trawie, W błotach przykrych żórawie. Tedy pobudzone sercem i ochotą nową Członki wszystkie za głową. Zkąd podnosi się Karpatus, gdzie Warta się łączy, Gdzie Bug i Dniestr rączy, Zewsząd wybór
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 8
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
że trzy snadnie Pola pan Marsowe. Wtem i Moskwa (słuch nowy) Z cerkwie pierzchła Piotrowej W szańce Sehinowe. Tedy ledwie się z morza Złota wychyli zorza, Pokrowska w płomieniu, Znowu trzęsie Mars drzewy, Znowu rozżarzy gniewy, Po krótkiem wytchnieniu. Z tymi Butler się ściera, Owych Rożen wypiera, Piechota w opale. Że fortuna wątpliwa, Nie wie komu życzliwa, Komu podnieść szale.
Aż gdy ufy walnemi, Moskwa naszym silnemi, Wesprze w zad szeregów, Madaliński przypada, Jakim gwałtem wypada Tagus z swych zabrzegów. Dopiero jak z rękawa, Gdzie/ krew kogo, gdzie sława Szalona uwodzi. Dźwięk zbrój, drzew chrzęst i
że trzy snadnie Pola pan Marsowe. Wtem i Moskwa (słuch nowy) Z cerkwie pierzchła Piotrowej W szańce Sehinowe. Tedy ledwie się z morza Złota wychyli zorza, Pokrowska w płomieniu, Znowu trzęsie Mars drzewy, Znowu rozżarzy gniewy, Po krótkiem wytchnieniu. Z tymi Butler się ściera, Owych Rożen wypiera, Piechota w opale. Że fortuna wątpliwa, Nie wie komu życzliwa, Komu podnieść szale.
Aż gdy ufy walnemi, Moskwa naszym silnemi, Wesprze w zad szeregów, Madaliński przypada, Jakim gwałtem wypada Tagus z swych zabrzegów. Dopiero jak z rękawa, Gdzie/ krew kogo, gdzie sława Szalona uwodzi. Dźwięk zbrój, drzew chrzęst i
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 14
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
mu śpiewała, Raz w łowy Kalliope z sobą go bierała. A wielkim się rodzicom serca rozpływały, Gdy po jasnym pałacu one im igrały Pociechy przed oczyma. Jakiej był nadzieje Kochanek Askaniusz u swego Enee. Umierały Charytes patrząc na jagody, I po pas Nereides ukasane z wody W twarzy się przeglądały. W jakim więc opale Rubin bywa przy gładkiej kości i krzysztale, Ludzkość zaś, i przyjemnym ładem ułożone Królewskie obyczaje, jako zalecone? On swą więcej grzecznością niż Alcydowemi Ciągnął serca ku sobie łańcuchy złotemi Tak początki i mlodość pierwszą zaprawiwszy, A twarz wszystkich i oczy na się obróciwszy, Już ojczysty majestat i pałace jasne, Wysokiemu duchowi były jego
mu śpiewała, Raz w łowy Kalliope z sobą go bierała. A wielkim się rodzicom serca rozpływały, Gdy po jasnym pałacu one im igrały Pociechy przed oczyma. Jakiej był nadzieje Kochanek Askaniusz u swego Enee. Umierały Charytes patrząc na jagody, I po pas Nereides ukasane z wody W twarzy się przeglądały. W jakim więc opale Rubin bywa przy gładkiej kości i krzysztale, Ludzkość zaś, i przyjemnym ładem ułożone Królewskie obyczaje, jako zalecone? On swą więcej grzecznością niż Alcydowemi Ciągnął serca ku sobie łańcuchy złotemi Tak początki i mlodość pierwszą zaprawiwszy, A twarz wszystkich i oczy na się obróciwszy, Już ojczysty majestat i pałace jasne, Wysokiemu duchowi były jego
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 41
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
sobą Skrzydło nakoło: lezde rozsadziwszy Po bokach Taborowych. Ale się zwaliwszy Zewsząd w-tym Nieprzyjaciel, kiedy pieszych owych Ciężko wesprze, i koni nabije wozowych. Z-Samopałów nie mało, muszą z-siadać i ci Konie dawszy chłopietom, gdzie gesto okryci I ogniem i żelazem, długo odpierali, Ze uszli w-tym opale nad pułmile dali, Zbroje ciężkie dźwigając. A tyle im troje Słońce z-nich w-tych cieżarach zyzne tocząc znoje, Przykrości przyczyniło, że do tej posieczy, Gdzie fata przynaglały żginionej ich rzeczy, Było z-góry na góre przez jedne doline Lgnąca się przeprawować. W czym temuż to wina Dano Kałauzowi, że
sobą Skrzydło nakoło: lezde rozsadźiwszy Po bokách Taborowych. Ale sie zwaliwszy Zewsząd w-tym Nieprzyiaćiel, kiedy pieszych owych Cieszko wesprze, i koni nábiie wozowych. Z-Sámopałow nie mało, muszą z-siadać i ći Konie dawszy chłopietom, gdzie gesto okryći I ogniem i żelazem, długo odpierali, Ze uszli w-tym opale nád pułmile dali, Zbroie ćieszkie dźwigaiąc. A tyle im troie Słońce z-nich w-tych ćieżarach zyzne tocząc znoie, Przykrośći przyczyniło, że do tey posieczy, Gdźie fata przynagláły żginioney ich rzeczy, Było z-gory ná gore przez iedne doline Lgnąca sie przeprawować. W czym temusz to wina Dano Kałáuzowi, że
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 9
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
i tedy swego mu zbawienia. Inkursja czwarta i Saturnem Generalny o[...] az. Az do Zamku rekurs. Czemu się Książę Wiśniowecki dużo oponuje. I sam dowodzi swą ręką z-Książęciem Dymitrem. WOJNY DOMOWEJ PIERWSZEJ Aż zapalone szturmy. I za posiełkiem drudycq uwolniony Obóz.
Przecież to nie na długo, i wszytko w-opale Noc ona przepłyneła. Gdy tu ciężkie żale Ogarną Chmielnickiego, tu go gniew popada I wstyd razem, że jego do tąd nic nie składa Garść tak mała furiom; a tym mu żarliwszy, Han przynagla, im swoich znacznie uroniwszy Razem spolnym boleje. Czemu nas nie ima? (Wyrzucając na oczy) i długo go
i tedy swego mu zbawienia. Inkursya czwarta i Saturnem Generalny o[...] az. Az do Zamku rekurs. Czemu się Xiąże Wiśniowecki dużo opponuie. I sam dowodzi swą ręką z-Xiążęciem Dymitrem. WOYNY DOMOWEY PIERWSZEY Aż zapalone szturmy. I za posiełkiem drudicq uwolniony Oboz.
Przećiesz to nie na długo, i wszytko w-opale Noc ona przepłynełá. Gdy tu ćieszkie żale Ogarną Chmielnickiego, tu go gniew popada I wstyd razem, że iego do tąd nic nie składa Garść tak mała furyom; á tym mu żárliwszy, Han przynagla, im swoich znacznie uroniwszy Razem spolnym boleie. Czemu nas nie ima? (Wyrzucaiąc na oczy) i długo go
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 66
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
biły, i miejsca nie było żadnego Do głowy im skłonienia nigdziej już wolnego. Nakoniec przez kopane kryjomo poniki, Do miasta się skradali, gdyby nie Lawniki Butbler postrzegł, i zaraz pilnując tej Wieże Która Bramy z-tej strony Wieśniowieckiej strzeże, Nazad ich nie popedził ognia im dodawszy, Przecież w-tym nieskończonym opale zostawszy. Czym weselsze ucieszy się znacznie. Chmielnicki pod stary Zbaraż przenosi swój obóz. Skąd ciężki srodze Miastu Część WTÓRA
Co nasi upatrując że się próżno cieszą, Jednoż nie desperują; prócz trochę zawieszą Na tym jeszcze mniemaniu, że Króla snadź czuje Blisko Hultaj; dla tegoż wszystkiej swej probuje I Siły, i
biły, i mieyscá nie było żadnego Do głowy im skłonienia nigdźiey iuż wolnego. Nakoniec przez kopane kryiomo poniki, Do miasta sie skradali, gdyby nie Lawniki Butbler postrzegł, i zaraz pilnuiąc tey Wieże Ktora Bramy z-tey strony Wieśniowieckiey strzeże, Nazad ich nie popedźił ognia im dodawszy, Przećież w-tym nieskończonym opale zostawszy. Czym weselsze ućieszy się znacznie. Chmielnicki pod stary Zbaraż przenosi swoy oboz. Zkąd ćięszki srodze Miastu CZESC WTORA
Co naśi upatruiąc że sie prożno ćieszą, Iednoż nie desperuią; procz troche zawieszą Ná tym ieszcze mniemaniu, że Krola snadź czuie Blisko Hultay; dla tegoż wszystkiey swey probuie I Siły, i
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 77
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
kosztownego nie upuścił próżno, Który już był ozionął pozawodził różno, Obleżenie gotując, Półki insze w-koło, A sam z Hanem pospołu wszytko zaległ czoło. Na Książęcia Koreckiego impet Królewska prezencja i odważne Mestwo. WOJNY DOMOWEJ PIERWSZEJ Tandem Nieprzyjaciel spuszcza
W takim ten dzień, (o! nazbyt pracującym długi!) Zszedł opale, jaki snadź nie był wPolszcze drugi Nigdy przedtym widziany, jeźli się z-dziejami Zniesiem o tym, ani ów tam pod Chojnicami; Gdzie acz przegrał potrzebe, wszakże za dodaniem Konia sobie drugiego, Król przynamniej na niem Zdrowie uniósł. Tu nie chciał tak już ogarniony, I tylkoż od Żołnierzów swych nie
kosztownego nie upuśćił prożno, Ktory iuż był oźionął pozawodźił rożno, Obleżenie gotuiąc, Połki insze w-koło, A sam z Hánem pospołu wszytko zaległ czoło. Na Xiążećia Koreckiego impet Krolewska prezencya i odwazne Mestwo. WOYNY DOMOWEY PIERWSZEJ Tandem Nieprzyiáciel spuszcza
W takim ten dzień, (o! nazbyt pracuiącym długi!) Zszedł opale, iaki snadź nie był wPolszcze drugi Nigdy przedtym widźiany, ieźli sie z-dzieiami Zniesiem o tym, áni ow tam pod Choynicámi; Gdźie acz przegráł potrzebe, wszákże zá dodániem Konia sobie drugiego, Krol przynamniey na niem Zdrowie uniosł. Tu nie chćiał ták iuż ogarniony, I tylkoż od Zołnierzow swych nie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 86
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681