Witolda z dawnym Kantymirem; Wszytkie was okazje, wszytkie, mężnej Litwy Widziały, kędy tylko toczyły się bitwy: Nie trzeba świadków szukać, gdzie wiedzą sąsiedzi, Moskwa sto razy bita i waleczni Szwedzi; Jeszcze Węgrzyn zuchwały, po wielkim Sapiże, Wspomniawszy Czarny Ostrów, swoje stopy liże, Jeszcze Ruś wiarołomna, jeszcze orda licha Na imię i buławę sapieżyńską wzdycha. Cóż znaczą krzyże szabel przy złomanej strzele? Tylko jakoście zawsze śmiele, zawsze w czele, Gdzie się koiwiek podało, zawsze sercem żywem, Zawsze z triumfującym stawali Gradywem. Stąd kwiatki, którymi swe imię dotąd szczycą, Pokinąwszy, lilije, żelaza się chwycą, Gdy koń
Witolda z dawnym Kantymirem; Wszytkie was okazyje, wszytkie, mężnej Litwy Widziały, kędy tylko toczyły się bitwy: Nie trzeba świadków szukać, gdzie wiedzą sąsiedzi, Moskwa sto razy bita i waleczni Szwedzi; Jeszcze Węgrzyn zuchwały, po wielkim Sapiże, Wspomniawszy Czarny Ostrów, swoje stopy liże, Jeszcze Ruś wiarołomna, jeszcze orda licha Na imię i buławę sapieżyńską wzdycha. Cóż znaczą krzyże szabel przy złomanej strzele? Tylko jakoście zawsze śmiele, zawsze w czele, Gdzie się koiwiek podało, zawsze sercem żywem, Zawsze z tryumfującym stawali Gradywem. Stąd kwiatki, którymi swe imię dotąd szczycą, Pokinąwszy, lilije, żelaza się chwycą, Gdy koń
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 187
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
się wina młodego opili A gdy się wszyscy swym własnym słyszeli Mówiąc językiem, srodze się zdumieli I pewnie sławne imię twe zaniosą Tam, gdzie z poranną dzień nastaje rosą, Gdzie późny gaśnie i skąd akwilony I austry wieją, będziesz rozsławiony. Wszyscy weseli byli przy twym stole I Turczyn o swym zapomniał Stambole. Dopieroż Orda na swój bankiet szkapi Od smacznych potraw nie barzo pokwapi I jako widzę ser bety i kafy, Zwyczajny napój Selima Mustafy, Ochotnie z naszym przemienili winem I zgoła każdy zgodził się z Węgrzynem. Ale niechaj wiem, jeśli w takiej ludzi Obcych gromadzie, był też kto ze Żmudzi? 721. Temuż prędko potym przy
się wina młodego opili A gdy się wszyscy swym własnym słyszeli Mowiąc językiem, srodze się zdumieli I pewnie sławne imię twe zaniosą Tam, gdzie z poranną dzień nastaje rosą, Gdzie poźny gaśnie i skąd akwilony I austry wieją, będziesz rozsławiony. Wszyscy weseli byli przy twym stole I Turczyn o swym zapomniał Stambole. Dopieroż Orda na swoj bankiet szkapi Od smacznych potraw nie barzo pokwapi I jako widzę ser bety i kaffy, Zwyczajny napoj Selima Mustafy, Ochotnie z naszym przemienili winem I zgoła każdy zgodził się z Węgrzynem. Ale niechaj wiem, jeśli w takiej ludzi Obcych gromadzie, był też kto ze Żmudzi? 721. Temuż prędko potym przy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 503
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
twojej. 286 (P). NIESZCZYRA CEREMONIA
„Proszę na wstęp Waszmości.” „Mam ci pilną drogę.” „A jedźże Waszmość, kiedy uprosić nie mogę.” Wstąp, maszli; bo nie radzę kusić gospodarza. Rzecze raz, nie każdy rad drugi raz powtarza. 287. DO PANÓW
Orda się zbliża, gotują się trwogi, Król koło Lwowa szykuje załogi. Czegóż już czekać? Hej, sarmacka młodzi, Pana się na rzeź wydawać nie godzi. Kto mąż, do konia! Tchórzowie do Rzymu, Drudzy do Gdańska z pogańskiego dymu!
Kto pierwszy za stół albo na sejmiku, Jako widzimy, daleki od
twojej. 286 (P). NIESZCZYRA CEREMONIA
„Proszę na wstęp Waszmości.” „Mam ci pilną drogę.” „A jedźże Waszmość, kiedy uprosić nie mogę.” Wstąp, maszli; bo nie radzę kusić gospodarza. Rzecze raz, nie każdy rad drugi raz powtarza. 287. DO PANÓW
Orda się zbliża, gotują się trwogi, Król koło Lwowa szykuje załogi. Czegóż już czekać? Hej, sarmacka młodzi, Pana się na rzeź wydawać nie godzi. Kto mąż, do konia! Tchórzowie do Rzymu, Drudzy do Gdańska z pogańskiego dymu!
Kto pierwszy za stół albo na sejmiku, Jako widzimy, daleki od
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 313
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Na zaciąg po swej śmierci sukcesorom piwny Grzebie z miejsca na miejsce opleśniałe grzywny. 313. NA POKÓJ ŻUEAWIŃSKI Z TURKI
Dał Bóg, Polacy, z Turkiem po mordzie tak dawnem Pożądany w obozie stanął pod Żurawnem Wierę pokój, gdzie tylko mucha cię przebudzi, Bo ani psa i kota, ani znajdziesz ludzi. Czego orda nie zbierze, żołnierze spustoszą. Niech was dzikie bestyje z tym pokojem proszą! Wygnawszy precz oraczów żałosnym rozbojem, Okrzciliście, i słusznie, pustynią pokojem. 314. DO PANA ŁOWCZEGO Z KOŁTUNEM
Zgadza się w tobie z naturą fortuna, Gdyś został łowczym, bo z twego kołtuna Właśnie jak z Puszcze Niepołomskiej zwierza Rozmaitego
. Na zaciąg po swej śmierci sukcesorom piwny Grzebie z miejsca na miejsce opleśniałe grzywny. 313. NA POKÓJ ŻUEAWIŃSKI Z TURKI
Dał Bóg, Polacy, z Turkiem po mordzie tak dawnem Pożądany w obozie stanął pod Żurawnem Wierę pokój, gdzie tylko mucha cię przebudzi, Bo ani psa i kota, ani znajdziesz ludzi. Czego orda nie zbierze, żołnierze spustoszą. Niech was dzikie bestyje z tym pokojem proszą! Wygnawszy precz oraczów żałosnym rozbojem, Okrzciliście, i słusznie, pustynią pokojem. 314. DO PANA ŁOWCZEGO Z KOŁTUNEM
Zgadza się w tobie z naturą fortuna, Gdyś został łowczym, bo z twego kołtuna Właśnie jak z Puszcze Niepołomskiej zwierza Rozmaitego
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 324
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. 506. SKĄD W PolscE DYZENTERIA A.1676 IN JULIO
Czy to potrawy, czy niezdrowe trunki Powszechnej w Polsce przyczyną biegunki, Czy nas tak insza okazja morzy, Niech astrolodzy wróżą i doktorzy; Ja doświadczenie rzeczy mając w próbie, Strach okazją kładę tej chorobie. Gorszczejsze stokroć awizy nad piołyn, Turcy Podole, orda pali Wołyń, Gdy już, już ogień siąga prawie dachu, Czy nowinaż to, usrać się od strachu I znowu prędkie wyprzątnąwszy kiszki, Ichże krwią gasić pogańskie opryszki? A kto chce z lepszym odprawić to wczasem, Z Izraelczyki kołek mieć za pasem, Którzy po mannie, co im z nieba pluszczy,
. 506. SKĄD W POLSZCZE DYZENTERIA A.1676 IN IULIO
Czy to potrawy, czy niezdrowe trunki Powszechnej w Polszczę przyczyną biegunki, Czy nas tak insza okazyja morzy, Niech astrolodzy wróżą i doktorzy; Ja doświadczenie rzeczy mając w próbie, Strach okazyją kładę tej chorobie. Gorszczejsze stokroć awizy nad piołyn, Turcy Podole, orda pali Wołyń, Gdy już, już ogień siąga prawie dachu, Czy nowinaż to, usrać się od strachu I znowu prędkie wyprzątnąwszy kiszki, Ichże krwią gasić pogańskie opryszki? A kto chce z lepszym odprawić to wczasem, Z Izraelczyki kołek mieć za pasem, Którzy po mannie, co im z nieba pluszczy,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 409
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
na zdychanie koni Rumaków barzo pięknych, bardzo wszyscy utyskują.
O Sołtanie że z Ordami wielkiemi gotował się z Budziaka pod Kamieniec w cale confirmatur i spodziewano go się w krótce gdyż Lipkowie Kamienieccy kontinue jeździli solicytując aby pospieszał.
Z Siedmigrodu i Węgier niemasz ponowy żadnej co się tam dzieje, lubo tu onegdaj ferebátur że miała Orda wcisnąć się do Siedmigrodu.
I. W. I. M. Pan Wojewoda Wileński Hetman wielki W. X. Lit: do Komarna zajechawszy musiał się nazad do Lwowa wrócić gdy go tam intensius pároxysm infestował Jeśli w cale conualeseet tedy ma pospieszyć za Wojskiem.
Die 7. praesentis z Obozu z pod Barysza ta tylko
ná zdychánie koni Rumakow barzo pięknych, bárdzo wszyscy vtyskuią.
O Sołtanie że z Ordámi wielkiemi gotował się z Budźiaká pod Kámieniec w cále confirmatur y spodźiewáno go się w krotce gdysz Lipkowie Kámienieccy continué iezdźili solicytuiąc aby pospieszał.
Z Siedmigrodu y Węgier niemász ponowy żadney co się tám dźieie, lubo tu onegday ferebátur że miáłá Ordá wćisnąć się do Siedmigrodu.
I. W. I. M. Pan Woiewoda Wilenski Hetman wielki W. X. Lit: do Komárná záiechawszy muśiał się názad do Lwowá wroćić gdy go tám intensius pároxysm infestował Ieśli w cále conualeseet tedy ma pospieszyć zá Woyskiem.
Die 7. praesentis z Obozu z pod Báryszá tá tylko
Skrót tekstu: AwLwow
Strona: 1
Tytuł:
Awizy lwowskie z Krakowa
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693
niewinnie to ponosi, co mu zadają o wydanie Secretu, byłże to secret, że Kozaków, i Tatarów na Wojsko zaciągano Sekretże to, kiedy ustawicznie jeden za drugiem Poseł latał, biegał tak do Ordy, jako i w Ukrainę, i niepotrzba było moich abo Piestrzeckiego przestróg, co świat wszytek wiedział, co Orda pod Zbaraż sprowadzona manifestè skutkiem probauit. Czym Szlachcie i Wojsku samże Dwór plenis buccis przegrażał. Zem ja widział to być ze złym Ojczyzny, i z ostatniem niebezpieczeństwem, gdyby nas byli Poganie mieli zgadzać. Dyskurs w publicznej Radzie, i Votum moje pisane wedle ordynacjej Rzeczyposp: dałem w ręce I. K
niewinnie to ponośi, co mu zádáią o wydánie Secretu, byłże to secret, że Kozakow, y Tátárow ná Woysko záćiągano Sekretże to, kiedy vstáwicznie ieden zá drugiem Poseł latał, biegał ták do Ordy, iáko y w Vkráinę, y niepotrzbá było moich ábo Piestrzeckiego przestrog, co świát wszytek wiedźiał, co Ordá pod Zbáráż sprowádzona manifestè skutkiem probauit. Czym Szláchćie y Woysku samże Dwor plenis buccis przegrażał. Zem ia widźiał to bydź ze złym Oyczyzny, y z ostátniem niebespieczeństwem, gdyby nas byli Pogánie mieli zgadzáć. Discurs w publiczney Rádźie, y Votum moie pisáne wedle ordinácyey Rzeczyposp: dałem w ręce I. K
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 80
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
. Ale ponieważ znowu tego w zmianka jest, tak się rzecz działa. Tak to jest.
Gdyśmy z jachawszy się do Jaworowa, to jest, Ksiądz Primas, Pan Wojewoda Sandomierski, P. Sandomierski, Pan Wojnicki, Kasztelani, zasiedli w Radzie: przybiekł z Pułku Kamienieckiego Towarzysz, i dał znać, że Orda pewna na Związek idzie, i na oko widziana, jakoż nazajutrz drugi z tegoż Pułku Towarzysz przyprowadził Tatarzyna wziętego pod Kamieńcem. Niechże wszytko Wojsko powie, co obadwaj ci Towarzystwo zeznawali, i powiadali, a powiadali to: że Orda po to idzie, aby Wojsko bić, i Szlachtę znosić, jakoż
. Ale ponieważ znowu tego w zmiánká iest, ták się rzecz dźiałá. Ták to iest.
Gdysmy z iáchawszy się do Iáworowá, to iest, Kśiądz Primas, Pan Woiewodá Sendomirski, P. Sendomirski, Pan Woynicki, Kásztellani, záśiedli w Rádźie: przybiekł z Pułku Kámienieckiego Towárzysz, y dał znáć, że Ordá pewna ná Związek idźie, y ná oko widźiána, iákoż názáiutrz drugi z tegoż Pułku Towárzysz przyprowádźił Tátárzyná wźiętego pod Kámieńcem. Niechże wszytko Woysko powie, co obádwáy ći Towárzystwo zeznawáli, y powiádáli, á powiádáli to: że Ordá po to idźie, áby Woysko bić, y Szláchtę znośić, iákoż
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 85
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
w Radzie: przybiekł z Pułku Kamienieckiego Towarzysz, i dał znać, że Orda pewna na Związek idzie, i na oko widziana, jakoż nazajutrz drugi z tegoż Pułku Towarzysz przyprowadził Tatarzyna wziętego pod Kamieńcem. Niechże wszytko Wojsko powie, co obadwaj ci Towarzystwo zeznawali, i powiadali, a powiadali to: że Orda po to idzie, aby Wojsko bić, i Szlachtę znosić, jakoż nieprzepuszczali. Podolskich i Wołhyńskich część Obywatelów, doznali tego. Tam uwiedziony afektem i żalem, nie prę się, żem do Księdża Primassa wyrzekł: Twoja rzecz zabieżeć temu Mości Księże Arcybiskupie; jeżeli na nas I. K. Mość Ordę
w Rádźie: przybiekł z Pułku Kámienieckiego Towárzysz, y dał znáć, że Ordá pewna ná Związek idźie, y ná oko widźiána, iákoż názáiutrz drugi z tegoż Pułku Towárzysz przyprowádźił Tátárzyná wźiętego pod Kámieńcem. Niechże wszytko Woysko powie, co obádwáy ći Towárzystwo zeznawáli, y powiádáli, á powiádáli to: że Ordá po to idźie, áby Woysko bić, y Szláchtę znośić, iákoż nieprzepuszczáli. Podolskich y Wołhyńskich część Obywátelow, doználi tego. Tám vwiedźiony áffektem y żalem, nie prę się, żem do Kśiędźa Primássá wyrzekł: Twoiá rzecz zábieżeć temu Mośći Kśięże Arcybiskupie; ieżeli ná nas I. K. Mość Ordę
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 85
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
Straszliwie tu po nich Pojzrzał Tyran, i mało nie myślił źle onich; By nie Han, obserwując prawo w-tym światowe, Kazał ich odprowadzić. Skąd nowu gotowe Oświezieją rankory. Noc nad zwyczaj była Ciemna tedy, i jako w-gruby wór zaszyła Świat niezmierny: gdy zewsząd do szturmu przypuszczą, I Orda i Kozacy, lako w-gestą puszczą. Zawali je EoJus, otworzywszy geby Wiatrom wszytkim, i tu w-puł jesiony i deby Duże łamie, tam buki i wielkie modrzewy, Swoją nie ubłaganą furią i gniewy, Zgruntów samych wywraca: z-kąd przyległe Sioła Strach ogarnie, a ruszyć żadną miarą czoła Tym zapedem nie mogąc, na
Straszliwie tu po nich Poyzrzał Tyran, i mało nie myślił źle onich; By nie Han, obserwuiąc prawo w-tym światowe, Kazáł ich odprowádźić. Zkąd nowu gotowe Oświeźieią rankory. Noc nad zwyczay była Ciemna tedy, i iako w-gruby wor zaszyła Świat niezmierny: gdy zewsząd do szturmu przypuszczą, I Orda i Kozacy, láko w-gestą puszczą. Zawali ie EoIus, otworzywszy geby Wiátrom wszytkim, i tu w-puł iesiony i deby Duże łamie, tam buki i wielkie modrzewy, Swoią nie ubłaganą furyą i gniewy, Zgruntow samych wywraca: z-kąd przyległe Sioła Strach ogarnie, á ruszyć żadną miarą czoła Tym zapedem nie mogąc, na
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 68
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681