brzuch zawarty, Coraz, co krok do stolca, jednej zbędziesz karty. Ale ty przecie prosisz łaskawej odprawy, Tak ci się moje przykrzą kreski i poprawy, I co go doznać możesz, nie poważasz sromu; Idź tedy — ale lepiej było siedzieć w domu. O SOBIE
Nie tyle Puszcza Niepołomska zwierza, Nie tyle ordy janczarskie żołnierza, Nie tyle pszczółek ukraińskie ule, Nie tyle włoskich kortegian gondule, Nie tyle babskich strzał krymskie sajdaki, Nie tyle gwoździ indyjskie karaki, Nie tyle wrzecion brabanckie kądziele, Nie tyle kółek młyn, co jedwab miele, Nie tyle śledzi od północy morze, Nie tyle różnych barw tęcza i zorze, Nie tyle
brzuch zawarty, Coraz, co krok do stolca, jednej zbędziesz karty. Ale ty przecie prosisz łaskawej odprawy, Tak ci się moje przykrzą kreski i poprawy, I co go doznać możesz, nie poważasz sromu; Idź tedy — ale lepiej było siedzieć w domu. O SOBIE
Nie tyle Puszcza Niepołomska zwierza, Nie tyle ordy janczarskie żołnierza, Nie tyle pszczółek ukraińskie ule, Nie tyle włoskich kortegian gondule, Nie tyle babskich strzał krymskie sajdaki, Nie tyle gwoździ indyjskie karaki, Nie tyle wrzecion brabanckie kądziele, Nie tyle kółek młyn, co jedwab miele, Nie tyle śledzi od północy morze, Nie tyle różnych barw tęcza i zorze, Nie tyle
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 7
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
sąsiadów też chleba nie biegamy Prosić, owszem im swego udzielamy. Czegóż chce więcej ta kraina z nieba, Mając dość sławy, obrony i chleba? — Rządu potrzeba! POSPOLITE RUSZENIE 1649
Parturiunt montes, nascetur ridiculus mus
Brzemienne góry myszkę urodziły, Mały deszcz chmury okropne spuściły. Syn wprzód hetmański z przebraną drużyną Od lekkiej ordy i od chłopstwa giną; Burzy się ociec, następuje gwałtem Wszytkiego wojska — ginie tymże kształtem. Już nie peć, wszytka Korona do koni, Aż ich widzimy w domu bez pogoni. Teraz król idzie; o Boże wysoki, Wodzu zastępów, poszczęść jego kroki I daj, że brzydkiej zbroniwszy niewoli, Serca poddanych
sąsiadów też chleba nie biegamy Prosić, owszem im swego udzielamy. Czegóż chce więcej ta kraina z nieba, Mając dość sławy, obrony i chleba? — Rządu potrzeba! POSPOLITE RUSZENIE 1649
Parturiunt montes, nascetur ridiculus mus
Brzemienne góry myszkę urodziły, Mały deszcz chmury okropne spuściły. Syn wprzód hetmański z przebraną drużyną Od lekkiej ordy i od chłopstwa giną; Burzy się ociec, następuje gwałtem Wszytkiego wojska — ginie tymże kształtem. Już nie peć, wszytka Korona do koni, Aż ich widzimy w domu bez pogoni. Teraz król idzie; o Boże wysoki, Wodzu zastępów, poszczęść jego kroki I daj, że brzydkiej zbroniwszy niewoli, Serca poddanych
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 204
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wyprawę sławić Jowiszowę, Jeśli się sami do szabel nie mamy. Które nie swemi krew zdobi farbami Nieprzyjacielska, lecz złoto szmelcuje, A pas rycerski diament haftuje; Łańcuchy złote wdzięcznie się mięszają, Drogie czapragi cienki dźwięk wydają. Nie będzie żołnierż oprawnym szermował Śmiele pałaszem, by się nie zepsował.
Choć, mówię, szczęście Ordy pędzić będzie, Chociaż na karkach usiądzie.
Jako złocistą zbroję na się włożysz, Przodków twych dzielność oraz z siebie złożysz, Rzymianinem cię nieprzyjaciel srogi Nie uzna mężnym, wojując bez trwogi; Ani ja tego, co się z promieniami Chce trefionemi porównać włosami, Znam za potomka Umbrów starożytnych, Któryby znosił Annibalów bitnych,
wyprawę sławić Jowiszowę, Jeśli się sami do szabel nie mamy. Które nie swemi krew zdobi farbami Nieprzyjacielska, lecz złoto szmelcuje, A pas rycerski dyament haftuje; Łańcuchy złote wdzięcznie się mięszają, Drogie czapragi cienki dźwięk wydają. Nie będzie żołnierż oprawnym szermował Śmiele pałaszem, by się nie zepsował.
Choć, mówię, szczęście Ordy pędzić będzie, Chociaż na karkach usiędzie.
Jako złocistą zbroję na się włożysz, Przodków twych dzielność oraz z siebie złożysz, Rzymianinem cię nieprzyjaciel srogi Nie uzna mężnym, wojując bez trwogi; Ani ja tego, co się z promieniami Chce trefionemi porównać włosami, Znam za potomka Umbrów starożytnych, Któryby znosił Annibalów bitnych,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 161
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
/ o wodę/ krew z siebie toczyliśmy/ upleniając Ojczyźnie nieprzyjaciół/ a uwolniając i ułacniając snadne osiedzenie pomocnych państw Imieniowi Polskiemu. Mało mówię/ więcej się czyniło/ i śmiele mogły się tam słupy miedziane trybem któregoś też Monarchy wojennego kłaść: Nie więcej i dalej. Poszliśmy i dalej/ a zostawiwszy o bok Ordy Tatarskie Kazan i Astrachan/ (nie trzeba się nam bowiem nie zarobitą farbować sławą. Bo oprócz tych Ord setnej części ręku naszych roboty nie wyliczę) poszliśmy mówię ziemią/ którą podobno końską nie deptała noga/ mając za Kałauza Słońce/ rachując sobie/ że tam musi być coś/ komu to niebieskie oko świeci/
/ o wodę/ krew z śiebie toczyliśmy/ upleniáiąc Oyczyźnie nieprzyiaćioł/ á uwolniáiąc i ułácniáiąc snádne ośiedzenie pomocnych państw Imieniowi Polskiemu. Mało mowię/ więcey śię czyniło/ i śmiele mogły śię tám słupy miedźiáne trybem ktoregoś też Monárchy woiennego kłáść: Nie więcey i dáley. Pośliśmy i dáley/ á zostáwiwszy o bok Ordy Tátárskie Kazan i Astráchan/ (nie trzebá się nam bowiem nie zarobitą fárbowáć sławą. Bo oprocz tych Ord setney częśći ręku nászych roboty nie wyliczę) pośliśmy mowię źiemią/ ktorą podobno końską nie deptáłá nogá/ máiąc zá Káłáuzá Słońce/ ráchuiąc sobie/ że tám muśi być coś/ komu to niebieskie oko świeći/
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 74
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
poczytać miano, to poszło in conuictionem. Potym zadają, wydanie Secretu o zawołaniu Tatarów.
Ale i Piestrzecki mój niewinnie to ponosi, co mu zadają o wydanie Secretu, byłże to secret, że Kozaków, i Tatarów na Wojsko zaciągano Sekretże to, kiedy ustawicznie jeden za drugiem Poseł latał, biegał tak do Ordy, jako i w Ukrainę, i niepotrzba było moich abo Piestrzeckiego przestróg, co świat wszytek wiedział, co Orda pod Zbaraż sprowadzona manifestè skutkiem probauit. Czym Szlachcie i Wojsku samże Dwór plenis buccis przegrażał. Zem ja widział to być ze złym Ojczyzny, i z ostatniem niebezpieczeństwem, gdyby nas byli Poganie mieli zgadzać
poczytáć miano, to poszło in conuictionem. Potym zádáią, wydánie Secretu o záwołániu Tátárow.
Ale y Piestrzecki moy niewinnie to ponośi, co mu zádáią o wydánie Secretu, byłże to secret, że Kozakow, y Tátárow ná Woysko záćiągano Sekretże to, kiedy vstáwicznie ieden zá drugiem Poseł latał, biegał ták do Ordy, iáko y w Vkráinę, y niepotrzbá było moich ábo Piestrzeckiego przestrog, co świát wszytek wiedźiał, co Ordá pod Zbáráż sprowádzona manifestè skutkiem probauit. Czym Szláchćie y Woysku samże Dwor plenis buccis przegrażał. Zem ia widźiał to bydź ze złym Oyczyzny, y z ostátniem niebespieczeństwem, gdyby nas byli Pogánie mieli zgadzáć
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 80
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
i o to przekonany zostawam Czy nielepijże było, jakom zawsze prosił i radził, zawołać na Pospolite ruszenie, i Polakom Ojczyzny swej Obywatelom powierzyć obronę konseruacji publicznej, i dostojeństwa swego, aniżeli popełnić i zostawić ten w Ojczyźnie przykład, to jest na własnych, media iusta akceptujących, na tych (co od Szwedów, Ordy, Siedmiogrodzan, i tak wielu nieprzyjaciół obronili krwią swoją Pana) Poddanych, wołać Pogan W czym tak się źle zasłużyli, abo za co na tak ciężkie odium przyszli, ciż to wierni Poddani I. K. Mości czym Stan Szlachecki zarobił sobie na taką nieufność, że poufalsze były Pogan posiłki I. K.
y o to przekonány zostawam Czy nielepiyże było, iákom záwsze prośił y rádźił, záwołáć ná Pospolite ruszenie, y Polakom Oyczyzny swey Obywátelom powierzyć obronę conseruatiey publiczney, y dostoieństwá swego, ániżeli popełnić y zostáwić ten w Oyczyznie przykład, to iest ná własnych, media iusta ácceptuiących, ná tych (co od Szwedow, Ordy, Siedmigrodzan, y ták wielu nieprzyiaćioł obronili krwią swoią Páná) Poddánych, wołáć Pogan W czym ták się źle zásłużyli, ábo zá co ná ták ćiężkie odium przyszli, ćiż to wierni Poddáni I. K. Mośći czym Stan Szláchecki zárobił sobie ná táką nieufność, że poufálsze były Pogan pośiłki I. K.
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 82
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
, za którym powlekło Wszytko się złe Szaszorem. Tedy ile zmoże Przybrać sobie drużyny, wprzód na Zaporoże Końmi zbieży rączymi. Skąd się nie wracając, a tylkoż do Hetmana Listki, posyłając, Zdradziecki ten postepek swój wymawiające, A prócz na Czaplińskiego się uskarżające, Czymby go tak zatrzymał, prosto szedł do Ordy. Gdzie wspomniawszy Tatarom przeszłe swe akordy, I posiełki dodane ich Sangierejowi, Wzajem prosi o pomoc. Długo ta Hanowi Długo twarz podejzrzana. Coby to za zgoda (Gdyż podobniej ogniowi pojednać się z-wodą) Sklijć mieli? A le gdy zastawił w tym Syna; A sam przysiągł na Szable, zaraz Poganina
, zá ktorym powlekło Wszytko sie złe Szaszorem. Tedy ile zmoże Przybrać sobie drużyny, wprzod na Zaporoże Końmi zbieży rączymi. Zkąd sie nie wracaiąc, a tylkoż do Hetmana Listki, posyłaiąc, Zdradźiecki ten postepek swoy wymawiaiące, A procz na Czaplinskiego sie uskarzáiące, Czymby go tak zatrzymał, prosto szedł do Ordy. Gdźie wspomniawszy Tátárom przeszłe swe akkordy, I posiełki dodane ich Sangiereiowi, Wzáiem prośi o pomoc. Długo tá Hanowi Długo twarz podeyzrzána. Coby to za zgoda (Gdysz podobniey ogniowi poiednać sie z-wodą) Skliić mieli? A le gdy zastawił w tym Syna; A sam przysiągł na Szable, zaraz Poganina
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 6
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
zwycięstwa zażyć nie umieli. Oprócz że się ku Cerkwi podemknąwszy Biały, Długo tak nic nie robiąc, obie Wojska stały. Czyli Króla się bali? którego szczęśliwszym I wszytkim być widzieli Narodom straszliwym? Czyli oczekiwali większych kup ściągnienia? Bowiem mniej ich daleko a niż rozumienia Nasze sobie marzyli: ani było więcej Ordy wszytkiej z Kozaki piętnaście tysięcy. Lubo i tak, gdy nasi wpół im nie równali, Wedługby Herkulesa, dwiema nie zdołali. Przecież było nie zadziw, Wojsku było temu Kiedyś bijąc, i gonić dziesiąci jednemu, Póki serca i rady im błogosławieły Z-wierzechu Nieba; teraz je czemuś opuścieły. Co znaczniejszy wzięci. Polny
zwyćiestwá zażyć nie umieli. Oprocz że sie ku Cerkwi podemknąwszy Biały, Długo tak nic nie robiąc, obie Woyská stały. Czyli Krolá sie bali? ktorego szcześliwszym I wszytkim bydź widźieli Narodom straszliwym? Czyli oczekiwáli wiekszych kup śćiągnienia? Bowiem mniey ich daleko á niż rozumienia Násze sobie marzyli: áni było wiecy Ordy wszytkiey z Kozaki pietnaśćie tysiecy. Lubo i ták, gdy náśi wpoł im nie rownali, Wedługby Herkulesa, dwiema nie zdołali. Przećiesz było nie zadźiw, Woysku było temu Kiedyś biiąc, i gonić dźiesiąći iednemu, Poki serca i rady im blogosłáwieły Z-wierzechu Niebá; teraz ie czemuś opuśćieły. Co znacznieyszy wźięći. Polny
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 11
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
. Codzień (mowi) z nowym nieprzyjacielem, nie złoty piasek, który na brzegach Tagusowych znajduje się, ani o wytworne perły nad szczęśliwym morzem, ale o trawę, o wodę, krew z siebie toczylismy, upleniając Ojczyźnie nieprzyjaciół, a ustawiając snadne osiedzenie północych Państw Imieniowi Polskiemu. Wspomina dalej jako zostawili obok, Ordy Tatarskie, Kazan i Astrachan. Poszliśmy mówi, ziemią, której podobno końska niedeptała noga, mając za Kałahusa słońce, miarkując sobie że tam musi być coś, komu te Niebieskie oko świeci etc. Tam dopiero kraje nowe, różne Narody i w czuwaniu nam niezwyczajne, i do rozmowienia się nie podobne znalazłszy,
. Codzień (mowi) z nowym nieprzyiacielem, nie złoty piasek, ktory na brzegach Tagusowych znayduie się, ani o wytworne perły nad szczęśliwym morzem, ále o trawę, o wodę, krew z siebie toczylismy, upleniaiąc Oyczyźnie nieprzyiacioł, a ustawiaiąc snadne osiedzenie pułnocnych Państw Imieniowi Polskiemu. Wspomina daley iako zostawili obok, Ordy Tatarskie, Kazan y Astrachan. Poszliśmy mowi, ziemią, ktorèy podobno końska niedeptáła noga, maiąc za Kałahusa słońce, miarkuiąc sobie że tam musi być coś, komu te Niebieskie oko swieci etc. Tam dopiero kraie nowe, rożne Narody y w czuwaniu nam niezwycżayne, y do rozmowienia się nie podobne znalazłszy,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 40
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
WOLNOŚCIą jednak się chłubicie/ Lecz na co się zaniosło tego nie widzicie Przez te rozruchy wasze i wymyślne głowy/ Ze kiedy się rozrywa cny Pokoj domowy: W ten czas Smok on trojgęby paszczękę rozwiera/ Turczyn przez Tatarzyna Syny wasze zbiera. Wiele podczas rozruchów Braciej zagarniono/ W domach Szlacheckich które jak bydło pędzono Do Ordy/ takeście są niestytysz dbałymi/ Nie macie się czym chlubić wolnościami swymi. Przed laty ORZEL BIALY chociaż był bez zęby/ Lupu mężnie wydzierał Smokom/ Wikom z gęby. Teraz Tatarzy do was często się wrywają/ A Szwedowie zaś Zamki Mojże posiadają. Zgoła wszytko z niezgody/ to się w Polsce dzieje/
WOLNOSCIą iednák się chłubićie/ Lecz ná co się zániosło tego nie widźićie Przez te rozruchy wásze y wymyślne głowy/ Ze kiedy się rozrywa cny Pokoy domowy: W ten czás Smok on troygęby pásczękę rozwiera/ Turcżyn przez Tátárzyná Syny wásze zbiera. Wiele podczás rozruchow Bráćiey zágárniono/ W domách Szlácheckich ktore iák bydło pędzono Do Ordy/ tákeśćie są niestytysz dbáłymi/ Nie máćie się czym chlubić wolnośćiámi swymi. Przed láty ORZEL BIALY choćiaż był bez zęby/ Lupu mężnie wydźierał Smokom/ Wikom z gęby. Teraz Tatárzy do was często się wrywáią/ A Szwedowie záś Zamki Moyże pośiadáią. Zgołá wszytko z niezgody/ to się w Polscze dźieie/
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: Gv
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609