, idźcie w ostrożności, Boć pewnie w drodze będziecie mieć gości, Na których przecię, choć was tam niewiele, Wiem, zacni bracia, uderzycie śmiele. Jak cny marszałek dopadnie dzielnego Konia, Marsowi konsekrowanego, Jak lew w posoce smoczej zajuszony Zwali pogański trup nieprzeliczony. We krwi zmoczoną szablą gdzie zamierzy, Zdechnie ordyniec, choć go nie uderzy. Czy małoż tam jest dobrego junaka? Koniuszy Mazur, z Litwy Komuniaka, Twoja też ręka wiem położy wielu, W harcu i w boju odważny Danielu. Kosoch z Sowczyńskim i to piękna para, Wiem niejednego ubije Tatara. A i ty coś się rodził w Kompientynie Zacny
, idźcie w ostrożności, Boć pewnie w drodze będziecie mieć gości, Na ktorych przecię, choć was tam niewiele, Wiem, zacni bracia, uderzycie śmiele. Jak cny marszałek dopadnie dzielnego Konia, Marsowi konsekrowanego, Jak lew w posoce smoczej zajuszony Zwali pogański trup nieprzeliczony. We krwi zmoczoną szablą gdzie zamierzy, Zdechnie ordyniec, choć go nie uderzy. Czy małoż tam jest dobrego junaka? Koniuszy Mazur, z Litwy Komuniaka, Twoja też ręka wiem położy wielu, W harcu i w boju odważny Danielu. Kosoch z Sowczyńskim i to piękna para, Wiem niejednego ubije Tatara. A i ty coś się rodził w Kompientynie Zacny
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 449
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nie był i nie będzie Drugi na świecie, aby w twym urzędzie
Dokazał tego, żeby jego stoły Tylu narodom dały byt wesoły. Byli Hiszpani, Włosi, Francuzowie, Niemcy, Holendrzy, Wołosza, Węgrowie, Multan, Czerkiesin, Serbowie, Ormianie I chociaż w jednym rożni Alkoranie, Turczyn, Pers, Arab i Ordyniec dziki. Trzebaby bankiet ten wpisać w kroniki, Którego pewnie i to nie ohydzi, Że na nim Cygan, Karaim i Żydzi, Skoczkowie, kunszty swe wyprawowali, Nad czym się srodze Turcy zdumiewali. Czyć znowu drugą Babel złożyć chciano, Kiedy tak wiele narodów zebrano? Nie Babel: tam się języki zmieszały
nie był i nie będzie Drugi na świecie, aby w twym urzędzie
Dokazał tego, żeby jego stoły Tylu narodom dały byt wesoły. Byli Hiszpani, Włosi, Francuzowie, Niemcy, Holendrzy, Wołosza, Węgrowie, Multan, Czerkiesin, Serbowie, Ormianie I chociaż w jednym rożni Alkoranie, Turczyn, Pers, Arab i Ordyniec dziki. Trzebaby bankiet ten wpisać w kroniki, Ktorego pewnie i to nie ohydzi, Że na nim Cygan, Karaim i Żydzi, Skoczkowie, kunszty swe wyprawowali, Nad czym się srodze Turcy zdumiewali. Czyć znowu drugą Babel złożyć chciano, Kiedy tak wiele narodow zebrano? Nie Babel: tam się języki zmieszały
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 503
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
kańczug trzyma plecią; Jakby już wygrał, taką pokazuje wistę. O swego się rajtara tu antagonistę Pyta kurfirst; ukaże w placu go otwartem Zbaraski. Ten rozumie, że go zbywa żartem;
Bo kiedy nic nie widzi rycerskiego po niem, Pocznie nazad obracać urażony koniem. Dopiero gdy Zbaraski ledwo nie przysięże, Że to ordyniec, że to jego jest oręże, Że okrom tego nie zna inszego rynsztunku, Niech go sobie w tak podłym nie kładzie gatunku, Tedy afekt w pół z śmiechem zmieszawszy: „O cuda! Polak Niemca, Polaka ta bije popuda?” Plunie i do rajtara kiwający głową: „Idź — rzecze — i
kańczug trzyma plecią; Jakby już wygrał, taką pokazuje wistę. O swego się rajtara tu antagonistę Pyta kurfirst; ukaże w placu go otwartem Zbaraski. Ten rozumie, że go zbywa żartem;
Bo kiedy nic nie widzi rycerskiego po niem, Pocznie nazad obracać urażony koniem. Dopiero gdy Zbaraski ledwo nie przysięże, Że to ordyniec, że to jego jest oręże, Że okrom tego nie zna inszego rynsztunku, Niech go sobie w tak podłym nie kładzie gatunku, Tedy afekt w pół z śmiechem zmieszawszy: „O cuda! Polak Niemca, Polaka ta bije popuda?” Plunie i do rajtara kiwający głową: „Idź — rzecze — i
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 372
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zgodzie, To niech powala: ten na śmierć niech bodzie
Że się im rogi miesięczne zniżają. Ty, ledwoć pierwsze lata pozwoliły, W marsowych szrankach probowałeś siły. Tobie buntowny Kozak, wiarołomny Moskal, tobie Szwed w szyku swym niezłomny, Odważny Węgrzyn i Margrabczyk śmiały, Mołdawiec, Wołoch i Bosnak zuchwały, Ordyniec dziki, Turczyn męstwem wzięty,
Za jednę fraszkę i pęcherz nadęty. Już to trzydziestą spędzasz ty ćwiczyznę, Jak krwie nie szczędzisz za miłą ojczyznę. Niechże i teraz twój pałasz dowodzi, W krwi bisurmańskiej niech po jelca brodzi. Pojrz kwaśno, przytni i zgrzytni zębami, Niech jak kapustne głowy z zawojami Całych szeregów
zgodzie, To niech powala: ten na śmierć niech bodzie
Że się im rogi miesięczne zniżają. Ty, ledwoć pierwsze lata pozwoliły, W marsowych szrankach probowałeś siły. Tobie buntowny Kozak, wiarołomny Moskal, tobie Szwed w szyku swym niezłomny, Odważny Węgrzyn i Margrabczyk śmiały, Mołdawiec, Wołoch i Bosnak zuchwały, Ordyniec dziki, Turczyn męstwem wzięty,
Za jednę fraszkę i pęcherz nadęty. Już to trzydziestą spędzasz ty ćwiczyznę, Jak krwie nie szczędzisz za miłą ojczyznę. Niechże i teraz twoj pałasz dowodzi, W krwi bisurmańskiej niech po jelca brodzi. Pojrz kwaśno, przytni i zgrzytni zębami, Niech jak kapustne głowy z zawojami Całych szeregow
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 285
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Polskich włościach sromoty swej i szkód i chcieli szukać ale i Król gdy przez zimę wytnął, pospieszył Osobą swoją, z wojskiem i Hetmanami,ku Nieprzyjacielowi, na pustoszenie Polski czuwającemu, którego swą bytnością i dzielnością pod Kamięcem dobrze wytrzepał. Lecz dla zmizerowanego w Austryj i Węgrach, wojska iść w pogon zaniechał; gdy znowu Ordyniec ze swych kniei z całą potęgą przeszłorocznego tanca chciał poprawić, aleby ochoczej tancował, i sam z całą swą wyszedł halastrą, i znowu się pod Polskie podemknął granice, ale od Polskiej i Litewskięj Kawaleryj za Bukowiną dobrze po Bokach wziąwszy, okurzony wędrował nazad, skąd przyszedł. Odstraszona charamza Tatarska, wytchnąć dała Cnemu Rycerstwu
Polskich włośćiach sromoty swey y szkod y chćieli szukać ale y Krol gdy przez zimę wythnął, pospieszył Osobą swoią, z woyskiem y Hetmanami,ku Nieprzyiaćielowi, na pustoszenie Polski czuwaiącemu, którego swą bytnośćią y dzielnośćią pod Kamięcem dobrze wytrzepał. Lecz dla zmizerowánego w Austryi y Węgrach, woyska iść w pogon zaniechał; gdy znowu Ordyniec ze swych kniei z całą potęgą przeszłorocznego tancá chćiał poprawić, áleby ochoczey tancował, y sam z całą swą wyszedł halastrą, y znowu się pod Polskie podemknął granice, ále od Polskiey y Litewskięy Kawaleryi za Bukowiną dobrze po Bokach wziąwszy, okurzony wędrował nazad, zkąd przysżedł. Odstraszona charamza Tatarska, wytchnąć dała Cnemu Rycerstwu
Skrót tekstu: KołTron
Strona: 30
Tytuł:
Tron ojczysty
Autor:
Augustyn Kołudzki
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1707
Data wydania (nie wcześniej niż):
1707
Data wydania (nie później niż):
1707
Zelantów? Żeby mieli in necessitate radą i substancyją podpierać już upadłą Ojczyznę? Siłaz się ich garnęło do Boku Pańskiego? widząc go omni spe et Consilio destitutum każdy w swą. każdy w nogi. Oprócz niektórych a bardzo Nie wielu poczciwych i dobrych senatorów i Panów którzy albo Pańskiego trzymali się Boku albo Wojska. które jako ordyniec w knici zmykając się z miejsca na miejsce inter viscera jednak Ojczyzny Okrutnym ucinało się Brytanom. Az dopiero jak Bóg łaskawym nanas wejrzał okiem jak trochę Ojczyzna otrząsnęła się z biedy. Dopiero Panów Zelantów do Obrony Ojczyzny odzywa się ochota. Sero molunt Deorum Molae Az dopiero jak z myszej jamy przybyło zębów na chleb Lubo
Zelantow? Zeby mieli in necessitate radą y substancyią podpierać iuz upadłą Oyczyznę? Siłaz się ich garnęło do Boku Panskiego? widząc go omni spe et Consilio destitutum kozdy w swą. kozdy w nogi. Oprocz niektorych a bardzo Nie wielu poczciwych y dobrych senatorow y Panow ktorzy albo Panskiego trzymali się Boku albo Woyska. ktore iako ordyniec w knici zmykaiąc się z mieysca na mieysce inter viscera iednak Oyczyzny Okrutnym ucinało się Brytanom. Az dopiero iak Bog łaskawym nanas weyrzał okięm iak trochę Oyczyzna otrząsnęła się z biedy. Dopiero Panow Zelantow do Obrony Oyczyzny odzywa się ochota. Sero molunt Deorum Molae Az dopiero iak z myszey iamy przybyło zębow na chleb Lubo
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 133v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
przepisować księgę Na swym papierze, ciśnie daną od niej wstęgę. Ale kędyż nie bredzi, kędy człek nie kawi, Gdy się czym inszym ręce, czym inszym myśl bawi? 341. W WIELKICH RZECZACH I Chcieć DOSYĆ JEST NA TOŻ DRUGI RAZ
Przyjechał do Warszawy, pomnię, z krymskim posłemHoży jeden ramieniem Ordyniec wyniosłem; Z tymże, gdy hetmanowi wizytę oddaje, Wszedł na pałac, gdzie wielu żołnierzów zastaje. Mówiąc o różnych rzeczach, przyszło też do łuków; Chwali ów, że nikt lepiej nad jego Krymczuków Nie strzela i nie ciągnie, a zwłaszcza w Nahaju. Rzecze hetman: „Wszytko to idzie do zwyczaju;
przepisować księgę Na swym papierze, ciśnie daną od niej wstęgę. Ale kędyż nie bredzi, kędy człek nie kawi, Gdy się czym inszym ręce, czym inszym myśl bawi? 341. W WIELKICH RZECZACH I CHCIEC DOSYĆ JEST NA TOŻ DRUGI RAZ
Przyjechał do Warszawy, pomnię, z krymskim posłemHoży jeden ramieniem Ordyniec wyniosłem; Z tymże, gdy hetmanowi wizytę oddaje, Wszedł na pałac, gdzie wielu żołnierzów zastaje. Mówiąc o różnych rzeczach, przyszło też do łuków; Chwali ów, że nikt lepiej nad jego Krymczuków Nie strzela i nie ciągnie, a zwłaszcza w Nahaju. Rzecze hetman: „Wszytko to idzie do zwyczaju;
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 203
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Ow tego po staremu wrzkomo nie postrzegał, Lub mu w sercu pochodnie Kupido zażegał, Taił tych w sobie ogniów, nie rozumiał w rzeczy Cierpliwie wytrzymując, aż mu się nastręczy Sposobniej tak łakoma z swą pięknością łania Pod smycz, żeby mu było bliżej do poszczwania.
A tak stroniąc Kawaler Damę pożyć godzi, Jak ordyniec najbarziej razi, gdy uchodzi — Tak i on ile razy tył poda, to krzywy Łuk zmierzoną ku sercu wyrzuca z cięciwy Strzałę; Dama zaś, chcąc go usidlić w swe wniki, Swojej pięknej urody stawia nań wabiki, By upodobanego jak przyłudzić gaszka, Swą gładkość puszcza na spar właśnie jako ptaszka Ptasznik rzuca na
. Ow tego po staremu wrzkomo nie postrzegał, Lub mu w sercu pochodnie Kupido zażegał, Taił tych w sobie ogniow, nie rozumiał w rzeczy Cierpliwie wytrzymując, aż mu się nastręczy Sposobniej tak łakoma z swą pięknością łania Pod smycz, żeby mu było bliżej do poszczwania.
A tak stroniąc Kawaler Damę pożyć godzi, Jak ordyniec najbarziej razi, gdy uchodzi — Tak i on ile razy tył poda, to krzywy Łuk zmierzoną ku sercu wyrzuca z cięciwy Strzałę; Dama zaś, chcąc go usidlić w swe wniki, Swojej pięknej urody stawia nań wabiki, By upodobanego jak przyłudzić gaszka, Swą gładkość puszcza na spar właśnie jako ptaszka Ptasznik rzuca na
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 18
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
hałła pogaństwo językiem, Pozganiawszy posłuchy, jako osy z bani Padną na straż, tym szkodniej, im niespodziewaniej. Przecie się im stawili i odwodem zrazu, Potem poszli w rozsypkę wszyscy bez obłazu, Aż już pod obozowym kiedy byli szańcem, Znowu się na pogaństwo obracali tańcem. Tam w samej prawie poległ Lubomirskiej bronie Uderzony Ordyniec z muszkietu przez skronie. Larmo zatem trębacze w obozie uderzą; Co żywo na koń wsiada, w pole wszyscy mierzą. Gdy oto z drugiej strony Kantimir jak z proce Przypadszy, znowu hałła okropne bełkoce. I już by był w obozie pewnie potłukł szyby, Bo tam żadnej nie było ostrożności, gdyby Kantimirowa na obóz
hałła pogaństwo językiem, Pozganiawszy posłuchy, jako osy z bani Padną na straż, tym szkodniej, im niespodziewaniéj. Przecie się im stawili i odwodem zrazu, Potem poszli w rozsypkę wszyscy bez obłazu, Aż już pod obozowym kiedy byli szańcem, Znowu się na pogaństwo obracali tańcem. Tam w samej prawie poległ Lubomirskiej bronie Uderzony Ordyniec z muszkietu przez skronie. Larmo zatem trębacze w obozie uderzą; Co żywo na koń wsiada, w pole wszyscy mierzą. Gdy oto z drugiej strony Kantimir jak z proce Przypadszy, znowu hałła okropne bełkoce. I już by był w obozie pewnie potłukł szyby, Bo tam żadnej nie było ostrożności, gdyby Kantimirowa na obóz
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 110
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
granice przyznają, Gdzie się w dziczy z ordami naszy uganiają. 4. Król polski cesarzowi, cesarz także jemu, Należytej uwagi monarsze wielkiemu, Na dowód nowej chęci, na znak zgody świętej Poślą sobie wzajemnie kosztowne prezenty. 5. Kozacy się też z Dnieprem i z swymi porohy Na wieki pożegnają; w tąż ordyniec płochy Zapomni swych do Polski przebiegów i szlaków, O co Turczyn Tatarów, Lach skarze Kozaków. Wody jednak a pola, dziki zwierz i ryby, Obom wolne, tak jako stare niosą tryby. Punkt WOJNA CHOCIMSKA
6. Polacy ordzie do Jass żołd będą doroczy Odsyłać, ale też han powinien ochoczy, Kędy tylko potrzeba
granice przyznają, Gdzie się w dziczy z ordami naszy uganiają. 4. Król polski cesarzowi, cesarz także jemu, Należytej uwagi monarsze wielkiemu, Na dowód nowej chęci, na znak zgody świętej Poślą sobie wzajemnie kosztowne prezenty. 5. Kozacy się też z Dnieprem i z swymi porohy Na wieki pożegnają; w tąż ordyniec płochy Zapomni swych do Polski przebiegów i szlaków, O co Turczyn Tatarów, Lach skarze Kozaków. Wody jednak a pola, dziki zwierz i ryby, Obom wolne, tak jako stare niosą tryby. Punkt WOJNA CHOCIMSKA
6. Polacy ordzie do Jass żołd będą doroczy Odsyłać, ale też han powinien ochoczy, Kędy tylko potrzeba
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 317
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924